- 1 Remont "Słoneczka". Będzie nowy wystrój (101 opinii)
- 2 Noc Muzeów: 5 nietypowych atrakcji (41 opinii)
- 3 Jak zarabiać na giełdzie codziennie? (74 opinie)
- 4 Zaginione dzieła na wiadukcie i budynku (128 opinii)
- 5 Pierwszy taki koncert w historii! (31 opinii)
- 6 Te zdjęcia obejrzysz przez specjalne okulary (8 opinii)
Sen czy jawa, czyli o życiu w potrzasku - recenzja "Życie jest snem" Teatru Wybrzeże
Niezwykle efektowną, rozbuchaną inscenizacyjnie, bardzo mocno zmodyfikowaną w stosunku do oryginalnego tekstu Pedro Calderóna de la Barki premierę przygotowano w Teatrze Wybrzeże. Wyśmienita gra aktorów nie przysłania jednak braków spektaklu "Życie jest snem", który właściwie składa się z szeregu mini spektakli. Barokowy tekst służy za kontekst.
Fabuła się nie zmienia. Rosaura i Clarin trafiają w góry, gdzie znajdują wieżę, w której więziony jest Segismundo. To następca Basilia, króla Polski, trzymany w wieży w obawie przed wypełnieniem okrutnej przepowiedni ojcobójstwa i pogrążenia kraju w chaosie. Król po latach decyduje się jednak dokonać eksperymentu i, podobnie jak w późniejszym "Ubu Królu" Alfreda Jarry'ego, chce uczynić na pewien czas z więźnia prawdziwego władcę, a w wypadku gdyby Segismundo okazał się niebezpiecznym tyranem, wmówić mu, że to był tylko sen. Sytuacja jednak szybko wymyka się spod kontroli. Wieść o księciu prowadzi do buntu i budzi chęć do rewolucyjnej zmiany dotychczasowego porządku.
Wszystko rozgrywa się w umownej, przestrzennej, niemal kubistycznej scenografii Katarzyny Stochalskiej, składającej się z pudełkowych segmentów, wykorzystywanych jako pałac Basilia i wieża-więzienie Segismunda oraz bardzo efektownych wizualizacji Michała Jankowskiego. W pierwszej scenie obserwujemy programowanie, czy wręcz tresurę Segismunda, który w ciekawej pantomimie (bardzo dobrze ułożony ruch sceniczny przez Katarzynę Chmielewską) odtwarza m.in. gesty charakterystyczne dla największych religii świata, a część wypowiadanych przez niego słów (oryginalny, choć skrócony monolog Segismunda z tekstu Calderóna) uzyskuje naukowy komentarz i encyklopedyczne wyjaśnienie nieustannie analizującego i skanującego go komputera.
Kuba Kowalski świetnie pracuje z aktorami Wybrzeża. Już w "Zwodnicy" było to widoczne, podobnie było w "Evie Peron" i zwłaszcza w "Ciałach obcych", realizowanych w Teatrze Wybrzeże wcześniej. Tym razem aktorzy grają koncertowo, choć spektakl składa się z szeregu często wyśmienitych epizodów-popisów aktorskich, które momentami dominują nad całością przedstawienia. Po mistrzowsku wręcz swoją rolę transseksualnego, zmanierowanego Clarina prowadzi Piotr Biedroń (to zdecydowanie najlepsza rola tego aktora w Wybrzeżu). W groteskowej, farsowej roli kompletnego odmieńca w stosunku do pozostałych postaci, świetnie tonuje emocje, jest wyrazisty, często "skrada" sceny pozostałym aktorom.
Nie sposób nie docenić ogromnie zaangażowanej, odważnej i wielowymiarowej roli Rosaury w wykonaniu Justyny Bartoszewicz, sięgającej chyba po cały wachlarz swoich aktorskich umiejętności, nieoczekiwanie prowadzącej też wątek swojej postaci w stronę średniowiecznego romansu. Z bardzo trudnej (także fizycznie) roli Segismunda bezbłędnie wywiązuje się Michał Jaros. Jedne z najlepszych scen całego spektaklu należą do Estrelli (Anna Kociarz) oraz Astolfo (Marek Tynda) - świetnie zgranego duetu z pogranicza świata wielkiej finansjery i porachunków mafijnych (brawurowa scena ubierania się na scenie). Doskonałym pomysłem jest wprowadzenie grających na żywo podczas spektaklu, skrzypaczki Julii Ziętek oraz wiolonczelistki Edyty Czerniewicz.
A jednak spektakl rozczarowuje. Dlaczego? Bo budując odważną, ciekawą inscenizację, twórcy bardzo płytko prezentują główną myśl spektaklu. Choć tekst polukrowano naprawdę dobrą grą aktorską, w moim odczuciu jego potencjał nie został wykorzystany. Poza garścią komunałów w stylu "jesteśmy uwikłani w szereg medialnych zależności", "jesteśmy manipulowani na każdym kroku" i "chętnie płacimy za iluzję, czyli silne, ale bezpieczne, bo nierzeczywiste wrażenia", nowa premiera Teatru Wybrzeże niewiele mówi nam o dzisiejszym świecie, a z tego opisanego przez Calderóna zachowuje jedynie nić fabularną. Szkoda, bo od tak dobrze przygotowanego przedstawienia oczekuję czegoś więcej niż prościutkiej diagnozy i szeregu efektownych scen.
Spektakl
Życie jest snem
Miejsca
Spektakle
Opinie (18) 2 zablokowane
-
2013-03-03 21:52
Trufel Nowaka nie ma w trójmieście (1)
Trufel Nowaka nie ma w trójmieście (niestety) już z 10 lat,ale widze że kompleksy zostały.I słusznie.Tu pustota intelektualna i brak inwencji, żeby w praktyce spierać się kto ma racje delikatnie mówiąc dołują.Pozostaje pyskowanie na forach i szukanie "czanego luda".
- 2 5
-
2013-03-04 09:20
Instytut teatralny od 9 lat znajduje się w szpitalu ujazdowskim w Warszawie
i jest to moim skromnym zdaniem właściwe miejsce dla Macieja Nowaka i jego trupy dotowanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Co do moich komentarzy na forum trojmiasto.pl to wyrażam tutaj swoje opinie i jestem przyzwyczajony do "obraźliwych określeń" zdając sobie sprawę ze złożoności naszego Społeczeństwa. Łączę pozdrowienia....
- 1 1
-
2013-03-04 02:07
hmm
Trochę przefajnowany ten spektakl, aktorzy bardzo się starają (bardzo mi się podobał Clarin i Astolfo), ale to rzeczywiście kilka banałów na temat manipulacji i zniewolenia. Bardzo efektownie, chociaż też efekciarsko. Czasu nie straciłam, ale zachwycona nie jestem.
- 7 0
-
2013-03-03 18:38
Działa już od dawna tak zwany "instytut teatralny" , gdzie pan Maciej Nowak i inni mądrale
tłumaczą ludziom na czym polega współczesny teatr .Oczywiście nie wszyscy podzielają głoszone tam poglądy a większość ich nie zna . Tak więc mamy sytuację prawie jak w muzyce współczesnej , gdzie kompozytorzy stawiają sobie zasadnicze pytanie "dla kogo właściwie piszemy naszą muzykę "? Ktoś kto pamięta pierwsze eksperymenty teatralne Jerzego Grotowskiego niewiele może zadziwić, w pewnych przedstawieniach mieszały się teksty Calderona ,Słowackiego ,Dostojewskiego .....itd a nadrzędną ideą spektaklu była nowatorska technika aktorska i wrażenie widza . Ale trzeba sobie powiedzieć prawdę , od tego czasu minęło już 40 lat i wygląda na to , że coraz większa odległość dzieli widza od sceny.
- 6 5
-
2013-03-03 17:41
zawsze dziwnie
czy Teatr Wybrzeże musi zawsze mieć tak dziwny repertuar. Należy pamię4tać i takich widzach , którzy nie są "elitą" trójmiasta. Zawsze udziwnione, nie docierające do przeciętnego widza . Dlaczego? Boże kiedy zobaczę normalne przedstawienie bez udawania. Gdzie w tym wszystkim jest widz. Dlaczego miliony wydane na teatr kameralny nie zwracają się .W miesiącu tylko kilka przedstawień.
- 12 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.