• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Każdy ma swojego demona. Recenzja powieści Macieja Żytowieckiego

Aleksandra Lamek
25 września 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Maciej Żytowiecki, "Mój prywatny demon", Wydawnictwo Ifryt 2011. Maciej Żytowiecki, "Mój prywatny demon", Wydawnictwo Ifryt 2011.

Maciej Żytowiecki bardzo się starał, żeby jego debiut powieściowy przypadł do gustu czytelnikom. Na kartach "Mojego prywatnego demona" udało mu się zmieścić podstarzałego detektywa słyszącego głosy rodem z piekieł, prostytutki w brutalny sposób pozbawiane uzębienia, a nawet stado krwiożerczych zombie. Niestety, elementy te nie tworzą spójnej całości, a fabularne dłużyzny i schematyczne postaci sprawiają, że trudno mówić o porywającej lekturze.



Powieść "Mój prywatny demon" to historia niemłodego już detektywa Ezry, mało sympatycznego alkoholika, który zostaje przywrócony do pracy w policji.
Staje przed nim niebagatelne zadanie: ma rozwiązać serię tajemniczych morderstw popełnianych na miejscowych prostytutkach. Ale to nie jedyny problem, z jakim boryka się Ezra. Detektyw bowiem słyszy w głowie przerażający głos stworzenia, które najwyraźniej ma wobec całej rasy ludzkiej niezbyt przyjazne zamiary.

To zetknięcie świata rzeczywistego, gdzie lepiej po zmroku nie zapuszczać się w nieznane zaułki miasta, z istotami i przestrzenią rodem ze stylistyki fantasty, najtrafniej oddaje charakter książki Macieja Żytowieckiego. W końcu nie bez kozery wydawca reklamuje powieść jako "trzymający w napięciu kryminał urban fantasty". Z trzema ostatnimi określeniami mogę się zgodzić, jednak o trzymaniu w napięciu raczej mowy nie ma.

Dlaczego? Przede wszystkim Żytowiecki posługuje się dość irytującym, ciężkim stylem, będącym swoistą mieszaniną patosu i czarnego humoru. Momentami można odnieść wrażenie, że autor przez dwa tygodnie oglądał w ilościach hurtowych thrillery klasy B, wynotował co bardziej błyskotliwe dialogi, a następnie okrasił nimi swoją powieść. W efekcie po którymś z rzędu tekście w stylu "spluwa jest moją jedyną kochanką", czytelnik odczuwa nieprzyjemne znużenie. Rozumiem, że taka konwencja, że kult macho, że Brudny Harry, ale mimo wszystko efekt końcowy jest daleki od ideału.

Druga sprawa to brak przekonywających realiów. Z okładki książki dowiadujemy się, że akcja rozgrywa się w Chicago u schyłku lat 30. Niestety, gdyby wydawca nie zamieścił tej informacji w widocznym miejscu, trudno byłoby ten fakt zauważyć. Autor słabo oddaje realia tamtych czasów, nie próbuje nawet stylizować języka, jakim posługują się główni bohaterowie. A szkoda, bo to przecież bardzo ważne, by czytelnik mógł dzięki umiejętnościom narracyjnym i kreacyjnym pisarza przenieść się w inny wymiar rzeczywistości.

Reasumując: nawet jeśli pomysł wyjściowy na kryminalną fabułę był dobry, nie udało się go odpowiednio sprzedać. Za mało świeżości, za mało wiarygodności, za to mnóstwo schematów i ogranych chwytów. A do tego irytujące błędy interpunkcyjne. Tylko dla wytrwałych.

Opinie (11) 3 zablokowane

  • pisarzyny

    u nas czas poetow sie skonczyl a profesorowie uniwersyteccy po 68 r.to juz nie to co kiedys profesor brzmialo dumnie

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Który z ważnych polityków epoki PRL wstrzymał w latach 50. odbudowę Teatru Wybrzeże w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane