• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Opery wielu ojców - o "Graczach / Skrzypcach Rotszylda"

Łukasz Rudziński
22 stycznia 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 

O tym dlaczego "Gracze" i "Skrzypce Rotszylda" po raz pierwszy w historii prezentowane będą razem, czy łatwo grę na scenie zamienić na fotel reżysera i czemu w Operze Bałtyckiej nie zagości operetka opowiadają Marek Weiss i Andrzej Chyra.



- Dziwna męska bliskość, pozbawiona kontekstu erotycznego, jest rodzajem pewnego "machoświata", który wydał mi się wart sprawdzenia na scenie - mówi Andrzej Chyra, dla którego "Gracze" są debiutem reżyserskim w teatrze operowym. - Dziwna męska bliskość, pozbawiona kontekstu erotycznego, jest rodzajem pewnego "machoświata", który wydał mi się wart sprawdzenia na scenie - mówi Andrzej Chyra, dla którego "Gracze" są debiutem reżyserskim w teatrze operowym.
- Scena, w której mój bohater zastanawia się, kiedy życie i śmierć przynoszą zysk a kiedy stratę, to sedno tego spektaklu - uważa Marek Weiss, reżyser "Skrzypiec Rotszylda". - Scena, w której mój bohater zastanawia się, kiedy życie i śmierć przynoszą zysk a kiedy stratę, to sedno tego spektaklu - uważa Marek Weiss, reżyser "Skrzypiec Rotszylda".

Jakiego repertuaru oczekujesz po Operze Bałtyckiej?

Łukasz Rudziński: Ma pan uznany dorobek w aktorstwie filmowym i teatralnym, ale z operą zawodowo dotąd zbyt wiele nie miał pan do czynienia...

Andrzej Chyra: Faktycznie pierwszy raz reżyseruję operę. Propozycja Marka Weissa zbiegła się w czasie z przekonaniem, że po kilkunastu latach trzeba by coś wyreżyserować. Pracując dużo wcześniej z Grzegorzem Jarzyną, a teraz głównie z Krzysztofem Warlikowskim, nie miałem poczucia, że mogę wnieść coś więcej. Chciałem jednak podjąć się nowej pracy, ale tylko w przypadku, gdy pojawi się jakaś szczególna okazja. Opera jest nieco innym językiem i formą, ale w gruncie rzeczy nie jest aż tak daleką od teatru dramatycznego. "Gracze" to nie tyle opera, co dramat muzyczny, może nawet w większej mierze niż opery wagnerowskie. Poza tym Szostakowicz od lat jest mi bliski. Pewnie, że jak się stale reżyseruje, to ma się lepiej wytrenowany aparat. Ale czas w tym zawodzie nie przeszkadza, bo zdobywane doświadczenia sceniczne i życiowe procentują.

Dlaczego "Gracze" i "Skrzypce Rotszylda" prezentowane są w jednym wieczorze?

Marek Weiss: To wyjątkowy splot okoliczności, który wydał mi się wart podkreślenia. Dymitr Szostakowicz dopisał i zorkiestrował wszystko, co napisał Benjamin Fleischmann. Po śmierci swojego ucznia, Szostakowicz poprosił o partyturę "Skrzypiec...", którą przesłano mu przepisaną ołówkiem (nie odnaleziono oryginalnego egzemplarza tego utworu). Na jej podstawie mistrz napisał całą partyturę i orkiestrację. Ale zupełnie z kolei nie szło mu z "Graczami". Zaczął przepisywać tekst Gogola na muzykę słowo w słowo i sam zorientował się, że utwór będzie o wiele za długi. Porzucił tę pracę, na szczęście Krzysztof Meyer po wielu latach zręcznie ją dokończył. To bardzo niewdzięczna praca, by kończyć po wielkim mistrzu. Efekt, mam nadzieję, będzie niezwykły zarówno dla nas, jak i naszej publiczności.

Skróciliście partyturę "Graczy", by zmieścić oba tytuły w jednym wieczorze?

Andrzej Chyra: Faktycznie pozwoliliśmy sobie na to, co w teatrze od lat jest normą. W operze nie jest to może tak oczywiste, ale zdecydowaliśmy się na to nie tylko po to, aby zaprezentować obydwa utwory razem. Ja chcę wyraźnie zrobić operę komiczną. Czas trwania, gęstość zdarzeń są tutaj bardzo ważne. To nie będzie odebrane, mam nadzieję, jako barbarzyński gest laika, bo wynika on z potrzeby utrzymania dużej kondensacji i dynamiki.

Marek Weiss: Jesteśmy wdzięczni Krzysztofowi Meyerowi, że zgodził się skrócić partyturę, bo w oryginale to dwuaktowa opera. Dzisiaj wielu oper po prostu nie da się grać w całości, bo widzowie już nie mają takiej cierpliwości słuchania i odporności na gęstą, wymagającą muzykę. Większość produkcji musimy skracać. Robimy to nie przez brak szacunku, a dlatego, że dziełem sztuki, przy którym pracujemy, jest spektakl i on jest dla nas najważniejszy. To nie jest jakaś świętość, żeby odgrywać każdą nutę. Partytury nie można czytać na kolanach.

W "Graczach" jest dziewięciu bohaterów - hazardzistów, którymi rządzą wielkie emocje, pasje. Co w tym utworze przykuwa szczególną uwagę?

Andrzej Chyra: Podoba mi się cyniczność tej sztuki - tu nie ma ani jednej dobrej postaci. Wszyscy są graczami, a gra to dla bohaterów forma istnienia. Ofiary są nieważne. Poza tym to świat bez kobiet, faceci pozostawieni sami sobie. Przy kobietach staraliby się pewnie zachować jakieś pozory, tutaj z czasem potwornieją. Ta dziwna męska bliskość, pozbawiona kontekstu erotycznego, jest rodzajem pewnego "machoświata", który wydał mi się wart sprawdzenia na scenie. Mamy też bardzo wiele przestrzeni do zagospodarowania w drobiazgach. Nie wszystko już wypełniliśmy, ale do premiery z pewnością będziemy to uzupełniać. Staram się dać śpiewakom pewną swobodę, by do szkieletu, który budujemy, można było dokładać nowe drobiazgi, oparte na obserwacjach zachowań mężczyzn.

Z kolei w "Skrzypcach Rotszylda" bohater przeszedł już przez czasy namiętności i oddaje się rozważaniom egzystencjalnym. Jednoaktówka będzie znacznie krótsza od "Graczy", ale nie mniej intensywna?

Marek Weiss: Już sam układ "Graczy" i "Skrzypiec Rotszylda" jest bardzo podniecający. Niezwykłe jest też to, że oba spektakle niemal pozbawione będą kobiet. Niemal, bo w "Skrzypcach..." w niezwykłym epizodzie ducha żony, nawiedzającego głównego bohatera wystąpi Ewa Marciniec, o którą długo zabiegaliśmy. Yakov - niezwykle trudna rola Piotra Nowackiego - podczas swojego wewnętrznego monologu dochodzi do wniosku, że w przegranej też można odnaleźć dobre strony. Także przegrana może być czymś wartościowym. Scena kiedy mój bohater zastanawia się, kiedy życie i śmierć przynoszą zysk, a kiedy stratę, to sedno tego spektaklu.

Po latach gry na scenie usiadł pan w fotelu reżysera. Która z perspektyw bardziej panu odpowiada?

Andrzej Chyra: Wszystko zależy od tego, nad czym się pracuje. Obie te funkcje miewają momenty radości, kiedy się coś odkrywa i trudności, kiedy nie można znaleźć rozwiązania. Obrałem pewną, określoną drogę artystyczną. Staram się trzymać tych rzeczy, co do których jestem przekonany, że mają sens. I to działa.

Czemu oba przedstawienia mają jednego dyrygenta i scenografa?

Marek Weiss: Nie musiało tak być, ale coś powinno ten wieczór scalać, żeby nie przypominał przypadkowej składanki. Przestrzeń, którą przygotowała Magdalena Maciejewska, jest bardzo ciekawa - to właściwie jedno pomieszczenie oglądane najpierw od tyłu, a potem z drugiej strony. Bardzo dużo pracy ma też orkiestra, dlatego jeden dyrygent ułatwił nam pracę, a Michał Klauza świetnie sobie z tym radzi. Oba przedstawienia będą się różnić pod kątem aktorstwa i metody reżyserskiej. Andrzej pochodzi z zupełnie innego teatru, prawdę mówiąc teatru trochę mi obcego, także w sensie interpretacyjnym oraz odmiennego sposobu grania - dlatego to może być ciekawa konfrontacja.

Ciągle dochodzą mnie głosy, że w Operze Bałtyckiej brakuje klasycznej operetki. Dlaczego nie dać widowni jakiegoś utworu Offenbacha?

Marek Weiss: Uważam, że operetka jest gatunkiem wymarłym. To jest artystyczny fast-food. Wystarczy spojrzeć co się tam mówi, co się tam robi. To fałszywe, pretensjonalne relacje, nie ma w nich cienia prawdy. Rozrywkę bez trudu znajdziemy w telewizji. Jeśli ktoś zada sobie już trud i przyjdzie do opery, to warto, by się zmusił do zastanowienia, co i jak do niego mówimy. Na szczęście w teatrze nie może zmienić kanału na inny. Oczywiście można się z nami zgadzać lub nie, ale traktujemy operę poważnie. Podobnie jak balet klasyczny, operetka jest już martwa, skończyła się.

Spektakl

5.2
20 ocen

Skrzypce Rotszylda / Gracze

opera / operetka

Miejsca

Opinie (47) 3 zablokowane

  • Panie W. !!!.

    Fast-foodami są "dzieła" Pana i pańskiej żony.

    • 37 1

  • przedstawiam Panstwu repertuar gdanskich teatrow na styczen 2013:

    McDolalds
    czisburger/ frytki
    KFC
    stripsy/hotwingsy
    BTT
    Windows/No More Play/Six Dances
    OPERA BAŁTYCKA
    Paprocie/Brzozy/i h#uj wie co jeszcze

    • 37 1

  • Zażenowany

    Pan szwarc-Weiss wymysla juz cuda na kiju zeby udowodnic swiatu ze "tancbuda" ktora sklecil na zgliszczach Panstwowej Opery Baltyckiej cos znaczy.Moze znaczy dla niego i jego bladej zonki i ich konta w banku ale nie dla Trojmiejskich wodzow.
    Takie tanie chwyty zeby zatrudniac znane nazwisko to dla naiwnych,z calym szacunkiem dla Pana Chyry,ktory sam przyznal ze traktuje to jako kolejne doswiadczenie i wyzwanie w jego niewatpliwej karierze.
    Czy policzyl Urzad Marszalkowski ile milionow zlotych kosztuje dewastacja resztek dawnej opery?Rozumiem wladze,nikt nie chce sie brudzic zeby dotknac to niewiadomo co,bo ani to teatr ani opera.
    Pozdrawiam wszystkich ktorzy tu pisza z nadzieja ze to cos zmieni i zalezy im na zdrowiu duchowym mieszkancow trojmiasta zeby ratowac resztki tej instytucji.

    • 39 2

  • !

    Tok myślenia Pana Weissa jest "wymarłym" tokiem ! kanału w teatrze nie można zmienic ,ale dyrektora można ! Co za idiotyczne myślenie - operetka-fast food i wymarły balet ! To jest chore myślenie i nikt mnie nie będzie zmuszał do tego co do mnie chce powiedziec Pan Weiss. Totalna ignorancja dla publiczności !

    • 42 2

  • W wydaniu pana Weissa skończyło się wszystko. Gdyby wziął się za teatr, ten też by się skończył. Teraz wykończa operę. To po prostu kwestia talentu. Typowy przykład niewłasciwego człowieka na niewłaściwym miejscu.

    • 41 2

  • kiedy kończy się kontrakt dyrektora weiss?

    Proponuję wszystkim miłośnikom 'wymarłego' baletu klasycznego napisanie listu otwartego do władz miasta celem, w którym wyrazimy swoje odczucia na temat obecnego kierownictwa naszej opery

    • 35 2

  • Panie Weiss! (2)

    Proponuje pojechać na "wymarłe" przedstawienia baletowe i operetkowe do Opery Nova w Bydgoszczy-nie znajdzie pan pustego miejsca na widowni, owacje na stojąco-Milośnicy baletu i operetki przychodzą całymi rodzinami, aby milo spędzić czas! A w Gdańsku, gdzie istnieje od wielu, wielu lat O.S.Baletowa, aby nie było baletu klasycznego na deskach OB-to jakies wielkie nieporozumienie!!!!

    • 38 2

    • (1)

      Zatem należy określić: jakiej kategorii są Ci ludzie, co tak licznie zapełniają widownię Opery w Bydgoszczy. Podejrzewam, że te same rodziny oglądają Sylwestra z Polsatem...

      • 3 18

      • może utopiona:)

        pancia wodnik idz się lecz!!!!Głębiej w d8pę Weissom nie da się wejść? Ile bierzesz za posługi w operze?

        • 16 1

  • Wpłynąć na MARSZAŁKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    No brawo!!!Wreszczcie ludzie,widzowie chcą coś zrobić:)))Niech ktoś zrobi pierwszy krok,napiszmy w końcu to pismo.Weiss bedzie do 2016 roku a pózniej zawinie sie na emeryture.Do tego czasu mozna jeszcze coś zrobic .To jest kawał czasu i zanim władze zamkną operę trzeba zawalczyć o zmiany.Przez trzy lata opera moze wystawić prawdziwe wielkie opery i balety. Zapraszac wielkie produkcje na które jest popyt. Na naszą scenę! Nie do filharmonii i nie do Teatru muzycznego czy hali widowiskowych.Na szacunek do widza ze strony Weissa nie liczmy to karierowicz,zły człowiek.Cyniczny,wredny i opętany wizją destrukcji instytucji którą przy wielkim wysiłku budowało kilka pokoleń. On nie jest nawet z tąd jaki idiota dał mu do tego prawo...

    • 34 3

  • Cynik pozbawiony smaku

    Ma prawo miec swój gust to prawda! tylko niech zawalczy o sponsorów,wynajmie salę np widowiskową. Niech przekona ludzi ze to co robi ma odbiorców ale za zdobyte przez siebie pieniadze!!!Jakim prawem tem facet żre chleb,płaci rachunki za pobory z naszych podatków.Obraża ludzi którzy maja inny gust i potrzeby.Płacimy podatki.Chcemy repertuaru na miarę tej instytucji!!!!!!!!!musi mieć PLECY skoro pozwala sobie na tak bezczelne wypowiedzi.Tupet władz przekracza wszelkie normy.Cierpi na tym szkoła baletowa,absolwenci którzy nie mają pracy i muszą wyjeżdżac do innych miast i państw.Chyba nie tak powinno być.Nasze władze to chyba zapomniały ze ich bycie na stołkach zależy od wyborców czyli widzów.Jesteśmy w Gdańsku wychowani na klasyce i sztuce przez duze S panie WEISS!!!Znamy sie na tym i tego chcemy.Mało tego nie widziałem na oczy zadnej pozytywnej recenzji na temat pańskich i pana żony TWORÓW.Skąd to bezczelne przekonanie ze pana jest lepsze????????Gratuluje egocentryzmu i zadufania w sobie...Długo tak się nie da...ludzie mają swój honor i nie są głupi panie Marku:)

    • 41 1

  • Odrobina martwej sztuki dla Weissa...

    Martwe to są podrygi Isadory...

    • 34 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Według dawnej legendy, każdy kto po raz pierwszy odwiedzał Gdańsk i zobaczył Neptuna, musiał pocałować go w:

 

Najczęściej czytane