• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polska, czyli patologia? Recenzja książki "Druga Polska"

Łukasz Rudziński
31 grudnia 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 

"Proszę państwa, oto w Tczewie, nie bardzo podłym mieście, narodził się Nergal literatury polskiej!" czytamy na okładce książki "Druga Polska" Tomasza Hildebrandta. Jeśli ktoś łudzi się, że po takim wstępie przeczyta dobrą polską prozę, srodze się zawiedzie.



"Druga Polska" Tomasza Hildebrandta, Wydawnictwo "Oskar", Gdańsk 2011. Cena 23-29 zł. "Druga Polska" Tomasza Hildebrandta, Wydawnictwo "Oskar", Gdańsk 2011. Cena 23-29 zł.
Są książki, które pozostawiają czytelnika w zadumie, takie, których lektura daje satysfakcję, pozwala odkryć lub poznać coś nowego, przybliża inny punkt widzenia, rozjaśnia kwestie, na które nie zwracaliśmy dotąd uwagi. Słowem - ich lektura nie jest bezwartościowym zapychaczem czasu. Niestety nikt nie ostrzega, kiedy tych wszystkich rzeczy w książce nie uświadczymy.

"Druga Polska" to pozycja dla wytrwałych. By zrozumieć właściwy sens tytułu (odwołującego oczywiście do hasła propagandowego epoki Edwarda Gierka), trzeba przebrnąć przynajmniej przez dwieście (nieco ponad połowę) stron powieści, której autor chętnie częstuje czytelników myślami typu: "chciał robić rzeczy wzniosłe i ważne, ale ciągle rozdrabniał się na mycie garów i wąchanie cipki".

Takie bon moty "uprzyjemniają" perwersyjne, pełne patosu metafory: "przyssał się do jej pochwy, pijąc z niej, jakby stała się symbolicznym winem i ciałem, które wszyscy mogą brać na znak zbawienia. Za nim przyszli następni, ze wszystkich stron, dotykając, całując, gryząc, tuląc się. Przyszli jak do matki, jak potomstwo, głodne i stęsknione, zagubione w świecie."

Hildebrandt rysuje bardzo pesymistyczny portret Polaków na obczyźnie, składających się niemal w komplecie z wyrzutków społeczeństwa, dewiantów, frustratów i przygłupów. Kryptogej Przemek stanie na czele "armii" walczącej o godność świętego miejsca, czyli owej Drugiej Polski umieszczonej w szkockich górach. Jego mimowolnym twórcą jest zdziwaczały Władek, który porzucił cywilizowane życie na rzecz górskiej chaty pustelnika, a kobiety na rzecz owcy i przez polską społeczność zostaje uznany za świętego (związek Władka z owcą Dolly jest najszerzej w książce opisanym "wątkiem miłosnym", z dokładnymi szczegółami ich kopulacji).

Okolice chaty Władka mianowano miejscem świętym, gdy odnaleziono w górach wizerunek Matki Boskiej i rozniosła się plotka o cudownym ozdrowieniu w jej obecności, co efektem kuli śnieżnej błyskawicznie stało się pretekstem do pielgrzymek z całej Polski. Przemek i jemu podobni, przy pełnym poparciu kleru i przyzwoleniu premiera RP, rozumieją godność Drugiej Polski jako wyczyszczenie miejsca kultu z - używając języka autora - wszelkiej maści lewactwa, ćpunów, pedalstwa i dziwkarstwa, które równolegle do pielgrzymów rozbiło obóz w "świętych górach" i urządziło sobie nowy Woodstock.

Nim jednak dobrniemy do finałowej konfrontacji "normalnych, czyli katolików" i "zboczeńców, czyli wszystkich innych", przyjdzie nam poznać traumatyczne wspomnienia księdza Radosława, który wyobraża sobie brudnego penisa biskupa, jakim ten zwykł "spowiadać" kleryków w seminarium ("słysząc pierwsze słowa biskupa, ksiądz zamknął oczy i w tej samej chwili poczuł prącie w ustach, czując jego okropny zapach i stwardniały brud pod językiem"). Autor wraca do tego motywu ukazując Biskupa podczas takiej "spowiedzi" z klerykiem Arkadiuszem, tym razem jednak uzupełnionej o wyznania kazirodczych fascynacji siostrą spowiadanego kleryka.

Osobny akapit należy się wizji kobiet, jaką w swojej książce zawarł Tomasz Hildebrandt. Są one karne, pogodzone z tym, że dla mężczyzn są tylko obiektem seksualnym, choć autor chętnie nazywa je bardziej dosadnie. Zresztą autor i w tym kontekście sprzedaje czytelnikom złote myśli: "Praca nie hańbi i musi być, żeby się utrzymać. Kobieta to co innego.", albo dialogi przed seksem oralnym: "Nie kąpałem się jeszcze, śmierdzę. - Misiu, ty nigdy nie śmierdzisz". Tę ostatnią kwestię wypowiada Sylwia, dumna z tego, że zdecydowała się na "głębokie gardło", bo jej koleżankom to się nie udało, więc wreszcie je przelicytuje. Z kolei prostytutka Joanna żebrze o wysłuchanie, oferując w zamian pokorne rozłożenie nóg przed nowo poznanym Mariuszem.

"Druga Polska" miałaby zadatki na mocną, męską prozę, gdy wypreparować z niej główny wątek i pominąć wściekle zaciekłe zapiski zakompleksionego frustrata, w których autor pastwi się nad beznadzieją ludzkiej egzystencji, szczególnie, cytując autora, nad dolą "głupich polaczków". Niestety Hildebrandt poza epatowaniem detalicznymi opisami seksu heteroseksualistów, homoseksualistów czy zoofila i ośmieszaniem katolicyzmu na różne sposoby, poczuł się jeszcze w obowiązku przedstawić swój pogląd na politykę i polityków. Zapatrzony w słupki popularności i oglądalności premier Polski trzęsie się jak osika przed wszechmocnym kardynałem, bowiem to przecież kler rządzi naszym krajem, a "elity" polityczne jedzą księżom z ręki. Cała książka wygląda na napisaną w duchu - "chcecie cudu? To macie".

Z powieścią Tomasza Hildebrandta jest tak, jak z opisanym przez niego operatorem Robertem, który gardzi swoją koleżanką z pracy, dziennikarką Kasią, za to, że wybrała karierę przez łóżko. Ale ma nadzieję, że i jego dziewczyna nie pominie, bo - znów sięgając do języka powieści - zwyczajnie chciałby "poruchać".

"Druga Polska" to bunt dla buntu. Przegadane pustosłowie ubrane w kolorowe metafory. Już nawet nie bełkot, a rzężenie intelektualne, skonfrontowane z mitem bogoojczyźnianym. Szkoda czasu i papieru.

Opinie (88) 2 zablokowane

  • to tak po polsku (5)

    Prawdziwemu Polakowi pochwały nie przechodzą przez gardło.

    • 3 5

    • podsumowałeś siebie.

      • 2 1

    • Z tymi pochwałami Polaków (2)

      nie jest ani lepiej, ani gorzej w porównaniu z innymi narodami. Ale co tu chwalić? Ten pozbawiony jakiegokolwiek smaku wulgaryzm?
      Jeśli kogoś to rajcuje, to powinny mu wystarczyć brukowce, tam bez liku takich śmieci. Literatura natomiast książkowa ma przed sobą inne cele: powinna uczyć, wychowywać, wytykać zło, pozwalać człowiekowi być lepszym (mówię tu o prawdziwej literaturze).
      Od tej chwili tego autora (ale i wydawnictwo) uznaję za taką samą patologię jak pijaka chlejącego w bramie denaturat. Koniec kropka.

      • 4 0

      • czysta promocja patologii (1)

        i wcale nie trzeba tego przeciwstawiać Katolicyzmowi

        promocja degeneratów w czasach X

        pochleją, za-ru-chają, połechtają swą dumę że wujaszek kacyk z dawnego systemu dał im wydać guano w ładnej twardej kolorowej oprawie i finito

        • 3 0

        • aaaa no i autografy dziuniom porozdają

          • 2 0

    • Zapewne. Po tych potokach polskiego samozachwytu, które wylewają się

      z polskich mediów (i tych "publicznych", i tych prywatnych), miło czasami poczytać Grassa (na poważnie) lub Hildebrandta (z przymrużeniem oka).

      • 1 5

  • wlasnie

    lepiej myslec pozytywnie i byc dobrym czlowiekiem

    • 0 0

  • Biedny Gunter Grass

    jak się dowie, co się teraz wydaje w Oskarze, to pewnie dostanie zawału serca.
    Kto zawiaduje obecnie tym wydawnictwem? Bo nie sądzę, że to są ludzie, którzy powołali je do życia. Pewnie jacyś właściciele szmatławców.
    A autorowi recenzji dziękuję, że tą drogą ostrzegł, bym przez przypadek nie kupiła tej książki

    • 4 0

  • (4)

    Ech, paliaczki, prawda w oczy kole. Każdy tłusty dres co swoją żonę/konkubinę jak przedmiot traktuje, zaraz się tu wpisuje - patrzta, jakie to inteligienty, patryjoty, jeden świętszy od drugiego! A dookoła, gdzie nie spojrzę, wcale do Szkocji się nie wybierając - dokładnie to. Agresywni, tłuści kretyni co znają się na wszystkim i dziunie którym matki pospołu z tatusiami i mężusiami zabiły ostatnią krztę poczucia własnej wartości (innej niż wypływającej z zadowalania "pary portek") czy ambicji. Kupię sobie ze trzy egzemplarze, ot tak z przekory. Czytać nie będę, bo to pewnie kiszka, ale jak pisała jedna (katolicka!) gazeta - "prawda jest jedna, nawet gdyby ogłosił ją mason w żydowskiej gazecie".

    • 1 7

    • Czytając czy kupując takie badziewie

      nie zmienimy świata na lepsze. Nie należę do sekty moherów, ale mnie też brzydzi taka literatura

      • 0 0

    • ty arogancki

      trolu chyba sie zołci napiłes albo o sobie piszesz,kup se 4egzemplarze i powies w kiblu twoja wola

      • 4 0

    • Chyba w innej Polsce żyjemy.

      Może ty czasami powinieneś wyjść poza patologię, z którą jak piszesz masz do czynienia w swoim otoczeniu.

      • 1 0

    • "A dookoła, gdzie nie spojrzę, wcale do Szkocji się nie wybierając - dokładnie to. "

      Bardzo Ci współczuję, ale zrób wysiłek i zmień swoje otoczenie.

      • 1 0

  • (2)

    a kim jest naergal???

    • 0 0

    • Nergal *

      • 0 0

    • a

      niech se jest kim chce, nie obchodzi mnie to

      • 0 0

  • kolejny szmelc ubiegłego roku

    • 2 0

  • za tuska jeszcze zrobią z tego lekturę szkolną :DDDDD

    • 3 3

  • trzeba wychować pokolenie debili

    nic tak nie smakuje jak rządzić degeneratami

    wystarczy dać im kozę do ...

    i będą robili na 40% podatku cały rok

    • 2 1

  • Mi się podoba i nie przeszkadza

    • 1 5

  • Jak dla mnie bardzo potrzebna pozycja (1)

    Jestem po lekturze :) Mi się bardzo podobała i polecam.

    • 2 4

    • Sprzedać ci kozę?

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Co to są Baby Pruskie?

 

Najczęściej czytane