- 1 Remont "Słoneczka". Będzie nowy wystrój (52 opinie)
- 2 Noc Muzeów: 5 nietypowych atrakcji (36 opinii)
- 3 Jak zarabiać na giełdzie codziennie? (71 opinii)
- 4 Zaginione dzieła na wiadukcie i budynku (128 opinii)
- 5 Ciotka i skandal w uzdrowisku (58 opinii)
- 6 Te zdjęcia obejrzysz przez specjalne okulary (8 opinii)
Michael bez twarzy - o "Tak powiedział Michael J." Teatru Wybrzeże
W spektaklu "Tak powiedział Michael J." słusznie nie użyto nazwiska Michaela Jacksona. Sztuka i spektakl duetu Jolanta Janiczak - Wiktor Rubin to abstrakcyjna wariacja na temat idola milionów ludzi na całym świecie. Wariacja chaotyczna, nieskładna i porażająco nieporadna.
Taką twarz w detalu i ogóle Janiczak stara się odmalować, miksując w jednym tekście lęki i obawy jakie mogły być udziałem wielkiego MJ-a z dala od świateł fleszy. Dlatego spektakl Rubina rozpoczyna się od niewinnej sceny niespokojnego snu Michaela, obłożonego setkami wyciągniętych z rolek filmów do analogowego aparatu fotograficznego, które bohater szybko zamienia na wiadro nałożone na głowę. Przewracającemu się z boku na bok Michaelowi towarzyszą dziesiątki pytań (m.in. "Jak często się wąchasz?", "Wolisz pamiętać czy zapomnieć?", "Wierzysz w coś?") zadawanych przez Siostrę-zjawę. Nie ma tu zresztą konwencjonalnych bohaterów - to nieokreślone byty, niewyraźne, pozbawione tożsamości istoty, będące raczej nośnikami znaczeń i projekcjami mózgu umierającego Michaela. Poukładany, tradycyjny świat zostawiamy tym razem przed wejściem na widownię.
W grząski grunt abstrakcji i formy wrzucono szóstkę aktorów, którzy pozostają gdzieś na marginesie roli. Działają raczej jak performerzy niż grają w spektaklu. Największą swobodę ma Siostra (Dorota Androsz) - bardzo drapieżna, niezależnie od tego czy wspiera się na kulach szpitalnych czy zostaje "przyszyta" do ściany i rozrywa swój kostium by się wydostać. Działań performerskich w "Tak powiedział Michael J." nie brakuje (podczas "rozrywania" ciała siostry przez Michaela w stronę widowni zostanie wystrzyknięta sztuczna krew, zaś sam Michael polewa nią sobie genitalia, później przedziera się przez folię, jaką owinięte zostanie jego łóżko). Oprócz siostry, w tym na płynnym, nieukształtowanym w żadną stałą formę świecie funkcjonuje Ojciec (świetny pseudo monolog Marka Tyndy na wejście - "to jest dobre"), Matka, Piotruś i, jakby przeniesiony z zupełnie innego wymiaru, Doktor.
W przestrzeni przypominającej złotą klatkę, za którą znajduje się imitacja raju, z drzewem poznania dobrego i złego (kolejna pomysłowa, pełna niespodzianek scenografia Mirka Kaczmarka), najbardziej miota się sam Micheal (Piotr Biedroń). To postać matowa, pozbawiona mocy, intrygująca jedynie wtedy, gdy niespodziewanie śpiewa falsetem arię "Lascia ch'io pianga" Georga Friedricha Händela. Nie potrafi się odnaleźć biegający z dwoma sztucznymi penisami przy pasie Michał Jaros w roli Piotrusia, dyskretnie ucharakteryzowany na sobowtóra prawdziwego Michaela Jacksona. Z kolei postać zaciągającego z rosyjska Doktora (Jacek Labijak) skutecznie wtapia się w tło.
Oprócz najciekawszych w tym spektaklu Doroty Androsz (Siostra) i Marka Tyndy (Ojciec), który jednak wraz z czasem trwania spektaklu stopniowo gaśnie, nie można zapomnieć o Wandzie Skorny. Aktorka w pozornie najmniejszej z ról znalazła dla siebie przestrzeń. Brawurowo szarżuje jako blond idiotka - matka Piotrusia, odważnie walczy o swoją rozerotyzowaną bohaterkę i niemal desperacko (z sukcesem) broni tej postaci.
Spektakl jednak składa się z lepszych lub - przede wszystkim - gorszych, a najczęściej efekciarskich pomysłów reżysera, które mogą tworzyć luźno skomponowaną mozaikę, bo przecież poetyka (przedśmiertnego) snu Michaela to umożliwia. Zgoda. Ale nawet jako antymieszczański performance spektakl ten pozostaje zlepkiem tanich efektów, stanowiących mieszankę nagości, sztuczności i paru gadżetów.
Spektakl
Tak powiedział Michael J.
Miejsca
Spektakle
Opinie (41) 2 zablokowane
-
2012-10-13 09:31
Żenada i ignorancja
Dla ludzi, którzy znają twórczość MJ i latami odkrywali niuanse jego osobowości, taki jego obraz, (choć to tylko sceniczna interpretacja) jest nie do przyjęcia, a co najgorsze krzywdzący dla samego artysty. Nie pojmuję, dlaczego współcześni twórcy teatru zdecydowali się na przedstawienie tak wykoślawionego obrazu, na utrwalanie w umysłach widza skrzywionego wizerunku człowieka, który jak nikt inny zasługuje na to, by wreszcie przestano postrzegać go przez pryzmat tabloidowych plotek.
Można odnieść wrażenie, że twórcy tak zachłysnęli się swoim odrealnionym pomysłem, że zupełnie stracili kontrolę nad tym, co stworzyli. Chyba że z założenia miała to być zabawa w poszukiwanie najbardziej udziwnionych wyobrażeń artysty, absurdalnych pomysłów na temat jego wewnętrznych zmagań i udowadnianie widzowi, że MJ był emocjonalnym kastratem, odstającym od reszty normalnych tego świata wykolejeńcem czy współczesnym Farinellim.
Ten fr. spektaklu skutecznie zniechęca do obejrzenia całości. Nie do przyjęcia są dla mnie przesłanki, na których buduje się spektakl, jak choćby porównanie MJ z Farinellim, odarcie go z seksualności i zilustrowanie tego w tak odpychający sposób.- 33 2
-
2012-10-13 09:14
hipokryzja pseudoartystów
Nigdy dotąd nie wysuwałem argumentu, że szkoda pieniędzy z moich podatków na teatr, nawet jeśli spektakl nie bardzo mi się podobał. Ale teraz mam ochotę tak powiedzieć. Takie pseudoeksperymenty obrażające publiczność bezmiarem głupoty proszę finansować z własnej kieszeni, drodzy artyści. I ponosić ryzyko, artystyczne i finansowe. Jeśli chce się udawać bohemę, to trzeba pożegnać się z apanażami.
- 40 2
-
2012-10-13 09:01
Jestetm znudzony tym chłamem w Wybrzeżu
No ile razy można w tym teatrze eksperymentować bez efektów, ile razy dać d...py w kolejnej propozycji, ile razy udowodnić, że się nie ma nic widzom do zaproponowania. Kolejny dzień po Danucie W. i kolejna porażka. Może tak dajcie od siebie odpocząć. Zniknijcie z tego teatru, przestańcie wyrzucać w błoto nje podatki? Mija rok za rokiem i nic.
- 35 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.