• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zamiast popcornu, butla z tlenem. "Diuna" to kwintesencja science-fiction

Tomasz Zacharczuk
23 października 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 

Gdyby kiedykolwiek powstała technologia umożliwiająca zekranizowanie dowolnej książki zgodnie z intencjami autora i zarazem oczekiwaniami czytelników, to patent do niej należałyby się właśnie Denisowi Villeneueve'owi. Twórca "Sicario" i "Blade Runnera 2049" monumentalne dzieło Franka Herberta przeniósł na ekran z niebywałą wrażliwością i piorunującym rozmachem. Filmowa "Diuna" jest dla miłośników science-fiction tym, o czym po lekturze słynnej powieści wielokrotnie marzyli. Mniej zaznajomieni z gatunkiem widzowie podczas seansu mogą natomiast wpaść w pułapki równie niebezpieczne, jak te ukryte w pustynnych piaskach planety Arrakis.



Najlepiej oceniane przez widzów nowości filmowe



Kanadyjskiego reżysera, z dużym przymrużeniem oka, można nazwać Jamesem Bondem współczesnego kina, który podoła każdej pozornie straceńczej misji i wyjdzie z niej bez szwanku. Po premierze "Diuny" z odczuwalną ulgą należy stwierdzić, że Denis Villeneueve powinien mieć dożywotnią licencję na filmowanie. Czegokolwiek. Jego najnowsze dzieło stanowi dobitny przykład tego, jak ekranizować literaturę, którą piekielnie ciężko przetłumaczyć na język filmu. Prawdopodobnie nie dałoby się tego zrobić lepiej, a dwuipółgodzinny seans tak często zapiera dech, że pod ręką zamiast popcornu przydałaby się butla z tlenem.

"Diuna" Villeneueve'a, podobnie jak planeta będącą centrum wydarzeń, skrywa jednak wiele tajemnic i pułapek, o których warto wiedzieć zanim postawimy na niej stopę. Inaczej ugrzęźniemy w tych filmowych piaskach i będziemy raptownie szukali pomocy, by się z nich wydostać. A to tylko pogorszy naszą sytuację i zepsuje odbiór. Nie jest to bowiem kino, które oferuje nieustanną akcję, w każdej scenie skrywa obietnicę przygody i przełącza nasz mózg w tryb offline. Trzeba się nad tym filmem pochylić, złapać w odpowiednim momencie bakcyla i cały czas ufać reżyserowi. Villeneuve rozstawia na planszy figury, tłumaczy zasady, pokazuje symulacje, ale do prawdziwej gry zaprosi (oby!) w drugiej części. Cierpliwość jest tutaj kluczowa, bo "Diuna" to zaledwie preludium do jeszcze większego widowiska.

"Diuna" to opowieść o dwóch zwaśnionych rodach - Atrydów i Harkonnenów, którzy toczą bój o Arrakis (Diunę), planetę, która pod tysiącami metrów kwadratowych pustyni skrywa melanż - najcenniejszą substancję we wszechświecie. "Diuna" to opowieść o dwóch zwaśnionych rodach - Atrydów i Harkonnenów, którzy toczą bój o Arrakis (Diunę), planetę, która pod tysiącami metrów kwadratowych pustyni skrywa melanż - najcenniejszą substancję we wszechświecie.

Przyprawione gwiezdne wojny



Nie jest to marketingowy zabieg producentów, a po prostu zwykła logika i zdrowy rozsądek reżysera, który kilkusetstronicową powieść rozbił na dwie części. Zamknięcie całej książkowej fabuły w jednym filmie byłoby zbrodnią przeciwko widzowi, którą już kiedyś zresztą popełnił swoją ekranizacją "Diuny" David Lynch. Villeneueve, podążając śladami Herberta, w pierwszej części przedstawia nam ród Atrydów, który decyzją zarządzającego międzyplanetarnym wszechświatem Imperatora, dostaje we władanie tytułową Diunę, nazywaną też Arrakis. Pozornie to tysiące kilometrów nienadającej się do życia pustyni. W istocie niezmierzone źródło przyprawy, tzw. melanżu, najcenniejszej substancji w kosmosie.

Atrydzi pod wodzą księcia Leto (Oscar Isaac) nie tylko więc muszą zaprowadzić własny porządek na wymagającej i niebezpiecznej planecie, ale również uważać na intrygi Barona Harkonnena (Stellan Skarsgard), poprzedniego zarządcy Arrakis, który zrobi wszystko, by odzyskać kontrolę nad wydobywaniem przyprawy. Po przybyciu na Diunę dość szybko okaże się, że cała operacja związana z przekazaniem Leto nowej planety to zasłona dymna służąca osłabieniu pozycji jego rodu. Tymczasem potomek księcia, Paul (Timothee Chalamet), zostaje przez rdzennych mieszkańców Diuny - Fremenów - okrzyknięty wybrańcem. Wkrótce będzie musiał stawić czoła przeznaczeniu. Zanim to nastąpi, planetą i Atrydami wstrząśnie seria okrutnych zbrodni.

Najlepiej oceniane przez widzów nowości filmowe



Film Denisa Villeneueve'a to wizualny majstersztyk, zaś fabularnie dopiero preludium do jeszcze większego widowiska. Twórcy filmu na razie wykorzystali jedynie połowę powieści Franka Herberta. Film Denisa Villeneueve'a to wizualny majstersztyk, zaś fabularnie dopiero preludium do jeszcze większego widowiska. Twórcy filmu na razie wykorzystali jedynie połowę powieści Franka Herberta.

Filmowa "Diuna" to interpretacja, a nie streszczenie książki



Twórcy filmu bardzo pragmatycznie podeszli do prozy Franka Herberta, chcąc uniknąć fabularnych dłużyzn i zbyt przeciągniętej ekspozycji. Villeneueve odsączył więc z książkowej "Diuny" esencję, poprzestawiał nieco chronologię zdarzeń, uprościł w wielu miejscach przekaz, nie tracąc jednak wiele wartości, i pokazał wszystko to, co musimy wiedzieć o Arrakis, jego mieszkańcach, władcach i wrogach. Starannie nakreślił także sieć politycznych powiązań, spisków, intryg i układów, które skondensował w swoim filmie do niezbędnego minimum.

Należy również pamiętać o tym, że w książkowym pierwowzorze duże znaczenie mają osobiste przemyślenia bohaterów, ich wewnętrzne filozoficzne rozważania, senne marzenia i wizje przyszłości Paula. Przeniesienie tych zabiegów do filmu w skali 1:1 totalnie zaburzyłoby tempo opowieści i w konsekwencji zanudziłoby widza. Jednak i na to Villeneueve znalazł patent, i to bez sztucznej narracji z offu czy ociężałych monologów. Znawcy tematu powinni być takimi uproszczeniami usatysfakcjonowani, pozostali widzowie natomiast nie poczują się ani na moment zagubieni. Znajomość książki nie jest tu bowiem niezbędna. Pod warunkiem, że odrobinę przyłożymy się do seansu.

Bazowanie na tak pokaźnym materiale oczywiście wymagało od twórców filmu zmarginalizowania niektórych wątków. Dlatego widzowie zbyt wiele nie dowiedzą się o motywach zdrajcy na dworze Atrydów czy relacji Leto z Lady Jessiką (Rebecca Ferguson). Enigmatyczny pozostanie Baron Harkonnen, jeszcze mniej dowiemy się o Chani (Zendaya), choć te akurat decyzje scenarzystów podyktowane są faktem, że obie te postaci na tym etapie opowieści (także w książce) po prostu nie są tak znaczące, a ich czas jeszcze nadejdzie. Jeśli można się jeszcze gdzieś doszukać słabszych momentów w filmie, to będzie to jego nieco przygasła środkowa część i właściwie brak jakichkolwiek zabiegów służących temu, by odrobinę przewietrzyć nieustanną powagę opowieści. Momentami brakuje "Diunie" swobody i płynności.

Jeśli przytłoczy nas liczba wątków, postaci, intryg i nierozwiniętych jeszcze historii, to na pewno porwie nas magia ekranu opatrzona kapitalnymi efektami specjalnymi, drobiazgową scenografią i kostiumami oraz świetną dyspozycją wszystkich aktorów na planie. Jeśli przytłoczy nas liczba wątków, postaci, intryg i nierozwiniętych jeszcze historii, to na pewno porwie nas magia ekranu opatrzona kapitalnymi efektami specjalnymi, drobiazgową scenografią i kostiumami oraz świetną dyspozycją wszystkich aktorów na planie.

Science-fiction w wersji "all-inclusive"



O ile na poziomie fabuły można jeszcze wskazać na niewielkie niedociągnięcia, o tyle niemal bez zarzutu prezentuje się warstwa wizualna. "Diuna" olśniewa klimatem, rozmachem i dbałością o detale, a za sprawą zdjęć Greiga Frasera tytułowa planeta wygląda wręcz obłędnie. Od bezkresnych pustynnych pejzaży, poprzez latające maszyny (ornitoptery), po gigantyczne czerwie (żyjące pod piaskami istoty będące postrachem najeźdźców Arrakis). Nasycony kolorami obraz sprawia, że - tak jak bohaterów - oślepia nas słońce Diuny, czujemy pod stopami bezkresny piasek, a pragnienie (woda na Arrakis jest najwyższym dobrem) wzmaga się z każdą sekundą. Dodając do tego urozmaiconą pod względem tonacji i motywów muzykę Hansa Zimmera, "Diuna" jest porywającym widowiskiem, które należy chłonąć każdym zmysłem i koniecznie w kinowej sali.

Jeśli można w tę wizualną maestrię wbić szpilkę, to będzie nią przytyk do choreografii scen walk i niezdarnego montażu, które sprawiają, że nawet wyczyny takiego wojownika jak Duncan Idaho (Jason Momoa) nie zrobią na nas takiego wrażenia, jak powinny. Nie zmienia to faktu, że gwiazda "Gry o tron" czy "Aquamana" - podobnie jak reszta obsady - jest w 100 procentach trafionym castingowym wyborem. Błyszczy Rebecca Ferguson jako Lady Jessika, Timothee Chalamet wydaje się być idealnym Paulem Atrydą, bezbłędnie ze swoich zadań wywiązuje się Oscar Isaac, a Stellan Skarsgard, pomimo niewielu scen, gra jak z nut i wzmaga apetyt na więcej.

Kluczowe jest jednak pytanie, czy tego "więcej" się doczekamy. Niestety od artystycznej wizji i filmowych ambicji większe znaczenie mają dziś wypełnione liczbami tabele zysków. Jeśli zamieszczone w nich wartości nie będą się zgadzać, wówczas kontynuacja "Diuny" stanie pod znakiem zapytania, a tytaniczny wysiłek Villeneueve'a i rozbudzone nadzieje fanów prozy Franka Herberta zostaną zakopane w piaskach Arrakis. Obawiam się, że bezpowrotnie, bo lepiej od kanadyjskiego reżysera po prostu nie da się tego zrobić. Choćby właśnie dlatego warto nastawić kurs na "Diunę". Dzieło Denisa Villeneueve'a to ekskluzywne kino science-fiction, które przy odrobinie dobrych chęci ze strony widza, pozwoli każdemu wydobyć z tego filmu wrażenia równie cenne i równie uzależniające jak arrakijska przyprawa, którą skrywa tytułowa planeta.

OCENA: 8,5/10

Film

7.8
201 ocen

Diuna (39 opinii)

(39 opinii)
przygodowy, sci-fi

Opinie (125) 1 zablokowana

  • Sceny walki są świetne. Takie jak powinny być. Takie jak opisano je w książce. Bez blichtru i bezsensownego wywijania bronią (jak w sequelu Gwiezdnych Wojen - bueeee).

    • 0 0

  • Świetny (11)

    Jest świetny, warto wybrać się do kina bo efekty dźwiękowe i filmowe robią wrażenie. Oglądnięcie we własnym domu może nie dostarczyć odpowiednich wrażeń i odbioru tego dzieła.

    • 67 13

    • Diuna

      Film jest z napisami?

      • 0 0

    • ile mamy w Trojmiescie kin z ekranem dolby vision i oledem? (4)

      nie wiem, czy ogladales kiedys film na takim ekranie, na kanapie w domu, majac jeszcze system 7.1 dziwieku. Nie chodze do kina od 2 lat, nie przez pandemie, tylko przez to, ze w tych multikinach obraz jest tak żałosny w porównaniu z tym, co mam w salonie

      • 6 10

      • Kochany.. (3)

        Ale kogo na to stac? Nielicznych. Zatem zazdroszcze i gratuluje

        • 13 3

        • ceny OLEDów spadają mocno co roku (2)

          ponad 2 lata temu kosztował tv 6 koła, tani, dziś są za 4+ podobne. Nie polecam żadnych TV 4 K za 2 koła, bo ich jakość to żart, szkoda kasy wyrzuconej tylko

          • 5 2

          • jeśli Twoim wyznacznikiem jakości jest cena to lepiej wymień cały sprzęt (1)

            • 5 1

            • nie mka kiepskich OLEDów, to sprzęt wyższej klasy sam w sobie

              nie wiem co twój komentarz chciał dać, ale chyba pokazał brak wiedzy. Albo po prostu polska zawisc, bogacz, stac go i sie chwali. Pozdrawiam uzytkownika prawie takiego samego tv, ale za jedyne 2 koła. tak, nie ma żadnej roznicy, poza cena

              • 1 2

    • Mnie bardziej interesuje (1)

      czy był zachowany parytet rasowy i płciowy w obsadzie?

      • 5 7

      • Nie byl zachowany. Zabraklo zolnierzy wykletych i husarzy.

        • 12 4

    • Bene (1)

      Świetny nie jest ale mógłby być gorszy

      • 4 2

      • i efekty to nie wszystko

        • 4 1

    • a co ty tam wiesz. jak masz dobry sprzęt nagłaśniający to kino się chowa

      szczególnie jak obok Jessika gada i ciapka popcornem

      • 20 11

  • A ja widziałem ponownie "klasyczną" Diunę (2)

    z lat 80 i nadal da się to oglądać

    • 5 0

    • Wiadomix, że się da (1)

      Śmiem twierdzić, że jest duuużo lepsza niż film z ww. artykułu...

      • 2 0

      • Kwestia sporna

        Lynch zbytnio uparł się na feudalnym wyglądzie kostiumów, szczególnie sardaukarzy mnie rozbili...
        Ale niezaprzeczalne jest, że Lynch lepiej przedstawił tło i smaczki, tworząc dzieło bardziej przystępne dla przeciętnego widza.
        Ale to Villa spowodował że mam do tej pory ciarki na plecach wspominając jego film. Choćby przedstawienie sardaukarow i Salusa Secundus. Majstersztyk

        • 0 0

  • a kiedy ktoś zrobi Fundację? (1)

    oraz dzieła wszystkie Webera, tj. Honoratkę Harrington...

    • 0 0

    • Fundacja jest na Apple TV

      W postaci serialu.
      Dzieła Webbera, a dokładniej Honor, jest w trakcie kręcenia. Tak samo jak Kantyki Hipperiona Simmonsa są w trakcie.

      To jeszcze tylko archiwum burzowego światła brakuje

      • 0 0

  • Meehhh oryginał lepszy (7)

    Obejrzałem i nie widziałem w tym nic rewelacyjnego, mega ugrzecznione, ani zdjęcia jakoś nie zrobiły na mnie wrażenia ani efekty specjalne..

    • 10 30

    • (5)

      Jaki oryginał? Książka znaczy się?

      • 4 2

      • wersja z maclachanem i stingiem (4)

        • 3 5

        • (3)

          Oryginał? Poważnie?

          • 4 0

          • Tak poważnie! (2)

            Wersja Lincza dalej jedyną Diuną! Tego nowego filmu nie powinni tak w ogóle nazwać. Ciekawych rzeczy tam... zero!

            • 3 9

            • Pełna zgoda (1)

              Diuna Lincza była bardzo dobra. To co obejrzałem w piątek... to nawet średni film nie był... Nie wiem naprawdę czym się ludzie zachwycają i dlaczego tak wielbią tego rezysera na literkę V.

              • 2 6

              • Wersja lincza była dobra

                Ale jak dzięlo inspirowane książka.
                Wiele rzeczy zrobił lepiej niż Vila, wiele rzeczy zrobił gorzej.
                Obecna wersja jest wierniejsza książce, to jest niepodważalne. Lepsza wizualnie. Lunch lepiej poprowadził fabularnie. Obie mają genialne udźwiękowienie

                • 1 0

    • Boś tępy

      • 1 0

  • Diuna po prostu taka jest, monumentalna, że słabo zaznaczona akcja. (1)

    Taka jest powieść. To jakby iść na balet spodziewając się mordobicia. Ale nie przesadzałabym z tą głębia. Diuna, książka, dla mnie jest nudna.

    • 9 6

    • Diuna jest dość ciężka książką

      Nie siada się do niej jak do typowej powieści SF.
      Wręcz bym powiedział, że bliżej jej do traktatu filozoficznegi z fabułą w tle. Dlatego też wielu osobom nie udaje się przebić przez nią. Brak typowej akcji, a wyłącznie w tle. I wcale mnie to nie dziwi, jako że akcja nie jest główna siła napędowa książki. To ten głęboki swiat, pełen niuansów, drobnych szczegółów i ceremoniałów. Te zderzenie futuryzmu z archaizmem tworzące dysonans u czytelnika.
      Uwielbiam ta serię, choć im dalej w las to poziom spada niestety

      • 1 0

  • to dzielenie na dwie czesci.. dokreca jeszcze 3 i 4 pozniej (1)

    po prostu zabieg marketingowy

    • 3 7

    • Film trwa 2.5h

      A i tak mocno skaraca książkę, pomija wiele wątków, smaczków i etapów rozwoju.
      Jak dla mnie mogli by zrobić go o godzinę dłuższego by umieścić parę smaczków, informacji... Choćby czemu w tak odległej przyszłości polegają głównie na broni białej, zarysować Landsraad, więcej kultury Fremenów...
      A i tak dla mnie solidne 8.5

      • 1 0

  • Nuda i flaki z olejem. Serio ziewałem większość czasu (7)

    Przeskalowane, nudne, przytłaczające. Niezrozumiała akcja, słaby przekaz. Efekty faktycznie niezłe, ale teraz wszędzie są niezłe efekty. Jak dla mnie 3/10.
    A dla głównego bohatera 1/10. Co za irytujący i bezbarwny typ....

    • 8 27

    • HM (5)

      Niezrozumiała akcja? Zatem pozostaje Venom albo Kubuś Puchatek

      • 9 3

      • No tak, faktycznie się zagalopowałem (3)

        Napisałem o akcji, a w tym filmie jej nie ma. Dlatego niezrozumiała.
        Swoją drogą podziwiam konsekwencje naganiaczy i opłaconych pochwalaczy na Trójmieście. Jesteście niebywali w tym zachwalaniu szajsu :)

        • 2 7

        • Diuna, zgodnie z książką, nie ma specjalnie akcji. Czego się spodziewałeś, westernu? (1)

          Pójść nie znając książki..

          • 11 1

          • Ale w.mediach pokazywali!

            Niech zgadnę: Chcieli wybuchu, strzelanie, walkę!
            Zamiast tego dostali powieść intrygi, spiski w spisku, mistycyzm i szybkie, krótkie sekwencję walk bez hollywoodzkiego bezsensu, gdzie walka trwa 30 minut wyrażając sobie co rusz polmetra stali a oni dalej do przodu.

            • 0 0

        • No tak

          naganiaczy i opłaconych pochwalaczy na Trójmieście...odwiedź jutro może z rana przychodnie zdrowia psch..a później kup se bilet na venoma to cię odpręży.

          • 6 2

      • Ach

        Niezrozumiały przekaz dialogi słaba akcja.typowy odmóżdżony klonowany zombi

        • 4 2

    • dokładnie

      nuda i flaki z olejem , akcja filmu nie rozkręciła się nawet pod koniec filmu , stracony czas

      • 0 7

  • (5)

    Bawi mnie Diuna. Wysoko rozwinięty wszechświat. Podróże międzygwiezdne. A walki nadal na miecze. Kwintesencja science-fiction.

    • 11 11

    • (1)

      Typie, nie zrozumiałeś technologii. Tarcze osobiste zatrzymują szybko poruszające się pociski, więc typowa seria z karabinu po prostu by się odbiła.
      Jakbyś oglądał uważniej albo przeczytał książkę to byś wiedział.

      • 1 0

      • Nieprawda

        Nieprawda

        • 0 0

    • (1)

      Jest to uzasadnione fabularnie i wyjaśnione w książce - broń palna w zetknięciu z osobistymi barierami powodowała potężne eksplozje, które były zagrożeniem także dla strzelającego i wszystkich wokół. Nie zapominajmy, że to uniwersum, w którym ludzkość odbudowała swoje imperium po wielkim, wyniszczającym buncie maszyn.

      • 13 0

      • Uściślając tarcze chroniły przed bronią palną czy miotaną, więc wobec nich była bezużyteczna. Eksplozja powstawała przy zetknięciu z bronią energetyczną taką jak lasery.

        • 2 0

    • No tak

      To jest namalowane dla ogolonej małpy dobro zło walka o surowce dobra władze ..mam tylko nadzieje ze jak cywilizacja istnieje wysza pozbawiona jest tej głupoty

      • 3 0

  • Diuna Lyncha była lepsza

    Choćby Shai-hulud lepiej wyglądał.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Czy w obecnej siedzibie Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku, w czasach powojennych, prowadzona była działalność sportowa?

 

Najczęściej czytane