- 1 Ciotka i skandal w uzdrowisku (19 opinii)
- 2 Jak zarabiać na giełdzie codziennie? (58 opinii)
- 3 Galiony 2023: Gdynia nagrodziła artystów (46 opinii)
- 4 Pierwszy taki koncert w historii!
- 5 Pomnik twórcy Bitcoina stanie w Gdańsku? (300 opinii)
- 6 Czy książki są drogie? (130 opinii)
Oko-uchem. Gdańszczanin w kulturalnym labiryncie
Zgubiłem się. W obcym mieście Berlinie. Ja, który niemal całe życie spędziłem w Gdańsku, poczułem się źle, samotnie. W tym nieludzko kulturalnym, obywatelskim, obcym mieście Berlinie.
Niestety! Za każdym rogiem było to samo: ładna kamienica, acz nie wyróżniająca się wesoło-krzykliwym kolorem fasady. Jedna niedziurawa ulica krzyżowała się z inną gładką ulicą, a równy chodnik prowadził mnie do kolejnego równego chodnika. Krok za krokiem mijałem jakiś teatr i budynki z napisem "kultur cośtam". Przemierzając Charlottenburg, Mitte, Schöneberg, Kreuzberg, pomyślałem sobie, że w Gdańsku taka monotonia byłaby niemożliwa. Wesołe fasady domów odzwierciedlające indywidualne gusta wspólnot mieszkaniowych i zdradzające przychylną mieszkańcom naturę miejskiego architekta wołałyby z daleka.
A jaka u nas różnorodność pod nogami! W obrębie jednego skweru mamy przegląd wszystkich dostępnych na rynku materiałów do wykładania chodników. Kostka betonowa w kolorze szarym fantazyjnie splata się z różową, a obok nowoczesnego chińskiego bruku, na straży dawnych dobrych czasów, nobliwie kruszeje płyta chodnikowa z epoki gierkowskiej. Dla urozmaicenia i łacha piachu się zdarzy. A każda dziura w trotuarze jest porządnie oznaczona psią kupą, która ostrzega "Uwaga, ubytek!". Dzięki czemu nikt nogi sobie nie złamie. Na trasie pomiędzy Nowym Portem, Brzeźnem, Żabianką i dalej nie zmyliłby mnie żaden budynek teatralny. A słowo "kultura" znalazłbym co najwyżej wchodząc do spożywczego i biorąc do ręki jogurt pełen żywych bakterii.
Niemcy zgodnie z nazwą okazali się niemotami. Tak, mają rację ci, którzy twierdzą, że Niemiec jest dziwny, nieprzystępny i zamknięty w sobie. Miotając się pomiędzy stacjami U-bahna w poszukiwaniu mojego domu, nie miałem szans, by poprosić kogoś o pomoc. Wszyscy, jak jeden mąż, byle nie pomóc, byle nie otworzyć się na drugiego człowieka - czytają. Lekturzyści cholerni! Mnie jednak nie nabiorą! Rozszyfrowałem ich jak Enigmę. Wiadomo przecież, że grubych książek z rodzaju "beletrystyka" albo płatnych gazet, w których jest więcej treści niż powierzchni reklamowej się nie czyta.
W SKM, owszem, można "Metro" przejrzeć. Ale żeby zatracać się w lekturze i być nieczułym na świat zewnętrzny?! Budowaniu przyjaznych relacji między współpasażerami służą u nas nawet zaklejone reklamami okna w środkach transportu. A jeśli nawet przez niedopatrzenie jakieś okno nie zostało zalepione, to i tak nasz wzrok nie ucieknie dalej niż poza ustawiony wzdłuż wszystkich szlaków komunikacyjnych szczelny szpaler bilbordów. W Berlinie to tylko nudne znaki drogowe i drogowskazy. Zarzuci mi ktoś: "U was nie lepiej! U was też nie nawiążesz z nikim kontaktu w tramwaju, bo wszyscy mają zatkane uszy słuchawkami". A ja na to mu powiem: nasi podróżujący są wrażliwi; by nie ranić uszu z rzadka padającym, ale jednak czasem padającym z ust obcych, bo przecież nie mieszańców Trójmiasta, słowem "kurwa" (kilka felietonów temu zaproponowałem, by zastąpić je słowem "pompon" - ale jakoś się nie przyjęło), używają słuchawek. Ale wiem, że jak poproszę kogoś z naszych o pomoc to pomoże. Łatwiej jest przebić się do człowieka przez cieniutkie "Metro" niż tomisko jakiegoś Manna, Grassa czy Jelinek.
A ci w Berlinie udają, że nie widzą tragedii człowieka zagubionego. Tylko czytają, rozbudzając niezdrowe żądze, które pewnie lubieżnie zaspokajają w tych "kultur cośtam". Przemieszczają się pomiędzy swoimi nudnymi kamienicami, gdzie czekają na nich ich owczarki niemieckie, które chyba załatwiają się do ludzkich sedesów, bo na ulicy coś ich nie widać. Suną czystymi samochodami po gładkich asfaltach i drepczą równymi chodnikami do tych swoich teatrów. Poczułem się źle, samotnie. W tym nieludzko kulturalnym, obywatelskim, obcym mieście Berlinie.
O autorze
Jerzy Snakowski
- Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, autor show popularyzującego teatr operowy pt. "Opera? Si!", dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko. Więcej o autorze: www.snakowski.pl
Opinie (80) 2 zablokowane
-
2011-11-07 18:46
Nie cierpię takiego ględzenia
Lepiej już stanąć na Długim Targu i grać na skrzypcach , mogę pożyczyć rękawiczki bez palców.
- 8 4
-
2011-11-07 22:02
Rozliczył bym UM za całą pseudo kulturę w okresie letniego sezonu. Imprezy nie zapowiadane, w godzinach nie dla ludzi, wystepy na Dlugim Targu żenada. Zenada nie tylko dla przechodni ale i dla występujących, bo nie było odpowiedniego odbiorcy. Swietnie grająca skandynawska kapela rockowa [nastolatkowie} grali w godzinach przedpołudniowych gdzie mlodziez odsypiała wieczorne wypady. a to tylko kropelka prawdy o nieudolnej organizacji letniego zycia kulturalnego.
- 7 0
-
2011-11-07 22:56
nie zgadzam się (5)
właśnie spędziłem tydzien w Berlinie, i jest dokładnie na odwrót niż w tym felietonie. 3 dni na wschodnim, 4 dni na zachodnim, ludzie serdeczni, mili, pomagają nie znając języka angielskiego, nigdzie nie było problemu, w metrze jak tylko patrzyłem sie na schemat z dziwnym wyrazem twarzy zaraz ktoś podchodziłz biletami brak problemu bo automaty mają język polski w opcjinie wiem gdzie był autor...
- 11 2
-
2011-11-08 01:28
Dramat (4)
Nic nie zrozumiałeś. Jednej głębszej myśli z felietonu p. Snakowskiego nie zrozumiałeś. Dramat, i to nie w teatrze.
- 1 2
-
2011-11-08 08:12
to wytłumacz te głębsze myśli (3)
1) brak dziur w chodnikach i kolorowych fasad, co było powodem, że autor zgubił się na ulicach Berlina (w Gdańsku widocznie drogowskazem są dziury), 2) jak się zgubił, to nikt mu nie pomógł, bo widocznie wszyscy po ulicach Berlina chodzą z nosem w lekturze (u nas też tak by chodzili, ale że dziury nam przeszkadzają, jesteśmy na szczęście bardziej otwarci na innych), 3) w Berlinie jest dużo teatrów. Być może. Przynajmniej w porównaniu z Gdańskiem.
- 1 1
-
2011-11-08 09:42
(2)
znasz słowo "ironia"?
- 1 3
-
2011-11-08 09:58
potrafisz wyjaśnić związek między dziurą w chodniku a teatrem? (1)
- 0 0
-
2011-11-09 08:07
jest - metafizyczny
jak u Witkacego
- 0 0
-
2011-11-08 08:37
W Warszawie też jest więcej teatrów niż w Gdańsku. (1)
Nie trzeba jechać do Berlina, wystarczy do Warszawy. Nie słyszałam też, żeby warszawiacy narzekali, że nie mogą wybrać się do teatru z czworgiem dzieci, mężem, teściową, kuzynem i babcią - bo nie stać. Skoro już autor był w Berlinie, ciekawszym tematem byłoby omówienie, co tam się dzieje w teatrach i innych instytucjach "kultur-cośtam". Czy w teatrach jest generalnie nuda a każde ciekawsze przedstawienie musi mieć obowiązkowo "spektakl zamknięty - tylko na zaproszenia" (szczególnie jeśli chodzi o premierę albo spektakl w sobotę, jeśli łącznie spektakli będzie np. 2-3).
- 0 0
-
2011-11-08 08:47
i jeszcze jedno:
W Warszawie z powodu korków trzeba odstawić samochód i do teatru wybrać się komunikacją miejską. W Gdańsku można zrezygnować z wieczornych imprez kulturalnych, jeżeli nie jedzie się samochodem.
- 0 0
-
2011-11-08 09:04
BERLIN
jest dokladnie na odwrot niz w tym artykule. Berlin jest Spoko, miasto ktore zyje jest mile ładne czyste i w kazdym zakatku miasta cos sie dzieje! i
- 6 1
-
2011-11-08 09:13
do autora artykulu... (2)
...jak Pan widzi wielu z czytajacych nie rozumie ironii oraz prezentowanego przez Pana humoru, co jest jeszcze jednym dowodem na to co dzieje sie w naszym miescie, ale rowniez w calym kraju. zycie kulturalne osiagnelo dno, zalosne. a ja chcialbym do Berlina.....!!!!!
- 12 2
-
2011-11-08 09:48
(1)
pocieszać sie można myślą, że to wypowiedzi 13-latków korzystających z wolnego PC, pomiędzy wyjściem starych do roboty a ich do budy.
- 1 0
-
2011-11-08 09:59
zgadzam się
np. wypowiedzi o 9:22 lub 9:25
- 0 0
-
2011-11-08 09:17
berlin obcy? bez przesady.
- 2 1
-
2011-11-08 09:22
było nie wchodzić w drogę hitlerowi , to teraz kazdy by miał prace i pieniądze i jeżdził by mercedesem.
a jest jak jest , merdedesem jezdzi tusk i adamowicz.
- 3 1
-
2011-11-08 09:24
Wrzeszcz, nie lubimy obcych
Kretyn wyjechał z Trójmiasta na weekend i zobaczył "real life"
- 3 6
-
2011-11-08 09:25
niemcy to porządkowy,dbały naród. polacy mogą im jesynie pozazdrościć stylu życia , dobrobytu i kultury. (3)
a gdańsk do berlina to tak jak stary grat do najnowszego bmw. mieszkałam w gdańsku całe dzieciństwo,wyprowadziłam się do berlina ponad 20 lat temu, odwiedzam w gdańsku rodziców i musze przyznac że wstyd mi za gdańsk, zaniedbane miasto, dobrze że deweloperzy dbają o infrastrukture miasta, bo gospodarz do dla mnie zwykły łachmyta.
- 11 0
-
2011-11-08 09:41
Jakiego stylu życia? (2)
Czy do Twojego nowego stylu życia należy opluwanie miasta z perspektywy niemieckiego "dobrobytu" i kaleczenie języka polskiego? Dziwię się, co Cię jeszcze ciągnie do tego trójmiejskiego forum...
- 0 3
-
2011-11-08 09:49
oj polaku .polaku, jak byś miał porównanie to bys wiedział. (1)
ale do tego trzeba być choć trochę obytym w europie. oczywiście polska jest moja ojczyzną, czuję się polką i tylko polką, mam niemieckie obywatelstwo ale to nie zmienia tego co czuję , czyli miłości do swojego kraju. nie zmienia tez tego że gdańsk to śmierdzący syf, niebezpieczny, brudny, śmieszny , a najśmieszniejsze jest to że na siłe chce być miastem kultury . wy chyba tam wszyscy ćpacie.
- 2 1
-
2011-11-08 10:03
bardzo merytorycznie :P
Ale czego wymagać od zachłyśniętej niemieckim dobrobytem dennej 20-latki...
- 2 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.