- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 2 (Przed)wyborcza gorączka w Pipidówce (23 opinie)
- 3 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 5 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
(Przed)wyborcza gorączka w Pipidówce w Teatrze Miejskim
W Pipidówce wielkie poruszenie - trzeba wybrać dyrektora banku, a i sam prezydent zapowiedział wizytę. Rzecz z pozoru prosta w komedii Michała Bałuckiego trafia oczywiście na wielkie komplikacje, bo kandydat rady nadzorczej nie podoba się kobietom. Premiera Teatru Miejskiego w Gdyni "Niewolnice z Pipidówki" w reżyserii Krzysztofa Babickiego w zaskakująco aktualny sposób wyśmiewa nepotyzm, korupcję, kupczenie stanowiskami oraz układy i interesy władz, niekoniecznie idące w parze z interesem społecznym.
Michał Bałucki w komediowym tonie pisał w ludzkich przywarach - pogoni za tytułami i stanowiskami, nepotyzmie czy korupcji. Wyśmiewał również stronniczość dziennikarzy i emancypację kobiet, szczególnie "nowe prądy", jak feminizm, oraz służalczość mężczyzn-pantoflarzy.
"Niewolnice z Pipidówki" jako jedna z jego ostatnich sztuk (powstała cztery lata przed śmiercią autora) zawiera większość tych przemyśleń. Zaś tytułowa Pipidówka, niewielkie fikcyjne galicyjskie miasteczko, wielokrotnie przywoływane przez Bałuckiego w swojej twórczości, stało się synonimem prowincjalizmu i małomiasteczkowości.
Krzysztof Babicki z tekstem Michała Bałuckiego zmierzył się po raz drugi (wcześniej wystawił go w 2007 r. w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie). Reżyser dostrzegł ogromny potencjał komediowy sztuki Michała Bałuckiego, trudno zresztą w Pipidówce nie odnaleźć aluzji do mechanizmów współczesnej polityki, także w wymiarze lokalnym.
Złośliwi w obrazie prowincjonalnej Pipidówki doszukiwać się będą wątków gdyńskich, bo przecież nieprzypadkowo sztuka o nepotyzmie i układach właśnie teraz trafiła na deski teatru (chociaż, gdy powstawała, nikt nie przypuszczał, że w gdyńskim magistracie nastąpi prawdziwa rewolucja, a dotychczasowa władza dostanie od wyborców "czerwoną kartkę").
Ważniejszy wydaje się jednak kontekst szerszy, ogólnopolski i afery wychodzące na światło dzienne po jesiennej zmianie rządu (w pewnym momencie pada ze sceny nawet "San Escobar"). W tym kontekście sztuka Bałuckiego pozwala spojrzeć na nie z dystansem i śmiechem, mocno przy tym piętnując skłonności do obdzielania stanowisk nie według kompetencji, a "za zasługi" i obecne podczas niemal każdych wyborów plotki i pomówienia, oczerniające kandydatów przeciwnego obozu.
Spektakl rozpoczyna pochód rzępolących muzykantów, kameralnej (mini)orkiestry, której z bębnem i biało-czerwonymi flagami wymalowanymi na policzkach przewodzi agresywny, nietrzeźwy kibic (Krzysztof Berendt). Po chwili na scenie pojawia się Literat - alter ego Bałuckiego (Tomasz Czajka, który w ostatniej chwili musiał zastąpić chorego Dariusza Szymaniaka).
Literat w dopisanym przez Krzysztofa Babickiego fragmencie dowiaduje się, że powstać ma nowy teatr (aluzja do wieloletnich obietnic włodarzy Gdyni w sprawie nowej siedziby Teatru Miejskiego), więc potrzebna jest jakaś sztuka. Literat zapowiada "Niewolnice z Pipidówki", co wywołuje konsternację zebranych, bo przecież: jak to tak? - tutaj żadnych niewolnic nie ma. Sytuację uspokaja dopiero zapewnienie, że sztuka nie dzieje się w Pipidówce. Gdzie więc się dzieje? Na to widz musi odpowiedzieć sobie samemu.
Na scenie Teatru Miejskiego przez całą jej długość (w stronę widowni) wyłożono czerwony dywan, w tle mamy wielką czerwoną kotarę i drzwi obrotowe z lustrzanymi szybami - jakbyśmy znajdowali się przed wejściem na uroczystą galę, przed festiwalem czy premierą, gdzie wyczekujemy wyjątkowych gości. Tę pomysłową scenografię Marka Brauna dopełniają białe ścianki i obłożone czerwonym materiałem krzesła i sofa.
Przy dźwiękach fanfar (to najbardziej udany motyw muzyki Marka Kuczyńskiego), z charakterystycznym gestem pozdrowienia, przez drzwi w tę i we w tę przechodzi burmistrz Grzmotnicki (znakomita rola Piotra Michalskiego), od którego wręcz bije majestat władzy, a okrągły brzuch podkreśla pozycję i powodzenie. To burmistrz obwieszcza zebranym wszystkie najważniejsze wieści, jest przedstawicielem "wielkiej" polityki, finansjery, prawdziwą elitą miasta. Poznajemy go i całą resztę pipidówkowej społeczności w stanie wskazującym na spożycie, co tu oczywiście nikogo nie dziwi, bo nikt tutaj za kołnierz nie wylewa, a alkohol towarzyszy wszystkim "ważnym" sprawom.
Szybko okazuje się, że niebawem do lokalnej elity dołączy kolejna istotna persona - Karol Milicz, sprowadzony z wielkiego miasta postępowy człowiek sukcesu (Szymon Sędrowski). Dziura w miejskiej kasie wymaga załatania, więc trwa konkurs na dyrektora banku, a idealny i kompetentny kandydat wyraził zainteresowanie i z miejsca zyskał uznanie najważniejszych członków rady, której oczywiście przewodniczy burmistrz. Milicz nie jest anonimowy, bowiem mieszkał kiedyś u jednego z członków szacownego gremium, Filatyńskiego (Rafał Kowal).
Istnieje jednak pewna przeszkoda związana z pobytem Milicza u Filatyńskiego, zaś córka burmistrza Sabinka (Agnieszka Bała) czuje się marginalizowana, właśnie straciła lożę w teatrze i wspólnie z przyjaciółką Aurelią, żoną Filatyńskego (Beata Buczek-Żarnecka) zastanawia się jak odzyskać wpływy. Wybór nowego szefa banku to idealna okazja. Panie postanawiają obsadzić pogrążonego w książkach i "studiującego starożytne kobiety" męża Sabinki, nauczyciela Felisia (w tej roli Maciej Wizner), do czego trzeba będzie sprytu, przebiegłości i skorzystania z typowych płci niewieściej przewag nad mężczyznami.
W tym aspekcie spektakl Miejskiego wpisuje się w tematykę poruszaną w niedawnej "Lizystracie", tyle że czyni to ze znacznie lepszym skutkiem. Tekst Bałuckiego w spektaklu Teatru Miejskiego brzmi naprawdę komicznie, a aktorzy grają role nakreślone grubą kreską, jednak nie przerysowując przesadnie bohaterów.
Świetnie w drugim planie prezentuje się Elżbieta Mrozińska jako żona burmistrza Katarzyna (szczególnie udane jest jej konanie na oczach męża). Bardzo udane role są zasługą Piotra Michalskiego (przekomicznego w swoim burmistrzowskim majestacie) i Rafała Kowala, który pociesznie gra pantoflarza. Dużo wdzięku ma sprzedajny dziennikarz Saturnin Mariusza Żarneckiego, łasy na łapówki w każdej postaci. Wszystkich bardzo pomysłowo w kostiumy ubrała Hanna Szymczak.
Spośród pań obok Mrozińskiej najlepiej gra Agnieszka Bała, której Sabinka jest przykładem niedowartościowanej kobiety, która dla możliwego awansu społecznego nie zawaha się przed niczym - doskonale wypada zwłaszcza podczas sceny z doktorem Dmuchalskim (Bogdan Smagacki). Jej zahukanego męża Felisia bardzo udanie kreuje Maciej Wizner. Postać buduje na niemal pantomimicznych gestach i generuje w ten sposób zdecydowanie najwięcej komizmu. Bez wyrazu gra za to Milicza Szymon Sędrowski, którego rola jest powierzchowna i zaskakująco mało dowcipna. Rozczarowuje też pozbawione dramaturgii rozwiązanie wątku Karola i Wandy (Monika Babicka).
Sprawny warsztatowo spektakl ma właściwie jeden słabszy moment - nie pasujący do reszty taneczny występ "ksero" feministek (choreografia Katarzyny Migały), przez reżysera przerysowanych, ubranych w jednakowe kostiumy z perukami jak z kreskówki. To postaci wyraźnie zainspirowane wypowiedzią Milicza o tym, że feministka to coś gorszego niż kobieta, bo "to takie kobiety, którym sprzykrzyło się być kobietami i chciałyby być mężczyznami". Ani głębia myśli Bałuckiego, ani pomysł Babickiego nie pasują do dzisiejszych realiów, w których poza tym fragmentem zgrabnie i bez zbędnych uwspółcześnień osadzono sztukę sprzed prawie 130 lat.
Recenzja spektaklu "Lizystrata" Teatru Miejskiego w Gdyni
"Niewolnice z Pipidówki" są gorzką satyrą na polską politykę na każdym szczeblu, w której "mierny, ale wierny" może się, niestety, liczyć się nie mniej niż kompetencje, które zakwestionować można pod byle pretekstem. Gonitwa o stołek dyrektora ma tu bardzo wiele wspólnego w kampanią wyborczą. Powrót do Bałuckiego jest w tym wymiarze naprawdę dobrym pomysłem, chociaż jest to spektakl, w którym śmiech nie raz grzęźnie nam w gardle.
Spektakl
Niewolnice z Pipidówki
Miejsca
Spektakle
Opinie wybrane
-
2024-04-21 16:19
Teatr Wybory Zmiana (4)
Prezydent Szczurek odchodzi, tzw dobra zmiana w Gdyni, a przy okazji (miejmy nadzieję) dojdzie do zmian w Waszym Teatrze (czas na zmianę dyrekcji)!
To co się dzieje na scenie u Was to sama bida, bida z nyndzą!- 15 14
-
2024-04-22 18:47
nowy rząd dopiero 4 m-ce a tu taka ostra satyra? (1)
- 0 1
-
2024-04-24 23:28
Zdecydowanie satyra na poprzedni rząd, tylko za rządów mistrzów nepotyzmu nie było pewnie zgody na takie scenariusze!
- 0 0
-
2024-04-22 14:53
Gdynia
Tak.
U nas to jest prawdziwa bieda.- 2 0
-
2024-04-22 13:23
To idź na turniej MMA do swojego Teatru Szekspirowskiego i nie urządzaj nam miasta!
- 5 2
-
2024-04-22 13:30
sztuka intersująca, bardzo na czasie (2)
Gra aktorów dobra - czasami, rzeczywiście dykcja nie taka, jak powinna być - niezrozumiale .
Są dwie gwiazdy tego przedstawienia - zostawiają pozostałych dalllekkooo w tyle - Pan Burmistrz i Jego teściowa- 6 0
-
2024-04-22 14:47
Jeszcze doktorowa
Dorota Lulka prezentuje najbardziej profesjonalną grę aktorską w tym spektaklu
- 1 0
-
2024-04-22 14:13
Za to Nastusia
skrada serca męskiej części widowni :) Najpiękniejsze nogi Gdyni :)
- 1 0
-
2024-04-22 12:47
Czas na zmiany!? Jo
Proponuje na dyrektora Dorotę I., a łódzki Teatr Nowy odetchniesz z ulgą
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.