• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Księżycowy chłopiec" bez polotu

Łukasz Rudziński
1 października 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
"Księżycowy chłopiec" Teatru Soho i Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego to tułaczka egzystencjalna głównego bohatera, która rozpoczyna się w Uni-Parku prowadzonym przez państwa Pradonet (Anna Sroka-Hryń i Przemysław Bluszcz). "Księżycowy chłopiec" Teatru Soho i Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego to tułaczka egzystencjalna głównego bohatera, która rozpoczyna się w Uni-Parku prowadzonym przez państwa Pradonet (Anna Sroka-Hryń i Przemysław Bluszcz).

Gdański Teatr Szekspirowski po dwóch sukcesach we współpracy z Teatrem Wybrzeże i Teatrem Muzycznym wyprodukował spektakl wspólnie z offowym Teatrem Soho z Warszawy. Blisko trzygodzinny "Księżycowy chłopiec", nie dość, że o połowę za długi, jest jednak spektaklem sformatowanym na kameralną przestrzeń warszawskiego teatru, dlatego na scenie Teatru Szekspirowskiego wypada bardzo blado.



Spektakle Igora Gorzkowskiego (reżysera "Księżycowego chłopca") z pewnością nie są dla każdego. To zazwyczaj słodko-gorzkie przedstawienia, w których przeważnie króluje groteska oraz wyrafinowane poczucie humoru. Mają swój niespieszny, kontemplacyjny rytm, wyznaczany w dłużej mierze przez muzykę graną na żywo i często oparte są na intymnej relacji z widzami, siedzącymi w prowadzonym przez Gorzkowskiego Teatrze Soho bardzo blisko aktorów. Dlatego też często na obcych scenach przedstawienia Teatru Soho wyglądają jak ryby wyrzucone na brzeg - tracą swój rytm i charakter, przez co często prezentują się gorzej.


Właśnie z taką sytuacją, jak sądzę, mamy do czynienia w przypadku najnowszej premiery i trzeciej koprodukcji Teatru Szekspirowskiego - "Księżycowego chłopca" na podstawie książki "Pierrot mon ami" Raymonda Queneau. Spektakl przez ostatnie tygodnie powstawał w Gdańsku, jednak to w Warszawie znajduje się jego macierzysta scena i wyraźnie z myślą o niej został przygotowany.

Widzowie wraz z Pierrotem (Andrzej Mastalerz) śledzą losy bohaterów książki Raymonda Queneau, w adaptacji reżysera Igora Gorzkowskiego, przeniesione zaledwie po niewielkich skrótach na scenę. Widzowie wraz z Pierrotem (Andrzej Mastalerz) śledzą losy bohaterów książki Raymonda Queneau, w adaptacji reżysera Igora Gorzkowskiego, przeniesione zaledwie po niewielkich skrótach na scenę.
Powieść Queneau sama w sobie wymyka się łatwej klasyfikacji. Jej bohater - Pierrot - błąka się po przedwojennym Paryżu szukając zajęcia. Dostaje je w Uni-Parku, czyli parku rozrywki, w którym otrzymuje coraz to inne zadania, bezskutecznie usiłując zatrzymać się gdzieś na dłużej. Oprócz egzystencjalnej tułaczki bohatera, pojawia się wątek miłosno-detektywistyczny. Żona dyrektora Uni-Parku stara się dowiedzieć, dla kogo porzucił ją przed laty jej pierwszy kochanek. Z kolei nagłe spalenie Uni-Parku budzi różne podejrzenia, formułowane w mniej lub bardziej zawoalowany sposób przez bohaterów.

Niestety, groteskowa forma zaproponowana przez Gorzkowskiego, oddająca pełną niedomówień, refleksyjną atmosferę powieści, zestawiona z tekstem "Księżycowego chłopca", daje w efekcie bardzo ciężkostrawną mieszankę. Głównym jej grzechem jest nadmiar, który uwidacznia się już w samej adaptacji, właściwie oddającej całą powieść Queneau poddaną tylko nieznacznym skrótom. W efekcie spektakl jest zwyczajnie przegadany i o wiele za długi - bez szkody dla przedstawienia można by je śmiało skrócić o połowę, wyrzucając przy tym nic nie wnoszącą (poza chwilą oddechu dla publiczności) przerwę.

Wśród licznych, zbyt długich i przegadanych scen, bardzo efektownie prezentuje się m.in. teatr cieni podczas występu fakira. Wśród licznych, zbyt długich i przegadanych scen, bardzo efektownie prezentuje się m.in. teatr cieni podczas występu fakira.
Dlatego całość, niemal pozbawiona dramaturgii i zatopiona w marazmie i przedłużających się momentach ciszy, okazuje się propozycją wymagającą wielkiej cierpliwości widza, wynagradzanego od czasu do czasu efektowną wizualnie (np. występ fakira, pożar Uni-Parku) lub farsową (zabiegi pielęgnacyjne dwóch bohaterów wykonywane przez muzułmańskie niewolnice) sceną. Niełatwe zadanie mają więc aktorzy. Przykro patrzeć na tej klasy aktora co Przemysław Bluszcz, robiącego z siebie idiotę w roli dyrektora-przygłupa Pradoneta (na szczęście pozostałe role Bluszcza - Voussois i Posidon - pozwalają mu naprawić to fatalne, niezawinione przez niego wrażenie).

Przezroczysty jest również główny bohater spektaklu - wieczny obserwator, niemal mechanicznie poruszający się (niczym pojawiający się na chwilę na scenie tygrys z karuzeli), Pierrot Andrzeja Mastalerza. To on powinien być siłą napędową spektaklu, jest jednak tylko pozbawionym mocy jej trybem. Na ich tle zdecydowanie najciekawiej w każdej z ról (Leonie, Pani Pradonet i zabawnej babuleńki Edith) wypada Anna Sroka-Hryń, która swoje bohaterki wyposaża przede wszystkim w emocje. Bezbarwna w roli córki Pradoneta, Yvonne, pozostaje Weronika Humaj. Ożywienie w roli fakira Kruja-Beja wprowadza w swoich epizodach Bartłomiej Bobrowski.

Najjaśniejszych punktem spektaklu jest muzyka grana na żywo przez Piotra Tabakiernika na instrumencie z lat 70. oraz na ramie starego fortepianu. Najjaśniejszych punktem spektaklu jest muzyka grana na żywo przez Piotra Tabakiernika na instrumencie z lat 70. oraz na ramie starego fortepianu.
Jednak najjaśniejszym punktem przedstawienia jest Piotr Tabakiernik, obecny przez cały czas przedstawienia na scenie muzyk-akompaniator i improwizator, grający na wyjątkowym instrumencie z lat 70. oraz na ramie zniszczonego fortepianu. Wielka szkoda, że reżyser bardzo oszczędnie z tego korzysta, bo muzyka przygotowana przez Tabakiernika wnosi powiew świeżości do praktycznie każdej sceny, w której jest wykorzystana.

Szkoda, że reżyser nie wyselekcjonował wątków powieści Queneau, których natłok przytłacza i powoduje wrażenie afabularności, a w rezultacie dezorientację widzów. Gdyby bohaterzy (zazwyczaj jest nim starający się uporządkować fakty Pierrot) nie streszczali tego, co wcześniej wygłaszają niekończących się monologach, trudno byłoby w ogóle uchwycić sens ich scenicznych działań. Liczne przegadane sceny (z rekordowo długim, usypiającym monologiem Mounnezerguesa o swojej przeszłości), choć w zamyśle zabawne, po prostu nużą. Przez to cała utkana na licznych pauzach i zawieszeniach akcji, niespójna fabularnie i tylko niekiedy błyskotliwie przedstawiona opowieść staje się, niestety, mało ciekawa.

Spektakl

5.2
16 ocen

Księżycowy chłopiec

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (21) 2 zablokowane

  • Niedowierzanie....

    Spektakl "Księżycowy chłopiec " w teatrze SOHO zrobił teatrowi zła reklamę za niemałą cenę 50 zł za bilet. Od początku spektaklu byłam zdezorientowana i ogłuszona wrzaskiem , bieganiną i nerwowością na scenie na której kompletnie nie wiedziałam co się dzieje . Dialogi często niezrozumiałe i chęć uchwycenia sensu tego co miało miejsce na scenie trzymała mnie tylko do pierwszej przerwy w dość mało komfortowym siedzisku. Cieszyłam się , że wybrałam drugi rząd dokładnie przy p. Piotrze Tabakierniku który zajął całą moja uwagę juz po pierwszych 10 minutach spektaklu. Tylko to czego dokonywał p. Piotr na swoich dwóch instrumentach wzbudzało moje zainteresowanie i uznanie . Dziękuje Panu bez pana istnienia na scenie SOHO w czasie " Księżycowego chłopca" wyszłabym juz po dwudziestu minutach. Gratulacje.

    • 0 0

  • Porażka

    Najgorzej wydane 50 zł w życiu....

    • 0 0

  • Ciekawe, ale niewystarczające

    W pełni zgadzam się z recenzją. Wrażenia po spektaklu dobre ze względu na kilka wyróżniających się scen, ale rzeczywiście czuć ogromny niedosyt, ponieważ wszystko nie tworzyło spójnej całości pozwalającej na stworzenie dobrej opowieści.

    • 0 0

  • Nuda (1)

    Są spektakle cieżkie, ale ambitne. I sa przedstawienia rozrywkowe, na ktorych widz po prostuświetnie sie bawi. Ksiezycowy chlopiec to ani jedno ani drugie. Mial byc chyba rozrywka, wyszlo cieżko. Bylam na premierze i tez wyszlam po przerwie z poczuciem zmarnowanych 2h...

    • 3 2

    • zgadzam się całkowicie, źle mi się zaznaczyło

      • 0 1

  • Mam bilet na niedzielę. Co mam nie iść??? (2)

    • 9 6

    • W przerwie wyszedłem. nie wytrzymałbym kolejne półtorej godziny.

      • 0 1

    • Iść, iść, wyrobisz sobie własne zdanie.

      • 10 2

  • Totalny shit (1)

    Przydługawe, męczące chyba także dla samych aktorów, którym serdecznie współczuję takiego ujęcia tej sztuki . Niestety niewypał reżyserski. Szkoda czasu i kasy.

    • 3 1

    • Jednak dla Ciebie musi wystąpić człowiek na szczudłach...

      • 0 1

  • Porażka

    Sądziłem, że nie spotka mnie już nic nudniejszego niż "Czyż nie dobija się koni" w Teatrze Wybrzeże. Myliłem się.

    • 8 3

  • ktoś puścił bąka i to ożywiło na chwilę atmosferę

    • 4 0

  • wieje nuda

    Recenzja bardzo trafna. Bylam na premierze. Po.przerwie już nie wrocilam.

    • 4 1

  • NUDA (1)

    po 20 minutach zamiast na scenę patrzyłem dookoła szukając jakiejś inspiracji wśród sąsiadów - niestety widz walczył ze snem na niewygodnych siedziskach.
    Rozumiem autora recenzji, że musi być taktowny i wypada mu znaleźć coś "miłego" - muzyka na żywo, ale ... skoro skrzyżowanie jest niebezpieczne a światła nie działają to dajmy jasną informację, by niewprawny widz wybrał inną drogę.

    Fabuła rozwlekła, a gra aktorów jej nie ożywia - po prostu nuda.

    • 15 0

    • Ale teatr

      Wyszliśmy w przerwie. Słaba akustyka, wypowiadane kwestie niezrozumiałe. Zła widoczność (fotele na parterze ustawione w równiutkich rzędach jeden za drugim, bez przesunięć, w rezultacie ogląda się głowę widza przed sobą, a nie scenę). Nudne, rozwlekłe przedstawienie. Świetna muzyka i scenografia.

      • 2 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W piwnicy którego ze słynnych gdańskich budynków Jan Heweliusz składował produkowane przez siebie piwo?

 

Najczęściej czytane