- 1 Noc Muzeów: 5 nietypowych atrakcji (15 opinii)
- 2 Jak zarabiać na giełdzie codziennie? (70 opinii)
- 3 Te zdjęcia obejrzysz przez specjalne okulary (8 opinii)
- 4 Ciotka i skandal w uzdrowisku (58 opinii)
- 5 Zaginione dzieła na wiadukcie i budynku (128 opinii)
- 6 Pierwszy taki koncert w historii! (31 opinii)
Zaczęło się niewinnie, skończyło sztuką. Trójmiejscy artyści o swojej pracy
1 października 2012 (artykuł sprzed 11 lat)
Trudno namówić kogoś do rozmowy o jego pracy. Bo przecież sztuka to też praca. A to zawsze niewdzięczny temat. O drodze do sztuki, inspiracjach i mieście opowiadają trójmiejscy artyści.
- Oni są jeszcze młodzi, ale już wspaniali. Mogę tak powiedzieć bo znam ich od dziecka, uczyłam, śledzę kariery. Mają świetne pomysły i nadal ogromny potencjał - mówi Polczyk.
O swojej pierwszej mentorce cała trójka mówi z nieskrywanym błyskiem w oku. - Gdyby nie pani Małgosia, nie wiem czy w ogóle poszedłbym na ASP - zdradza Bartek Siepiera. Honorata Martin dodaje: - Mentorów było wielu, ale ona była pierwsza i nadal jest dla mnie ważna. Maciek Salamon potwierdza: - Pani Gosia zawsze potrafi natchnąć do działania.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta trójka na drodze artystycznej ekspresji spotyka się rzadko albo wcale. Łącznikami są pani Małgorzata, miasto i pasja, z jaką poświęcają swój czas sztuce. A sztuką - jak dzieckiem - trzeba się zajmować nieprzerwanie. Jednak nawet to najbardziej ukochane i rozpieszczane stworzenie potrafi czasem zaprotestować i stać się kapryśne. Co wtedy? - Wtedy trzeba sztukę przytulić, poszukać inspiracji i zacząć od nowa - podpowiada Polczyk.
Honorata Martin, malarka, zajmująca się sztuką performance i rysunkiem, nie boi się odkrywania nowych form. Nie boi się mówić otwarcie: - Czasami muszę uciec, żeby odpocząć i żeby nabrać dystansu. Inaczej się nie da. Ciężko powiedzieć, co inspiruje kogoś do pracy. Czasami pomysłów gromadzi się tak dużo, że mam wrażenie, że zaraz wybuchnie mi głowa. A czasem nie ma nic, cisza. Dlatego mam zeszyt, w którym spisuję swoje pomysły. Żeby dojrzały i żeby znaleźć dla nich odpowiedni moment.
Artystka nie ukrywa, że "najważniejsza jest myśl, a formy są bardzo różne". Dlatego maluje, rysuje, fotografuje. Martin jest, między innymi, laureatką prestiżowego konkursu Gepperta (BWA Wrocław). Niedawno skończyła też projekt filmowy, zrealizowany dla festiwalu Art Loop. Jak sama mówi, teraz musi chwilę odetchnąć, żeby się nie powtarzać: - Czasami wyjeżdżam na odludzie, mam takie miejsce za miastem, w samym lesie. Wtedy mogę spokojnie pomyśleć i spojrzeć na wszystko pod innym kątem. Czasami znajomi mówią, że "widać ten las" w pracach, które tam powstały, wtedy wiem, że pora wracać do miasta, żeby tę dzikość jakoś poskromić. Więc wraca do miasta i tworzy znowu. A nowych pomysłów jej nie brakuje - ma ich cały zeszyt.
Macieja Salamona można by określić mianem człowieka renesansu - rysuje, maluje, reżyseruje teledyski, tworzy animacje, gra, śpiewa. Twierdzi, że ujścia dla pomysłów trzeba szukać wszędzie. Skończył grafikę. Ale okazało się, że grafika się nie skończyła - to nie jest rozdział zamknięty. Ma dużo pomysłów. Razem z Tomkiem Wierzchowskim tworzą najmniejszą w mieście Galerię - Gablotkę. Wystawiają w niej "tych i to", co ich zdaniem jest warte wystawienia, bo - jak mówią - tak trzeba.
Jest też zespół Gówno. Niby żart, niby obscena jednak ma swoich fanów i przychylne recenzje w muzycznych pismach. Jest projekt "4 Corners" - fajny bo międzynarodowy. Tyle zajęć, a doba ma tylko 24 godziny. Skąd więc czas i pomysły?
- Nie jest tak, że inspiracji specjalnie szukam, bo inspirujące może być wszystko i nic. Ostatnio są to filmy Wesa Andersona, często muzyka. Czasami coś usłyszę - jakieś fajne zdanie, które potem mogę wykorzystać. Najczęściej jednak pomysły znajduję w najbliższym otoczeniu - rodzina, przyjaciele, rozmowy. Potem trzeba tylko umieć odseparować to "coś" najważniejszego - opowiada Salamon.
Wyławianie pomysłów następuje w pracowni na terenie gdańskiej stoczni, jednej z ulubionych przestrzeni miejskich Salamona. Ale i on czasami stąd ucieka - głównie od miasta, od zgiełku i "od wszystkiego codziennego".
- Miasto potrafi zainspirować, ale potrafi też wkurzyć. Ale jak się już obrażę i wyjadę, to później mogę wrócić i docenić, co zostawiłem. To właśnie taki typowy układ miłości i nienawiści - opowiada i dodaje, że. kiedyś próbował wyjechać "na stałe". - Ale jeszcze nigdy mi się nie udało, przecież w Gdańsku są moi przyjaciele, to jest moje miasto.
W dzieciństwie gimnastyk i lekkoatleta, dziś wzięty grafik i zapalony malarz, mówić o sobie nie lubi. Ciężko też namówić go do opowiadania o własnej pracy.
- Był taki moment - rzuciłem sport, poznałem sztukę. Tak to się zaczęło - mówi Bartek Siepiera. Podobnie jak Salamon, skończył grafikę na gdańskiej ASP. Jest skromny: - Nie wiem czy jestem dobrym rozmówcą, rzadko coś wystawiam. Sztuka jest dla mnie taką potrzebą, "żeby gonić króliczka". To bardziej droga samodoskonalenia, niż artystyczne spełnienie. Chodzi o proces, o tę całą drogę, która jest przede mną.
Nawiązania do ciągłej drogi i sportu przynoszą nowe skojarzenie. Żartem rzucam więc hasło "sztuka sportem narodowym!". Szybko dostaję reprymendę: - Byłoby fajnie, ale przecież to marzenia ściętej głowy. Sztuka nie jest dla wszystkich. Nie chodzi, o to, żeby znaleźć odbiorców, tylko żeby przy niej trwać.
Honorata Martin i Bartek Siepiera w zaciszu własnych pracowni przygotowują kolejne wystawy. Prace Siepiery za kilkanaście tygodni będzie można oglądać w Sopocie. A człowieka orkiestrę, czyli Maćka Salamona, na żywo będzie można obejrzeć 5 października na koncercie zespołu Gówno w stoczniowym Buffecie.
Opinie (21)
-
2012-10-02 20:14
Pani Małgosia RZĄDZI!!!
- 5 0
-
2012-10-03 12:53
kolejny artykul o niczym
Wzajemnie sobie tylki liżą
- 1 3
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.