• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Superman na haju - o "Superman nie żyje" Teatru Atelier

Łukasz Rudziński
4 lipca 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

Narkotyczne wizje, kiczowata scenografia, dwoje naćpanych ludzi, którzy coś tam krzyczą, coś tam czują i coś tam mówią, przeważnie - jak to się "pod wpływem" zdarza - bez ładu i składu, w połączeniu z zupełnie nieudaną reżyserią dają obraz pierwszej premiery tego lata w Teatrze Atelier - "Superman nie żyje". Niestety premiery rozczarowującej.



Uzależnieni od środków odurzających Karl o Liusa świetnie się bawią "na haju". Jeśli są "czyści" przez kilka godzin, traktują to za sukces. Uzależnieni od środków odurzających Karl o Liusa świetnie się bawią "na haju". Jeśli są "czyści" przez kilka godzin, traktują to za sukces.
Opioid, świetnie tańczony przez Jacka Krawczyka, powoli, ale konsekwentnie zbliża się do dwójki bohaterów, stając się - jako substancja, której zażywają - stałym elementem ich życia. Opioid, świetnie tańczony przez Jacka Krawczyka, powoli, ale konsekwentnie zbliża się do dwójki bohaterów, stając się - jako substancja, której zażywają - stałym elementem ich życia.
Spektakl momentami utrzymuje komiksowe tempo. Scenografia André Ochodlo przenosi wprost w świat narkotycznych wizji. Spektakl momentami utrzymuje komiksowe tempo. Scenografia André Ochodlo przenosi wprost w świat narkotycznych wizji.
Pomysł reżysera André Hübnera-Ochodlo jest niezwykle ryzykowny. Trudny, uszyty z wielu teatralnych tropów tekst Austriaka Holgera Schobera, w tłumaczeniu cenionej polskiej tłumaczki, Karoliny Bikont, brzmi jak komiksowy western dla gimnazjalistów. Jest banalny, efekciarski (np. "inaczej nie byłoby Stalina, pies z kulawą nogą nie oglądałby "Idola" i wszystko byłoby zajebiste do wyrzygania"), posiada momentami groteskowe i zabawne dialogi, niekiedy przejmujące wyznania, zapożyczone z seansu terapeutycznego spod znaku Freuda (historie opowiadane w klubie wsparcia dla uzależnionych) czy odrobinę refleksji, gdy bohaterowie uświadamiają sobie, że przyjmowanie środków odurzających ma zgubny wpływ na ich życie. Jednak nie zamierzają przerywać swojego "danse macabre".

Akcja rozgrywa się w kiczowatej scenerii, złożonej ze świecących jak iluminacje bożonarodzeniowe w hipermarketach ścian, dwóch krzeseł, przezroczystego stolika, kamery, która rejestruje "na żywo" bohaterów spektaklu oraz ekranu projekcyjnego (scenografia André Ochodlo). Srebrzyste, wyglądające niczym monstrualne sreberko od czekolady lub wnętrze statku kosmicznego, podświetlone setkami lampek tło, przenosi nas wprost, już od pierwszej sceny, w świat narkotycznych wizji Karla i Luisy. Oboje zawieszeni są między pikantnymi narkotycznymi zabawami a smutną, wypełnioną depresyjnymi zwierzeniami z przeszłości rzeczywistością. Oboje świadomie wpadają w objęcia Morfeusza, eksperymentując z różnymi używkami.

"Na haju" Luisa i Karl spierają się o prymat serii komiksowych "Marvela" i "DC Universe". Jemu "pod wpływem" wydaje się, że może wszystko - nawet zatrzymać pędzący autobus lub powstrzymać agresywnych dresiarzy z nożami w rękach. Ona, farmaceutka, błyskawicznie zaczyna "grać w jego drużynie" i zdobywać narkotyki dla nich obojga. Do dobrej zabawy potrzeba im ich jednak coraz więcej. Finał tej historii jest przewidywalny i spodziewany - oni nie żyli długo ani szczęśliwie.

Spektakl składa się szeregu niekonsekwencji i reżyserskich zaniedbań. Od zupełnie nieudanej formy dramatyczno-śpiewanej, przez operowy patos w finale spektaklu (pieśń "Superman nie żyje"), po fatalną grę aktorską Marty Honzatko,

Czy kiedykolwiek zażywałe(a)ś narkotyki?

fałszywej w każdym geście, sztucznej i niepasującej do roli wyuzdanej, ubranej w lateks narkomanki Luisy. Na plus zapisać jej można jedynie czysty śpiew, przesadnie zresztą wykorzystywany przez Ochodlo. Tę koszmarną obsadową pomyłkę stara się maskować Maciej Półtorak czyli Karl, energiczny, wyraźnie kreślący kolejne stadia degradacji i fizycznego rozpadu swojego bohatera, aktorsko po prostu dużo lepszy od Honzatko, znacznie słabiej jednak śpiewający.

Bohaterowie coraz bardziej pogrążają się w rynsztokowym języku grafomańskiego tekstu Schobera. Ochodlo nie buduje między nimi żadnego napięcia - w "Superman nie żyje" Karl i Luisa to dwoje zupełnie obcych sobie ludzi, którzy wspólnie ćpają, jarają i uprawiają seks. Dlatego uwagę najbardziej przyciąga "ten trzeci" - ubrany na czarno Opioid (tancerz Sopockiego Teatru Tańca Jacek Krawczyk), niezwykle plastyczny w ruchu, giętki, lawirujący między Karlem a Luisą, stopniowo opanowujący ich organizmy jak substancje, których grupę stanowią opioidy.

Źle napisana i źle wystawiona w Teatrze Atelier historia narkomanów niczym się nie wyróżnia na tle wielu innych teatralnych przypadków ludzkiego upadku. Jeśli ten przekrzyczany, przytłaczający kakofonią podjętych pomysłów (kompletnie niepotrzebna, drastyczna scena samookaleczenia na końcu) spektakl warto zobaczyć, to dla Jacka Krawczyka, który swoją postacią buduje własną dramaturgię i tworzy praktycznie teatr w teatrze. Pierwszy tegoroczny pokaz Teatru Atelier, niestety, bardzo rozczarowuje.

Spektakl

8.4
5 ocen

Superman nie żyje

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Opinie (29) 2 zablokowane

  • (3)

    Kto te ankiety wymyśla? Boshe..

    • 36 2

    • jak to kto ?

      na pewno nie socjolog i na pewno nie znający się na "temacie" człek.

      • 9 0

    • zapewne jakiś idiota, ale nigdy się nie podpisał

      • 9 0

    • Kazda ankiete tworzy osoba redagujaca artykul :)

      • 1 2

  • do autora

    naucz się podstaw ortografii a potem bierz się za recenzje

    • 20 11

  • PAN RUDZIŃSKI INO ON JEST AUSTRYJAK

    oooo

    • 10 0

  • Masakra a nie recenzja.

    Najlepiej byłoby napisać-ludzie,nie idźcie na ten spektakl. A tak po prawdzie-recenzja jakby ją jakiś moher pisał. Masakra.

    • 9 22

  • dobra, ciekawa recenzja

    Dużo mi powiedziała o spektaklu.

    • 14 8

  • Recenzja (5)

    Niektórzy chyba nie rozumieją co oznacza słowo recenzja. Zamiast pójść, przekonać się samemu, czy krytyk miał rację, to doczepiają się do ortografii... co za wiocha się tu udziela...

    • 29 9

    • Zastanów się ty "nie wiocho" (3)

      Skoro ktoś nie nauczył sie w szkole ortografii i nie poznał zasad języka polskiego, to jak mam wierzyć w to, że ma jakiekolwiek pojęcie o sztuce? Recenzje są zawsze mniej czy bardziej opiniowórcze, a jeżeli pisze je analfabeta to jak można mieć do nich zaufanie? I to jest dopiero wiocha!

      • 7 6

      • (1)

        Jedno nie ma z drugim nic wspólnego. Ktoś może pisać świetne ksiazki robiac przy tym sporo błędów. Nie na darmo jest potem korekta.

        I nie pluj słowami, których znaczenia nie rozumiesz - jeżeli uważasz, że autor tego artykułu jest analfabeta, to naprawde Ci współczuję, że jesteś takim wrogiem drugiego człowieka. To taka znana cecha ciemnogrodu.

        • 11 3

        • > Nie na darmo jest potem korekta.

          No najwyraźniej na darmo.

          • 2 1

      • pewnie jak ktoś nie zna nut to nie może też grać dobrej muzyki,

        a jak nie umie jeść nożem i widelcem to jego opinie na dowolny temat, za wyjątkiem przetrwania w puszczy, nie są godne zaufania

        • 0 1

    • prawda

      jednak jak się pisze recenzje, to warto byłoby zadbać też o pisownię

      • 4 0

  • To żes młody pojechał po bandzie (1)

    ale czyj est az tak zle?

    • 0 0

    • Niestety tak - jest żle...

      W ogóle nie rozumiem po co robić taki tekst... chyba, że ma być ten spektakl grany dla młodzieży, jako ostrzeżenie... Tematyka jest nieciekawa, cała fabuła niestety przewidywalna i nudna... Co do reżyserii i aktorsta zgadzam się z Panem Rudzińskim. Scenografia i kostiumy mi się podobały, ale coż z tego, sokoro brak dobrego tempa, i tekst infantylny. Szkoda...

      • 2 2

  • "Czy kiedykolwiek zażywałe(a)ś narkotyki?"

    donek zażywał i do dzisiaj został ślad, kłamstwo na kłamstwie

    • 12 6

  • zaczepka (1)

    chyba jest też druga recenzja, zdjęcia. każde nadaje się na wystawę, i to chyba nie tylko talent p, Moniki (doskonałe fotki) ale zasługa spektaklu - aktorzy, scenografia. uważam, że jednak warto się wybrać

    • 8 1

    • Ale posłuchaj

      ty masz na imię Gosia, czy tak tylko napisałaś??

      • 3 1

  • "jak to się "pod wpływem" zdarza - bez ładu i składu"

    to pewno zależy gdzie i kto, bo np. większość muzy lat 60 i 70 od rock n rolla po jazz (o innych dziedzinach sztuki nie wspominając), tworzona i wykonywana była "pod wpływem" z niedoścignionym do dziś efektem. a jeszcze były genialne lata 90'. Kolega chyba nawiązuje do dzisiejszych rodzimych grajków, którzy mogą sobie podać ręce z rodzimymi piłkarzykami, sobie współczesnym, ma się rozumieć.

    • 6 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdańsk posiada wyjątkowe muzeum, w którym co roku organizowane są wydarzenia muzyczno-artystyczne, niespotykane w innych miastach Polski. Jakie to muzeum?

 

Najczęściej czytane