• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Świat widziany z powietrza. Kacper Kowalski o książce "Over"

Aleksandra Wrona
30 listopada 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
"Wyobraź sobie: siedzisz w oknie 10 piętra. Widzisz przestrzeń. Ona kusi, by polecieć, zanurzyć się w nią, jak mewa oblecieć wszystkie te budynki po horyzont i zobaczyć, co się kryje za płotem wielkiej fabryki, albo w porcie. Dzięki paralotni to jest możliwe."
"Wyobraź sobie: siedzisz w oknie 10 piętra. Widzisz przestrzeń. Ona kusi, by polecieć, zanurzyć się w nią, jak mewa oblecieć wszystkie te budynki po horyzont i zobaczyć, co się kryje za płotem wielkiej fabryki, albo w porcie. Dzięki paralotni to jest możliwe."

Kacper Kowalski, fotograf i pilot, spędził tysiące godzin fotografując świat z perspektywy paralotni lub wiatrakowca. Niedawno premierę miała jego książka fotograficzna "Over", pierwszy tak osobisty projekt, w którym porusza temat relacji między człowiekiem a naturą. W rozmowie z nami opowiedział o kulisach powstawania swojego dzieła, rywalizowaniu z dronami oraz inspiracjach płynących z Trójmiasta.



Aleksandra Wrona: Książka "Over" zapowiadana jest jako "efekt zwrotu w myśleniu Kacpra Kowalskiego o fotografii lotniczej". Na czym polegał ten zwrot?

Kacper Kowalski (fotograf, ma na koncie nagrody World Press Photo, Picture of the Year International, był wystawiany i publikowany na całym świecie): Odkąd odszedłem z pracowni architektonicznej w 2006 roku, fotografowałem dla was, czytelników, dla ciebie. W ten sposób mogłem zabrać ciebie pokład paralotni. Mogłaś zobaczyć to, co ja widzę w trakcie moich paralotniowych lotów. Fotografowałem też dla firm, które zamawiały u mnie fotografie. Pod koniec 2015 roku czułem, że ten porządek się skończył. Poprzedni projekt Efekty Uboczne był kompletny, dostał wszystkie możliwe nagrody - a moją atrakcyjność usługową zastąpiły drony.

A mnie wciąż ciągnęło w powietrze. Bo latanie na początku było podstawowym pretekstem, dla którego zająłem się fotografią. Dzięki fotografii właśnie mogłem latać coraz więcej i coraz dalej. Zwrot polegał na tym, że zacząłem się zastanawiać, co jest takiego w lataniu i dlaczego jest dla mnie takie ważne. Chciałem zwolnić, pobyć w powietrzu sam, wsłuchać się w siebie i poszukać odpowiedzi i polecieć. Dosłownie i w przenośni.

"Over" porusza temat relacji między człowiekiem a naturą, a jednak na zdjęciach nie znajdziemy ludzi. Co skłoniło cię do podjęcia takiego tematu i przedstawienia go właśnie w ten sposób?
To dzięki zimowej, śnieżnej wyczyszczonej scenerii mogłem wejść w głębszą refleksję i zobaczyć krajobraz post-apokaliptyczny. Wizję świata bez ludzi.

To bardzo ważne dla mnie pytanie. Dotyczy tego, czym jest natura i kim jest człowiek. Relacje pomiędzy cywilizacją człowieka i żywiołową naturą pokazywałem już w Efektach Ubocznych. Zastanawiałem się, jak my ludzie zmieniamy otoczenie, w którym mieszkamy i jak nam na nasze ingerencje odpowiada natura, przyroda. To było przyglądanie się mocowaniu, napięciu, które jest widoczne z lotu ptaka między żywymi bohaterami.

"Over" to krok następny. Co pozostanie po człowieku, kiedy całkiem już zniknie? Gdy gatunek ludzki wymrze, albo wyprowadzi się do Internetu, poleci na Marsa? Czy zostaną jedynie ślady, jak te z Nazca? I jak sobie z tym poradzi natura?

W "Over" podmiotem nie jest już cywilizacja. To projekt, w którym głównym domyślnym bohaterem mogę być ja, albo ty. A naturą jest ludzka natura, sportretowana za pomocą krajobrazu. "Over" to też portret emocjonalny, sfotografowany z wysokości.

Głównym bohaterem twoich zdjęć jest śnieg, a jednak polski śnieg nie umywa się np. do szwedzkiego. Spora część Polaków raczej nie darzy go sympatią. Domyślam się, że ty zobaczyłeś w nim coś wyjątkowego?

Powiedziałbym, że śnieg jest głównym rekwizytem, albo materiałem scenograficznym, markerem tej opowieści. Jest jak makijaż, jak cukier puder na przypalonym cieście. Albo jak fala morska, która wyrównuje piasek na plaży. Pojawia się i znika. Na chwilę resetuje zapis śladów życia na powierzchni. Od zawsze i po wsze czasy.

To dzięki zimowej, śnieżnej wyczyszczonej scenerii mogłem wejść w głębszą refleksję i zobaczyć krajobraz post-apokaliptyczny. Wizję świata bez ludzi. By wiosną zacząć stawiać sobie samemu pytania: dlaczego tak widzę świat? Co jest ważne tu i teraz? Co po mnie pozostanie, kiedy całkiem już zniknę i czas zatrze moje ślady?

  • Książka fotograficzna OVER
  • Książka fotograficzna OVER
  • Książka fotograficzna OVER
Ile czasu w powietrzu zajęło ci skompletowanie materiału do książki?

To był szaleńczy czas. Latałem od stycznia do końca marca 2016 roku, podążałem za śniegiem. Jak w nocy padało w Suwałkach jechałem tam, by rano latać i następnie teleportować się samochodem w Sudety, gdzie była szansa na kolejne opady.

Zima jest trudna do prognozowania, a ja miałem tak zwany "flow", czułem intuicyjnie, że jestem w procesie i nie mogę go przerwać. Przejechałem po Polsce kilkanaście tysięcy km w pogoni za świeżym puchem. A wiosną postawiłem sobie pytanie: po co? Dlaczego zobaczyłem opuszczony krajobraz? Od tego momentu do jesieni 2017, gdy premierę miała książka, pracowałem nad znaczeniami tego projektu i to była w znacznej mierze praca nad sobą samym.

Pamiętasz swoje pierwsze doświadczenia z paralotnią? Co urzekło cię w lataniu?

Och tak! Tego się nie zapomina. Latem 1996 roku mój przyjaciel Kamil Antkowiak (dziś instruktor wielu klas lotniczych, sędzia i konstruktor wiatrakowcowy - człowiek instytucja) był świeżo po swoim podstawowym kursie paralotniowym i zabrał mnie na małą górkę na Kaszubach, by pokazać mi paralotnię. To był może dłuższy skok, taki ze trzy metry długości, podtrzymany skrzydłem paralotni nad głową. Od tego momentu latanie mną owładnęło.

Pamiętam dokładnie każdy kolejny dłuższy lot. Pierwsze sto metrów, pierwszą godzinę nad klifem we Władysławowie i kiedy wzbiłem się nad drzewa i oszołomił mnie horyzont. Był na wyciągnięcie ręki.

Od razu pragnąłem dowiedzieć się, co jest dalej i dalej. Kupiłem silnik i zacząłem latać niemal codziennie. Po fotografie, ale i sportowo, ciesząc się samym lataniem i rywalizacją. Przeleciałem całą Polskę wzdłuż i wszerz. Szukałem miejsc, które są wyjątkowe. W Indiach dotarłem nad dom Dalajlamy w Himalajach, z góry oglądałem posąg Czyngis-Chana w Mongolii czy strefy zakazane w Chinach. To właśnie jest najwspanialsze. Paralotnia albo wiatrakowiec zamienia się w latający dywan. A ja siedząc w uprzęży lub fotelu, bez żadnego kokpitu, mogę czuć pęd powietrza na twarzy, czuć zapach krajobrazu, doświadczyć potęgi natury, gdy ciepłe powietrze unosi mnie w chmury, dotykać tych chmur razem z ptakami (polskimi bocianami albo sępami w Himalajach) i dzięki temu mogę odczuwać przyjemność lotu całym sobą. Jak ptak.

Wyobraź sobie: siedzisz w oknie 10 piętra. Widzisz przestrzeń. Ona kusi, by polecieć, zanurzyć się w nią, jak mewa oblecieć wszystkie te budynki po horyzont i zobaczyć, co się kryje za płotem wielkiej fabryki albo w porcie. Dzięki paralotni to jest możliwe.

O czym myśli się szybując godzinami nad ziemią?

Nie wiem, czy się myśli. Latanie jest szalenie medytacyjne, a myśli na temat jakiegoś konkretnego tematu bardzo ściągają na ziemię. Pomiędzy startem a lądowaniem jest czas niezwykły, skończony. Jak w tańcu. Muszę się zjednoczyć z ruchem powietrza, wczuć się w skrzydło - aby było przedłużeniem mojej ręki, wpatrzyć się w krajobraz, wtulić w chmury. I właśnie nie myśleć - tylko czerpać z "tu i teraz". Do tego stanu wraca się potem na ziemi, wspominając "tam i wtedy" albo czekając na następne loty.

Latanie jest uzależniające. Jak ktoś raz spróbuje, może się zdarzyć, że będzie myślał tylko o tym i trudno z tego wyjść. Myślę, że podobnie jest z nurkowaniem albo innymi aktywnymi indywidualnymi sportami.

  • OVER #2 / Fotografia z projektu OVER
  • OVER #14 / Fotografia z projektu OVER
  • OVER #19 / Fotografia z projektu OVER
  • OVER #51 / Fotografia z projektu OVER
  • OVER #70 / Fotografia z projektu OVER
Czy to, że z zawodu jesteś architektem, wnosi coś do twojej fotografii?

Architektura wyraża się za pomocą języka rysunku. Architekci więc kształcą się w kierunku komunikacji za pomocą obrazu. Pracują na planach i mapach, gdzie zaklętych jest więcej wymiarów.

Architektura jednak nie jest projektowaniem martwych nieruchomych brył czy przestrzeni. Architektura jest sztuką organizowania ruchu w przestrzeni. Ruchu, którego doświadczy jej użytkownik, kiedy będzie się w niej poruszać - chodzi o to, by za pomocą kształtów, form, materiałów i wszystkich dostępnych narzędzi projektowych, wywierać na człowieku określony efekt. Ktoś będzie szedł i mimowolnie skupi się. Albo uśmiechnie, albo będzie czuł się gościem, albo poczuje potęgę właściciela. Albo jego gościnność.

Gdy pracowałem w zawodzie, projektowałem doznania dla innych ludzi. Wyobrażałem sobie, jak będą się poruszać w przestrzeni. A w lataniu sam mogłem doświadczyć ruchu, ślad emocji i przeżyć oddając w fotografii. Tak jest w książce "Over". Wracając do pytania - zdecydowanie to, że jestem z wykształcenia architektem, ma olbrzymie znaczenie dla mojej pracy twórczej w sztukach wizualnych.

Opowiadając o swojej pracy wspominasz, że bardzo trudnym dla ciebie momentem było pojawienie się w powietrzu dronów. Dlaczego?

Pojawienie się dronów było wyzwalające. Przez wszystkie lata fotografowania z pokładu paralotni nie miałem czasu na refleksję. Po prostu latałem, fotografowałem i byłem w tym bardzo skuteczny. Skuteczność wymagała wyparcia wszystkich niepotrzebnych myśli, znieczulenia.
Pamiętam dokładnie każdy kolejny dłuższy lot. Pierwsze sto metrów, pierwszą godzinę nad klifem we Władysławowie i kiedy wzbiłem się nad drzewa i oszołomił mnie horyzont. Był na wyciągnięcie ręki.

Latałem nad powodzią w Sandomierzu, na tereny fabryk, nad plaże we Władysławowie, nad budowę autostrady, gdzie fotografowałem postęp robót, ale i nad domek letniskowy kogoś, kto zlecał fotografie domku. Nie zastanawiałem się wiele. Działałem w skupieniu, jak chirurg wchodzący na salę operacyjną. Miałem własną operację: startowałem, leciałem gdzie trzeba, fotografowałem i wracałem na ziemię. Wypierałem myśli o tym, że latanie jest niepotrzebne, że mogę nie wrócić z latania do domu i zginąć jak dziesiątki moich znajomych lotników, że fotografia była wymówką dla mojej pasji, że w domu czekają dzieci.

Wraz z dronami przestała być aktualna moja wymówka. Po co mam lecieć w powietrze po fotografię, skoro mogę wysłużyć się urządzeniem? Dotarło do mnie, że człowiek nie jest już niezbędny do tego, by uzyskać fotografię z lotu ptaka. I nawet kupiłem sobie drona. Tylko że fotografie z drona wymyśla się stojąc na ziemi, a świat odkrywa się przez ekran telewizorka. A mnie wciąż ciągnęło w powietrze.

Pojawienie się dronów było katalizatorem dla projektu "Over". Nadal czułem się jak chirurg, tylko że czekała mnie operacja bez znieczulenia... na własnym ciele.

Twoje obrazy ukazały się w największych światowych magazynach, były też wystawiane we Frankfurcie, Wiedniu czy Nowym Jorku i trzykrotnie nagradzane na World Press Photo. Które z tych osiągnięć było dla ciebie najważniejsze?

Wszystkie były ważne i miłe. Bo oto ktoś docenia moje starania i utwierdza mnie w przekonaniu, że idę słuszną drogą, i za wysiłkami kryje się sens. Myślę, że najważniejsze było zejście z utartej drogi. I właśnie niewysłanie projektu "Over" w ślad poprzednich projektów na konkursy, by wyraźnie zmierzyć się z pytaniami i nie uciec w to, co łatwe i przyjemne. Dziś wiem już więcej i mogę się podzielić tym doświadczeniem w sposób wizualny w książce i na wystawach.

Mówiąc o swoim dzieciństwie wspominasz: "Być może wszystko zaczęło się, kiedy miałem 9 lat i z Hubertem, moim młodszym bratem, złapaliśmy ptaka na lasso. To była mewa. Mieszkaliśmy w Gdańsku, w wieżowcu z wielkiej płyty. Godzinami obserwowaliśmy, jak mewy szybują ponad miastem, po horyzont". Czy trójmiejskie krajobrazy były dla ciebie inspiracją?

Zdecydowanie tak. Na pewno łatwiej mi było wystartować, Trójmiasto jest niezwykle piękne. Z jednej strony lasy i wzgórza, z drugiej strony zatoka i gęstniejące miasto wpasowujące się pomiędzy. Mieszkaliśmy na Zaspie. Widok z okna na miasto po horyzont - z jednej strony do Oliwy, a z drugiej po Główne Miasto w Gdańsku. I dziesiątki tysięcy świateł w oknach, i wielkie budowy. Ale też ważne były spacery do lasu z dziadkiem w Sopocie i brojenie na klifach w Gdyni. Ale to jest już zupełnie inna historia.

Wydarzenia

OVER - Spotkanie autorskie z Kacprem Kowalskim

wykład / prezentacja, spotkanie

Opinie (12) 1 zablokowana

  • Chcę (3)

    Gdzie można kupić album tego fotografa?

    • 15 1

    • Sztuka Wyboru, Garnizon we Wrzeszczu. Słowackiego 19

      • 4 1

    • jutro w sztuce wyboru jest spotkanie z nim o 19

      • 2 1

    • www.ksiazkaover.pl
      Tam można kupić :-)

      • 1 1

  • Znowu Kacper...

    • 6 11

  • pewnie znowu super foty! :)

    Uwielbiam te fotografie, bo są jak abstrakcyjne obrazy a jednak przedstawiają rzeczywistość, która jest wokół nas i to często bardzo blisko!

    • 15 3

  • W dobie droniarskiego syfu to pozycja obowiązkowa

    akurat na święta :-)

    • 8 5

  • xyz (2)

    gęba aż się cegły prosi wygląda jak kryminalista

    • 3 11

    • pop

      Mylisz się człowieku. Pan Kacper to bardzo sympatyczny człowiek.

      • 2 4

    • Ty z gęby jesteś zapewne podobny zupełnie do nikogo :-D

      • 0 1

  • "Wyobraź sobie: siedzisz w oknie 10 piętra. Widzisz przestrzeń. Ona kusi, by polecieć, zanurzyć się w nią, "
    To ile zioła trzeba wypalić żeby mieć taki odlot.

    • 1 1

  • 100zł za "osobistą dedykację autora"... czego się nie robi żeby skubnąć trochę grosza, ale to już przegięcie...

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Czy gdyński Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@Port to pierwszy w historii taki festiwal w Polsce?

 

Najczęściej czytane