- 1 ORGANy PLUS+ ponownie w Gdańsku (5 opinii)
- 2 Jak to jest z tym czytaniem książek? (76 opinii)
- 3 Remont "Słoneczka". Będzie nowy wystrój (131 opinii)
- 4 Dlaczego koncerty są tak późno? (83 opinie)
- 5 Noc Muzeów: 5 nietypowych atrakcji (42 opinie)
- 6 Jak zarabiać na giełdzie codziennie? (78 opinii)
Pojedynek wielkich Szu - o premierze "Skrzypce Rotszylda / Gracze" w Operze Bałtyckiej
Marek Weiss do współpracy zaprosił Andrzeja Chyrę, by inscenizując opery tria: Fleischmann - Szostakowicz - Meyer, zdać się na reżyserski dwugłos. Zamysł ten sprawdził się na scenie. "Skrzypce Rotszylda / Gracze" są udanym przedsięwzięciem, znacznie ciekawszym w części reżyserowanej przez Chyrę.
"Skrzypce Rotszylda" to próba rozliczenia się z przeszłością skrzypka Yakova, który nad grobem wspomina żonę i biednego Rotszylda w muzycznym monologu-spowiedzi. Nim jednak Yakov rozpocznie swoją spowiedź, na scenie pojawi się chór Opery Bałtyckiej, by efektownie odśpiewać a cappella wokalizę z filmu "Król Lear" z 1970 roku oraz pieśń "Powiały wiatry" autorstwa Dymitra Szostakowicza. Ten ciekawy prolog do "Skrzypiec..." i jednocześnie zapowiedź drugiego spektaklu (część chórzystów gra w karty) psuje zupełnie niepotrzebna obecność tancerek Bałtyckiego Teatru Tańca, wykonujących najprostszą kombinację charakterystycznych ruchów choreograf Izadory Weiss.
W krótkiej, 45-minutowej jednoaktówce Yakow jawi się jako tyran i choleryk, twardej ręki dla żony Marfy i bezlitosny dla muzyków (za fałszowanie podczas gry niszczy skrzypce Rotszyldowi). Kreujący tę rolę Piotr Nowacki prowadzi swoją postać dość tradycyjnie, ale z wyczuciem, choć w początkowo jego głęboki bas ginie w pełnej ekspresji, żywiołowej muzyce. Kulminacyjna scena rozważań korzyści płynących ze śmierci to już popis Nowackiego, którego na scenie w epizodach dobrze wspierają obdarzona bardzo silnym mezzosopranem Ewa Marciniec (Marfa) i Witalij Wydra (Rotszyld), śpiewający pogodnym, ciepłym tenorem.
Jednak, pomimo wysiłków artystów, odnoszę wrażenie, że niezwykle bogata instrumentacja zdecydowanie przerasta libretto opery, przygotowane przez reżysera tej jednoaktówki, Marka Weissa. Żywa, bardzo nasycona muzyka wyraźnie dominuje nad akcją sceniczną, ubarwioną jeszcze jednym, tym razem męskim epizodem zespołu BTT Izadory Weiss, przebranego w kostiumy imitujące stroje żydowskie.
Debiut reżyserski Andrzeja Chyry w teatrze operowym wypada naprawdę obiecująco. "Gracze" inscenizacyjnie zachowują realia lat 40. XX wieku (aparat fotograficzny, radzieckie czapki wojskowe), gdy muzykę tworzył Szostakowicz. Choć większość bohaterów ubrana jest współcześnie, to akcja rozgrywa się w epoce Gogola, z tradycyjnymi, bardzo wiernie jak na teatr operowy odwzorowanymi realiami nielegalnych gier hazardowych w carskiej Rosji (niemal fabularnie opisanymi w programie do spektaklu).
Zgodnie z zapowiedziami reżysera, spektakl zdecydowanie bardziej przypomina dramat śpiewany niż operę. Wyjątkową dbałość o szczegóły widać zwłaszcza w grze aktorskiej. Nawet role bardziej statyczne - Gariuszki, sługi Ichariewa (Makarij Pihura) czy gospodarza zajazdu, Aleksieja (intrygujący, wyrazisty Daniel Borowski) pełne są detali i zadań przyciągających uwagę widza. Chociaż tekst Gogola był komedią, w inscenizacji Andrzeja Chyry czysto komediowy humor pobrzmiewa sporadycznie (np. podczas apoteozy sera). To raczej wiwisekcja cynizmu i wyrachowania, popartych męską rywalizacją.
Niemal cały potencjał komediowy zachowany został w roli Aleksandra Głowa w brawurowym wykonaniu Tomasza Raka, który niedoświadczonego młodziana mającego przegrać majątek ojca odgrywa niemal farsowo (sposób poruszania się, mimika, gesty), jednak nie osuwając się przy tym w kicz ani banał. Najtrudniejszej i najbardziej rozbudowanej partii "Graczy" - Ichariewa - sprostał tenor Jacek Laszczkowski, obdarzony bardzo silnym, przyjemnej barwy głosem. Ciekawie w roli Utieszitielnego wypada baryton Leszek Skrla, który swojemu bohaterowi nadaje nieco demoniczny wyraz Faustowskiego Mefista. Spośród kompanów herszta szajki lepiej prezentuje się Krugel Aleksandra Kunacha. Szwochniew Pawła Konika niespodziewanie pozostaje w cieniu partnerów i aktorsko, i wokalnie.
Reżyserski dwugłos połączony osobą kierownika muzycznego i dyrygenta Michała Klauzy dobrze prowadzącego zespół orkiestry Opery Bałtyckiej, wypada okazale. O ile w pierwszej części muzyka przytłacza wydarzenia sceniczne (niepotrzebnie przerywane wstawkami tanecznymi), o tyle w drugiej stanowi świetne uzupełnienie zdarzeń, które dzięki dobrze zbudowanej dramaturgii odbierać można niemal jak spektakl dramatyczny. Taka pozycja w repertuarze gdańskiej Opery, choć bez artystycznych objawień na miarę Ariany Chris z "Ariadny na Naxos" czy Anny Mikołajczyk z "Madame Curie", z pewnością trafić może zarówno do wyrobionych melomanów, jak i niezaznajomionych z tajnikami opery widzów.
Spektakl
Skrzypce Rotszylda / Gracze
Miejsca
Spektakle
Opinie (58) 1 zablokowana
-
2013-01-28 10:40
Panie Weiss polecam Cipramil
tu kilka informacji o leku
- 18 2
-
2013-01-28 09:21
Weiss i Chyra - dwie strony barykady
O ile "Gracze" Chyry to dobrze zorganizowane widowisko, pełne wdzięku, komedii i tragedii jednocześnie, o tyle "Skrzypce ..." to tragedia sama w sobie. Chyra dużo nauczył się od swojego reżysera Warlikowskiego, zyskuje też w bezpośredniej konfrontacji z pierwszą częścią przygotowaną przez Weissa. Muzycznie, a co więcej - aktorsko, to bardzo dobra całość. Dynamiczna, miejscami zabawna i nie przytłaczająca, choć grana przez prawie dwie godziny bez przerwy. "Skrzypce Rotszylda" to ciężki kawałek sztuki, dobrze zaśpiewany i odegrany przez Piotra Nowackiego. Świetny wstęp chóru, bardzo udany. Niemniej, nawet takie elementy nie ratują tego "spektaklu". Weiss + Weiss to nie jest dobre połączenie. Nierówny balet (choć męska odsłona bardziej synchoniczna niż 3 panie na początku), to przytłacza, a co więcej - nie jest zrozumiany dla odbiorcy. Co z tego, że kompozytor był Żydem i natchnieniem dla Szostakowicza była żydowska muzyka? Czy taniec śmierci Chasydów kradnących butelkę wódki był potrzebny? Co zostanie w pamięci widzowi, który nie jest zmuszony do głębszego zastanowienia się po co oni tutaj? Dobrą stroną tej opery jest scena z Ewą Marciniec i dzieckiem. Ten dograny i dobrze zagrany element jest jednak wyjątkiem w innowacyjności spektaklu. Tak więc zamiast dramatu scenicznego mamy dramat na scenie. Orkiestra w pierwszej operze nierówno, poza pionami (tak było w sobotę na premierze); druga część o wiele, wiele lepiej. Proponuję "Graczy" wystawiać osobno, do tego z przerwą i nie skróconym aktem drugim.
- 20 2
-
2013-01-28 00:30
bylem i wina sie napilem
I to bylo najlepsze co mi sie przytrafilo.
Pierwsza czesc przerazliwie nudna. Druga dobra glosowo i aktorsko.
Zgadzam sie z jednym z przedmowcow ze nagle okazuje sie ze ktokolwiek wpuszczony na scene poza W potrafi zrobic cos lepiej od niego.
Facet sie wypalil. Rozumiem tez ze musi sobie dorobic. Nie wpusci nikogo innego na scene bo albo on albo zona musza miec z kazdego przedstawienia jeszcze cos za rezyserke. Dziwi mnie jednak to ze urzad marszalkowski przymyka na to oko bo chyba juz oni to nic nie maja z tego ciaglego przymykania oka na to co sie dzieje?
Panie Weiss. Czy Pan czyta te wpisy? Czy Panu nie jest po ludzku wstyd tego promowania jedynie slusznej koncepcji sztuki? Czy faktycznie mysli pan ze inne jest gorsze? Moze ono jest jedynie inne? Niech pan nam da odpoczac od siebie!- 33 1
-
2013-01-27 22:50
Precz z weissizmem w operze!!!
- 26 3
-
2013-01-27 22:22
piwo lepsze
- 12 2
-
2013-01-27 17:59
Gracze - cudo, Skrzypce Rotszylda - żenada
Byłem na wczorajszej premierze. "Skrzypce" w reżyserii Pana Weissa wprawiły mnie w niemała konsternację - muzycznie - dramat, scenicznie - jeszcze gorzej (żeby chociaż równo tańczył ten balet, albo orkiestra dobrze grała, plus ten oklepany chwyt reżyserski na sam koniec - dramat - świeczki drogi Panie reżyserze widzieliśmy już chyba po raz 50). Liczyłem na to, że reżyser z takim doświadczeniem jest w stanie pokazać coś mniej "oklepanego", najwyraźniej niektórzy - nawet Ci najbardziej doświadczeni - powinni w czas ze sceny zejść i nie przynosić sobie wstydu. Inaczej - gracze - było to świeże, nowatorskie, bardziej dramatyczne aniżeli operowe. Świetnie dobrane role wokalne,a przede wszystkim rewelacyjna rola główna - aktorsko i głosowo. W "Graczach" orkiestra trochę się rozkręciła, aczkolwiek nie uważam żeby maestro Klauza poprowadził tę Operę w sposób szczególnie dobry.
- 35 2
-
2013-01-27 16:29
(1)
Panie Redaktorze. Skrytykował Pan "balet". Żeby to nie był Pana ostatni artukuł na temat opery.
- 32 1
-
2013-01-27 16:45
No :) zemsta będzie albo zakaz...:) jak w rogatych myslach:)
- 7 1
-
2013-01-27 15:19
CHYRA
Rodzinny biznes wychodzi bokiem.Bravo panie Chyra.Jak na młodego początkującego realizatora przebił pan Weissa.UCZEN PRZERÓSŁ MISTRZA.
- 28 2
-
2013-01-27 14:11
spektakl Chyry udany
dyrektor tym razem nudnawo, choć poprawnie (po co jednak panie Weiss wcisnął pan tu żonkę?) - rozumiem, że miło odnaleźć nazwisko lubej na afiszu, ale szkodzi pan swojemu spektaklowi. Generalnie spodziewałam się, że będzie gorzej, więc źle nie jest.
Coś jednak się dzieje z orkiestrą, bo dawno już nie słyszałam jej w tak dobrej formie jak za Florencja, Klauza się starał, było nieźle, ale bywało znacznie lepiej.- 24 6
-
2013-01-27 13:56
przed ostatnie foto
teraz wiem gdzie zawędrowała moja Angela :)
- 8 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.