• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Oko-uchem. Żyjemy w czasach wielkiego festiwalu jedzenia

Jerzy Snakowski
27 stycznia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Oko-ucho. Pożegnanie z tytułem i czytelnikami
Niegdyś "pójście do kina" przeciwstawione "pójściu na film" miało konotacje erotyczne i wynikało z braków lokalowych. Dziś - jest pretekstem do napełnienia rozepchanych żołądków. X muza wzięła ślub ze sztuką kulinarną. Niegdyś "pójście do kina" przeciwstawione "pójściu na film" miało konotacje erotyczne i wynikało z braków lokalowych. Dziś - jest pretekstem do napełnienia rozepchanych żołądków. X muza wzięła ślub ze sztuką kulinarną.

Jestem gęsią. W dodatku gęsią z pomysłem na biznes. Nie, nie zwariowałem. Jestem gęsią tuczoną na foie gras. Tuczoną gwałtem, mentalnie, ustawicznie. Gdzie nie spojrzę, gdzie się nie ruszę, wszędzie słyszę "Zjedz! Zjedz! Zjedz!".



Oglądam telewizję, a tu korpulentna blondyna pokrzykuje na bohaterów swej kuchnio-noweli, grzebie im w lodówkach oraz życiorysach i ku ich przerażeniu każe myć ręce i gary. Na innym kanale mistrz patelni dowodzi, że potrafi upitrasić bigos nawet w Andach i to na wysokości, na której nie ma tlenu. Przełączam kanał, a tu prawie najpiękniejsza kobieta świata lepi ruskie.

EMPiK (czy ktoś jeszcze pamięta od czego to skrót?) wydaje się dziś być raczej agendą jakiegoś sklepu AGD, bo łatwiej tu znaleźć silikonową foremkę do babeczek niż opowiadania Alice Munro czy nową powieść Pawła Huelle. Sprzedaż książek kucharskich już dawno przegoniła sprzedaż nawet szkolnych lektur.

Bez wątpienia żyjemy w czasach wielkiego festiwalu pokarmu. Żyjemy, by jeść. Rzeczywistość wykreowana w "Wielkim żarciu" Ferreriego była jedynie niskokaloryczną przystawką do tego, co serwuje nam współczesność. I nie ma przed tym ucieczki. "Zjedz, zjedz, zjedz!" zagościło także w ciemności sal kinowych.

Czuje się tu szczególnie dobrze. Reklamowe obrazy batoników, chipsów, czekoladek, zapach i grzechot popcornu ciągle pobudzają apetyt. Często przez kilkadziesiąt minut. Aż z sentymentem zaczyna człowiek wspominać propagandową Kronikę Filmową. W efekcie natłoku reklam produktów spożywczych ślinianki szaleją, soki trawienne powodują głód, a kuchnia zarabia.

"Cóż się dziwić, mój szczypiorku", że ciamkanie, siorbanie, szeleszczenie, szurum-burum w pudełku z resztką popcornu i inne odgłosy wydawane paszczą są w stanie zagłuszyć najgłośniejszą detonację na ekranie. Niegdyś "pójście do kina" przeciwstawione "pójściu na film" miało konotacje erotyczne i wynikało z braków lokalowych. Dziś - jest pretekstem do napełnienia rozepchanych żołądków. X muza wzięła ślub ze sztuką kulinarną.

O ile nachos i eksplodującą kukurydzę można doń zaliczyć. Co gorsza - kinowe nawyki powoli przedzierają się do sal teatralnych i koncertowych. Dlaczego? Może narażę się anatomom, biologom i dietetykom na zarzut dyletanctwa, ale wydaje mi się, że ludzki organizm jest tak skonstruowany, że naprawdę jest w stanie wytrzymać 90 minut bez jedzenia i picia. Chyba że coś się zmieniło w naszych genach.

Ale niedawno w kinowych ciemnościach, wśród chrzęstu chipsów objawił mi się pomysł na biznes. Ponoć najlepsze są te pomysły, które wypełniają lukę na rynku i przynoszą rozwiązania inne od tych powszechnie przyjętych. Sam podczas akcji promujących operę kieruję się dewizą "Zastanów się, jak zrobiłby to Bogusław Kaczyński. I zrób dokładnie odwrotnie". Nie dlatego, że nie popieram pomysłów mego Mistrza, ale po to, by go nie dublować i nie wyważać otwartych już drzwi.

Dlaczego - myślałem - trójmiejskie DKF-y czy kino Żak, nie reklamują się hasłem "U nas bez reklam, u nas bez popcornu"? Tym samym zaoferowałaby by to, czego w multipleksach nie uświadczysz. Dlaczego same multipleksy, wzorem Europy czy nawet Warszawy, nie wydzielą sal, w których nie ma nic oprócz filmu i jego widzów? To jednak nie koniec pomysłu na biznes. Ale teraz muszę napisać coś na swoją szkodę ekonomiczną i wywołam gniew niejednego Czytelnika.

Otóż oferując produkt tak deficytowy, tak elitarny, a przez to tak pożądany, niech podniosą ceny biletów. Niech je wywindują w górę. Niech DKF-y ratują swe budżety, a multipleksy nabiją sobie kabzę jeszcze bardziej kosztem wielbicieli ciszy i reklamowej abstynencji. Niech podniosą ceny, ale nie o 5, nie o 10 , ale o 30, albo kto wie, może nawet o 40 złotych! Nie zdążyłem zrobić jeszcze biznesplanu, ale intuicja podpowiada mi, że podwyżka powinna być znaczna. Bo czy rzadko słyszymy o akcjach marketingowych polegających na drastycznej podwyżce ceny niechodliwego towaru, który po tej operacji natychmiast zyskuje nabywców?

Myślę, że nie jeden zapłaci więcej za seans w kinie, podczas którego nie będzie musiał mieć do czynienia ze zbiorowych tuczeniem. Swoją drogą to ciekawe i schizofreniczne, że w multipleksach, podobnie jak w telewizji publicznej, nie dość, że muszę oglądać reklamy, to jeszcze każą mi za to płacić. Postuluję zatem - droższe seanse dla niejadków! Być może swym pomysłem narażam się tym razem na szyderczy śmiech ekonomistów i speców od marketingu. Być może. Ale jeśli ktoś z pomysłu skorzysta i zbije majątek - zastrzegam sobie prawo do udziału w zyskach.

O autorze

autor

Jerzy Snakowski

- Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, autor show popularyzującego teatr operowy pt. "Opera? Si!", dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko. Więcej o autorze: www.snakowski.pl

Opinie (86) 2 zablokowane

  • Eksplodująca kukurydza (4)

    Moim ulubionym zwrotem na dziś!:D
    A tak szczerze, to ja chodze do kina coraz mniej właśnie z powodu tego całego ciamkania. Ogarnia mnie agresja i mam ochote towarzystwu caly popcorn wsadzić razem z kubłem do gardla.

    • 102 11

    • I te "niesamowite" zapachy...

      .. które mnie zwalają z kinowego fotela.
      ZAKAZ JEDZENIA W KINACH!!

      • 28 2

    • Jeśli już idę do kina, to po 2 miesiącach od premiery. Wtedy na sali jest najwyżej
      5-10 osób. Da się wytrzymać. Natomiast przykre jest to, że sala kinowa zamieniła się w tanią knajpę, gdzie film jest tylko dodatkiem do "eksplodującej kukurydzy".

      • 30 1

    • to samo ja

      przestalem chodzic do kina, kiedys mniej zwracałem uwagę na ciamkajacych gamoni, ale przyszedł taki czas, ze zaczeło mnie denerwowac ta małomiasteczkowosc oglądaczy. moze kiedys pojde jeszcze do kina, ale warunkiem jest, ze kino ma serwowoac tylko medialna strawę

      • 5 2

    • Ostatnio w trakcie seansu, po zwróceniu uwagi grupie troglodytów, żeby może ciszej jedli i nie rozmawiali, usłyszałam: "ale o co chodzi, przecież to nie teatr"

      • 2 2

  • Genialne w swej prostocie (1)

    Genialny artykuł uświadamiający to, do czego sami nie mamy odwagi się przyznać. Dajemy się "doić" z pieniędzy wielkim koncernom na własne życzenie i przy naszej pełnej aprobacie.

    • 74 6

    • mow za siebie

      zeby ktos dawal sie doic musi miec z czego. Myslisz ze w obecnej Polsce wiekszosc normalnych ludzi moze sobie pozwolic na wyjscia do kina czesciej niz 2 razy do roku? O marnowaniu zarcia juz nie wspomne.

      • 0 7

  • Koniec cywilizacji (6)

    Czytałam kiedyś, że zwrot społeczeństwa w stronę kultu jedzenia, kultu ciała, wyglądu zewnetrznego, ubioru itd. jest symptomem nadchodzącego końca tej cywilizacji. Tak było z Egiptem, Rzymem, czy panowaniem dynastii Burbonów we Francji. Nasz koniec też bliski ! :) A propos reklam to moja metoda jest taka, że kupuję bilet stosownie przed i przychodzę do kina już po reklamach. Na chrupiący popcorn jeszcze nic nie wymyśliłam :) A jako , że jestem inteligentką :) po dwóch fakultetach :), pracującą w szeroko pojętym obszarze kultury, nie stać mnie na więcej niż 6-7 wizyt w kinie w ciągu roku, więc problem popcornu nie zaprząta mojego umysłu.....

    • 44 9

    • czysta prawda. Tak bedzie (2)

      Smieciarstwo , chamstwo opanowalo wszystkie dziedziny chyba juz.
      Nie martw sie tymi 6 wizytami w kinie - nic nie tracisz!!!!.
      Osobiscie wole isc z psem na plaze pobiegac niz siedziec i wdychac zarazki w ciemnej sali z prymitywami napychajacymi sie pol chemicznymi pop cornami

      • 16 1

      • (1)

        No bez obaw, specjalnie się tym nie martwię. Jeden raz w 2014 już zaliczony - "Sierpień w hrabstwie Osage" - serdecznie polecam. Dramat tak wstrząsający i tak genialnie zagrany, wszyscy widzowie pod wielkim wrażeniem od początku do końca filmu, więc nie było mowy o popcornie (na szczęscie)

        • 1 4

        • Można iść do

          Kina Neptun, Klubu Filmowego, DFK Blondynka, Kino w Zaku, Kino Port. Wystarczy chcieć, zamiast narzekać.

          • 11 1

    • Zgadzam się z większością Twoich spostrzeżeń, ale nie popieram metody "na spóźnianie". Od czasu gdy ludziom dali do rąk urządzenia komunikacji "non-stop online everywhere" (wybaczcie makaronizmy) nasza cywilizacja stała się cywilizacją spóźnień. A młodzi ludzie to mają spóźnienia wręcz wkalkulowane w plan.

      • 1 1

    • 6-7 wizyt w ciągu roku...

      wow, zazdroszczę! mnie na tyle nie stać :( ale to pewnie dlatego, że mam tylko 4 podyplomówki i nie pracuję w kulturze...

      • 4 4

    • sa jeszcze prawdziwe kina bez reklam i popcornu

      tylko, ze niedlugo je pewnie zamkna np. Neptun,

      • 4 1

  • to fakt, przerażenie ogarnia, wszędzie tyko żarcie..... (1)

    popieram autora, dlatego wolę iść do Żaka, tam nie ma reklam, i nie śmierdzi spalonym olejem.
    Ludzie, którzy nie mogą 2 godzin wytrzymać bez jedzenia, osłabiają mnie.
    A przecież nie każdy film zachęca do ruszania szczęką, pod mocnym aniołem np.
    Albo kiedyś filmy o Papieżu, przez sam szacunek dla osoby, nie powinni nic kupować do jedzenia.
    Ale gdzie tam, cale pudła...............
    ZGROZA!

    • 30 10

    • Moze to pudla z kremowkami byly? :)

      • 9 3

  • Nie zyjemy by jesc to sztuczne swinstwo. Tak nam sie usiluje wmowic. Ludzie myslacy olewaja takie zachety. (11)

    Prymitywy kupuja to co w reklamach , bo oto chodzi. Jako ze prymitywow jest wiecej niz ludzi rozsadnych , to reklama pracuje na siebie. I tak jest ze wszystkim.
    Po pierwsze masz kupowac nie dlatego ze ci jest potrzebne tylko dlatego ,ze koncern taki czy owaki musi sprzedac swoje gow...no , bo lezy w magazynach i zajmuje przestrzen.
    Po drugie to co zarobisz masz szybko oddac by wrocilo do obiegu ,a ty masz sie zostac bez kasy zeby , zapier....od rana znow do roboty.
    Masz nosci nowe barachlo i szybko wymieniac na nowsze kolekcje , masz grac w totka zeby nigdy nie wygrac , masz wysylac smsy z haslem pomagam ,bo panstwo ma to gdzies , masz brac kredyty by kupowac barachlo i z ciebie maja zyc wszyscy tylko nie ty.
    Masz byc trybikiem zywiacym sie tylko poto by isc do roboty , by koncerny mogly pozbyc sie swego barachla ktoer inne trybiki wyprodukowaly. CZy ci to potrzebne , czy nie to jest niewazne. Waqzne ze masz wydac kase by wrocila do obiegu , a ty pozbawiony oszczednosci , nie masz wyboru i znow masz isc do roboty. I tyle w temacie.

    • 39 4

    • (6)

      Ach, a Ty znasz tajemnice i mądrości, więc nie dajesz się nabierać. Nie jesteś trybikiem, Ty za korbę kręcisz i trybikami obracasz... O słodka naiwności :)

      • 4 7

      • (5)

        Tak się składa, że nie można uniknąć bycia częścią systemu, ale można uniknąć bycia trybikiem. Ale do tego trzeba poświęcić wiele godzin pracy. I tym się różni barachło od człowieka.

        • 4 3

        • (4)

          Całe szczęście koncerny nie wszystkim każą być barachłem, niektórym każą być alternatywnymi i też wciskają im swoją ofertę. :)

          • 3 3

          • (3)

            Jak umiesz myśleć, to koncerny Ci nic nie wcisną.

            • 1 1

            • (2)

              rozumiem, że kolega wytwarza wszystko sam, a jeśli już coś kupuje w sklepie, to daje do chemicznej analizy?

              • 0 0

              • Tak (1)

                Sam piekę chleb, sam robię jogurt, sam robię dżemy, sam robię kiszonki i marynaty, sam robię wędliny i jeszcze parę innych rzeczy. Świat od razu jest piękniejszy.

                • 0 0

              • a składniki bierzesz oczywiście z hodowli ekologiczny ;) bujać to my, ale nie nas.

                • 1 1

    • (3)

      Nikt cię do niczego nie zmusza. Rozluźnij więc swoje spięte pośladki i czerp rozrywkę z tego co chcesz, bez prymitywnego nazywania ludzi prymitywami, tylko dlatego, że mają uciechę z czegoś prostego.

      • 4 6

      • (2)

        Ktoś kto lubi proste rozrywki jest prosty i prymitywny. Nie widzę w tym nic obraźliwego, to stwierdzenie faktu.

        • 0 4

        • (1)

          Nie. Są pewne upodobania, które są wpisane w naturę człowieka i nic z tym nie zrobisz. Zapewniam , że jest wiele najprostszych rozrywek, w których lubuje się zarówno prosty chłop jak i wielki pan o szlacheckim pochodzeniu. O tym, czy ktoś jest prymitywem, decyduje postawa wobec drugiego człowieka a nie to, czy ktoś lubi jeść popcorn w kinie. Czyż ocenianie ludzi po takich detalach nie jest związane z pychą i próżnością?

          • 1 0

          • oczywiście, że jest. łatwiej wmówić sobie, że wszyscy dookoła to nieokrzesane prymitywy niedoceniające rzekomych zalet narzekającego, niż np. uzmysłowić sobie, że nikt nas nie lubi bo jesteśmy palantami ;)
            zresztą zawsze uważałam, że człowiek prawdziwie mądry będzie umiał dogadać się nie tylko z intelektualną "elitą", ale i z "prymitywem".

            • 2 0

  • dokladnie, swietnie powiedziane, pozdrowienia od myslacego do myslacego, oby wiecej takich ludzi!

    jaki swiat by byl piekny gdyby ludzie kupowali to co potrzebuja, a nie to co koncerny chca im wcisnac, zeby zrobic kase i z tej kasy wyprodukowac jeszcze wiecej!

    • 14 2

  • Ostatnio byłem w operze na Weselu Figara w Palermo a te wstrętne Włoszydła zaczynają od pierwszych taktów wyjmować

    z koszyków jajka,szynkę,pieczone kury i gęsi i sie obżerać nie patrząc nawet na scenę na której spiewacy robią dokładnie to samo-napychają się-obraza dla sztuki,hańba...

    • 9 2

  • jedzenie na filmie w kinie

    jedzenie, chrupanie, ciamkanie.....koszmar...dodatkowo szeleszczenie papierkami od batoników cukierków itp...rozpoczyna się razem z projekcją filmu, jakby biedny wygłodzony naród nie mógł wytrzymać ok 2 godzin bez przeżuwania....te zachowania Polaków potrafią zepsuć każdy seans filmowy.....brrrrrrr..

    • 26 5

  • A ja kocham jedzenie! (9)

    Jerzy Snakowski - zabanujcie wreszcie tego człowieka bo już nie mam siły na niego patrzeć ... "Żyjemy w czasach wielkiego ... jedzenia" a niby, że co? Kiedyś to może ludzie nic nie jedli? A może to nienormalne żeby jeść? Problem nie polega nie na tym by nic nie jeść tylko żeby nie jeść śmieci (jakie serwują w zachodnich placówkach żywienia zbiorowego, w kinach, w szkołach, w więzieniach, w szpitalach dla nerwowo chorych - tym ostatnim wszak i tak wszystko jedno) ...

    • 16 30

    • Kiedyś jadło się po to aby przezyć (8)

      dziś je się przede wszystkim dla smaku, a ponieważ smak uzależnia to jemy coraz więcej bez zwracania uwagi na wpływ na zdrowie. Najgorsze jest jednak, że jedzenie w tej chwili kojarzy się z każdą dziedziną życia: kino - popcorn, szkoła - przekąski, galeria handlowa - fast food, stacja paliw - słodycze, itd, itd. Ludzie cały czas coś jedzą, a jednak narzekają że nie maja kasy na jedzenie. Mimo to jak się spojrzy co kupuje w hipermarkecie przeciętny "Kowalski" to znajdzie się tam i alkohol i słodycze i papierosy i kolorowe gazety - a to do przeżycia nie jest potrzebne.

      • 5 6

      • Człowiek nie świnia - wszystko zeżre (7)

        To NIE prawda. Oczywiście, że człowiek je by się posilić. Tylko, że kultura żywienia nie jedno ma imię. Nie podzielam poglądów jakoby "Na początku był głód". Na początku bowiem było jedzenie (zdrowe jedzenie) a z jedzenia stworzono ludzi. Ludzie natomiast stworzyli niezdrowe jedzenie i się teraz nim trują ku radości lekarzy i farmaceutów. Ludzie mają wrodzone dyspozycje do tego by rozpoznawać w jedzeniu wartościowe składniki odżywcze stąd upodobanie do słodkiego i tłustego. Ani słodkość ani tłuszcz nie szkodzi. Problemem jest jednak to, że ludzie jedzą złe tłuszcze (nasycone) i złe węglowodany (o wysokim indeksie glikemicznym). Ogólnie rzecz biorąc czym jedzenie bardziej przetworzone tym gorsze. Przemysł zrobił wiele by dostosować produkty ale tylko do ludzkiego smaku i maksymalnie obniżyć koszty wytwarzania ale nie zrobił nic by dostosować jedzenie do potrzeb ludzkiego organizmu. Zresztą nie będę się rozpisywał - zainteresowani i tak znajdą w necie to o czym dietetycy wiedzą już jakiegoś czasu. Tylko, że wiedza ta nie zmienia schizofrenicznej kultury jedzenia (szczególnie fatalna jest ta zachodnia i polska też). Na razie pewnie wiele się nie zmieni: ludzie jedzą uparcie akurat dokładnie to co powoduje: otyłość, kłopoty ze skórą, z oczami, z zębami, miażdżycę, nadciśnienie. Aż dziw, że żyją ale wszak człowiek nie świnia - wszystko zje. Na pewno w przeszłości ludzie żywili się znacznie lepiej bo nie było całego przemysłu spożywczego tak narażającego ludzkie zdrowie na szwank. Degradacja jakości żywienia następowała wraz z kolejnymi wiekami, latami gdy wprowadzano nowe pomysły kulinarne do diety nie mając świadomości ich skutków. I teraz nie sposób tego "odkręcić". Póki co chyba wiele się nie zmieni bo przekonaj czlowieka żeby: nie pił piwa, nie jadł pieczywa, nie jadł kasz i ryżu, nie jadł cukru białego (ten akurat jest niemal w każdym produkcie przetworzonym), nie jadł tłuszczów zwierzęcych itd....

        • 3 2

        • (6)

          piwo, pieczywo, kasze i ryż są bardzo zdrowe .. tyle tylko, że ludzie nie piją prawdziwego piwa a jakiś napój przypominający piwo, nie jedzą prawdziwego pieczywa tylko nadmuchane chemicznie coś co ma przypominać pieczywo, kasze to chyba tylko w domu lub barze mlecznym, a szkoda, ryż jedzą bez warzyw itp.

          • 3 1

          • ... (5)

            piwo, pieczywo, kasze i ryż są bardzo zdrowe => to NIE prawda, to są bardzo złe węglowodany i niebezpieczne (o wysokim indeksie glikemicznym) prowadzące w dłuższym okresie czasu nieubłaganie do rozstroju zdrowia (podobnie jak i kukurydza, pop-corn, ziemniaki itp - to wszystko trafiło do diety w czasach głodu i nie wiadomo dlaczego w niej pozostało). Piwo jednak faktycznie w pewnym sensie zdrowsze jest od czystej wody, w dawnych czasach tylko bardzo biedni ludzie pili wodę. Wypicie większych ilości wody doprowadza człowieka szybko do śmierci. Tym niemniej ani woda ani piwo nie są zdrowe. Nie chodzi mi o alkohol w piwie (ten i tak jest wytwarzany w ludzkiem organizmie nawet jeśli ktoś nie pije alkoholu) ale o maltozę (to gorsza "trucizna" niż cukier zrobiony z buraków cukrowych). Jak ktoś lubi się dużyć alkoholem polecam uwadze wino. Najlepsze jest moim zdaniem jednak wino bezalkoholowe - tyle, że takiego w normalnym sklepie też się nie kupi....

            • 2 2

            • (2)

              wcale nie muszą mieć wysokiego indeksu glikemicznego ! Białe pieczywo ma wysoki indeks, pieczywo razowe, pełnoziarniste ma niski indeks glikemiczny. Ugotowane ziemniaki mają wysoki indeks, ale ostudzone w sałatce ziemniaczanej mają znacznie niższy indeks. Sposób przyrządzenia ma bardzo duży wpływ na wysokość indeksu glikemicznego. Jabłko zjedzone ze skórką ma niższy indeks glikemiczny, niż obrane itp.

              • 5 1

              • ... (1)

                ziemniaki => ziemniaki to kiedyś była tylko pasza dla zwierząt, nie wiem dlaczego ludzie zaczęli to jeść, zdrowe to nawet w mundurkach nie jest, surowe w ogóle nie strawne...

                pieczywo razowe, pełnoziarniste ma niski indeks glikemiczny=>to fakt ale każde pieczywo i inne produkty robione ze zbóż zawierają gluten, który człowiekowi nie służy, niektórzy genetycznie nietolerują go w ogóle (podobnie jak mleka zwierzęcego, które też ma fatalny wpływ na zdrowie). Produkty ze zbóż i mleko weszły do diety gdy ludzie zaczęli parać się rolnictwem - skutki tej diety były tragiczne dla zdrowia ówcześnie żyjących, niektórzy się jakoś przystosowali i przetrwali (ale jakim kosztem!). Spozywanie tego całego s*fu uzasadnione jest jedynie kulturowo, w skutkach jest tragiczne. Dziś nie ma głodu nikt nie musi żywić się ślimakami, zbożami, mlekiem, burakami cukrowymi itd... ale świadomość tego nie przedostaje się do szerszych mas społecznych...

                Doprawdy nie wiem jak można uważać za normalne społeczeństwo, w którym zabrania się młodzieży picia alkoholu (którego szkodliwość jest dyskusyjna - alkohol i tak wytwarza się spontanicznie w ludzkim organiźmie a jego spożywanie ma głębokie korzenie rytualno-sakralne) a z drugiej strony namawia się młodzież do picia mleka, jedzenia białego pieczywa i innych produktów, których potworna szkodliwość jest dowiedziona? (Zróbmy dziecku kanapeczki do szkoły, kupmy mu drożdżóweczkę - nie się truje, niech powypadają mu zęby i włosy, niech zepsuje mu się wzrok i niech dostanie trądziku, a tak! ... niech tak ma!!!)

                No cóż ... na ludzką głupotę lekarstwa nie ma...

                • 0 2

              • Taak, najlepiej nic nie jedz. Tak będzie dla Ciebie zdrowo.

                • 0 0

            • gymMasta (1)

              Ryz i ziemniaki jaknajbardziej idealne potreningu...gdybys dbal o siebie to bys wiedzibj
              True Story

              • 0 0

              • chyba...

                ...chyba po treningu mięśnia piwnego

                • 0 1

  • (1)

    Autor jak zwykle pomieszał programy zachęcające do zdrowego odżywiania się z reklamami promującymi niezdrową żywność. Dobrze, że są programy pokazujące jak zdrowo i smacznie można się odżywiać, bo w PRL- u królowały zupy w proszku jako zdobycze cywilizacji. Nawet eksplodująca kukurydza jest od nich lepsza. Przymusu nie ma, ja nie jestem gęsią i nikt mnie nie utuczy wbrew mojej woli.

    • 11 4

    • W PRLu to moja mama gotowała codziennie obiad z dwóch dań

      a my z żoną nie mamy na to czasu, bo pracujemy do 19.00
      i jemy zupy z proszku

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Festiwal literatury, podczas którego przyznawana jest Nagroda Literacka Miasta Gdańska to:

 

Najczęściej czytane