• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

W dżinsach i butach sportowych do filharmonii? Czemu nie!

Ewa Palińska
3 października 2023, godz. 07:00 
Opinie (209)
W teatrach, filharmonii czy operze panuje umowny dress code. Czy warto jednak robić aferę, jeśli ktoś się do niego nie zastosuje? Przecież to nie strój definiuje człowieka. W teatrach, filharmonii czy operze panuje umowny dress code. Czy warto jednak robić aferę, jeśli ktoś się do niego nie zastosuje? Przecież to nie strój definiuje człowieka.

Jak się ubrać na koncert do filharmonii, opery czy teatru? Choć powstało wiele artykułów na ten temat i nieustannie się o tym mówi, wielu osobom nadal brakuje pewności. Zdecydowanie wiadomo natomiast, w co się ubrać nie wypada - na czarnej liście wiodą prym dżinsy, swetry i sportowe obuwie. Tyle w teorii, bo w praktyce każdy ubiera się tak, jak chce, czuje i jak mu wygodnie. I bardzo dobrze!





Filharmonie, opery czy teatry to świątynie kultury, kojarzone z elegancją. Obowiązuje w nich określony dress code, wedle którego strój powinien być "odświętny", aby podkreślał nasz szacunek do miejsca i wyjątkowość chwili.

Kto by pomyślał, że w dzisiejszych czasach dżinsy i trampki są oznaką braku manier. Kto by pomyślał, że w dzisiejszych czasach dżinsy i trampki są oznaką braku manier.

Melomanom w dżinsach brakuje dobrych manier?



Choć wiele osób nie ma pewności, jaki konkretnie ten "odpowiedni" strój powinien być, wiedzą doskonale, jaki być nie powinien.

- Na pewno dobrych manier zabrakło pewnemu panu z pierwszego rzędu, na wprost dyrygenta. Czerwone trampki i dżinsy to nie jest odpowiedni strój do filharmonii, a już na pewno nie do reprezentacyjnego pierwszego rzędu - zawyrokował jeden z czytelników pod naszą niedawną relacją z obchodów Międzynarodowego Dnia Muzyki w Filharmonii Bałtyckiej.
Przebojowy Międzynarodowy Dzień Muzyki w Filharmonii Bałtyckiej Przebojowy Międzynarodowy Dzień Muzyki w Filharmonii Bałtyckiej

Muzyk filharmonii: Proszę wrzucić na luz!



Czy przeszkadza ci to, że ktoś przychodzi do filharmonii w dżinsach bądź na sportowo?

W obronie "nonszalanckiego" melomana natychmiast stanął jeden z artystów:

- Jestem muzykiem filharmonii i uważam że to żadne faux pas - ripostował. - Czasy strojów wieczorowych w filharmonii czy operze dawno minęły. Proszę wrzucić na luz!
Choć zdarzało mi się w przeszłości wielokrotnie stawać po stronie elegancji, już jakiś czas temu zmieniłam front i przyłączam się do tego apelu. Bo jeśli nie wrzucimy na luz, uszczuplimy liczbę uczestników wydarzeń kulturalnych, a na to zwyczajnie nie możemy sobie pozwolić. No i żyjąc w biegu ciężko czasem dostosować się do obowiązujących norm, nawet jeśli bardzo byśmy się starali.

Europa już dawno wrzuciła na luz. I wyszła na tym dobrze!



Podczas spektakli w Operze Wiedeńskiej publiczność ma skrajnie różne podejście do kwestii stroju. Jedni wybierają na tę okazję kreacje balowe, inni bardziej casualowe, jeszcze inni przychodzą ubrani na totalnym luzie. Nikt nie robi z tego problemu. Podczas spektakli w Operze Wiedeńskiej publiczność ma skrajnie różne podejście do kwestii stroju. Jedni wybierają na tę okazję kreacje balowe, inni bardziej casualowe, jeszcze inni przychodzą ubrani na totalnym luzie. Nikt nie robi z tego problemu.
W Polsce lubimy podkreślać elitarność sztuki i się w tej elitarności pławić. Skutek jest taki, że wiele wydarzeń jest sztucznie napuszonych, przez co przyjemność z uczestniczenia w nich nie jest tak duża, jak mogłaby być.

W tym samym czasie zachodnia Europa wychodzi ze sztuką do ludzi w plener. Nie narzuca twardych norm czy reguł. Rekordy popularności biją festiwale w Arena di Verona, Chorégies d'Orange, Bregenzer Festspiele czy brytyjskie Promsy, gdzie celebracja sztuki najwyższej próby odbywa się w luźnej atmosferze.

Ludzie oswajają się z tym, czego być może wcześniej nie znali, dzięki czemu udział w wydarzeniach kulturalnych kojarzy im się z przyjemnością, a nie surowymi zasadami czy odpowiednim strojem. U nas masowy odbiorca idzie do opery tylko wtedy, kiedy śpiewa w niej Zenek Martyniuk. Na koncert muzyki poważnej nie pójdzie, bo się boi, że nie znając zasad się wygłupi. A my terroryzujemy się surowymi zasadami nawet podczas luźnych wydarzeń plenerowych.

Gdańsk jest miejscowością turystyczną, dlatego jeśli turyści spontanicznie decydują się zrobić przerwę w zwiedzaniu i wejść do Filharmonii Bałtyckiej na koncert, pozostaje nam się tylko cieszyć. Nawet jeśli ich strój odbiega od umownych standardów. Gdańsk jest miejscowością turystyczną, dlatego jeśli turyści spontanicznie decydują się zrobić przerwę w zwiedzaniu i wejść do Filharmonii Bałtyckiej na koncert, pozostaje nam się tylko cieszyć. Nawet jeśli ich strój odbiega od umownych standardów.

Poluzowanie zasad to konieczność, bo dziś żyjemy inaczej



Potrzeba poluzowania zasad nie wzięła się znikąd. Gdyby koncerty abonamentowe w filharmonii odbywały się np. w sobotę, czasu na przygotowanie się do wyjścia byłoby więcej. Bylibyśmy też zapewne bardziej wypoczęci, zrelaksowani i ogólnie słuchałoby nam się muzyki z większą przyjemnością, niż w piątek po całym dniu pracy.

Pamiętajmy też, że Gdańsk jest miastem turystycznym i wiele osób podejmuje decyzję o udziale w koncercie spontanicznie, podczas rutynowego zwiedzania, na które z reguły ubiera się najwygodniej, jak się da. Z tego samego względu osoby w dżinsach, swetrach czy letnich sukienkach zobaczymy np. w operach paryskich, wiedeńskiej czy londyńskiej.

Czasem przed wyborem czy iść na koncert i wyjść na prostaka, czy zachować honor i odpuścić, stają sami artyści. Pamiętam, jak przed dekadą, członkowie pewnej orkiestry bili się z takimi myślami przy okazji koncertu King's Singers. Po próbie do swojego koncertu, który mieli dać w Gdańsku dzień później, poszli na obiad do jednej z restauracji na Długim Pobrzeżu. Na neonie, który wówczas "zdobił" elewację, wyczytali, że za niespełna pół godziny odbędzie się koncert brytyjskiej grupy, którą uwielbiają. Był to dla nich taki rarytas, że nie zamierzali odpuścić, choć byli w krótkich spodenkach i sandałach. Mimo zakłopotania, które trapiło ich ogromnie.

Oklaski na koncertach. Czy spontaniczne brawa naprawdę przeszkadzają artystom? Oklaski na koncertach. Czy spontaniczne brawa naprawdę przeszkadzają artystom?

Melomani przykładają ogromną wagę nie tylko do stroju, ale też do formy okazywania zadowolenia, czyli oklasków. Melomani przykładają ogromną wagę nie tylko do stroju, ale też do formy okazywania zadowolenia, czyli oklasków.

Sztuka jest dla ludzi, a nie ludzie dla sztuki



Wielu koneserów sztuki chciałoby zachować jej elitarny charakter i ograniczyć grono odbiorców do najznakomitszego minimum. Na to pozwolić sobie nie możemy, bo jeśli nie otworzymy się na masowego odbiorcę, filharmonie, sale koncertowe czy teatry zaczną świecić pustkami. Edukacja kulturalna przecież w zasadzie nie istnieje.

Dziś o nowych odbiorców trzeba walczyć, dlatego zamiast trzymać się napuszonych zasad i szydzić z "pewnego pana w dżinsach", warto - jak radzi cytowany powyżej filharmonik pod moim niedawnym artykułem - zrewidować sensowność części z nich i wrzucić na luz.

Swoją drogą, ciekawi mnie, które z obowiązujących zasad wy uważacie za napuszone czy niepotrzebne, a które na tyle niezbędne, że powinno się o nich informować publiczność już na etapie kupowania biletów.

Opinie (209) 3 zablokowane

  • Jasne, a w kufajce i gumiakach (4)

    idżmy do kogoś na urodziny...na pewno wszyscy odczują wyjątkowość tego dnia....

    • 17 1

    • (3)

      Wyjątkowość jest w ludziach i wspólnych przeżyciach, a nie stroju. Ale to trzeba poza ten smutny materializm wyjść, żeby zrozumieć.

      Mi tam wszystko jedno jak ktoś przyjdzie na moje urodziny. Ważne, że pamiętał i szczerze chce ze mną dzielić ten czas. A jak się dobrze czuje w gumiakach to proszę bardzo.

      • 1 6

      • Nie ma to nic wspólnego z materializmem (2)

        a szacunkiem do drugiego człowieka. Strojem dobranym do okazji podkreślamy wyjątkowość tej okazji i szacunek do ludzi, którzy w niej uczestniczą lub tworzą ją - czyli dla Solenizanta lub wykonawców koncertu czy sztuki..W przeciwnym wypadku po co wstawaliśmy z kolan i rozwijaliśmy się, skoro wracamy do czasów troglodyty?

        • 4 1

        • (1)

          Mi tam znajomi szacunek okazują swoim zachowaniem, a nie strojem. Ale jak kto lubi.

          • 2 2

          • Strój jest elementem zachowania.

            • 0 1

  • Koniecznie z dodatkiem przez ktory widz jest mniej awanturujacy sie.

    • 1 0

  • Pecunia non olet - byle byś dudki zostawił

    Jeśli człowiek w jeansach ma zostawić kasę jest okej :) ten trend trwa od dawna. Jednak mało już jest okazji, aby ubrać się w garnitur lub też wieczorową suknię. Do pracy też już się chodzi jak chce jest to wygodne szczególnie jak ktoś jeździ komuniukacją miejską... ale może więc czasami warto zrobić ten wysiłek"? Przynajmniej się "przewitrzy" strój wieczorowy i sprawdzi czy mole go już nie zjadły...

    • 4 4

  • Wraz z migracją bydła do miast postępuje zanik zasad. Dążenie do poziomu bruku jest niestety dzisiaj powszechne. (2)

    Osobiście wolę, aby filharmonia, teatr i inne tego typu miejsca kultury były czymś, czego nie spotykamy na co dzień. Ale chyba jestem staromodny. Zresztą moda na przeklinanie zaczyna zataczać szerokie kręgi co też mi przeszkadza. Kiedyś dotyczyło prostaczków, dzisiaj staje się normą. No cóż migracja słoików do miast...

    • 14 3

    • Ok boomer

      • 0 1

    • Ja tez chamstwa nie znosze. Zwlaszcza jak snoby udaja kulturalnych i wyzywaja innych od bydla.

      • 2 1

  • Splycajcie dalej kulturę wysoką

    • 17 1

  • noblesse oblige

    Kto twierdzi, że jest szlachetny, musi zachowywać się szlachetnie. O tym warto pamiętać nie tylko w wydarzeniach kulturalnych.

    • 14 0

  • Nobilitatis obligat,ale kto dziś chce o tym pamiętać

    • 6 0

  • Na wizytę u kogoś lub zaproszenie imiennie owszem, ale na biletowaną ogólnodostępną imprezę?

    • 0 7

  • Bylejakość

    Mamy czasy bylejakości.W każdej dziedzinie.

    • 13 1

  • Pani Ewa raczy żartować? (8)

    Rozumiem, że to taki prowokacyjny i żartobliwy artykuł, prawda? Przecież to jest kpina. Co z tego, że na zachodzie jest inaczej? Co z tego, że tam ludzie robią chlew z wytwornych sal teatralnych? Co z tego, że przychodzą tam do miejsc kultury w krótkich spodniach i klapkach? Czy jeżeli zaczną się wypróżniać na fotele to u nas też będzie można? Chodzę do filharmonii regularnie nie tylko w Polsce i z moich spostrzeżeń wynika, że ten "zagraniczny" luz wcale nie jest mile widziany. Innymi słowy - kultura wyższa (tak ją umownie nazwijmy) powinna mieć swoje wymagania i zwyczajnie nie jest dla każdego. Jak chcesz jeść i pić na sali - idź do kina albo najlepiej do restauracji. Trzeba pamiętać, że teatr, filharmonia czy opera to nie tylko część artystyczna, ale też cała otoczka, która jest z nią nierozerwalnie związana. Jeżeli ktoś uważa inaczej to oznacza, że nie rozumie o co w tym chodzi. Swoją drogą ciekawe czy ten "muzyk z filharmonii", którego komentarz jest cytowany wystąpiłby pod swoim nazwiskiem w artykule. Nie sądzę...

    • 23 3

    • (7)

      A ja uważam, że właśnie filharmonia to właśnie część artystyczna, a cała nadęta otoczka to sztuczny wymysł snobstwa. I jak ktoś uważa inaczej to oznacza, że nie rozumie o co w tym chodzi. I co teraz?

      • 2 5

      • (6)

        Poza tym, co Ty uważasz, istnieją jeszcze normy społeczne, które są o wiele starsze niż Twoje uważanie. Od dawna istnieją wyjątkowe miejsca i okazje, które do tej wyjątkowości wymagają m.in. właśnie tej specjalnej otoczki. Tylko teraz jest taka tendencja, że do opery w klapkach, na spektakl teatralny w dresie, a na wesele kebab, żeby pokazać, jakie to ze mnie indywiduum i jak bardzo potrafię wznieść się ponad wszelkie ograniczenia.

        • 6 1

        • (5)

          Normy społeczne, starsze niż ja i Ty, na całe szczęście się zmieniają. Nie wiem czy zauważyłeś - kobiety mogą głosować i chodzić w spodniach, dzieci się nie tłucze kablem, itp. Jesteś po prostu owcą, która swoim rozumkiem nie ogarnia, że to wszystko tylko sztuczny wymysł, jakże absurdalny u swojej podstawy. Wymysł, który nareszcie ludzie zaczynają kwestionować. Wystarczy nieco otworzyć umysł i spojrzeć na świat szerzej niż średniowieczne rytuały. Inna sprawa, że mali ludzie z natury uwielbiają oceniać innych. A po stroju najłatwiej.

          • 1 4

          • (4)

            Oczywiście, że się zmieniają, ale trzeba właśnie czegoś więcej niż mentalności owcy, aby nie zakładać z automatu, że każda zmiana jest dobra tylko dlatego, że jest zmianą. Bo teraz jest właśnie taka owcza (bez obrazy tych sympatycznych zwierząt) mentalność, że każda norma, każda zasada, to opresja, spod której trzeba się wyrwać, aby zamanifestować swoją wielką wyjątkowość. Tylko właśnie ta wyjąktowość przestaje być w ten sposób wyjątkowa, a jeszcze trochę i indywidualnością będzie ten, który przyjdzie do opery w garniturze. Bo to on będzie się wyróżniał na tle całej reszty w dresie, tak paradoksalnie po wolnościowemu zmuszonej, aby nie dać się zmusić do przestrzegania norm :) Bo właśnie trzeba więcej niż mentalności owcy, aby umieć z wolności korzystać.

            • 4 0

            • (3)

              No to niech będzie. Niech i nawet będzie wyrazem indywidualności przyjście w pudrowanej peruce a'la Ludwik XVI (dlaczego już tego nie robimy? czyżby normy społeczne się zmieniły? ale tak elegancko było). Jeśli mi to nie będzie zaburzało odbioru muzyki, to wszystko mi jedno. Wreszcie żyjemy w czasach, gdzie każdy sam sobie decyduje co dla niego robi "wyjątkowość". Czy strój, czy makijaż, czy trzymanie w kieszeni garści kasztanów. I nikt niczego nie musi manifestować. Po prostu może być sobą. Wreszcie dla siebie i bliskich. A nie dla oceniających innych. Randomów na ulicy, w sklepie, w kościele i teatrze, którzy zawsze mają najwięcej do powiedzenia na temat obcych ludzi.

              • 1 1

              • (2)

                To dwie różne kwestie, bo samo rozumienie "eleganckiego stroju" oczywiście zmieniało i zmienia się na przestrzeni lat, ale niezależnie, czy pomyślimy tu o bogato haftowanej tunice, kontuszu czy garniturze, nadal wiemy, że chodzi o ubiór świąteczny, właśnie dlatego, że w każdej epoce istniał jasny podział na to, co na co dzień i na to, co na specjalne okazje. Szczegóły się zmieniają, podział zostaje. Oczywiście nikt nie zabroni Ci w sobotnie, leniwe przedpołudnie siedzieć we fraku przed telewizorem, jeśli tak lubisz ani jeść lodów na obiad, niemniej gdy idziesz do restauracji, raczej nie spodziewasz się dwóch gałek waniliowych z sosem czekoladowym w sekcji "dania obiadowe", prawda? :) Właśnie taka jest rola i sens pewnych społecznych norm czy umów - nie chodzi o to, aby ślepo się ich zawsze i wszędzie trzymać, ale nie chodzi też o to, aby zawsze i wszędzie ślepo je odrzucać. Niezależnie od tego, jak wielką indywidualnością jesteśmy, funkcjonujemy w społeczeństwie. Społeczeństwie, które na przestrzeni dekad wypracowało pewne wzorce, więc jeśli przyjdziesz do opery w piżamie, to nikt nie powinien ocenić Cię na tej podstawie jako złego człowieka, ale może pomyśleć, że nie potrafisz się ubrać stosownie do okazji i na tej podstawie stworzyć pewną opinię na temat Twojej kultury. Można się na to obrażać, a można się nie oszukiwać i przyjąć do wiadomości, że życie w społeczeństwie narzuca takie kompromisy. Ja na co dzień preferuję swobodny strój, ale idąc na wesele, staram się ubrać elegancko, aby w ten sposób pokazać państwu młodym, że potrafię uszanować okazję i się do niej dostosować. Można się na to obrażać, przyjść na taką imprezę w dresie i klapkach, a potem zaserwować wszystkim wykład, że "szacunek nosi się wewnątrz", a można wyjrzeć ponad swoje "ja", zaakceptować fakt, że żyjemy w społeczeństwie rządzącym się pewnymi nieszkodliwymi regułami i nie zadręczać wszystkich wokół manifestacją naszej indywidualności, zwłaszcza jeśli w tym czasie czy miejscu pierwsze skrzypce nie należą do nas.

                • 1 0

              • (1)

                Gdyby tylko ludzie równie dużo uwagi poświęcali faktycznym problemom tego świata, jak temu czy założyć na koncert pantofle, lakierki czy trampki...

                Oczywiście społeczeństwo wypracowało sobie wzorce. Albo zostały mu sztucznie zaprojektowane i narzucone. Jak myślisz, dlaczego w Wigilię w Polsce zdecydowana większość rodzin je karpia, mimo, że jest to absolutnie ohydna ryba? Są też takie wzorce, które kompletnie nie mają sensu i funkcjonują tylko dlatego, że nikt ich od lat nie śmiał zakwestionować. I to właśnie się zmienia. Ludzie zaczynają się budzić i zastanawiać czy ta głupota, którą jako społeczeństwo powtarzamy od powiedzmy 200 lat ma dalej rację bytu.

                Więc again, jeśli ktoś chce przyjść do opery w piżamie, to mojego odbioru muzyki tym nie zakłóci. A jeśli ktoś przychodzi do filharmonii podziwiać modę innych ludzi, to chyba się rozminął z wydarzeniem...

                • 0 0

              • I właśnie w tym jest klucz, niech społeczeństwo się zastanawia, a nie wszystko z góry odrzuca - czy popadając w drugą skrajność - wszystko odgórnie akceptuje. Z komentarzy pod tym tekstem, w dużej ich części, wyłania się taki obraz, że jak przyjdę do opery w eleganckiej sukni, to można mnie ocenić jako owcę ślepo podążającą za stadem, a jak ktoś przyjdzie w szlafroku, to wtedy nie należy go nijak oceniać, bo inaczej również jest się owcą :) Sama forma, bez przekazu i treści, ma tyle samo sensu, co bunt dla samego buntu, czyli niewiele. Oczywiście to moja opinia, można się z nią nie zgadzać, można dyskutować, ale do tego trzeba pogodzić się z faktem, że jeśli ktoś posiada inne zdanie niż ja, nie musi to oznaczać, że jest zmanipulowanym trybikiem masy.

                • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jedna z najbardziej unikalnych w Polsce kolekcji zbiorów archeologicznych, pochodząca z Afryki, zawiera...?

 

Najczęściej czytane