- 1 Noc Muzeów: 5 nietypowych atrakcji (31 opinii)
- 2 Jak zarabiać na giełdzie codziennie? (71 opinii)
- 3 Ciotka i skandal w uzdrowisku (58 opinii)
- 4 Pierwszy taki koncert w historii! (31 opinii)
- 5 Zaginione dzieła na wiadukcie i budynku (128 opinii)
- 6 Te zdjęcia obejrzysz przez specjalne okulary (8 opinii)
Najnowszy artykuł na ten temat
Oko-ucho. Pożegnanie z tytułem i czytelnikami
SKM-ka. Popołudnie. Czytam. I jak zwykle gapię się na ludzi. Rozwalają "Angry birds" albo bezmyślnie słuchają muzyki, odliczając kolejne przystanki. Nawet "Metra" nikt już nie czyta, bo to wszak prasa poranna. Po co się gapię? Żeby znaleźć bratnią duszę. By wiedzieć, że nie jestem na świecie sam. Okazuje się, że jestem. Albo do niedawana byłem.
Pani - książkę prosto z księgarni (wącha ją przed rozdziewiczeniem). Chłopiec też ma książkę-nówkę (duży druk, umiarkowana liczba obrazków, jakiś kryminał dla nieletnich). Chłopczyk - książka z biblioteki, co zdradza okładka z folii (coś o pisarzach, bo widzę kolorowe portreciki Sienkiewicza i Prusa; widać, że rośnie literaturoznawca). A dziewczynka? Dziewczynka odcięła się od świata książką-pudełkiem. Grubą, z szufladkami, skrytkami i gadżetami. W dzieciństwie oddałbym za taką wszystkie moje skarby: resoraki, historyjki z gum Donalda i święte obrazki. Tytuł "Tyranozaury", a na okładce zachęta - "Wykop kości i złóż swojego tyranozaura". Sielanka.
A jednak nie. Czuć napięcie. Jakiś burmuch. Pewnie zbity wazon i dostęp do komputera zabroniony, szlaban na "Call of Duty". Dziewczynka uciekła w pradzieje, chłopczyk, czytając o krzepieniu serc "Trylogią", błaga uśmiechniętego Sienkiewicza, by TO już nie wróciło. Ale TO wraca.
Chłopiec lat 8? nie wytrzymuje: "Dlaczego nie mogę bawić się w chemię?" Sztywnieję. Chemia? Zgroza! Przekleństwo licealnego życia. Zmąciła całą moją młodość. Zmarnowała mi ją do cna. Pani: "Bo jesteś za mały. To niebezpieczne" - rozpina kurtkę dziewczynce, którą rozpaliły historie wielkich zwierzaków rozgrywające się w cieniach gigantycznych paprotników. Chłopiec nie daje za wygraną: "Ale ja wszystko wiem. Wiem, że sód można połączyć z..." Tu wymienia z czym można go połączyć i co się uzyskuje, ale nie pamiętam.
Dalej chwali się swoją wiedzą. "1 z 10" to on! "Wielka Gra" - szkoda, że na niego nie zaczekała, nim zwinęła się z anteny. Jednak Pani jest twarda jak krzemień i żelazo razem wzięte (chłopiec pewnie zna ich symbole i miejsce na tablicy tego na M, ja nie): "Już ci mówiłam, że nie. To niebezpieczne". "To po co dostałem taki prezent?" - walczy młody, niedoszły chemik. "Czytaj!" - rzuca mu Pani.
Chłopiec karnie wraca do lektury książki o detektywach. I nagle: kap, kap - łzy wielkie jak groch, H2O z zawiesiną rozczarowania, padają na kartki książki. Te łzy wchodzą w reakcję z papierem, która powoduje, że moje serce rośnie. Oj, jak rośnie! Buzuje! No, karbid wrzucony do wody! Pani na szczęście się łamie. "Dobrze, powiem wujkowi, żebyście w weekend zrobili razem jakieś doświadczenie". Jeszcze ostatnie dwie łzy, atmosfera robi się ciepła jak koksowniki, które miasto właśnie ufundowało i postawiło na kilku ulicach, serca pokrzepione, tyranozaury wygrzewają się w triasowym słonku, a detektywi w mig wpadają na trop złoczyńców. To będzie jeden z MOICH najpiękniejszych weekendów w życiu.
O autorze
Jerzy Snakowski
- Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, autor show popularyzującego teatr operowy pt. "Opera? Si!", dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko. Więcej o autorze: www.snakowski.pl