- 1 Wręczono Pomorskie Nagrody Artystyczne (18 opinii)
- 2 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
- 3 Pogadaj o książkach... przy piwie (57 opinii)
- 4 Spektakle z Trójmiasta w Teatrze Telewizji (10 opinii)
- 5 Prawdziwy hit na scenie Teatru Muzycznego (10 opinii)
- 6 Jak zarobiłem 2 mln USD na giełdzie (70 opinii)
Jeden z najlepszych operowych głosów świata oczarował publiczność w Operze Leśnej
"The New Yorker" okrzyknął ją "prawdopodobnie najlepszą śpiewaczką swojego pokolenia", a według "The Times" jakość jej głosu "odpowiada 24-karatowemu złotu". W niedzielny wieczór, podczas koncertu wieńczącego 13. NDI Sopot Classic, w Operze Leśnej wystąpiła amerykańska mezzosopranistka Joyce DiDonato, totalnie oczarowując festiwalową publiczność. Artystce towarzyszyli organizatorzy imprezy - Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod dyr. Michała Klauzy.
W poprzednich edycjach wystąpili m.in. Piotr Beczała , Aleksandra Kurzak , Roberto Alagna, Rolando Villazon czy Ildar Abdrazakow, dając pełen pokaz swoich ponadprzeciętnych możliwości.
Dla Joyce DiDonato nie ma poprzeczki, której nie da się podnieść
Wydawać by się mogło, że poprzeczka została zawieszona tak wysoko, że podnieść ją będzie trudno. No ale przecież nie z takimi wyzwaniami mierzy się na co dzień Joyce DiDonato, która była gwiazdą niedzielnego koncertu, wieńczącego tegoroczny, 13. NDI Sopot Classic.
Zanosiło się, że będzie ogień, a to, co zaprezentowała artystka, było prawdziwą eksplozją. Tak potężną, jak przy detonacji ogromnego ładunku. I nie mam tu na myśli efekciarstwa, teatralności czy scenicznej ekstrawagancji, a eksplozję uczuć i emocji. Bo Joyce DiDonato uwodzi słuchaczy swoim głosem i wystarczy jej sama muzyka, aby rozpalić ich serca do czerwoności.
Amerykański kompozytor Jake Heggie na łamach prestiżowego magazynu "Gramophone" scharakteryzował DiDonato następująco:
- Nieprzeciętny, radosny kunszt Joyce DiDonato przypomina nam, że każde pokolenie ma swoich gigantów. Joyce to nie tylko wspaniała, odważna i inspirująca artystka i jedna z najlepszych śpiewaczek naszych czasów - ma również znaczący wpływ na przemiany zachodzące w sztuce. Ci, którzy znają jej repertuar, są pod wrażeniem jej talentu, a ci, którzy nic o nim nie wiedzą, od razu chcą go lepiej poznać. Gdy Joyce śpiewa, świat nagle staje się piękniejszy. Zmusza nas do aktywnego słuchania, do słuchania na nowo".
Słuchanie "zaangażowane" i muzyczna wycieczka w nieznane
Z tym "zmuszaniem" do aktywnego słuchania nie przesadził ani trochę, bo już od pierwszych wyśpiewanych przez DiDonato dźwięków publiczność, która wypełniła widownię Opery Leśnej niemal do ostatniego krzesełka, wydawała się wręcz zahipnotyzowana.
Artystka swoim elektryzującym głosem sterowała słuchaczami jak marionetkami i sprawiała, że wszyscy mogliśmy poczuć się w to widowisko zaangażowani.
Sporą część na widowni, jak zwykle podczas Sopot Classic, stanowiły osoby niesłuchające na co dzień muzyki poważnej i nieznające repertuaru operowego poza tymi szlagierami, które prezentowane są w mediach. Nie przeszkodziło im to jednak w świetnej zabawie.
- Od lat bierzemy z rodziną i znajomymi udział w Sopot Classic, choć nie mamy pojęcia o muzyce poważnej. Bilety kupujemy w ciemno, bo nazwiska artystów czy program z reguły nic nam nie mówią. Niemniej zawsze bawimy się znakomicie, odkrywając te nieznane dla nas obszary i z roku na rok jakoś bardziej emocjonalnie reagujemy na taką muzykę. Może się wyrabiamy? - opowiadała po koncercie Teresa, rodowita sopocianka. - Gwiazda dzisiejszego wieczoru totalnie nas oczarowała. To niesamowite, że idzie się na koncert gwiazdy, której się nie zna, wykonującej muzykę, której na co dzień się nie słucha, czy którą wręcz słyszy się pierwszy raz w życiu, a zabawa jest taka, że jeszcze nie mogę dojść do siebie. Emocje dosłownie mnie roznoszą. To jakiś kosmos!
Niby nie znasz, a jednak czujesz, że to gwiazda
Moja rozmówczyni nie była jedyną osobą, która wybrała się na koncert Joyce DiDonato, nie znając wcześniej tej artystki, a dlatego, że Sopot Classic to impreza, która trafia w upodobania szerokiego odbiorcy, niezależnie od programu czy wykonawców.
W Polsce niemal w ogóle światowej opery się nie promuje, choć w gronie najwybitniejszych śpiewaków mamy liczną polską reprezentację. W tym Tomasza Koniecznego, z którego inicjatywy już niebawem odbędzie się Baltic Opera Festival, a w ramach niego "Latający Holender" na deskach Opery Leśnej - ten wybitny śpiewak pojawił się zresztą na widowni, aby posłuchać koleżanki po fachu.
O tym jednak, że z gwiazdą faktycznie mamy do czynienia i to taką największego formatu, publiczność przekonuje się już od pierwszej chwili, bo na jakości potrafi poznać się nawet osoba nieposiadająca muzycznego wykształcenia.
- Ci ludzie wychodzą na scenę i jak magnes przyciągają uwagę. Mają w sobie coś elektryzującego, co nie pozwala odwrócić wzroku, a kiedy zaczynają śpiewać, to aż ciarki przenikają - opowiada o swoich wrażeniach z niedzielnej oraz wcześniejszych gal operowych, odbywających się w ramach Sopot Classic, Mateusz, student kulturoznawstwa. - No ale ta Joyce DiDonato to musi być jakaś hipergwiazda, bo to, jak poruszyła mnie muzyka w jej wykonaniu, jest nie do opisania.
Historia opery w pigułce
Joyce DiDonato potrafi oczarować nie tylko publiczność, ale i surowych recenzentów. Słynący z krytyków o bardzo ostrym piórze "The New Yorker" okrzyknął ją "prawdopodobnie najlepszą śpiewaczką swojego pokolenia". Z kolei według "The Times" jakość jej głosu "odpowiada 24-karatowemu złotu".
Joyce wspięła się na sam szczyt branży zarówno jako wykonawca, jak i zagorzała orędowniczka sztuki. Międzynarodowe uznanie zdobyła dzięki rolom w operach Händla i Mozarta, a także dzięki różnorodnej i cenionej dyskografii. Jest również powszechnie znana z ról bel canto w dziełach Rossiniego i Donizettiego, a przy tym nie stroni od muzyki rozrywkowej. I taki właśnie wszechstronny program zaprezentowała sopockiej publiczności.
Od Haendla, poprzez Mozarta, Wagnera i Bizeta, po Piazzollę
Recitale gwiazd światowych scen operowych są dla polskiej publiczności w pewnym sensie egzotyczne z uwagi na program. Wykonawcy rodzimi starają się wpasować w oczekiwania masowego odbiorcy i wykonują głównie to, co ludzie znają i kochają - najpopularniejsze arie z oper i operetek, w kółko te same.
Ci najwięksi, którzy są w trakcie międzynarodowej trasy koncertowej, programy konstruują inaczej. Wybierają te numery, w których zaprezentują się najlepiej, które są im najbliższe i w których będą najbardziej autentyczni. Stąd też możemy znaleźć w nich zarówno hity, jak i arie czy piosenki mało znane polskiemu odbiorcy.
Joyce DiDonato, jako że jest artystką wszechstronną, od takiej właśnie strony postanowiła nam się zaprezentować. Pierwszą część koncertu wypełniła m.in. muzyka Mozarta, Haendla, Pabla Luny czy słynna i tak uwielbiana przez publiczność Habanera z opery Carmen George'a Bizeta. Joyde DiDonato pojawiła się na scenie nieco wcześniej, kiedy orkiestra grała suitę z tej opery i ci, którzy repertuar operowy znają, odnieśli wrażanie, że zdecyduje się wykonać słynnego "Torreadora", czyli arię Escamilia. Artystka pokręciła się jednak chwilę po scenie i wyzwania nie podjęła, choć specjalizuje się przecież w rolach spodenkowych, a więc grywa w operach partie męskie. No ale nie te rozpisane na baryton. Do tak niskich rejestrów mezzosoprany nie sięgają.
W części drugiej zaczęło się poważnie, bo od Wagnera - publiczność po przerwie przywitał Vorspiel /wstęp do III aktu opery Tristan i Izolda. Po nim Joyce DiDonato zaśpiewała trzy z pięciu Rückert-Lieder Gustawa Mahlera. I to jak! Wcześniejsza Habanera z Carmen Bizeta wydawała mi się tym pewniakiem, który szczególnie poderwie publiczność i nakłoni do żywiołowych reakcji. Tak nie było. Serca publiczności skradł właśnie Mahler. Niby nie tak spektakularny i popularny, a jednak tak elektryzujący i emocjonalny, że rozpalił serca słuchaczy do czerwoności. Gromkie brawa były tego najlepszym dowodem.
Finał był jak najbardziej radosny, bo wypełniły go kompozycje Astora Piazzolli, Richarda Rodgersa oraz przepiękna kołysanka Somewhere over the Rainbow z filmu The Wizard of Oz. Suitą z "The Sounds of Music" w wykonaniu orkiestry. Gwiazda wieczoru była tak poruszona, że nawet spontanicznie zaintonowała a capella jedną z piosenek z tego musicalu.
Tę gwiazdę publiczność na długo zachowa w pamięci
Powiedzieć, że publiczność była oczarowana, to nie powiedzieć nic! Na widowni zapanowało istne szaleństwo, którego bisy były oczywistą konsekwencją. Tradycji tym samym stało się zadość. Wojciech Rajski, dyrektor Sopot Classic, obiecał publiczności, że jak zwykle będzie zadowolona.
Ta, bazując na doświadczeniach z wcześniejszych lat, bilety kupiła, choć wiele osób o Joyce DiDonato wcześniej nie słyszało. A że i tym razem dyrektor wywiązał się z zadania, to z pewnością nazwisko artystki oraz jej fenomenalny występ na długo pozostaną w pamięci słuchaczy.
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie wybrane
-
2023-07-10 09:17
Koncert świetny, DiDonato zjawiskowa! Bardzo się cieszę, że miałam okazję posłuchać jej na żywo.
Tylko po co tyle gadania?- 24 3
-
2023-07-10 08:23
Klasa!
Piękny koncert.
- 13 0
-
2023-07-10 08:37
(1)
Artystka pięknie zaprezentowała repertuar, orkiestra fantastycznie jej pomagała. A prowadzenie - nic nie jest idealne. Szkoda tylko, że w dalszych sektorach były pustki. A zdjęcia na portalu kadrowane tak, by wydawało się, że są tłumy.
- 8 7
-
2023-07-10 09:10
Było ok. 4 tys. osób na ok. 5 tys. miejsc. To dużo.
- 5 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.