• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Adam Orzechowski: muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem

Łukasz Rudziński
24 lipca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 

Adam Orzechowski dyrektorem Teatru Wybrzeże został w 2006 roku. Będzie nim przez kolejne pięć lat. W rozmowie z Łukaszem Rudzińskim opowiada m.in. o tym co działo się na gdańskiej scenie oraz jak w najbliższej przyszłości wyglądać ma największy w Trójmieście teatr dramatyczny.



Dyrektor Teatru Wybrzeże od początku lipca pracuje w gdańskim teatrze już drugą kadencję. Dyrektor Teatru Wybrzeże od początku lipca pracuje w gdańskim teatrze już drugą kadencję.
Łukasz Rudziński: W jakim stanie zastał Pan teatr w 2006 roku?

Adam Orzechowski: Nie wiem czy warto o tym mówić. Wiele osób już nie chce tego pamiętać, inni mają swoje wersje i pewnie nie są skłonni do ich weryfikowania. A ja już nie chcę wpisywać się w kolejną medialną awanturkę. Liczne problemy spokojnie, racjonalnie likwidowaliśmy, na miarę naszych możliwości finansowych. To był trudny okres, ale zakończyliśmy go sukcesem. Pewnie nie wszystko było idealne, jednak efekt oceniam bardzo pozytywne.

Pojawiły się nowe sceny, teatr przeszedł liczne remonty.

Zmiany zawsze wynikały z konieczności, choćby dostosowania przestarzałych obiektów do przepisów BHP. W miejscu dawnej sali prób mamy Czarną Salę. Od zera powstał Teatr Kameralny w Sopocie. Otworzyliśmy Scenę Letnią w Pruszczu Gdańskim. W niedalekiej przyszłości zajmiemy się Malarnią. Potrzeby Dużej Sceny były i są nadal poważne (w tym roku remont przejdzie scena obrotowa). Wyremontowaliśmy garderoby i zaplecze, bo od 1967 roku nie wykonano w tym zakresie żadnych poważniejszych prac. Najtrudniej było zdecydować od czego zacząć. Mam poczucie, że w pewnym momencie udało nam się złapać byka za rogi.

Jak oceniasz poziom Teatru Wybrzeże przez ostatnie lata?

Wprowadził Pan inny repertuar od swojego poprzednika, Macieja Nowaka.

To chyba nie była i nie jest kwestia repertuaru, ja przynajmniej aż takich różnić nie dostrzegam. Są pewnie miejsca, gdzie teatr dokonuje gwałtu na ludziach, którzy idą do teatru i na tych, którzy go tworzą. Ale ja nie wierzę w taką rewolucję - nie da się wyczyścić do zera ani myślenia, ani struktur, w których dorastamy i funkcjonujemy, nie chciałbym odwracać się od tego, co jest wokół nas. Poziomu agresji, jaki mnie tu dopadł, tak ogromnego, absolutnie się nie spodziewałem. Nie zdawałem sobie sprawy ze skali tej niechęci. Agresji i niechęci jednostkowej, ale bardzo krzykliwej. Teatr ma funkcjonować w regionie, w którym się znajduje. W Gdańsku, w Trójmieście, na Pomorzu. Tu ludzie są dość zachowawczy - mamy na wybrzeżu przekonanie o pewnych stałych wartościach, jest i oczekiwanie nowości, ewolucyjnego rozwoju i sukcesu, ale też nie za wszelką cenę. Istnieje lęk przed różnorodnością - z jednej strony jest akceptowana, z drugiej budzi obawę. Sądzę, że trójmiejska publiczność chętnie ogląda to, co jest obowiązujące i trendy, ale i do swoich starych gustów też jest przywiązana.
Z tego głównego, obowiązującego nurtu chciałem się troszkę wyrwać, ale wciąż musiałem udowadniać, że nie jestem wielbłądem.

Zdecydował się Pan na prowadzenie teatru środka, z pewnym marginesem na teatr trudny, ambitny, ale też z dużą przestrzenią dla komedii czy farsy.

Przez ileś lat wcześniej byłem dyrektorem teatru i można sprawdzić, co i jak się działo za mojej kadencji w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Nie mam nabożnego stosunku do tego, co się nazywa repertuarem lżejszym, ale taki repertuar pojawia się wszędzie. Przecież za dyrekcji Macieja Nowaka farsy pojawiały się regularnie. Staram się jednak, by ten lżejszy repertuar nie był kompletnie bezmyślny. Nie boję się kontrowersyjnych tematów, czego dowodem było choćby "Spalenie matki" w reżyserii Michała Kotańskiego według tekstu Pawła Sali. Ale czy to było odważne? Co to jest odwaga w teatrze? Pokazanie gołego narządu płciowego nie ma dla mnie z odwagą nic wspólnego. Teatr jest funkcją myślenia. My nie myślimy odważnie - jak mówimy o wykluczonych, to oni są tak schematyczni, że to przestaje być wiarygodne - obracamy się w obszarze bardzo bezpiecznych mód i nawet, gdy poruszamy bolesne tematy, czynimy to w sposób bardzo obłaskawiony.

Przykładem twórczości odważnej jest z pewnością działalność Mai Kleczewskiej. W Wybrzeżu teatr trudny, niepokorny proponuje właściwie tylko Adam Nalepa.

Jeśli tak Pan to widzi, cóż, nie będę polemizował z Pańską opinią. Cieszę się, że Adam z sukcesem zrealizował oba zaproponowane przez nas tytuły. Teraz przyjął naszą kolejną ofertę, niebawem Nie-Boska komedia. Jest też jakiś cień nadziei na wybrzeżowy spektakl Mai Kleczewskiej. Zresztą już kilkakrotnie proponowałem jej zrobienie u nas przedstawienia. Niektórzy pamiętają, że miała realizować tu Medeę, do której ostatecznie nie doszło. Pojawiły się pogłoski, że to za moją sprawą, co jest absolutną nieprawdą. Po jej pobycie na Wybrzeżu Sztuki wznowiliśmy rozmowy na temat jej pracy w Teatrze Wybrzeże.

Jednak teatr określony, charakterystyczny, wyrazisty prezentują m.in. Jan Klata, Michał Zadara, duet Paweł Demirski - Monika Strzępka, Barbara Wysocka. Dlaczego takich artystów w Trójmieście nie oglądamy?

Można też zapytać: dlaczego nie pracowali tu (kiedyś i dzisiaj) Krystian Lupa, Krzysztof Warlikowski czy Grzegorz Jarzyna? Ja się nie boję Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. Strzępka debiutowała u mnie w Bydgoszczy. Z Janem Klatą i Barbarą Wysocką też rozmawiałem o ewentualnej współpracy. Ja jestem otwarty, nie można mi zarzucić, że obawiam się takiego czy innego teatru. Z różnych powodów tych twórców w Gdańsku nie ma, i na pewno nie dlatego, że ja ich nie zapraszam. Jednak nie jest powiedziane, że za jakiś czas to się nie zmieni.

Przez ostatnie 5 lat poznawaliśmy początkujących reżyserów na dorobku. Wciąż tacy stanowić będą główną siłę na afiszu Teatru Wybrzeże?

Jan Klata, Monika Strzępka i Michał Zadara, gdy tu pracowali przed kilku laty też byli na dorobku. Uważam, że bez młodych ludzi teatr nie może funkcjonować. Teatr musi być miejscem otwartym. Szukamy, zapraszamy, dajemy szanse. Dbam o to, aby młody reżyser nie myślał, że po jednej premierze w Gdańsku będzie tu reżyserował co roku. Jednak ci, którzy zostawili po pracy z zespołem pozytywny ślad są zapraszani nadal. Na przykład Jarek Tumidajski czy Kuba Kowalski - zrobili tu już kilka przedstawień i stają przed kolejną szansą. Młodzi ludzie różnie myślą, mają różne oczekiwania, jesteśmy ich ciekawi. A nasz zespół artystyczny jest szalenie pomocny i ofiarny - nie ma między nimi ściany pokoleniowej.

Dalej będzie Pan godził obowiązki dyrektora i reżysera w swoim teatrze?

Aktorów poznaje się nie w bufecie tylko na scenie - w pracy, w procesie twórczym. Ja w zasadzie realizuję te pozycje, które w moim odczuciu z różnych powodów powinny być w Teatrze Wybrzeże zrobione, a którymi nie do końca udało nam się skusić innych reżyserów. To częsta dyrektorska powinność i nie jestem dla siebie litościwy. Ale nie mam poczucia, że zabieram innym miejsce. Decyduję się na to z różnych względów, także frekwencyjnych, najczęściej z marszu. Cały teatr bardzo ciężko pracuje. W roku gramy w sumie od 450 do 500 spektakli. A nie jesteśmy zbyt rozbudowanym zespołem, więc to naprawdę dużo.

Powołał Pan zmieniający swoją formułę Festiwal Wybrzeże Sztuki. Jak ten festiwal ma się dalej rozwijać?

Wybrzeże Sztuki jest w dość specyficznym terminie - przełom czerwca i lipca to okres urlopowy. Większość polskich teatrów w tym czasie jest zamkniętych na cztery spusty. Gdy zapraszamy małe przedstawienia na kilka osób to jeszcze pół biedy, ale sprowadzanie dużych wielkoobsadowych produkcji jest bardzo trudne. Na głośne, ważne przedstawienia z narodowych teatrów nie mamy w tym terminie szans. Niby umawiamy się na pokazy z rocznym wyprzedzeniem, ale też nie wszystko można przewidzieć. Czasami ktoś przebija naszą ofertę i umówiony zespół wyjeżdża w świat, nad bardziej nęcące zatoki. Ale w przyszłym roku, z powodu Euro 2012 chcielibyśmy Wybrzeże Sztuki przenieść na maj. Byłaby większa szansa na zaproszenie tych spektakli, których w wakacje na pewno nie uda nam się sprowadzić.
Trzeba pamiętać też o aspekcie finansowym - mamy kilkaset tysięcy złotych, podczas gdy największe polskie festiwale teatralne kilka milionów. Chciałbym, aby festiwal znowu był multidyscyplinarny, ale na to potrzeba dodatkowych nakładów. W tym roku zaprosiłem kontrowersyjne tytuły, żeby przybliżyć widzom spektakle, o których się mówi i czyta. Czy nasza publiczność zapewniłaby im dłuższy sceniczny żywot, gdybyśmy je mieli w stałym repertuarze? Tego nie wiem. Wiem jednak, że po tej drugiej stronie rampy musi się znaleźć ktoś, kto zechce nasze spektakle oglądać i będę się nadal starać by tzw. trudniejszy repertuar był stale obecny na naszym afiszu.

Plany artystyczne Teatru Wybrzeże na sezon 2011/2012

27 sierpnia - "Sprawa operacyjnego rozpoznania" na podstawie "Płomieni" Stanisława Brzozowskiego i historii ruchu Wolność i Pokój, w reż. Zbigniewa Brzozy w ramach Solidarity of Arts - koniec sezonu artystycznego 2010/2011 (Malarnia Teatru Wybrzeże)
28 października - premiera tekstu Doris Lessing pod roboczym tytułem "Pustynia dla każdego" w reż. Anny Augustynowicz (Scena Kameralna Teatru Wybrzeże w Sopocie)
5 listopada - "Nie-Boska komedia" Zygmunta Krasińskiego w reżyserii Adama Nalepy
styczeń 2012 - "Baby są jakieś inne" Marka Kotarskiego w reżyserii Krystyny Jandy - koprodukcja z Teatrem Polonia w Warszawie, w obsadzie Dorota Kolak, Mirosław Baka i dwoje aktorów warszawskich (Scena Kameralna Teatru Wybrzeże w Sopocie)
koniec stycznia / początek lutego 2012 - "Życie snem" Calderon de la Barca w reż. Kuby Kowalskiego
wiosna 2012 - premiera Rudolfa Zioło
sierpień 2012 - premiera Mai Kleczewskiej w ramach Festiwalu Solidarity of Arts (trwają rozmowy z reżyserką)

Ponadto reżyserować będą Wiktor Rubin, Jarosław Tumidajski, Grzegorz Wiśniewski, absolwentka PWST w Krakowie Ewelina Marciniak (nagrodzona za reżyserię "Nowego Wyzwolenia" Teatru Polskiego w Bielsko-Białej na Koszalińskich Konfrontacjach Młodych "m-teatr"), student IV roku PWST w Krakowie Paweł Świątek oraz dramaturg Teatru Wybrzeże Jakub Roszkowski.

Miejsca

Opinie (43) 4 zablokowane

  • Teatry (1)

    Ja to bym chciała żeby Gdańsk dorównał Warszawie ale wiem, że to nierealne, łeeeee..

    • 0 1

    • my mamy jeden teatr a warzszawa ma ich całą masę. ten teatr ma zaspokoić gusta każdej widowni a w warszawie teatry mogą sobie pozwolić na zignorowanie jednej części widowni by zaspokoić inną. nie wszystkie warszawskie teatry są świetne i nie wszystkie przedstawienia teatru wybrzeże to gnioty. no i w warzszawie też są piękne miejsca.

      • 1 0

  • Gdańsk zachowawczy?

    Skąd przekonanie, że publiczność w Gdańsku chce teatru zachowawczego i tradycyjnego? Pan Dyrektor wysyłał w tej sprawie jakieś ankiety? Podobno (jeśli wierzyć socjologom) mieszkańcy Pomorza są bardziej liberalni i otwarci w porównaniu z mieszkańcami innych regionów Polski. Myślę, że przekłada się to również na gusta teatralne (na spektaklach Kleczewskiej i Jarzyny w czasie tegorocznego Wybrzeża Sztuki raczej nie było wolnych miejsc na widowni).
    Pytanie, dlaczego tak trudno namówić Klatę, Kleczewską czy Zadarę do zrobienia spektaklu w Wybrzeżu.
    Na szczęście jest Adama Nalepa. Cieszę się na "Nie-Boską".
    Doceniam talenty organizatorskie i menadżerskie dyr. Orzechowskiego, ale niestety artystycznie Wybrzeże nie zachwyca.

    • 4 1

  • nie - nie jesteś wielbłądem..

    .. - jesteś kiepskim dyrektorem zepsutego teatru panie Orzechowski

    • 4 2

  • "z (...) Barbarą Wysocką też rozmawiałem o ewentualnej współpracy". (1)

    Dyrektor Teatru Wybrzeże Adam Orzechowski w wywiadzie pt. "Muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem" dla portalu www.trójmiasto.pl powiedział: "z (...) Barbarą Wysocką też rozmawiałem o ewentualnej współpracy".Informuję, że jest szereg poważnych powodów, dla jakich nie miałam i nie mam zamiaru współpracować z Teatrem Wybrzeże za tej dyrekcji i nigdy nie brałam takiej możliwości pod uwagę. Wszelkie propozycje ze strony dyrektora Orzechowskiego dotyczące "ewentualnej współpracy" spotkałyby się z moją kategoryczną odmową i nie życzę sobie, by moje nazwisko pojawiało się w tym kontekście. Przerwanie komuś hotelowego śniadania dwa lata temu i kilkuminutowe napastowanie absurdalną propozycją realizacji narzuconego tekstu (Fredry) to nie są żadne rozmowy o żadnej ewentualnej współpracy.Barbara Wysocka

    • 4 0

    • brawo Pani Barbaro

      trzeba tępić chamstwo i prostactwo. Szkoda, że Pani tu nie przyjedzie przez najbliższe pięć lat, ale dziękuję za słowa prawdy o dyr. Orzechowskim. Skoro on tak "załatwia" reżyserów, nie dziwota, że pracują tu tylko przyjaciele królika i młodziaki.

      • 0 0

  • MIERNOTA

    Pomyłką było obsadzenie Orzechowskiego na stanowisku dyrektora i tak będzie do końca jego pracy w Wybrzezu. Największa z niego miernota w Polskce.

    • 2 3

  • Naga prawda

    No to pani Wysocka dała do pieca.Ale też nie lubię jak mi ktoś przeszkadza w jedzeniu.

    • 3 0

  • Śmiać się czy płakać

    Przy takich sporach nasuwa mi się myśl,że teatr musi mieć dyrektora artystycznego,koniecznie.Wszyscy tak kpili z Nowaka a teraz go wspominają z łezką w oku,oj było wtedy ciekawie.To już Huelle był by chyba lepszy jako dyrektor.A na koniec coś do śmiechu,nie raz jak kupuje bilety w kasie Wybrzeża obsługiwała mnie pani w długich,nieumytych włosach z kanapką z kiełbasą w dłoni.

    • 1 3

  • Kto jest za, skoro wszyscy - przeciw ?

    Wymieniane tutaj nazwiska "młodych-zdolnych" niczego nie załatwią. Praca na scenie zaczyna się i kończy w głowie, a nie w genitaliach /vide:Warlikowski / Drżę na myśl o twórczej interpretacji jeszcze młodego Nalepy. Widziałem ostatnio "Nie-boską komedię" w Gnieźnie, przeinterpretowaną nowocześnie przez Kruszczyńskiego. Ludzie, tak kiepskiego kabaretu z żywym Jezusem na scenie...!Orzechowski chociaż myśli. Może za dużo reżyseruje. Fakt. Spoko !

    • 0 0

  • Poziom 0

    Wkurza mnie to, że żeby pojechać na dobry spektakl trzeba przemierzyć pół Polski i wydać masę pieniędzy. Poziom teatru Wybrzeże jest czasami tak żenujący, że nie mogę w to uwierzyć. Po spektaklu "All Inclusive" myślałam, że zapadnę się pod ziemię, obiecałam sobie, że już nigdy nie pójdę na żaden spektakl wyreżyserowany przez Orzechowskiego. Tępo tworzenia nowych spektakli przypomina produkcję masową, nie mającą nic wspólnego z jakością. Zgadzam się z większością, że dobry teatr w Trójmieście, można jedynie zobaczyć na Festiwalu Wybrzeże Sztuki. Jestem jak najbardziej za, żeby Pan Adam Orzechowski zajmował się stroną zarządczą i organizacyjną, bo do swojej twórczości zraził mnie już całkowicie.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Największym wydarzeniem FETY 2022 r. był występ słynnego niemieckiego Theater Titanick. Podaj tytuł spektaklu, który wówczas wystawili.

 

Najczęściej czytane