• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

'Zgoda' czy 'kosa'? Piłkarski 'Romeo i Julia' w Teatrze Miejskim w Gdyni

Łukasz Rudziński
21 stycznia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
"Romeo i Julia" Teatru Miejskiego w Gdyni poświęcone jest parze młodych, naiwnych, zaniedbanych przez rodziców i pozostawionych samym sobie dzieciaków. Dla nich miłość jest ucieczką z rodzinnego marazmu i próbą życia na własny rachunek. "Romeo i Julia" Teatru Miejskiego w Gdyni poświęcone jest parze młodych, naiwnych, zaniedbanych przez rodziców i pozostawionych samym sobie dzieciaków. Dla nich miłość jest ucieczką z rodzinnego marazmu i próbą życia na własny rachunek.

Szekspirowskich kochanków wszech czasów prezentowano w wielu rozmaitych kontekstach. Inspirując się relacjami między kibicami piłkarskimi, reżyser "Romea i Julii" Teatru Miejskiego w Gdyni przeniósł sztukę w realia kibicowskie. Dramat Szekspira z piłką nożną w tle cierpi wprawdzie na przesadną ilustracyjność i inscenizacyjne niekonsekwencje, ale główny wątek, jak i kilka pobocznych, umożliwia przyjrzenie się podłożu konfliktu i relacjom rodzinnym bohaterów.



Romeo to chłopak z podwórka, fan "zielonych". Tybalt, kuzyn Julii, kibicuje "żółtym". To wystarczy do wzajemnej niechęci i ciągłych spięć między nimi. Ale Tybalt ma więcej powodów, by szukać sposobności do bójki. Przecież już "kręcił" z Julią Capulet, a Romeo przyszedł na imprezkę do obozu wroga i uwiódł mu pannę. Podwójnie upokorzony Tybalt chce sprawiedliwości. Jak wiemy, on i Mercutio z Montekich przypłacą to życiem.

Przeniesienie "Romea i Julii" w realia kibicowskie to drugie podejście Krzysztofa Babickiego do tematu piłkarskich waśni. Dokładnie w ten sam sposób interpretował on napięcia między kibicami na Śląsku w 2007 roku. Tym razem za pretekst do opowiedzenia piłkarskiego Szekspira służą relacje między kibicami Lechii Gdańsk i Arki Gdynia (stąd nawiązania do barw obu klubów). Jednak, na szczęście, kwestie przynależności klubowej nie przysłaniają innych tematów, które w spektaklu Teatru Miejskiego w Gdyni wypadają oryginalnie i interesująco.

Tytułowych kochanków, poznających się na przydomowej imprezce, grają Marta Kadłub (Julia) i Maciej Wizner (Romeo). Tytułowych kochanków, poznających się na przydomowej imprezce, grają Marta Kadłub (Julia) i Maciej Wizner (Romeo).
Rodzina Capuletów to typowa rodzina dorobkiewiczów. Ojciec Julii jest prymitywem, prostakiem i cwaniakiem, który trzyma żonę i córkę bardzo krótko, nie wahając się podnieść na nie ręki, zaś mamkę swojej córki, apetyczną Martę, łapie za tyłek niemal na oczach żony. Co innego rodzina Montekich. Ci na Capuleta patrzą z niesmakiem i poczuciem wyższości, są wykształceni, dystyngowani, w spektaklu Teatru Miejskiego właściwie przezroczyści. Jednak można domniemywać, że Romeo to dzieciak z dobrego domu, w którym - co wyraźnie łączy oboje kochanków - zabrakło ciepła i miłości. Dlatego młodzi instynktownie lgną do siebie, chcąc jak najszybciej skonsumować związek. Przez dość staroświecko w tym kontekście wybrzmiewające zasady i zarazem jako próbę udowodnienia prawdziwości uczuć kochanka, Julia godzi się na to tylko pod warunkiem ślubu. Na szczęście dla nich Ojciec Wawrzyniec roztacza nad Romeem ojcowską wręcz opiekę - przez wzgląd na ich przyjacielskie relacje przymyka oko na niestałość i porywczość młodego, godząc się uczestniczyć w szalonym planie zakochanych.

W tak zinterpretowanej historii "Romea i Julii" aż roi się od nieścisłości. Archaiczny już język tłumaczenia Macieja Słomczyńskiego tak bardzo nie razi, bo reżyser decyduje się za jego pomocą na liczne aluzje uzupełnione gestami aktorów. Jednak uwspółcześnione rekwizyty - telefony komórkowe i pistolety używane są wyjątkowo niekonsekwentnie. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni, po co Romeo oddaje Ojcowi Wawrzyńcowi telefon komórkowy, przez co nie może się samemu skontaktować z ukochaną? I to w dobie internetu, telefonu dostępnego na każdym kroku czy Skype`a. Dlaczego bohaterowie wymachują pistoletami (z których jeden zostanie ostatecznie użyty), a nie korzystają z innych rekwizytów niż nóż przypominający dziecięcą zabawkę podczas starcia Romea i Mercutia z Tybaltem?

Spektakl uwspółcześniono i przeniesiono w realia kibicowskie. Bal u Capuleta to impreza przy grillu na podwórku. Świetnie z rolą Capuleta rodzi sobie Bogdan Smagacki (w środku). Spektakl uwspółcześniono i przeniesiono w realia kibicowskie. Bal u Capuleta to impreza przy grillu na podwórku. Świetnie z rolą Capuleta rodzi sobie Bogdan Smagacki (w środku).
Z humorem potraktowano za to realia spektaklu. W scenografii Marka Brauna całą scenę w pierwszym akcie wyściela sztuczna murawa, a w tle widzimy ściany jakiegoś garażu. Rzecz dzieje się więc na podwórku, gdzieś w pomiędzy domami zwaśnionych rodzin. Tak wyraźne uwspółcześnienia sztuki Szekspira, jak w przypadku spektaklu Teatru Miejskiego, to spore ryzyko. Gdyńska interpretacja "Romea i Julii" na pewno nie każdemu przypadnie do gustu.

Bal u Capuletich to imprezka przy grillu. Tam w szaliku "wroga" założonym na twarz pojawia się Romeo, by odszukać Rozalinę lub o niej zapomnieć. Widząc ładną dziewczynę, od razu zapomina o nieszczęśliwej miłości, podrywając nieznajomą na czułe słówka. Julia wprawdzie - co widzieliśmy chwilę wcześniej - jest bardzo zainteresowana Tybaltem (któremu opiera się chyba tylko dlatego, że jest zbyt natarczywy i chce ją od razu zaciągnąć do łóżka), jednak gdy pojawia się nowy czarujący adorator, momentalnie zapomina o poprzednim. Tak rodzi się ta namiętna, niedojrzała, szczeniacka miłość.

Bardzo istotne dla powodzenia spektaklu są kreacje głównych bohaterów. Romeo Macieja Wiznara jest lekkoduchem, pełnym młodzieńczej naiwności. Aktor unika jednak przerysowania postaci, którą prowadzi konsekwentnie od początku do końca spektaklu. Jego ukochana Julia w interpretacji Marty Kadłub robi dobre pierwsze wrażenie, gdy jej bohaterka przeżywa rozterki moralne, czy oddać się fascynującemu chłopakowi czy zgrywać cnotliwą damę. Później ironicznego nawiasu wyraźnie tej postaci brakuje, a spazmująca, cierpiętnicza Julia staje się, niestety, coraz bardziej mdła i nieprzekonująca.

Ojciec Wawrzyniec (po prawej) w wykonaniu Grzegorza Wolfa to jedyny opiekun Romea, który stara się go otoczyć ojcowską opieką. Ojciec Wawrzyniec (po prawej) w wykonaniu Grzegorza Wolfa to jedyny opiekun Romea, który stara się go otoczyć ojcowską opieką.
Co innego Capulet w wykonaniu Bogdana Smagackiego, który bardzo skutecznie kreśli rodzinnego tyrana, na zewnątrz dobrze ubranego pana ze złotym łańcuchem na piersiach, w domu obleśnego despotę, pomiatającego żoną, córkę traktującego jak towar do sprzedania. Przestrzeń do zbudowania ciekawej roli ma także Grzegorz Wolf, Jego Ojciec Wawrzyniec jest idealistą i chyba jedynym trzeźwo myślącym członkiem lokalnej społeczności. Z kolei Marta, opiekunka i mamka Julii, to w wykonaniu Moniki Babickiej intrygująca, ubrana w obcisłe skórzane spodnie i prześwitującą bluzkę pełnokrwista kobieta w sile wieku, nie rozstająca się z piersiówką. Marta budzi sympatię, choć zachowuje się kontrowersyjnie i nosi nietypowy jak na opiekunkę Julii kostium (interesujące kostiumy dla wszystkich bohaterów przygotowała Hanna Szymczak). Cała trójka tworzy najciekawsze role spektaklu.

W cieniu dominującego męża dramat maltretowanej psychicznie (a pewnie też fizycznie) żony Capuleta subtelnie rozgrywa Dorota Lulka. Jej pozbawiona gustu, przeglądająca pisemka o modzie (z których nie potrafi skorzystać) bohaterka nie wypowie słowa skargi, ale jej spojrzenia i postawa mówią wiele zarówno niej samej, jak i o ich sytuacji rodzinnej. Poprawny w roli Parisa - tutaj gangstera tytułowanego "Hrabią", czyli dobrej partii dla Julii według jej ojca - jest Mariusz Żarnecki. Przyzwoicie prezentuje się też Tybald Szymona Sędrowskiego uosabiający siłę i prostolinijność oraz stronnik Romea, Mercutio, w wykonaniu Dariusza Szymaniaka, patrzący na świat w kolorach barw klubowych. Szkoda, że właściwie nie ma tu miejsca dla Elżbiety Mrozińskiej, której przyszło zostać bębniarzem podczas scen zbiorowych. Nie mają szansy zaistnieć w spektaklu również rodzice Romea grani przez Piotra MichalskiegoOlgę Barbarę Długońską.

W spektaklu pokazano konflikt między "zielonymi" (krórym kibicują Monteki) a "żółtymi" (ich fanami są stronnicy Capuleta). Do scen zbiorowych w roli statystów zaproszono młodzież z gdyńskich liceów. W spektaklu pokazano konflikt między "zielonymi" (krórym kibicują Monteki) a "żółtymi" (ich fanami są stronnicy Capuleta). Do scen zbiorowych w roli statystów zaproszono młodzież z gdyńskich liceów.
Do roli statystów (kibiców "zielonych" i "żółtych") zaproszono młodzież z gdyńskich liceów. Ten ciekawy pomysł nie został wykorzystany przez reżysera - kibice w szalikach przechodzą z jednego miejsca na drugie, raz skandują wspólnie "dziękujemy", gdy pojawia się Escalus (w Szekspira król, tu raczej prezydent, a przy tym najwyraźniej mecenas obu drużyn). Jednak między stronami konfliktu właściwie nie ma bezpośredniego kontaktu, nawet podczas scen walki. Niemal każda scena zbiorowa (może poza imprezą u Capuleta) wymaga dopracowania. Bardzo słabo wypada choćby bójka Tyblada z Mercutiem i Romeem.

Kłopotem gdyńskiej inscenizacji jest również natrętny niekiedy infantylizm - to propozycja skierowana wyraźnie do młodego, kilkunastoletniego widza, dla którego ma być efektowna. Skupiając się na klarowności przekazu, zignorowano formę opowieści. Szerokie ilustracyjne gesty stają się manierą ciążącą na odbiorze niektórych bohaterów (m.in. Parisa). Zupełnie zresztą niepotrzebne, bo ciekawa muzyka Marka Kuczyńskiego jest wystarczająco ilustracyjna.

W spektaklu Teatru Miejskiego najlepsza jest puenta. Otwarta, nieprzesądzająca o niczym, mogąca zwiastować zarówno pojednanie, jak i prawdziwą wojnę między klanami. Reżyser umiejętnie rozgrywa wątek konfliktu, sugerując, że nie da się go zakończyć symbolicznym gestem (na przykład ślubem przedstawicieli dwóch zwaśnionych rodzin). Natura zadawnionej urazy, nawet jeśli tak absurdalna jak niechęć kibiców dwóch lokalnych drużyn, jest żywiołem, który pochłania ofiary. I nie ma końca.

Spektakl

5.8
21 ocen

Romeo i Julia

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Opinie (83) 8 zablokowanych

  • Niezłe bagienko, jak to się wszystko czyta

    Moim zdaniem, wina leży po stronie managera teatru, że dopuścił do takich podziałów i takiej krytyki tutaj. To albo człowiek nie nadający się do prowadzenia Teatru albo totalny abnegat. Szkoda tylko ludzi

    • 2 6

  • Najgorszy (3)

    Najgorszy spektakl jaki widziałam. Pani Julia... Ma dyplom? Jeśli tak,to komisja zaspu powinna ją obejrzeć i definitywnie odebrać wszelkie uprawnienia. Ten teatr spada na psy,gorzej chyba już nie będzie. No i Babicki... Nie wiem z kim ma układy.. to jest nie do pomyślenia. Hanba i wstyd

    • 10 10

    • (1)

      Ludzie! Wy chyba jednak nie chodzicie do teatru. Piszecie te posty żeby dokuczyć. Co to kogo obchodzi czy pani Julia ma dyplom i jaki? Co to za "tykanie" pana reżysera i dyrektora teatru zarazem. Wstyd i hańba to ten post. I brak wychowania!
      Widziałam sztukę . Kto lubi chodzić do teatru niech idzie. Wersja bardzo uwspółcześniona ale warto zobaczyć

      • 2 6

      • A co tobie płacą za bycie adwokatem Diabła?

        • 5 2

    • Nie wiedziałem, że ona nie ma dyplomu?

      naprawdę? to można tak z ulicy wejść i grać? Chyba nie chcę za to płacić....

      • 4 2

  • Niestety mocno nie wyszło... (2)

    Nowoczesna interpretacja Romeo i Julii, a w tle kibicowski kontekst, który jest do przesady naciągany. Niestety nie ogląda się tego z przyjemnością. Gra głównej aktorki aż boli. Jej akcenty, tonacja, emocjonalność to totalne nieporozumienie. Nie wiem jak można tak skopać bardzo barwną pod tym względem rolę Julii. Romeo był całkiem ok, chociaż też talentem nie porwał... Muzyka, a właściwie jej ryk z głośników to również coś, co odrzuca już od pierwszych minut. Polecam obejrzeć musical Romeo i Julia Studia Buffo. Również osadzony w bardziej współczesnych ramach, ale jest mistrzowski w porównaniu z tym gdyńskim pseudospektaklem.

    • 16 6

    • Ach, Buffo (1)

      Potwierdzam. Byłam rok temu i uważam, że wersja w Buffo jest wspaniała. Wiele osób płakało ze wzruszenia po ostatniej scenie.
      Za kilka dni idę na "Romea..." do Miejskiego i po tonie recenzji oraz komentarzy spodziewam się, że ludzie mogą tu płakać z innego powodu. Przynajmniej ci, którzy dotrwają do końca.

      • 7 1

      • To przykre. Jeszcze Pani nie była a już wie ,że będzie źle. Dziwny ten wpis. Znowu hejt na Miejski. Proszę nie iść. Szkoda zajmować miejsce.

        • 0 3

  • (2)

    Reżyser niech idzie na stadion o tam na kolanach niech prosi kiboli o wybacznie tej ŻENADY

    • 24 10

    • Za co ma przeprosić kibiców?

      To nie jest spektakl o kibicach żeby miał ich teraz przepraszać za to że słabo wypadli. Kibice są tu tylko tłem i jako tło wypadli odpowiednio czyli blado, nijako i bez charakteru.
      Chcesz zobaczyć kibiców to idź na stadion albo na ustawkę a nie do teatru.

      • 1 3

    • I niech odda pieniądze

      Za ta zenadę.

      • 8 1

  • szalu nie bylo

    halasy z glosnikow za mocne, slaby przekaz, szalu nie bylo.

    • 8 4

  • A ja słyszałem, że kibice robią przedstawienie o półświatku aktorskim...

    Blask fleszy, pustka, lans, celebryctwo, nijakość, pseudo wyższa kultura.... Będzie wystawiane w przerwie ....

    • 16 2

  • Dno (3)

    Byłem zażenowany poziomem tego spektaklu, nie tylko najgorszy jaki widziałem w Miejskim ale też jedno z najgorszych,,dzieł,, które przyszło mi kiedykolwiek oglądać na deskach teatru w ogóle. Marta Kadłub powinna zmienić profesję po odbębnieniu tej roli albo przenieść się do paradokumentów. Gdyby nie bardzo udana rola Grzegorza Wolfa i niezły Romeo wyszedłbym ze spektaklu przy pierwszej możliwej okazji.
    Czekam też na czasy gdy pan Rudziński nauczy się pisać rzetelne recenzje, a nie streszczenia spektakli, odnosząc się do poziomu aktorskiego, scenografii, reżyserii - a nie teksty wychwalające aktorki za to, że mają kostium odpowiedni lub nieodpowiedni dla postaci, które grają.

    • 27 7

    • (2)

      Skoro Widz jest tak "kompetentny", to czekamy jego "rzetelne recenzje", nie ma żadnych przeszkód, by wypełnił pominięte w recenzji aspekty przedstawienia. Moim zdaniem ocena spektaklu przez redaktora jest obiektywna i trafna.

      • 2 12

      • (1)

        Czemu nie? Różnica jest taka, że mi za to nikt nie zapłaci :)

        • 9 0

        • Dla dobra sztuki, a nie tylko dla pieniędzy warto pisać..

          • 0 8

  • ile jeszcze o tym samym...? (3)

    • 10 17

    • Warto obejrzeć!!!

      Zgadzam się z recenzją p. Łukasza Rudzińskiego.. Spektakl kontrowersyjny, ale warto obejrzeć.

      • 1 7

    • Mamy dopiero styczeń a już mamy zwycięzcę w kategori: (1)

      Najgorszy spektakl 2018 roku!

      • 17 5

      • Poczekaj na "Mistrza i Malgorzate"

        Po tym co widzialam, już dzisiaj wiem że bilety do kina bedą lepszym pomysłem na wydanie pieniedzy.

        • 11 3

  • Szmira szmir!!! (2)

    Nieprawdopodobne że prezydent Gdyni godzi się na to! Wiele spektakli widziałem w tym teatrze, ale poziom żenady Romeo i Julii przekracza ludzkie pojęcie. Jeśli nie masz zespołu żeby zrobić współczesną wersję. Nie tykaj tematu. Pani Kadłub jest nie do przyjęcia. Amatorszczyzna! Może trzeba było zaprosić do spektaklu studentów z pobliskiego SWA. Niestety wraz z nią do pary aktorzy grający kubłami że szybko uszy bolą . Czy pan Babicki widział kiedyś prawdziwych kibiców??? Czy tylko ktoś mu opowiedział. Szalik też trzeba umieć trzymać.

    • 17 6

    • godzi sie, bo sie znaja, taka klika

      • 0 0

    • ten dziadek tylko odlicz dni do emerytury, jeszcze jego żona dyrektorówna

      ma trochę lat na pracę, ale bez niego ten nielot nie poleci

      • 0 0

  • Powiem jak jest: Miernoty dobierają meirnoty

    a spektakl się gra.

    • 6 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie odbyły się I Świętojańskie Noce Muzyki Operowej w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane