• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Górale, łobuz ze skrzypcami i kolęda w czerwcu. Imponująca inauguracja NDI Sopot Classic

Ewa Palińska
30 czerwca 2024, godz. 08:00 
Opinie (26)
Góry były obecne nie tylko w muzyce, ale i na ekranie. Podczas wykonywania Odwiecznych pieśni Mieczysława Karłowicza publiczności zaprezentowano wykonane przez kompozytora fotografie Tatr. Góry były obecne nie tylko w muzyce, ale i na ekranie. Podczas wykonywania Odwiecznych pieśni Mieczysława Karłowicza publiczności zaprezentowano wykonane przez kompozytora fotografie Tatr.

- Tatry nigdy nie były tak blisko Bałtyku - zażartował podczas inauguracji 14. już edycji Sopot Classic jeden ze słuchaczy i trudno nie przyznać mu racji. W programie koncertu znalazły się bowiem nie tylko kompozycje inspirowane folklorem góralskim, ale też - za sprawą zespołu Trebunie-Tutki - najprawdziwsza góralska muzyka wykonywana na ludowych instrumentach. Gwiazdą wieczoru był Nigel Kennedy, który rozpalił Operę Leśną do czerwoności zarówno Koncertem smyczkowym swojego autorstwa, jak i jego przebojowym wykonaniem, oczarowując przy tym słuchaczy swoim luzem, temperamentem i... nietrzymaniem się konwenansów.



IMPREZY I WYDARZENIA Koncerty muzyki poważnej w Trójmieście - Kalendarz imprez

Morskie Opowieści - szanty w Blugrass
Morskie Opowieści - szanty w Blugrass
Kup bilet
lis 24
Michał Bajor - "No, a ja?"
Kup bilet




14. odsłona festiwalu jest pierwszą, odbywającą się pod kierownictwem Szymona Morusa, pełniącego od początku bieżącego roku funkcję dyrektora Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot .

Podczas koncertu Wojciech Rajski odebrał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Sopotu.  Podczas koncertu Wojciech Rajski odebrał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Sopotu.

Czy byłe(a)ś kiedyś w Zakopanem?

Honorowe obywatelstwo Sopotu dla Wojciecha Rajskiego



Zespół, o którym mowa, powstał w lutym 1982 roku z inicjatywy Wojciecha Rajskiego. Początkowo była to orkiestra smyczkowa, złożona z młodych, utalentowanych i pełnych entuzjazmu muzyków. Pod nazwą Orkiestra Kameralna Wojciecha Rajskiego zadebiutowała w czerwcu w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a już kilka dni później inaugurowała festiwal Schleissheimer Sommer w Monachium i 37. Festiwal Sommerliche Musiktage Hitzacker.

Orkiestra Wojciecha Rajskiego od początku zachwycała publiczność i krytyków, co przyniosło zaproszenia do najważniejszych sal koncertowych, na czele z Filharmonią Berlińską, salą Gasteig w Monachium, Gewandhaus w Lipsku, Musikhalle w Hamburgu, Salą Pleyela w Paryżu, Musikverein w Wiedniu i Concertgebouw w Amsterdamie, a także na wszystkie znaczące niemieckie festiwale muzyczne. Z uwagi na coraz szerszy repertuar koncertowy, orkiestra zaczęła występować także w składzie powiększonym o grupę dętą, zmieniając w 1984 roku nazwę na Polska Filharmonia Kameralna Sopot.

I m.in. za te zasługi władze miasta Sopotu postanowiły nagrodzić Wojciecha Rajskiego honorowym obywatelstwem - od uroczystego nadania tego tytułu, tuż po wykonaniu hejnału Sopotu, rozpoczęto inaugurację 14. Sopot Classic. Festiwalu, którego Wojciech Rajski był inicjatorem oraz dyrektorem, nieustannie dbając o jak najwyższy poziom artystyczny oraz przystępność dla szerokiego grona odbiorców, co podczas każdej edycji skutkowało frekwencyjnym sukcesem.

Na ulicach czołgi, a Rajski zakłada orkiestrę - poznaj historię PFK Sopot Na ulicach czołgi, a Rajski zakłada orkiestrę - poznaj historię PFK Sopot

Wysoki poziom artystyczny i przystępny repertuar to klucz do frekwencyjnego sukcesu festiwalu Sopot Classic. Wysoki poziom artystyczny i przystępny repertuar to klucz do frekwencyjnego sukcesu festiwalu Sopot Classic.

Motyw przewodni: Natura



Szymon Morus, obejmując kierownictwo artystyczne nad festiwalem, miał niesamowicie wysoko postawioną poprzeczkę, jednak z zadania wywiązał się znakomicie.

Udało mu się zachować nie tylko bardzo wysoki poziom artystyczny, ale i skonstruować program, który zadowolił zarówno melomanów, jak i stałych bywalców festiwalu, niemających na co dzień kontaktu z muzyką poważną. Nie wszedł jednak przy tym w buty swojego wybitnego poprzednika, ale zaprezentował autorski pomysł - po raz pierwszy w historii całego festiwalu wszystkie koncerty i wydarzenia spaja motyw przewodni. W tym roku jest nim natura.

14. Międzynarodowy Festiwal NDI Sopot Classic. Motywem przewodnim natura 14. Międzynarodowy Festiwal NDI Sopot Classic. Motywem przewodnim natura

  • Trebunie-Tutki  wprawiały w zachwyt nieustannie. Zarówno muzykalnością, wysokim poziomem artystycznym, wszechstronnością, repertuarem, ale też strojami.
  • Trebunie-Tutki  wprawiały w zachwyt nieustannie. Zarówno muzykalnością, wysokim poziomem artystycznym, wszechstronnością, repertuarem, ale też strojami.
  • Trebunie-Tutki  wprawiały w zachwyt nieustannie. Zarówno muzykalnością, wysokim poziomem artystycznym, wszechstronnością, repertuarem, ale też strojami.
  • Trebunie-Tutki  wprawiały w zachwyt nieustannie. Zarówno muzykalnością, wysokim poziomem artystycznym, wszechstronnością, repertuarem, ale też strojami.
  • Trebunie-Tutki  wprawiały w zachwyt nieustannie. Zarówno muzykalnością, wysokim poziomem artystycznym, wszechstronnością, repertuarem, ale też strojami.

"Odgłosy gór" w nadmorskiej Operze Leśnej



Koncert inaugurujący tegoroczną edycję Sopot Classic był ukłonem w stronę Zakopanego - miasta partnerskiego Sopotu i nosił tytuł "Odgłosy gór". Pierwszą część wypełniły inspirowane góralskim folklorem kompozycje Karola Szymanowskiego, utwory Mieczysława Karłowicza - kompozytora i taternika, a także Wojciecha Kilara, dla którego polskie góry stanowiły ogromną inspirację.

A że nikt tak nie gra muzyki góralskiej, jak rodowici górale, Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot (w powiększonym do symfonicznego składzie) zaprosiła do wspólnego udziału zespół Trebunie-Tutki.

Kiedy na początku koncertu Krzysztof Trebunia-Tutka majestatycznie przemaszerował przed orkiestrą grając solo na podhalańskiej kozie, ktoś na widowni krzyknął "jakie fajne dudy". Aż chciało się odpowiedzieć, parafrazując klasyka, "Polacy nie gęsi, swoje... kozy mają".

Polskie dudy, czyli podhalańska koza



Trebunie-Tutki to muzykująca od pokoleń góralska rodzina, która, nic nie tracąc ze swego charakteru, przeszła ewolucję od kapeli góralskiej po zespół koncertujący na największych festiwalach Muzyki Świata w Europie, a także w Azji i Ameryce Północnej.

Podczas sobotniego koncertu artyści zachwycali nie tylko znakomitą współpracą z sopockimi filharmonikami (szczególnie we fragmentach z "Harnasi" Szymanowskiego i "Krzesanym" Kilara), ale też bogatym instrumentarium. Kiedy na początku koncertu Krzysztof Trebunia-Tutka majestatycznie przemaszerował przed orkiestrą grając solo na podhalańskiej kozie, ktoś na widowni krzyknął "jakie fajne dudy". Aż chciało się odpowiedzieć, parafrazując klasyka, "Polacy nie gęsi, swoje... kozy mają".

Niemniejsze zainteresowanie wzbudził też osobliwy duet podhalańskich trąby i rogu, choć tak naprawdę Trebunie-Tutki wprawiały w zachwyt nieustannie. Zarówno muzykalnością, wysokim poziomem artystycznym, wszechstronnością, repertuarem, ale też strojami. Jak skomentował jeden ze słuchaczy "Tatry nigdy nie były tak blisko Bałtyku". I nie sposób nie przyznać mu racji.

Nigel Kennedy totalnie oczarował publiczność

Nigel Kennedy - genialny łobuz, którego publiczność bezgranicznie uwielbia



Druga część koncertu należała do Nigela Kennedy'ego. Artysta cieszy się w Polsce ogromną popularnością, więc nie dziwi fakt, że na jego pojawienie się na scenie publiczność zareagowała wręcz euforycznie.

On sam zareagował za to jak zwykle - trzymania się konwenansów nigdy nawet nie próbował udawać, dlatego chcącą zabrać głos konferansjerkę ze sceny po prostu przegonił, zaczynając grać wtedy, kiedy ona planowała wymienić organizatorów.

- Not too much talk - skwitował krótko Nigel Kennedy.
Publiczność zareagowała owacyjnie na te słowa, bo pierwsza część koncertu była zdecydowanie za bardzo "przegadana" i słuchacze byli już tym mówieniem wyraźnie znudzeni. No i oczywiście nie mogli doczekać się gry swojego idola, który przyjechał do Sopotu z kompozycją niebanalną - I Koncertem skrzypcowym "Für Ludwig Van" swojego autorstwa.

Wspólny finał

Muzyka ponad podziałami



Nigel Kennedy nie trzyma się konwenansów też w sferze artystycznej, co stało się jego znakiem rozpoznawczym. Łączy różne style, gatunki, techniki wykonawcze, sprzeciwiając się wyraźnie tendencji do kategoryzowania muzyki. Sam podczas koncertu wyznał, że muzyki nie powinno się dzielić na gatunki, dlatego on, tworząc "fucking concerto" (jak pieszczotliwie nazwał swoją kompozycję) postawił na różnorodność.

Utwór rozpoczął od pętli (ang. loop), czyli nagrywał motywy, które później były "zapętlone" i nakładały się na siebie. Z pętli płynnie przeszedł do gry z orkiestrą, cały czas pozostając w interakcji z muzykami i prowadzącym sopockich filharmoników tego wieczoru (i to fenomenalnie) Pawłem Przytockim.

Próbując rozkładać kompozycję brytyjskiego skrzypka na czynniki pierwsze, zrobiłabym to, czemu on sam wyraźnie się sprzeciwia. Z szacunku do niego odpuszczę sobie zatem analityczne rozczłonkowywanie i zapewnię, że było to dzieło eklektyczne na wielu płaszczyznach, zachwycające przepiękną melodyką i wysoko stawiające poprzeczkę wykonawcom. Polska Filharmonia Kameralna Sopot lubi jednak wyzwania i poradziła sobie z tym zadaniem znakomicie.

Nigel Kennedy momentalnie wkradł się w łaski słuchaczy. Nigel Kennedy momentalnie wkradł się w łaski słuchaczy.

Skrzypek gra na fortepianie, a publiczność zgaduje, jaka to melodia



Ile było części, trudno było się doliczyć. Czasem przerwy robiła orkiestra, czasem były one wynikiem żywiołowej reakcji publiczności. Takie spontaniczne owacje jednak nie tylko Nigelowi Kennedy'emu nie przeszkadzały, ale wręcz go cieszyły. Szczególnie, kiedy publiczność nagradzała brawami solówki towarzyszących mu artystów. Zupełnie jak w jazzie, którego w prezentowanej kompozycji nie brakowało.

Co więcej, jedna z części (bądź podczęści - tu pewności nie mam) została napisana na trio jazzowe, a sam Kennedy zamienił podczas jej wykonywania skrzypce na fortepian. Potem wrócił do skrzypiec, żeby w finale zamienić je na wersję elektryczną.

I Koncert skrzypcowy Nigela Kennedy'ego zachwycał melodyjnością - był po prostu przepiękny. Melomani z pewnością docenili coś jeszcze - kompozytor zamieścił w nim krótkie, ale wyraziste cytaty. Od Beethovena zapożyczył fragment "dla Elizy", od Krzysztofa Komedy fragment piosenki "Nim wstanie dzień" z filmu "Prawo i pięść", od Piotra Czajkowskiego kilka akordów z jego Koncertu skrzypcowy D-dur Op. 35. Zapożyczeń czy nawiązań do innych kompozycji można było się doszukać więcej, ale to już pozostawię wnikliwym słuchaczom. Ci, którzy dostąpili zaszczytu uczestniczyć w polskiej premierze tego dzieła, wystawili zarówno wykonywanej kompozycji, jak i kompozytorowi w osobie solisty, najwyższe noty.

Kolęda w czerwcu? Czemu nie!



Podczas finału koncertu na scenę powróciły Trebunie-Tutki, żeby zakończyć wieczór wspólną grą z Nigelem Kennedym oraz Orkiestrą Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod dyr. Pawła Przytockiego. A że brytyjski skrzypek (powtarzam to po raz kolejny) nie trzyma się konwenansów, to na bis, w podziękowaniu za tak ciepłe przyjęcie, zaintonował... polską kolędę.

Nie musiał grać jej sam, bo górale natychmiast do niego dołączyli, po czym wykonali wymowną piosenkę na pożegnanie. I to była słuszna decyzja, bo choć koncert był znakomity, artyści wybitni, publiczność zachwycona i nawet pogoda dopisała, to jednak zmęczenie w końcu dopadło nie tylko wykonawców, ale i słuchaczy.

Wydarzenia

Nigel Kennedy - NDI Sopot Classic

89 - 199 zł
muzyka poważna

Miejsca

Zobacz także

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (26)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Który gdyński teatr wystawia spektakle na Scenie Letniej w Gdyni Orłowie?

 

Najczęściej czytane