- 1 Remont "Słoneczka". Będzie nowy wystrój (86 opinii)
- 2 Noc Muzeów: 5 nietypowych atrakcji (37 opinii)
- 3 Jak zarabiać na giełdzie codziennie? (72 opinie)
- 4 Zaginione dzieła na wiadukcie i budynku (128 opinii)
- 5 Iwona, ofiara hejtu. O premierze T. Wybrzeże (24 opinie)
- 6 Pierwszy taki koncert w historii! (31 opinii)
Lekturowy 'Ślub' w Teatrze Miejskim
Spektakl "Ślub" Witolda Gombrowicza w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza. Zobacz film z próby do spektaklu.
Oglądając "Ślub" Witolda Gombrowicza w gdyńskim Teatrze Miejskim można ulec złudzeniu, że czas się zatrzymał i to jakieś 30 lat temu. Kto zdoła zapomnieć o współczesnym teatrze, zanurzy w fascynujący świat Gombrowiczowskiego słowa i przymknie oko na nieświeżą grę aktorów, być może wyjdzie z teatru usatysfakcjonowany. Mnie się to nie udało.
W tej wiernej, klasycznej inscenizacji dramatu nie ma miejsca na jeden fałszywy ton. Liczy się słowo i czysta, dokładna deklamacja, zwłaszcza w wykonaniu Henryka (Rafał Kowal). Swoim nagłym pojawieniem się w rodzinnej wsi Małoszyce, Henryk - cudownie przeniesiony wprost z frontu francuskiego-niemieckiego podczas II wojny światowej - wywołuje przerażenie w swojej rozmodlonej rodzinie. Bohater mierzy się ze swoim ego i własną świadomością. Nie może się zdecydować, czy śni tylko, czy naprawdę przeżywa swój powrót do wsi, gdzie przed laty porzucił narzeczoną Manię.
Perspektywy czasowe się nakładają - oniryczna złuda staje się wizją szaleńca. Mania raz jest młodą pomywaczką (Katarzyna Bieniek), raz osowiałą, siwiuteńką staruszką (Małgorzata Talarczyk). Matka jest zarazem niegroźną, autystyczną wariatką (Olga Barbara Długońska), jak i zgorzkniałą, podstarzałą dewotką (Dorota Lulka). Jedynie energiczny i impulsywny ojciec (Bogdan Smagacki) od początku nieufnie spogląda na syna-przybysza. Między ojcem a synem rozgrywa się walka o władzę. Reszta, z wyjątkiem Pijaka, który dzięki swojemu "palicowi" miesza się w tę rozgrywkę (bardzo dobry Stefan Iżyłowski), jest tylko tłem.
Półmrok i celebracja tajemnicy towarzyszą nam od początku do końca. Spektakl rozgrywany jest na niemal pustej scenie, z szkieletem ścian i drzwi gospody i kilkoma rekwizytami. Misternie budowane przez cały pierwszy akt tempo po przerwie zupełnie się załamuje. Upiorny, groteskowy teatrzyk grzęźnie w chaosie, znika też fasadowa religijność, zaznaczona wymamrotanymi pod nosem modlitwami i kilkoma symbolicznymi pozami. Pozostają krzyki, piski i nieco rozpaczliwa bieganina. Dyskretne wyciszenie następuje tylko na chwilę, w scenie z biskupem Pandulfem, którego miał grać ś.p. Sławomir Lewandowski.
Waldemar Śmigasiewicz zadbał o nietypową formę spektaklu. Mania (Katarzyna Bieniek) i Matka (Dorota Lulka) wychodzą na scenę krokiem Sadako Yamamury, śmiercionośnej dziewczynki z japońskiego horroru "The Ring". Wszystkie postaci spotkane przez Henryka we wsi mają pobielone twarze i poruszają się trochę jak aktorzy w starych spektaklach Jerzego Jarockiego, trochę jak zespół Teatru Wierszalin z Supraśla - są bardzo ekspresywni, dbają o każdy gest, podkreślają każde wypowiadane słowo.
Ten dziwaczny komiks ma jednego wielkiego bohatera - Witolda Gombrowicza. Ponadczasowy tekst "Ślubu" jest największym atutem spektaklu. Bezradny aktorsko Rafał Kowal (powtarza swoją rolę ze "Scenariusza dla trzech aktorów") broni się głosem i bezbłędną intonacją trudnych fraz z Gombrowicza. Z wyjątkiem wyróżniającego się Stefana Iżyłowskiego, który pewnie się czuje w groteskowej konwencji wymuszonej tekstem, na grę pozostałych trzeba spuścić zasłonę milczenia.
Gdyńskie przedstawienie na pewno przysłuży się trójmiejskiej edukacji jako cenny materiał dydaktyczny do zajęć z twórczości Witolda Gombrowicza. Klasyczna i bardzo rzetelna interpretacja tekstu oraz kilka ciekawych zabiegów inscenizacyjnych to jednak dość mało jak na trzygodzinny seans teatralny.
- fot. Łukasz Unterschuetzl.unterschuetz@trojmiasto.pl
Miejsca
Spektakle
Opinie (19) 4 zablokowane
-
2010-10-23 14:20
Ja na premierze byłem czerwone wino piłem ale zgadzam się z ogólnym tonem recenzji (2)
i tym że pan grający gościnnie Starego Pijaka wypadł dobrze reszta zespołu bardzo słabo a najgorzej Pan Rafał Kowal który raczej gra siebie a nie postacie z wykonywanych sztuk.Po pierwszej części widownia się nieco wyludniła a tak skąpych i słabych oklasków po premierze dawno nie było.Szkoda bo dramat Slub jest genialny i finezyjny a tu była męka na deskach i widowni...
- 8 7
-
2010-10-23 18:00
(1)
na Krakowskie................
- 0 1
-
2010-10-23 19:02
siedz cicho jarku
- 1 0
-
2010-10-23 11:11
Udało mi się obejrzeć spektakl na generalnej
To co zobaczyłam podsumuję jednym zdaniem - koszmar.
- 11 8
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.