- 1 Dlaczego koncerty są tak późno? (54 opinie)
- 2 Jak to jest z tym czytaniem książek? (43 opinie)
- 3 Remont "Słoneczka". Będzie nowy wystrój (130 opinii)
- 4 Noc Muzeów: 5 nietypowych atrakcji (42 opinie)
- 5 Jak zarabiać na giełdzie codziennie? (78 opinii)
- 6 Ciotka i skandal w uzdrowisku (58 opinii)
Trudny los artysty w pracach Julity Wójcik
W warszawskiej Zachęcie obierała ziemniaki, w Rzymie myła Fiata 126p, w parku na Oruni wypasała kozy. Jej prace często inspirowane są pozornie banalnymi, prostymi czynnościami, bo jak mówi: "sztuka nie jest sferą odgrodzoną od codzienności muzealnymi murami". Przegląd twórczości Julity Wójcik można do 7 lipca oglądać w Gdańskiej Galerii Miejskiej 2.
Na brak zainteresowania ze strony mediów Julita Wójcik nie mogła w ostatnim czasie narzekać. A to za sprawą jej instalacji "Tęcza" na Placu Zbawiciela w Warszawie - stworzonego ze sztucznych kwiatów obiektu, spalonego przez narodowców podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku. To najsłynniejsze chyba dzieło Wójcik, uważane przez jednych za pracę wybitną i niemalże kultową, przez innych za przykład kiczu w sztuce i symbol współczesnego "lewactwa", dziś już nie istnieje, a o "sprawie Tęczy" przestało się mówić i pisać. I być może jest to dobry moment, by na spokojnie przyjrzeć się innym, nie mniej interesującym pracom tej gdańskiej artystki.
W Gdańskiej Galerii Miejskiej 2 możemy ich zobaczyć kilkanaście. Są to głównie prace wideo, dokumentujące jej akcje performatywne z lat 2003-2016. Sam tytuł wystawy "Bez widoków" artystka potraktowała dosłownie, zamalowując podczas wernisażu białą farbą okna galerii przy ul. Powroźniczej . To ciekawy zabieg, dzięki któremu widz, zamknięty w czysto białej przestrzeni galeryjnej, może w pełniejszy sposób skupić się na prezentowanych wewnątrz pracach.
A te układają się w narrację o losach wszystkich tych, którzy zostali zepchnięci do szarej strefy, pozbawieni możliwości stabilnego zatrudnienia i godnych zarobków. Wójcik koncentruje się głównie na sytuacji artystów w Polsce, chcąc przypomnieć o tym, że większość z nich nie może korzystać z podstawowych świadczeń emerytalno-zdrowotnych. W tym celu prezentuje swoje podania o pracę wysyłane do wszystkich ważniejszych instytucji związanych ze sztuką, m.in. Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Galerii Arsenał w Białymstoku czy Muzeum Sztuki w Łodzi. Dokumenty te, wyeksponowane w dużej gablocie za szkłem, są jak muzealny obiekt, relikt z innej epoki, który prowokuje do zadania pytania: czy już niedługo umowa o pracę ze wszystkimi świadczeniami będzie tylko pięknym wspomnieniem z przeszłości?
Również "Freelancerka" nawiązuje do niewesołych realiów życia artystów - prekariuszy, zmuszonych do podejmowania współpracy z rozmaitymi instytucjami na zasadzie freelance'u. Artystka, z wyhaftowanymi na chorągwi postulatami, walczy z podmuchami wiatru, wiedząc, że w przeciwieństwie do pracowników zatrudnionych na etatach, musi ten protest zorganizować sama, bez wsparcia związków zawodowych. Jej główne hasła: honoraria, ubezpieczenia, emerytura, pozostają bez odzewu ze strony władzy. Ale Wójcik doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie tylko artystom w Polsce żyje się kiepsko. W pracy "Pozamiatać po włókniarkach" artystka zwraca uwagę na los łódzkich włókniarek pozbawionych pracy, zaś "Transatlantyk" to artystyczny komentarz do sytuacji emigrantów.
W ramach gdańskiej wystawy zobaczymy także prace, w których Wójcik snuje rozważania na temat roli artysty we współczesnym świecie i bada relacje między sztuką a rzeczywistością. Tak jest choćby w "Dyscyplinie abstrakcyjnej" czy "Wyścigu na 3600 ms2" - w tej ostatniej pracy artystka podczas uroczystego otwarcia Muzeum Sztuki w Łodzi biegnie slalomem między gośćmi wernisażu, wymijając poszczególne eksponaty tworzące wystawę.
Twórczość Julity Wójcik, dziś już należąca do kanonu rodzimej sztuki krytycznej, jest jednym z najciekawszych przykładów artystycznego zaangażowania w dyskurs o ważnych i aktualnych kwestiach społeczno-politycznych. Jej akcje performatywne, przeprowadzane w zaskakujących miejscach, zwykle z udziałem przypadkowych przechodniów, są najlepszym dowodem na to, że codzienne, pozornie banalne czynności mogą stać się inspiracją do tworzenia sztuki opowiadającej o sprawach najważniejszych.
Wydarzenia
Miejsca
Opinie (55) 3 zablokowane
-
2016-05-23 11:11
wszyscy artyści... (1)
wszyscy artyści, to prostytuki
- 16 11
-
2016-05-23 12:41
...ale głównie wódki....
- 8 0
-
2016-05-23 12:13
mówiąc szczerze nawet nie chce mi się tego czytać
- 28 2
-
2016-05-23 10:33
Sztuka ??? (1)
Najlepszym komentarzem do takiej sztuki (???) jest reklama skody sprzed jakiegoś czasu, kiedy to zgromadzeni na wernisażu podziwiają "instalację", która okazuję się być po prostu wieszakiem na okrycia wierzchnie przybyłych gości.
- 59 5
-
2016-05-23 12:04
sztuka? tfuuuu...nie nazywajmy szamba perfumerią
- 5 1
-
2016-05-23 10:43
Pożytki ze sztuki
Kiedyś z takiej pseudosztuki były przynajmniej jakieś pożytki - można było znaleźć treblinki do kombajnu.
- 40 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.