• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Skrawki Szekspira. Romeo i Julia is (not) dead

Łukasz Rudziński
29 lipca 2023, godz. 09:15 
Opinie (58)
Spektakl "Romeo i Julia is not dead" stanowczo nie jest skierowany do osób spragnionych zobaczyć inscenizację sztuki Szekspira. Spektakl "Romeo i Julia is not dead" stanowczo nie jest skierowany do osób spragnionych zobaczyć inscenizację sztuki Szekspira.

Przepisywanie tekstów Szekspira na nowo, imitując slang młodzieżowy, i przenoszenie akcji do współczesności to nie są zabiegi nowe ani w najmniejszym stopniu oryginalne. Teatr Wybrzeże poszedł jednak tą drogą, tworząc wielogatunkową, rozłożoną na kilka alternatywnych historii Romea i Julii hybrydę. "Romeo i Julia is not dead" to rażący banałem flirt z językiem nastolatków, który zdecydowanie dominuje nad interesującym przesłaniem, zawartym pomiędzy kabaretowymi gagami.



Michał Siegoczyński to reżyser w Trójmieście mało znany. Jest on twórcą m.in. dowcipnego spektaklu "Kali babki", który przypominał postać jednego z najsłynniejszych podrywaczy PRL-u - Tulipana. Autorski tekst pisany slangiem uzupełniony został popowymi piosenkami śpiewanymi przez aktorki, które często zwracają się wprost do widzów, burząc "czwartą ścianę", zaś część akcji filmowana była i pokazywana na ekranie w czasie rzeczywistym.

SPEKTAKLE Co grają obecnie na trójmiejskich scenach

Lepper. Będziemy wisieć albo siedzieć
cze 30
Lepper. Będziemy wisieć albo siedzieć
Teatr Szekspirowski
Miłość i polityka
cze 21
Miłość i polityka
komedia
Teatr Muzyczny
Pchła Szachrajka
7.3
maj 12
Pchła Szachrajka
teatr dla dzieci
Teatr Atelier Sopot
The Strings
wrz 29
The Strings
komedia
Scena Teatralna NOT
Triathlon story, czyli chłopaki z żelaza
6.5
maj 11
Triathlon story, czyli chłopaki z żelaza
komedia
Scena Teatralna NOT

Od premiery tamtego spektaklu z Koszalina minęła dekada, ale forma teatralna "Romeo i Julia is not dead" wykorzystuje dokładnie ten sam pomysł, tyle że o ile "pierwszy podrywacz" PRL-u był postacią rzeczywistą i tekst musiał powstać na nowo (siłą rzeczy Michał Siegoczyński miał więc całkowitą dowolność w tej kwestii), tym razem wybór twórców padł na jeden z najsłynniejszych dramatów Szekspira, z którego zostały ledwie szczątki, czyli kilkoro kluczowych bohaterów, wpisanych w realia współczesne.

Część scen jest filmowana w czasie rzeczywistym i pokazywana na ekranie z tyłu sceny. Część scen jest filmowana w czasie rzeczywistym i pokazywana na ekranie z tyłu sceny.
Oczywiście tekst Szekspira staje się tutaj punktem wyjścia. Reżyser wykorzystuje powszechną znajomość historii dwójki kochanków i kreśli alternatywne scenariusze ich życia i śmierci, uwspółcześniając nie tylko realia, w jakich żyją (dodając m.in. pełen wulgaryzmów język), ale też tworząc wielowymiarowy i metateatralny pastisz "Romea i Julii", z licznymi nawiązaniami do popkultury.

Werona staje się miejscem działania mafijnej rodziny Capulettich, której ojciec nie waha się przed usunięciem zawadzających mu osób, a i dla uciętych części ciała znajdzie użytek. Niania Marta (Karolina Kowalska) to raczej przyjaciółka Julii - niespecjalnie odstaje od Julii wiekiem i chętnie podzieli się z podopieczną skrętem. Julia z kolei jest słodką, naiwną nastolatką, która z ekscytacją przyjmuje każdego chłopaka, jaki pojawi się w jej życiu, a przed randką musi przede wszystkim ogolić sobie nogi. Jej Romea poznajemy z karabinem w ręce, gdy niczym terrorysta z amerykańskiej szkoły zamierza wkroczyć na bal i zlikwidować tylu Capulettich, ilu zdoła.

Każdy z bohaterów mówi pseudomłodzieżowym slangiem, oczywiście bardzo często używając wulgaryzmów. Na zdjęciu Grzegorz Gzyl (Ojciec Julii) i Julia (Katarzyna Borkowska). Każdy z bohaterów mówi pseudomłodzieżowym slangiem, oczywiście bardzo często używając wulgaryzmów. Na zdjęciu Grzegorz Gzyl (Ojciec Julii) i Julia (Katarzyna Borkowska).
Autor sztuki i reżyser w jednym robi też kilka aluzji do innych dramatów Szekspira, oczywiście w charakterystycznym dla całego spektaklu paramłodzieżowym slangu. Romeo na przykład wita widzów słowami: "Być albo nie być, kurwa, wiem to nie ta sztuka, ale tak teraz mam ten życia dylemat, oto jest pytanie, w przestrzeni nigdzie, zero, czytaliście tam ten z tyłu napis i co? Czekacie na konwulsyjnie drgawki na ryju, pianę szoł, mam trzydzieści pięć lat i czasem musisz truciznę zażyć, żeby że żyjesz poczuć, a może jestem Rasputinem i zagryzam arszenik jak popcorn, gapiąc się w pustkę swego życia, bo co jest trucizną? Nas truje miłość".

Z kolei Rozalina (pierwsza ukochana Romea), a tutaj żona Tybalda (brata Julii), widząc Romea, informuje go: "nie mam do zarzucenia sobie nic, nie mam, i co tak patrzysz, i w ogóle nie
myśl o mnie, i nie czatuj na Messengerze, żeby ci do głowy nie przyszło tylko, bo cię
zablokuję normalnie". Większość scen wprost inspirowana jest losami szekspirowskich bohaterów - bardzo dowcipnie wypada pojedynek Tybalda z Merkucjem czy "scena balkonowa" między Benwoliem (a później Romeem) i Julią.

Scenę zaaranżowano na klub dyskotekowy w industrialnej przestrzeni. Na pierwszym planie Ojciec Laurenty (Robert Ninkiewicz) z wianuszkiem wyznawczyń. Scenę zaaranżowano na klub dyskotekowy w industrialnej przestrzeni. Na pierwszym planie Ojciec Laurenty (Robert Ninkiewicz) z wianuszkiem wyznawczyń.
Wszystko zaś rozgrywa się w przestrzeni (scenografia Justyny Elminowskiej) przypominającej industrialny w wystroju klub dyskotekowy, pełen rur i wiatraków, w którym łazienka przypomina raczej obskurny przydworcowy szalet. Muzyka (przygotowana przez Kamila Patera) to w głównej mierze setlista przebojów, śpiewanych głównie przez Julię (z repertuaru Madonny czy Björk) i Markucja (m.in. Bruce Springsteen) albo puszczanych z offu (choćby "Get Up (I Feel Like Being a) Sex Machine" z repertuaru Jamesa Browna).

Ciekawy miks kiczowatych kreacji "w panterkę", szalonej "cekiniady", z kostiumami rodem z domów mody przygotował Sylwester Krupiński. Z kolei niemal musicalowy ruch sceniczny (zwłaszcza do utworów śpiewanych przez Julię) ułożył Maćko Prusak.

Wiele scen kręconych jest "z ręki", choćby w toalecie. Na zdjęciu Katarzyna Kaźmierczak jako wyjęta z innego porządku (i pełnowymiarowej tragedii szekspirowskiej) Matka Romea. Wiele scen kręconych jest "z ręki", choćby w toalecie. Na zdjęciu Katarzyna Kaźmierczak jako wyjęta z innego porządku (i pełnowymiarowej tragedii szekspirowskiej) Matka Romea.
Najważniejsi w tym wszystkim są aktorzy, którzy w konwencji zaproponowanej przez reżysera odnajdują się z różnym skutkiem. Rolę naiwnej, świeżej, seksownej współczesnej nastolatki udanie gra Katarzyna Borkowska. Jej Julia to postać niemal groteskowo łaknąca kariery śpiewaczki, która w ułamek sekundy poddaje się temu, co spotyka na swojej drodze. Partneruje jej w tytułowej roli Romea Michał Jaros, który ma potencjał, by zagrać trzy razy ciekawszą postać niż ta zaproponowana przez reżysera. Jednak pomimo że kazano mu tutaj raczej hamować zapędy chętnego na trójkącik, napalonego od Julię Benwolia (Robert Ciszewski) oraz grać podobne kabaretowe sceny, postać Jarosa od początku niesie ze sobą jakiś mrok, na który w toku spektaklu nie ma zbyt wiele miejsca.

Szkoda Grzegorza Gzyla, który męczy się językiem Ojca Julii - ta postać gaśnie w trakcie spektaklu i właściwie pozbawiona jest puenty. Dorota Androsz w roli Matki Julii odnajduje się lepiej, chociaż przejście z tonacji buffo w tonację serio i jej gorzka refleksja o życiu nie wypada wiarygodnie. Łatwiej ma Matka Romea, bo Katarzynie Kaźmierczak reżyser powierzył rolę w stylu szekspirowskich heroin, poza wstępem daleką od kabaretowego sznytu pozostałych postaci. Robert Ninkiewicz ekscentrycznego Ojca Laurentego otoczonego wianuszkiem wyznawczyń odgrywa bez zarzutu, ale to również rola grubo poniżej możliwości tego aktora.

Najbardziej interesującym bohaterem spektaklu jest Romeo w wykonaniu Michała Jarosa, który usiłuje przełamać inscenizacyjną plakatowość i swojemu bohaterowi nadać głębię trochę wbrew roli, którą przyszło mu zagrać. Najbardziej interesującym bohaterem spektaklu jest Romeo w wykonaniu Michała Jarosa, który usiłuje przełamać inscenizacyjną plakatowość i swojemu bohaterowi nadać głębię trochę wbrew roli, którą przyszło mu zagrać.
W tym teatralnym patchworku Michała Siegoczyńskiego dobrze wykorzystano energię i witalność Jana Napieralskiego, który bawi w roli Merkucja, ale nieoczekiwanie gra również "miłego" faszystę (wyraźne nawiązanie do naszej rodzimej Konfederacji), a później upadającego pod ciężarem krzyża Jezusa. Podobną woltę reżyser wykonuje w przypadku Agaty Woźnickiej, która zaczyna spektakl jako prostytutka, a kończy jako Matka Boska, przepędzona zresztą ze sceny przez żołnierza. Duży potencjał komediowy pomaga Jakubowi Nosiadkowi wykreować kolejny zresztą raz pocieszną postać osiłka fajtłapy - Tybalda. Mniej przekonująca jest jego małżonka Rozalina (Magdalena Gorzelańczyk).

Oczywiście pod pozorem komediowej zabawy i kabaretowej zgrywy reżyser umieszcza ważne przesłanie - wizję tego, jak potoczyć się może związek dwójki nastolatków, usiłujących wyrwać się z domów i wspólnie ułożyć sobie życie w dzisiejszych czasach. W końcu takich Romeów i Julii mamy bardzo wielu i często historie te nie mają happy endu.

Recenzja "Pięknej Zośki" - wstrząsający spektakl



Scenariuszy na "ciąg dalszy" jest co najmniej kilka - od najbardziej sensacyjnych do zupełnie prozaicznych. W swojej szalonej, dyskotekowej formule spektakl pewnie może się podobać, chociaż użycie do niego bohaterów szekspirowskich jest w moim odczuciu wyraźnym nadużyciem i tanim chwytem promocyjnym.

Spektakl

6.1
49 ocen

Romeo i Julia is not dead

Miejsca

Spektakle

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (58)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile lat istniała Sopocka Scena Off de BICZ?

 

Najczęściej czytane