- 1 Zaginione dzieła na wiadukcie i budynku (69 opinii)
- 2 Iwona, ofiara hejtu. O premierze T. Wybrzeże (16 opinii)
- 3 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 4 5 wystaw, na które warto wybrać się w maju (7 opinii)
- 5 Pogrzeby, które chcemy zapomnieć (108 opinii)
Widowisko skazane na sukces. O "Notre Dame de Paris"
"Notre Dame de Paris" już od pierwszych dźwięków pierwszej z piosenek tej pop-opery przekonuje, że mamy do czynienia z dziełem doskonałym, perfekcyjnie zaprogramowanym na sukces, gdzie każdy ton, gest czy ruch jest starannie zaplanowany i obliczony na określony efekt. Udaje się to dzięki talentom solistów oraz doskonale przygotowanym tancerzom i akrobatom. W Muzycznym powstał kolejny hit, który z pewnością podbije serca widzów.
Opowieść o miłości i grzechu, o pożądaniu i niespełnieniu, z cyganką w centrum intrygi doskonale znamy choćby z "Carmen" - jednego z największych dzieł operowych. Francuscy twórcy "Notre Dame de Paris", tworząc spektakl na podstawie prozy Wiktora Hugo o losie kolejnej słynnej cygańskiej bohaterki - Esmeraldy, korzystali z najlepszych musicalowych wzorców. Dlatego też libretto Luca Plamondona w telegraficznym, ale bardzo sugestywnym skrócie przeprowadza nas przez powieść Hugo. Na potrzeby gdyńskiej produkcji polskie teksty piosenek przygotował Zbigniew Książek.
Oprócz bardzo precyzyjnie skonstruowanego pierwszego planu - siedmiu ról i wyraźnie nakreślonych bohaterów, wielką uwagę poświęcono wszelkim detalom drugiego planu, a przede wszystkim rozwiązaniom scenograficznym, choreografii tancerzy i imponującym popisom akrobatów oraz partiom chóru, śpiewanym na żywo spoza sceny. Dzięki temu niezwykle prosty w konstrukcji spektakl, składający się przede wszystkim ze statycznych solowych występów lub duetów, zyskał wielobarwne, bardzo efektowne tło, niekiedy bardziej absorbujące widzów niż soliści, mający do zaśpiewania doskonały materiał muzyczny i szereg praktycznie gotowych przebojów.
Gdyńska produkcja jest wierną kopią legendarnej już prapremierowej wersji "Notre Dame de Paris", która swoją premierę miała w 1998 roku w Paryżu z udziałem słynnego kanadyjskiego piosenkarza Garou w roli garbatego Quasimodo, śmiertelnie zakochanego w Esmeraldzie. Premierę w Gdyni przygotował ten sam zestaw twórców - z autorem muzyki Riccardo Cocciante i reżyserem Gillesem Maheu na czele. Dlatego też w spektaklu Teatru Muzycznego odnajdziemy identyczne kostiumy (przygotowane przez projektantkę mody Fred Sathal) i wiernie wzorowaną na tamtym spektaklu scenografię (Christian Rätz), zaś każdy gest odpowiada temu, co robili na scenie francuscy artyści.
Jednak spektakl francuski pomyślany był jako doskonały marketingowy produkt z przeznaczeniem do gry nie tylko w salach teatralnych, ale też wielkich halach widowiskowo-sportowych, dlatego spektakl długimi momentami zyskuje niemal ascetyczny, koncertowy wymiar dzięki "udekorowaniu" przepiękną reżyserią świateł (Alain Lortie). W Gdyni postawiono na maksymalną teatralizację, widoczną m.in. w scenografii, która w detalach przerosła oryginał. To samo tyczy się też doskonałych układów tanecznych i akrobatycznych (autorstwa Martino Müllera). Bardzo dobrze wypadają debiutujące w zespole tanecznym Muzycznego Wiola Fiuk i Natalia Madejczyk oraz właściwie wszyscy tancerze, mający do wykonania bardziej wymagające choreografie niż panie.
Wysiłek całego zespołu poszedłby jednak na marne, gdyby zawiedli odtwórcy głównych ról. Ci podołać musieli podanej "sauté" opowieści o cygance, dla której głowę stracili odrażający dzwonnik Quasimodo, piękny kapitan Phoebus i mroczny archidiakon Frollo. Reprezentanci trzech różnych światów równie bezradni wobec pięknej dziewczyny i miłości, przez każdego pojmowanej inaczej. Dodać do tego trzeba młodziutką, ale już bezwzględnie mściwą Fleur, rywalkę Esmeraldy do serca Phoebusa, opiekuna Esmeraldy w cygańskiej wspólnocie - Clopina oraz Gringoire'a, poetę-narratora opowieści, otwierającego spektakl wspaniałym utworem "Czas katedr". Tu jednak nie ma zaskoczenia - zdecydowana większość bohaterów gdyńskiego "Notre Dame..." to partie popisowe.
Bardzo dojrzałą, a przy tym na swój sposób zawadiacką rolę Gringoire'a kreuje Maciej Podgórzak, pogodny, ciepły, wręcz delikatny jako uliczny poeta, a przy tym doskonały wokalnie praktycznie w każdym utworze. Jednak to Frollo w wykonaniu Artura Guzy jest rolą wybitną, należącą do kreacji mistrzowskich, znacznie wyrastającą poza francuski pierwowzór. Guza jednym surowym gestem potrafi skraść całą uwagę widzów tylko dla siebie. Jego kompletny w każdym calu, targany grzesznymi pragnieniami, archidiakon jest zdecydowanie najciekawszym bohaterem spektaklu, a jego zmaganie z pokusą, walka wewnętrzna i wreszcie wyznanie miłosne podczas wizyty u uwięzionej Esmeraldy ("Jestem księdzem i kocham cię") należą do najlepszych momentów spektaklu. Podgórzak i Guza okazali się zdecydowanie najlepszymi aktorami premierowego wieczoru.
Najtrudniejsze zadanie czekało jednak Michała Grobelnego, grającego pociesznego Quasimodo, którego każdy utożsamia z kreacją Garou. Grobelny starał się interpretować tę postać nieco inaczej, prezentując dzwonnika w roli bohatera pokroju Shreka. Gdyby ten utalentowany wokalista miał większy warsztat aktorski, można by mówić o pełnym zwycięstwie. Warto zwrócić uwagę na młodziutką 18-letnią licealistkę jednej z gdyńskich szkół średnich - Weronikę Walenciak w roli Fleur, której w stosunku do starszych kolegów i koleżanek brakuje przede wszystkim doświadczenia, bo na pewno nie talentu, który ujawnia choćby przy bardzo dobrym wokalnie i aktorsko "Pokocham, jeśli przyrzekniesz", gdy Fleur wystawia ukochanemu Phoebusowi rachunek za jego niewierność. Bardzo dobry wokalnie jest także Łukasz Zagrobelny w roli Clopina.
Spory niedosyt pozostawia Esmeralda w wykonaniu Mai Gadzińskiej. Aktorka ta ma jeden z najlepszych wokali w zespole Teatru Muzycznego, ale rolę cygańskiej piękności kreśli irytująco powierzchownie, za pomocą paru uśmiechów, wystudiowanych póz i powłóczystych spojrzeń. Brakuje jej lekkości, świeżości i dziewczęcości Esmeraldy, choć praktycznie każdy z songów cyganki brzmi w jej wykonaniu świetnie. Jedyną pomyłką w pierwszej obsadzie "Notre Dame de Paris" jest Przemysław Zubowicz, płaski i niestety nieciekawy w roli Phoebusa, któremu niekiedy pomagają doskonałe zabiegi inscenizacyjne (gra świateł i bardzo efektowne migawki taneczne w tle podczas moralnych dylematów jego bohatera w utworze "Rozdarty").
To wszystko składa się jednak na bardzo dobre widowisko, słusznie uznawane przez jego twórców za pop-operę a nie za musical, bo formie spektaklu i treści libretta odnajdziemy szereg charakterystycznych dla opery rozwiązań. Francuzi, realizując według własnego przepisu "Notre Dame de Paris" na całym świecie, potrafią przygotować niezwykle spektakularny show, łączący talenty wykonawców z doskonale skomponowaną i precyzyjnie zaplanowaną strukturą przedstawienia. W Gdyni trafili na równorzędnych partnerów, dzięki czemu powstał spektakl kompletny, kto wie, czy nie lepszy niż francuski oryginał. Gdynia ma więc swój megahit na miarę "Mamma Mia!" warszawskiego Teatru Muzycznego Roma, choć w moim odczuciu dużo ciekawiej zaprezentowany niż warszawska superprodukcja.
Artyści o przygotowaniach do "Notre Dame de Paris" Teatru Muzycznego w Gdyni.
Spektakl
Notre Dame de Paris
Miejsca
Spektakle
Opinie (161) 2 zablokowane
-
2016-12-10 15:36
Piekne widowisko,wspaniala obsada .
- 4 4
-
2016-12-15 08:05
Nie podobalo mi sie
Poza zespolem ktory przynajmniej sie staral reszta plaska i nudna, mega niespojna fabula, slabo zbudowane postacie bohaterow. Wokalnie tez nie najlepiej, moze to przez slabe teksty piosenek. Drugi raz sie nie wybieram
- 10 5
-
2017-01-21 20:29
Fatalny błąd. (2)
Bywam często na dużych wydarzeniach muzycznych i to było jedno z gorszych musicali jakie widziałam. Nie dość że piosenki zupełnie nie oddawały klimatu to w dodatku scenografia zupełnie nie pasowała do Paryża z tamtego okresu.
- 9 11
-
2017-11-05 20:19
(1)
Ale wiesz że scenografia tego spektaklu jest taka sama od 1998 r. niezależnie gdzie grany?
- 1 1
-
2018-02-06 13:12
No i????
Czy to znaczy, że gniot trzeba powtarzać?
- 0 0
-
2017-01-30 22:43
super (1)
mało teatru ale dla mnie i moich znajomych megahit - toż to teatr muzyczny - piękne pieśni- orkiestra - muzyka- łzy w oczach po spektaklu - wystarczy!!!
- 8 4
-
2018-02-06 14:36
A co było powodem tych wzruszeń, bo nie bardzo wiadomo.
- 1 0
-
2017-03-30 00:19
Cóż to był za koszmar...
Pierwszy raz w życiu współczułam aktorom, że muszą śpiewać taki chłam. Osoba, która jest odpowiedzialna za tłumaczenie tekstów chyba słabo zna język polski lub nie posiada zdolności poetyckich. Jakim cudem można tę historię wyśpiewać rymem częstochowskim?? Jak można kończyć frazę nienaturalnie zaakcentowanym słowem "Andaluzjiiiiii"?
Istny koszmar! Do tego scenografia, pomysłowa pewnie w latach 90 tych. Kostiumy też jakieś dziwaczne, wszyscy boso, ewentualnie w butach z epoki, a jedna pannica w dziwnych kościołowych czółenkach... Zupełny brak ładu, składu i konsekwencji, a fryzura Frollo, sprawia, że wygląda jak członek zespołu The Blenders.
Jedyne na co warto zwrócić uwagę to choreografie, świetni tancerze oraz akrobaci. Cała reszta to niewykorzystany potencjał. Licencja licencją, ale arcydzieło w wydaniu polskim to niestety nie jest.
A i jakimś dziwnym trafem po przerwie sala jakby trochę opustoszała.- 15 12
-
2017-04-02 00:58
Wróciłem z teatru parę godzin temu ..
Aktorzy i tancerze dają z siebie naprawdę dużo. Zwłaszcza akrobaci wkładają mnóstwo pracy. Nie można wiele zarzucić osobom na scenie. Natomiast fabuła...
Trzeba być gotowym na ideologiczne pranie mózgu. Lenin byłby dumny z tekstów w rodzaju "Boga zabiją ludzie" "klecha morderca" "schyłek katedr" "imigranci precz, to nasz kraj". Zresztą Marks i redaktor Morozowski też pewnie pękliby z dumy.- 12 1
-
2017-04-10 15:28
Wspaniałe widowisko
Warto zobaczyć, świetna choreografia, wielkie brawa dla tancerzy. Piękna muzyka i scenografia.
- 5 5
-
2017-05-18 08:15
Bravo bravo bravo!!!! (1)
Świetna choreografia, tańczą aż ciarki przechodzą!
- 5 3
-
2017-05-24 10:42
Nuda
Artyści się starają , trzeba im to oddać , niestety wieje nuda , popisy akrobatyczne to za mało .
- 5 1
-
2017-08-08 11:06
Coś pięknego - płakałam, dobór aktorów najlepszy na świecie. Tancerze zrobili coś wspaniałego. Brawo, brawo, brawo
- 1 1
-
2017-11-06 01:01
Niebywały gniot (1)
Brak fabuły (przez godzinę wszyscy panowie śpiewają tylko o tym, że ślinią się na widok Esmeraldy). Szereg miałkich piosenek pozbawionych ciekawszych melodii... za to okraszonych cyrkowymi akrobacjami. Obsada wokalnie ratowała sytuację, ale... co to były za teksty! Rymy częstochowskie i akcenty na ostatnią sylabę (np. CygankAAA). Szkoda czasu naszego i aktorów.
- 9 8
-
2017-11-12 16:08
Prawda
Zgadzam się, tłumacz chyba był pijany podczas pracy, tak koszmarnego tłumaczenia musicalu to dawno już nie słyszałam
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.