- 1 Nominacje do Gdańsk Press Photo 2024 (20 opinii)
- 2 W tej bibliotece wypożyczysz narzędzia (50 opinii)
- 3 Polska publiczność ją uwielbia (27 opinii)
- 4 Z psem do teatru: można czy nie można? (147 opinii)
- 5 Larry Ugwu odchodzi z NCK (97 opinii)
- 6 Nigel Kennedy i górale na Sopot Classic (26 opinii)
ESK: A miało być tak pięknie...
Najnowszy artykuł na ten temat
Będzie wspólne zdjęcie mieszkańców Nowego Portu
Gdańsk przegrał. Jestem zawiedziony, bo dzięki temu tytułowi mogliśmy niezwykle dużo zyskać. Przez trzy lata przygotowań i starań Gdańska o zmianę stosunku do kultury byliśmy zbywani lakonicznymi stwierdzeniami, że najważniejszy jest wniosek aplikacyjny. Wrocław przebił naszą ofertę. Czas na znane pokerowe "sprawdzam".
Dotychczas kandydaturę Gdańska spowijała mgiełka tajemnicy. Niemal do samego werdyktu nie było wiadomo jaki budżet przeznaczono na kandydaturę miasta (Wrocław w sumie 314,5 mln zł, Warszawa 252 mln zł, Katowice ok. 150 mln zł, Lublin prawie 115 mln zł). A nie było czego się wstydzić - Gdańsk zamierzał wydać na cały projekt 312 mln zł, z czego aż 167,5 mln złotych w samym 2016 roku!
Oczywiście suche dane nie oddają stanu faktycznego - 252 mln Warszawy to równowartość około 40 proc. rocznego budżetu stolicy na kulturę, z kolei 115 mln Lublina to kilkakrotnie więcej niż wynosił budżet kultury tego miasta przed rozpoczęciem starań o ESK. Na liczne pytania o kandydaturę Gdańska słyszeliśmy dotąd powtarzane niczym mantrę credo: aplikacja jest najważniejsza.
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Gdańsk wykonał duży krok naprzód. Przechodząc etap preselekcji (odpadły m.in. Łódź, Poznań, Toruń) trafił do grona miast, w których o kulturze myśli się poważnie. Deklarowana "odnowa w kulturze", odświeżenie wizerunku Gdańska w Polsce i Europie, promowanie ruchów wolnościowych i rozważne kultywowanie tradycji Solidarności w wymiarze kulturalnym wciąż jest możliwe. Aplikacja Gdańska - efekt kilkuletniej pracy, także za pieniądze podatników - powinna być drogowskazem do realizacji tych zamierzeń. Nie wolno tego kapitału zaprzepaścić.
No dobrze, ale jak odpowiedzieć na podstawowe pytanie: konkurs o ESK 2016 to dla nas sukces czy porażka? I tu pojawia się problem, bo dzisiaj trudno to stwierdzić. Starania Gdańska możemy przekuć na wymierne korzyści, zmianę sposobu myślenia o mieście-pomniku, które nie ma zbyt wiele do zaoferowania poza kolejnymi uroczystościami upamiętniającymi kluczowe wydarzenia z naszej najnowszej historii. Możemy tchnąć w nie nowego ducha, dać przestrzeń młodym, kreatywnym ludziom i konsekwentnie rozszerzać ofertę kulturalną, aby trafiała nie tylko do wąskich grup zainteresowanych. Potencjał Gdańska i regionu jest na tyle duży, że warto zawalczyć o realizację przynajmniej części planowanych działań.
Teraz piłka jest po stronie władz miasta. Wprowadziliśmy się na kulturalne salony. Tyle, że wciąż nie wiemy z czym. Od władz miasta zależy, czy wycofamy się "po angielsku", a okres starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury zamkniemy w pudle z podpisem "do wyrzucenia", czy zostaniemy w czołówce polskich miast na stałe. To będzie test z prawdomówności gdańskich włodarzy deklarujących obranie kursu na kulturę. Sprawdzam!