- 1 Jak zarabiać na giełdzie codziennie? (70 opinii)
- 2 Te zdjęcia obejrzysz przez specjalne okulary (2 opinie)
- 3 Ciotka i skandal w uzdrowisku (48 opinii)
- 4 Pierwszy taki koncert w historii! (31 opinii)
- 5 Czy książki są drogie? (131 opinii)
- 6 5 wystaw, na które warto wybrać się w maju (7 opinii)
Bezbarwna komedia - o "Awanturach weneckich" w Teatrze Miejskim
W Gdyni premierą spektaklu na podstawie sztuki Carlo Goldoniego świętowano Międzynarodowy Dzień Teatru, przypadający na 27 marca. Zabawa konwencją "teatru w teatrze" i pojedyncze bardzo dobre kreacje aktorskie to jednak za mało, by "Awantury weneckie" uznać za udany spektakl.
Aktorów poznajemy podczas próby, a raczej usiłowania przeprowadzenia próby teatralnej przez rozpuszczoną i niezbyt zmotywowaną trupę teatralną pod przywództwem dyrektora teatru i aktora Orazio (bez trudu rozpoznać w nim można samego Carlo Goldoniego i jego usiłowania walki o nowy teatr, czerpiący z tradycji dell'arte). Jako główny motyw wykorzystano konwencję "teatru w teatrze" - aktorzy przygotowują się do spektaklu odgrywając fragmenty prób.
Reżyser Tadeusz Bradecki proponuje dwa poziomy spektaklu, wyznaczone działaniami aktorów. Zespół Miejskiego odgrywa fragmenty spektaklu, który próbują aktorzy Orazia, bardzo koturnowo, z wyraźnym puszczeniem oka do widowni. To teatr kreślony bardzo grubą kreską, przerysowany, niemal farsowy, zabawnie niezborny, pełen "kwadratowego" grania, wpadek i lapsusów. Z kolei, gdy aktorzy Orazia "wychodzą ze swoich ról", oglądamy zwyczajną komedię obyczajową, w której nie brakuje tonów bardziej komediowych (przesłuchanie Lelia), czy realistycznych (wszelkie tarcia w zespole, kłótnie aktorek komediantek, fochy primabaleriny, narzekanie na wysokość aktorskich gaż etc.).
Zgrabną, bardzo prostą i rozmyślnie "płaską" scenografię (oraz szykowne barokowe kostiumy) przygotował Jan Polewka. Akcja przedstawienia dzieje się w Wenecji (zaznaczonej płótnem imitującym obraz słynnego weneckiego centrum miasta oraz gondolą, na której przypłyną postaci w "sztuce" wystawianej przez aktorów). Gdy aktorzy sprzeczają się o wizję aktorstwa i "wychodzą z roli", grają na proscenium, przed zasuniętą kurtyną.
Jednak momenty, gdy aktorzy w swoim teatrze zastanawiają się nad kształtem spektaklu są zdecydowanie gorsze niż te, gdy "grają" swój spektakl. Dochodzi do tego nieznośny, moralizatorski ton Orazia, który wykłada w pigułce podstawy współczesnej gry aktorskiej kandydatom na członków zespołu - poecie Leliowi i śpiewaczce Eleonorze. Momentami spektakl staje się przez to nieśmieszny i nużący.
Z marazmu i nudy na moment wyrywają widzów aktorzy, którzy jak mogą starają się ożywić posiadającą poważne dramaturgiczne braki (zbyt statyczna, "snująca się" akcja przedstawienia) komedię. Perełką jest postać Pantalone'a w wykonaniu Rafała Kowala, który z lekkością odgrywa zgrzybiałego staruszka, usiłującego uwieść wybrankę serca własnego syna. Niewiele ustępuje mu w precyzyjnym skonstruowaniu roli Bogdan Smagacki jako Dottore - gruby pan z laseczką, inteligentnie walczący o interes córki.
Jaśniejszym punktem spektaklu jest też Szymon Sędrowski, którego Lelio bywa naprawdę pocieszny, gdy wodzi wzrokiem za mandarynką Orazia lub odgrywa fragment sceny, by przekonać dyrektora do siebie. Kolejny raz główną rolę powierzono Dariuszowi Szymaniakowi, który jako Orazio imponuje dykcją, jednak w swoich tyradach bywa nieznośnie jednostajny. Najgorzej wypada tym razem Monika Babicka, zbyt patetyczna w roli primabaleriny Placidy, zbyt sztuczna jako grana przez Placidę Rosaura. Bezbarwny jest Mariusz Żarnecki (Anselmo i Brighella), niewiele lepiej prezentuje się Andrzej Redosz (Sufler). Pozostali aktorzy nie wyróżniają się specjalnie (choć konsekwencja, z jaką bohater Macieja Wiznera - Gianni - mówi z obcym akcentem, zasługuje na uznanie).
"Awantury weneckie" są zdecydowanie za długie (trwają z przerwą ponad dwie godziny). Spektakl nawiązuje do niemal niewidzianych w trójmiejskich teatrach sztuk kostiumowych i grany jest bardzo tradycyjnie (nawet gong informujący o końcu przerwy między aktami jest "z dawnych lat"). To teatr ubogi inscenizacyjnie, oparty na sile aktorskiego wyrazu. Tej jednak przez większość spektaklu po prostu brakuje.
Spektakl
Awantury weneckie
Miejsca
Spektakle
Opinie (19) 3 zablokowane
-
2014-03-28 21:00
Monika Babicka nagrodzona przez męża dyrektora
Na szczęście po nieudanej roli na pocieszenie pani Babicka dostała od swojego męża dyrektora nagrodę z okazji Dnia Teatru:
Z pewnością decyzja ta była całkowicie obiektywna. Gratulacje!- 9 3
-
2014-03-28 22:20
byłem dzisiaj
Chadzam do teatrów często i myślę, że gra aktorska Kowala, Sędrowskiego, Smagackiego, Wolfa jest na bardzo dobrym poziomie. Spektakl momentami ciekawy, w dużej mierze niestety nudny i przegadany. Moim zdaniem Pan Babicki powinien ponieść konsekwencje ostatnich nieudanych premier. Ten dyrektor artystyczny odpowiada za to, co się ukazuje na scenie. Niestety nic Go to nie rusza bo słychać w kuluarach, że zamierza wprowadzać do repertuaru kolejne mało wartkie i nudne spektakle. Pan Babicki do wymiany, aktorzy głowa do góry bo Awantury- kiepskie... ale nie przez Was. Pozdrawiam
- 13 1
-
2014-03-28 23:01
Gdy czytam zdania internautów , dominują w nich skrajne opinie i dobrze , ponieważ spektakl powinien być tematem do dyskusji .
Niestety również pojawiają się głosy czystej i szczerej nienawiści , tylko po co ?
Spektakl jest dobrze wyreżyserowany , zagrany na zawodowym poziomie , wiadomo nie da się uniknąć błędów lecz nie to jest istotą sprawy , zwłaszcza , że z czystym sumieniem można go polecać . Co też czynię .- 10 6
-
2014-03-30 05:14
Czy te teatry są tylko dla krytyków?
Miałem okazję być na tej sztuce i jak czytam te wypociny psełdo redktora to mi się cofa. Zwykły, prosty człek w naszej polskiej rzeczywistości otrzymuje dawkę wysokiej kultury, gry słów której ostatnio nigdzie nie można znaleśc. Ja wiem że pan redaktor był zndzony bo żadnej golizny , przekleństw i ani słowa o wolności i solidarności - to jak tu znaleść. Panie redaktorze gratulujemy obiektywizmu.
Pozdrawiam i żałuję że przeczytałem Pana artyk.- 11 5
-
2014-03-30 23:27
Zamiast tabletki nasennej
Widziałam śpiących na widowni, głęboko śpiących. Podczas pierwszego aktu szczególnie obserwacja widowni była ciekawsza niż to co na scenie...
Miłośniczka teatru- 8 6
-
2014-04-03 08:50
Nuda, nuda!!!
Podzielam negatywne opinie. Ten spektakl to nuda, szkoda czasu i pieniędzy! Zaśmialiśmy się może ze trzy razy, a na drugiej części już przysypiałam... Pierwsza część trwa zdecydowanie za długo 1,5 godziny, zastanawialiśmy się czy nie wyjść, ale stwierdziliśmy, że już zostaniemy do końca skoro zapłaciliśmy za bilety.
Lepiej zachować pieniążki, albo dołożyć na coś lepszego.- 4 4
-
2014-04-06 17:44
niezly :)
Kowal, Redosz i Wizner - rewelacja :)
- 5 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.