- 1 Pomnik twórcy Bitcoina stanie w Gdańsku? (153 opinie)
- 2 Zaginione dzieła na wiadukcie i budynku (96 opinii)
- 3 Iwona, ofiara hejtu. O premierze T. Wybrzeże (20 opinii)
- 4 Pogrzeby, które chcemy zapomnieć (108 opinii)
- 5 5 wystaw, na które warto wybrać się w maju (7 opinii)
- 6 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
Oko-uchem. Wolne Miasto Gdańsk mieszka w moim M2
Czy pamiętają Państwo film "Park Jurajski"? Jak jego bohaterowie odtworzyli przeszłość, bazując na krwi dinozaura, którą opił się zastygły w bursztynie komar? Pamiętają Państwo ten dreszcz emocji, gdy przywołano to, co przeminęło? Zmartwychwstanie zawsze robi piorunujące wrażenie. Mnie przytrafia się to właśnie teraz, w mniejszej skali - skali mojego pokoju. Zamiast laboratorium i DNA mam do dyspozycji książkę i Internet.
Wszystko za sprawą powtórnej lektury trylogii Mieczysława Jałowieckiego "Na skraju Imperium". Wspomnienia wywodzącego się z arystokratycznej, bogatej rodziny przedsiębiorcy, dyplomaty i ziemianina sięgają XIX wieku i rozgrywają się na dworach Żmudzi i Litwy, w przykładnych gospodarstwach pruskich junkrów, w Berlinie, Paryżu, Wilnie, Rydze, przenoszą nas do carskiego Petersburga, który ogarnia bolszewicka tłuszcza.
Drugi tom, najbardziej interesujący trójmiejskiego czytelnika, rozgrywa się na naszym terenie, tuż przed utworzeniem Wolnego Miasta Gdańska. Jałowiecki był tu pierwszym przedstawicielem polskiego rządu. Z pasją, czasem z goryczą i sarkazmem opisuje piekiełko polskiej młodej klasy politycznej, intrygi Niemców, pozerstwo Brytyjczyków. Z bliska ogląda Paderewskiego, Witosa, Daszyńskiego i swego krewniaka Piłsudskiego.
Ale co najciekawsze - opisuje ówczesny Gdańsk, Zopotty i Gdynię. Opisy te zawdzięczamy między innymi jego konnym wycieczkom. Podczas jednej z nich primadonna Opery w Gdańsku pokazała mu wzorcowo, po niemiecku prowadzony majątek w Małym Kacku. Dziś te okolice w niczym nie przypominają arkadyjskiej krainy, jaką widział Jałowiecki. Gdy przypominałem sobie jak wygląda dziś dwór, do niedawna siedziba Liceum Akademickiego w Orłowie, obecnie w posiadaniu dewelopera, i jednocześnie czytając, jak jego właściciel zadręczał się, w czyje ręce majątek trafi w przyszłości i co może się z nim stać, po plecach przebiegały mi ciarki. Nie mniej ciekawy jest wątek dotyczący kupowania przez autora Polskiego Haka i mało atrakcyjnych terenów nazywanych Westerplatte.
Gdy czytałem wspomnienia po raz pierwszy, traktowałem je jak powieść płaszcza i szpady, naszpikowaną rodzajowymi obrazkami i z elementami thrillera politycznego. Jednak tym razem podszedłem do opasłego tomiska jako dokumentu, punktu wyjścia do zwizualizowania przeszłości. I pomimo że Jałowiecki z fotograficzną dokładnością opisuje miejsca, w których bywał i drogi, które go tam zaprowadziły, i tak postanowiłem w lekturze wesprzeć się... mapami Google z opcją Street View.
Co nazwa geograficzna - myk! zaglądam do Internetu. I tak oto niczym bohaterowie "Parku Jurajskiego" na bazie książki i Internetu co wieczór wskrzeszam w moim małym mieszkanku dawne światy. Razem z bohaterem idę drogą prowadzącą z prowincjonalnego, litewskiego dworca do jego majątku, widzę, jak współcześnie wygląda wileński bank, w którym pracował, biuro jakie wynajmował w Petersburgu, fabryka jego ojca. I muszę przyznać rację Jałowieckiemu: świat schodzi na psy.
Na ruinach dawnych majątków obsypują się zapomniane przez Boga i ludzi zdewastowane litewskie i łotewskie miasteczka. Z przykładnych majątków na Pomorzu Zachodnim nie zostało nic. Co się dzieje w eleganckim niegdyś Sopocie i bogatym majątku Mały Kack, sami doskonale wiemy - "wrzask w przestrzeni", jak określa to dziennikarz Piotr Sarzyński. A mimo to, ta podróż możliwa dzięki wspomnieniom starszego pana i nowoczesnej technologii wywołuje dreszcz, który znają tylko odkrywcy.
Książkę "Na skraju Imperium i inne wspomnienia" Mieczysława Jałowieckiego i taki sposób lektury - jedno oko na druk, drugie w Internet - polecam wszystkim miłośnikom historii Trójmiasta i ożywiania światów minionych.
O autorze
Jerzy Snakowski
- Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, autor show popularyzującego teatr operowy pt. "Opera? Si!", dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko. Więcej o autorze: www.snakowski.pl
Opinie (39) ponad 10 zablokowanych
-
2013-02-25 22:16
O północy w Paryżu
Obejrzyjcie ten film i przestańcie płakać, że kiedyś było lepiej.
- 2 0
-
2013-02-26 08:47
Ciekawe, że za WMG tak tęsknią przybysze, którzy zasiedlili Gdańsk dzięki temu, że (2)
WMG się skończyło. Dzisiejsi gdańszczanie są żałośni w tej dumie z nazistowskiego WMG. Ale dobra, skoro tak tęsknią do WMG, to trzeba zasiedlić to miasto powtórnie Niemcami i dać im uprzywilejowaną pozycję. Polaków rozgonić do najgorszej roboty i wtedy przybłędy zza Buga będą chyba wreszcie zadowolone.
- 2 8
-
2013-02-26 08:59
ciekawi mnie, kim ty jesteś?
Na pewno nie gdańszczaninem, skoro uważasz, że Gdańsk zasiedlony jest przez "przybłędy zza Buga", jak się elegancko wyrażasz - nie znasz struktury ludności Gdańska. Po co więc włazisz na ten temat?
- 5 3
-
2013-02-26 09:02
Dumę z WMG prezentują m.in. twórcy rzewnych albumów z serii "Był sobie Gdańsk"
a jak nam wszystkim wiadomo, zza Buga oni nie przyszli.
- 4 2
-
2013-02-26 19:28
może w tej szafie w swoim M2 znajdzie Pan jeszcze jakieś zdjęcia albo stary aparat?
Czekam na ciekawy artykuł o fotografii, skoro dział "Foto" zastrajkował.
- 1 0
-
2013-03-19 08:00
Gdansk
Pokazałem mojej rosyjskiej żonie Gdańsk moimi oczami. Pokazałem uliczki po ruinach których biegałem z Długiej, torowiskiem koło Kaplicy Królewskiej i bunkra do szkoły na Osiek, a po szkole do św.Mikołaja na religię. Ona się w TYM Gdańsku zakochała i dla mnie tylko to się liczy. Teraz, kiedy jesteśmy w Gdańsku- ograniczamy się do miasta w granicach od Lastadii do Wałowej i od Biskupiej Górki do Elbląskiej. To jest nasz Gdańsk. Reszta- blokowiska z ich napływowymi, wiejskimi "pasażerami" nas nie interesuje.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.