• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Oko-uchem. Żyjemy w czasach wielkiego festiwalu jedzenia

Jerzy Snakowski
27 stycznia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Oko-ucho. Pożegnanie z tytułem i czytelnikami
Niegdyś "pójście do kina" przeciwstawione "pójściu na film" miało konotacje erotyczne i wynikało z braków lokalowych. Dziś - jest pretekstem do napełnienia rozepchanych żołądków. X muza wzięła ślub ze sztuką kulinarną. Niegdyś "pójście do kina" przeciwstawione "pójściu na film" miało konotacje erotyczne i wynikało z braków lokalowych. Dziś - jest pretekstem do napełnienia rozepchanych żołądków. X muza wzięła ślub ze sztuką kulinarną.

Jestem gęsią. W dodatku gęsią z pomysłem na biznes. Nie, nie zwariowałem. Jestem gęsią tuczoną na foie gras. Tuczoną gwałtem, mentalnie, ustawicznie. Gdzie nie spojrzę, gdzie się nie ruszę, wszędzie słyszę "Zjedz! Zjedz! Zjedz!".



Oglądam telewizję, a tu korpulentna blondyna pokrzykuje na bohaterów swej kuchnio-noweli, grzebie im w lodówkach oraz życiorysach i ku ich przerażeniu każe myć ręce i gary. Na innym kanale mistrz patelni dowodzi, że potrafi upitrasić bigos nawet w Andach i to na wysokości, na której nie ma tlenu. Przełączam kanał, a tu prawie najpiękniejsza kobieta świata lepi ruskie.

EMPiK (czy ktoś jeszcze pamięta od czego to skrót?) wydaje się dziś być raczej agendą jakiegoś sklepu AGD, bo łatwiej tu znaleźć silikonową foremkę do babeczek niż opowiadania Alice Munro czy nową powieść Pawła Huelle. Sprzedaż książek kucharskich już dawno przegoniła sprzedaż nawet szkolnych lektur.

Bez wątpienia żyjemy w czasach wielkiego festiwalu pokarmu. Żyjemy, by jeść. Rzeczywistość wykreowana w "Wielkim żarciu" Ferreriego była jedynie niskokaloryczną przystawką do tego, co serwuje nam współczesność. I nie ma przed tym ucieczki. "Zjedz, zjedz, zjedz!" zagościło także w ciemności sal kinowych.

Czuje się tu szczególnie dobrze. Reklamowe obrazy batoników, chipsów, czekoladek, zapach i grzechot popcornu ciągle pobudzają apetyt. Często przez kilkadziesiąt minut. Aż z sentymentem zaczyna człowiek wspominać propagandową Kronikę Filmową. W efekcie natłoku reklam produktów spożywczych ślinianki szaleją, soki trawienne powodują głód, a kuchnia zarabia.

"Cóż się dziwić, mój szczypiorku", że ciamkanie, siorbanie, szeleszczenie, szurum-burum w pudełku z resztką popcornu i inne odgłosy wydawane paszczą są w stanie zagłuszyć najgłośniejszą detonację na ekranie. Niegdyś "pójście do kina" przeciwstawione "pójściu na film" miało konotacje erotyczne i wynikało z braków lokalowych. Dziś - jest pretekstem do napełnienia rozepchanych żołądków. X muza wzięła ślub ze sztuką kulinarną.

O ile nachos i eksplodującą kukurydzę można doń zaliczyć. Co gorsza - kinowe nawyki powoli przedzierają się do sal teatralnych i koncertowych. Dlaczego? Może narażę się anatomom, biologom i dietetykom na zarzut dyletanctwa, ale wydaje mi się, że ludzki organizm jest tak skonstruowany, że naprawdę jest w stanie wytrzymać 90 minut bez jedzenia i picia. Chyba że coś się zmieniło w naszych genach.

Ale niedawno w kinowych ciemnościach, wśród chrzęstu chipsów objawił mi się pomysł na biznes. Ponoć najlepsze są te pomysły, które wypełniają lukę na rynku i przynoszą rozwiązania inne od tych powszechnie przyjętych. Sam podczas akcji promujących operę kieruję się dewizą "Zastanów się, jak zrobiłby to Bogusław Kaczyński. I zrób dokładnie odwrotnie". Nie dlatego, że nie popieram pomysłów mego Mistrza, ale po to, by go nie dublować i nie wyważać otwartych już drzwi.

Dlaczego - myślałem - trójmiejskie DKF-y czy kino Żak, nie reklamują się hasłem "U nas bez reklam, u nas bez popcornu"? Tym samym zaoferowałaby by to, czego w multipleksach nie uświadczysz. Dlaczego same multipleksy, wzorem Europy czy nawet Warszawy, nie wydzielą sal, w których nie ma nic oprócz filmu i jego widzów? To jednak nie koniec pomysłu na biznes. Ale teraz muszę napisać coś na swoją szkodę ekonomiczną i wywołam gniew niejednego Czytelnika.

Otóż oferując produkt tak deficytowy, tak elitarny, a przez to tak pożądany, niech podniosą ceny biletów. Niech je wywindują w górę. Niech DKF-y ratują swe budżety, a multipleksy nabiją sobie kabzę jeszcze bardziej kosztem wielbicieli ciszy i reklamowej abstynencji. Niech podniosą ceny, ale nie o 5, nie o 10 , ale o 30, albo kto wie, może nawet o 40 złotych! Nie zdążyłem zrobić jeszcze biznesplanu, ale intuicja podpowiada mi, że podwyżka powinna być znaczna. Bo czy rzadko słyszymy o akcjach marketingowych polegających na drastycznej podwyżce ceny niechodliwego towaru, który po tej operacji natychmiast zyskuje nabywców?

Myślę, że nie jeden zapłaci więcej za seans w kinie, podczas którego nie będzie musiał mieć do czynienia ze zbiorowych tuczeniem. Swoją drogą to ciekawe i schizofreniczne, że w multipleksach, podobnie jak w telewizji publicznej, nie dość, że muszę oglądać reklamy, to jeszcze każą mi za to płacić. Postuluję zatem - droższe seanse dla niejadków! Być może swym pomysłem narażam się tym razem na szyderczy śmiech ekonomistów i speców od marketingu. Być może. Ale jeśli ktoś z pomysłu skorzysta i zbije majątek - zastrzegam sobie prawo do udziału w zyskach.

O autorze

autor

Jerzy Snakowski

- Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, autor show popularyzującego teatr operowy pt. "Opera? Si!", dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko. Więcej o autorze: www.snakowski.pl

Opinie (86) 2 zablokowane

  • ale na co do kina? 80% to produkcje gdzie liczy sie "effect" i nic wiecej

    wiec jezeli ktos chodzi często do kina, multipleksu to niestety oglada takie, a nie inne filmy.

    • 0 2

  • (1)

    Ja raczej staram omijać się sale kinowe po tym, jak wybrałam się sama ze sobą na Katyń Wajdy, jako na epitafium. ... Obok mnie zasiadła cycata blondynka z gachem bez włosów na głowie. Z ową eksplodujacą kukurydzą, cocacolą... i tak dziamgali cały film. Po czym z ust blondyny padło pytanie - 'to kto w końcu ich zabił? rosjanie czy niemcy? bo ja już nie wiem'.
    Leżem i kwiczem z bólu i smutku. Kinowe sale to dno.

    • 2 2

    • A ja byłam na premierze Pasji. Obok zasiadł pan z wielkim kubłem popcornu. Im większa jatka na ekranie, tym szybciej jadł i wielkimi garściami.
      Też kwiczałam z bólu i smutku

      • 1 1

  • A może zamiast wciągać

    jedzenie , topić się w alkoholu zacząć działać na rzecz innych ,super to sprawa ,zapomina się o problemach, zapomina się o chorobie i nie popada się w żadną deprechę,bo na nią nie ma czasu. Możliwości jest ogrom , polecam.. społecznik na rzecz psów i kotów bezdomnych i żle traktowanych ewka

    • 2 1

  • Tylko świnie jedzą w kinie

    Tylko świnie jedzą w kinie

    • 10 4

  • Gdzie ankieta!

    Chcę ankietę!

    • 5 0

  • "Niejeden"

    piszemy łącznie.W znaczeniu wielu,sporo.Jest to wyjątek językowy.Wstyd,autorze

    • 2 0

  • opera si

    O przepraszam, kilka lat temu, podczas "Opera, Si" pan Grycan serwował czekoladki dla widzów. I pan Snakowski też tam był :) miód i wino pił i nie przeszkadzało to mu:)

    • 2 3

  • moje zdanie jest takie, że jak ktoś je w kinie dyskretnie, tak że to nikomu nie przeszkadza, to nie widzę problemu. ale rzeczywiście w niektórych przypadkach to aż szczęka opada jak ktoś mlaska. co do empiku to chyba lekka przesada z tym porównaniem do sklepu agd. fakt, można tam dostać różne gadżety do kuchni, ale wiele sklepów wprowadza taki asortyment, empik nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. a jednak porządnych książek jest tam całkiem sporo, wiem co piszę, bo często tam chodzę

    • 6 0

  • Gąski gąski do domu

    Gęger

    • 0 1

  • Przychodzić żreć do kina, ludzie bez hamulców

    Prymitywne dno.

    • 2 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Co jest najstarszym zabytkiem Sopotu?

 

Najczęściej czytane