• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

W co się ubrać... na scenę w filharmonii?

Ewa Palińska
16 marca 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Carlos Pena Montoya, harfista Orkiestry PFB, podczas finału ubiegłorocznych Promsów. Carlos Pena Montoya, harfista Orkiestry PFB, podczas finału ubiegłorocznych Promsów.

Panie w wieczorowych kreacjach, panowie w smokingach lub frakach - takie wyobrażenie o stroju artystów zajmujących się wykonywaniem muzyki poważnej powoli odchodzi do lamusa. Choć początkowo na ekstrawagancję w zakresie stroju scenicznego pozwalali sobie nieliczni, dziś coraz więcej artystek kipi seksapilem, a i panowie, nawet na najbardziej renomowanych scenach koncertowych, potrafią niejednego melomana zaskoczyć ubiorem. Sprawdziliśmy, jakie trendy panują na trójmiejskich scenach koncertowych i czy muzycy klasyczni przykładają do własnego wyglądu dużą wagę.



W przypadku orkiestr zawodowych sprawa wydaje się prosta. To, w czym wystąpią muzycy, ustala się odgórnie, a niedostosowanie się do wymogów regulaminu, opracowanego najczęściej wspólnie przez dyrektora instytucji i radę artystyczną, może poskutkować wezwaniem na dywanik do kadrowej.

- Nigdy takiego regulaminu nie widziałam i nie odczuwam takiej potrzeby, skoro wszystkie szczegóły dotyczące naszego stroju ustalamy między sobą ustnie. Musimy się jednak mieć na baczności, ponieważ wszelkie nieprawidłowości natychmiast wyłapuje nasz orkiestrowy inspektor i skarży kadrowej - śmieje się Magda grająca w jednej z trójmiejskich orkiestr. - W przypadku pań, przynajmniej w mojej orkiestrze, wymagania te nie są jakieś wyszukane i z reguły sprowadzają się do czarnego stroju, ciemnych bądź cielistych rajstop oraz butów z zakrytymi palcami.

W przypadku orkiestr zawodowych to, w czym wystąpią muzycy ustala się odgórnie, a niedostosowanie się do wymogów regulaminu, opracowanego najczęściej wspólnie przez dyrektora instytucji i radę artystyczną, może poskutkować upomnieniem a nawet naganą. W przypadku orkiestr zawodowych to, w czym wystąpią muzycy ustala się odgórnie, a niedostosowanie się do wymogów regulaminu, opracowanego najczęściej wspólnie przez dyrektora instytucji i radę artystyczną, może poskutkować upomnieniem a nawet naganą.


Najczęstszym męskim strojem w polskich filharmoniach jest frak, do którego zakłada się białą muszkę, pas lub kamizelkę, a więc klasyczny, najbardziej formalny ubiór męski. Zdarzają się również orkiestry, w których preferuje się smokingi. Bez względu na to, czy wymagany jest smoking czy frak, należy stosować się do zasad ubioru i kanonu mody męskiej.

- Wiadomo, że czasem zdarza nam się nieco nagiąć sztywne reguły dress code. Muszka, na przykład, powinna być wiązana, ale ci, którzy próbowali ją wiązać, niejednokrotnie nie zdążyli na estradę, dlatego wielu z nas wybiera jednak to szybsze, choć mniej eleganckie rozwiązanie - śmieje się Michał Tyrański, trębacz z Orkiestry PFB.

Składy freelanserskie, szczególnie te zajmujące się wykonywaniem muzyki dawnej, bardzo często preferują nieco luźniejszy styl i czarną kolorystykę.

- Czarna koszula, czarne spodnie oraz buty, bądź czarny garnitur połączony z czarną koszulą - wylicza Tyrański. - Nie jest to oczywiście regułą, aczkolwiek sam fakt tak szybkiego przyjęcia czegoś za normę i tzw. kanon, a zakładam, że przejęliśmy ten dress code od zachodnich orkiestr, jest dla mnie niezwykle ciekawy - śmieje się.

- Czarna koszula, czarne spodnie oraz buty bądź czarny garnitur połączony z czarną koszulą. Nie jest to oczywiście regułą - mówi trębacz Michał Tyrański. Na zdjęciu koncert zespołu Weser Renaissance Bremen, odbywający się w ramach 8. Festiwalu Goldbergowskiego. - Czarna koszula, czarne spodnie oraz buty bądź czarny garnitur połączony z czarną koszulą. Nie jest to oczywiście regułą - mówi trębacz Michał Tyrański. Na zdjęciu koncert zespołu Weser Renaissance Bremen, odbywający się w ramach 8. Festiwalu Goldbergowskiego.


Solistów najczęściej regulamin nie obowiązuje. Mimo tego, przynajmniej na naszych lokalnych scenach, raczej niechętnie puszczają wodze fantazji, pozostając w zgodzie z klasyczną elegancją.

- Gdybym był jazzmanem, chodziłbym w podkoszulku i dżinsach, i byłbym z tego bardzo zadowolony - śmieje się prof. Konstanty Andrzej Kulka. - Jestem jednak muzykiem klasycznym, dlatego najczęściej gram we fraku i nie zamierzam tego zmieniać. Taka elegancja podczas koncertów wynika z tradycji i przyznam, że w moim otoczeniu raczej się tę tradycję praktykuje.

Strój warto jednak dostosować do miejsca i okoliczności występu, a także wykonywanego repertuaru.

- Kobiety mają w tym względzie większe pole do popisu i jest im z pewnością łatwiej - mówi prof. Kulka. - My, mężczyźni, poza zrzuceniem marynarki i włożeniem bardziej strojnej koszuli, nie jesteśmy w stanie zrobić zbyt wiele.

- Mężczyźni mają łatwiej, bo założą frak lub smoking i już wyglądają dobrze. My musimy się natomiast nieźle nagimnastykować, żeby to, co na siebie założymy, nie tylko dobrze prezentowało się na scenie, ale było przede wszystkim wygodne - ripostuje skrzypaczka Małgorzata. - No i najważniejsze - nie możemy pozwolić sobie na założenie tej samej kreacji dwa razy pod rząd, bo natychmiast zostanie to zauważone i wypomniane - dodaje.

- Gdybym był jazzmanem, chodziłbym w podkoszulku i dżinsach, i byłbym z tego bardzo zadowolony - śmieje się prof. Konstanty Andrzej Kulka.  - Jestem jednak muzykiem klasycznym, dlatego najczęściej gram we fraku i nie zamierzam tego zmieniać. - Gdybym był jazzmanem, chodziłbym w podkoszulku i dżinsach, i byłbym z tego bardzo zadowolony - śmieje się prof. Konstanty Andrzej Kulka.  - Jestem jednak muzykiem klasycznym, dlatego najczęściej gram we fraku i nie zamierzam tego zmieniać.


Solista, jak powiedziała Małgorzata, ma na scenie nie tylko dobrze wyglądać, ale przede wszystkim czuć się komfortowo. Mariusz Patyra, wirtuoz skrzypiec, w wywiadzie udzielonym portalowi Trojmiasto.pl zdradził powód, dla którego zrezygnował ze słynnego żabotu, będącego przez lata jego znakiem rozpoznawczym.

- Występowałem z tym żabotem, żeby coś zmienić w swoim stroju koncertowym i wyróżnić się z tłumu. Z czasem zrozumiałem, że solista na scenie powinien czuć się przede wszystkim komfortowo i choć poszukiwanie idealnego stroju koncertowego zajęło mi trochę czasu, zakończyło się sukcesem. Dziś mam frak, który wygodnie na mnie leży i nie ślizgają się po nim skrzypce - mówił Patyra.

- Sukienkę mogę kupić sobie gdziekolwiek - w sklepie, na bazarze, zamówić u krawca czy stylisty. Cała zabawa zaczyna się jednak później, kiedy muszę ją "przystosować" do gry - wyjaśnia Małgorzata. - Najczęstsze przeróbki dotyczą ramiączek, które pod żadnym pozorem nie mogą mi się zsunąć podczas koncertu, ponieważ krępowałoby to moje ruchy i musiałabym przerwać występ. Jeżeli chodzi o fason, to ręce i plecy mogę mieć odsłonięte, natomiast nie znoszę, zarówno u siebie jak i u innych artystów, odsłoniętych nóg, a już tym bardziej butów z odkrytymi palcami.

Nasi rodzimi artyści ubiorem szokują nieczęsto. Zagraniczni wirtuozi pozwalają sobie w tym zakresie na zdecydowanie więcej.

- Jestem wielkim zwolennikiem tego, żeby panie występowały w seksownych kreacjach. W Chinach działa nawet orkiestra, która występuje nago. Sam chętnie ubierałbym się podczas koncertów mniej formalnie, ale nasza publiczność chyba nie jest jeszcze na to gotowa - śmieje się jeden z gdańskich muzyków.

Innego zdania jest Michał Tyrański.

- Myślę, że meloman udający się do filharmonii oczekuje podświadomie ładnie ubranych kobiet w pięknych sukniach i panów w dobrze skrojonych frakach bądź smokingach. Sala koncertowa, w której odbywa się koncert, to dla mnie miejsce, w którym słuchacze mogą na chwilę oderwać się od swoich codziennych zajęć, pracy i obowiązków. Jest to miejsce, w którym co wrażliwsi po wysłuchaniu koncertu, mogą zmienić wręcz swoje życie, a inni po prostu wrócić do domu lepszymi, bądź też przybitymi natłokiem emocji. Ja naprawdę szczerze w to wierzę. Koncert to wydarzenie, gdzie słuchacz zasługuje na tę "wyjątkowość" i nie wyobrażam sobie, że mógłbym wyjść na scenę w brudnych butach lub ubrany w koszulę w kratę do smokingu - dodaje.

Choć początkowo na ekstrawagancję w zakresie stroju scenicznego pozwalali sobie nieliczni, dziś coraz więcej artystek kipi seksapilem. Na zdj. słynąca z brawurowych interpretacji oraz wyzywających kreacji, chińska pianistka Yuia Wang. Choć początkowo na ekstrawagancję w zakresie stroju scenicznego pozwalali sobie nieliczni, dziś coraz więcej artystek kipi seksapilem. Na zdj. słynąca z brawurowych interpretacji oraz wyzywających kreacji, chińska pianistka Yuia Wang.

Opinie (50) 3 zablokowane

  • macie swoje POkolenie gimbusów to teraz morda w kubeł:)

    • 6 12

  • W co się ubrać na scenę w filharmonii?????

    Ha,ha, prosto. Ja w bokserki i skarpetki a zona w bikini.

    • 4 10

  • uwaga

    Trochę mi żal, że w szkołach nie nauczą młodzieży, jak należy się ubierać do teatru lub filharmonii.
    My - dorośli rodzice - pracujemy w biurach, na budowach, na zmywakach lub nawet gdzieś na platformach wiertniczych.
    Jesteśmy pokoleniem syna Noego (Chama) i po nas można spodziewać się tylko żenady.

    • 28 3

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Teatr Leśny w Gdańsku zlokalizowany jest

 

Najczęściej czytane