• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szymon Wróblewski: kierowanie Festiwalem FETA to oswajanie dzikiego rumaka

Łukasz Rudziński
5 stycznia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Z FETĄ jest jak z oswajaniem dzikiego rumaka. Musisz wsiąść na niego i nie okazywać strachu. Trzymać mocno lejce, przyciskać uda do jego boków i wtedy zobaczysz, że zwierz stawia uszy - twierdzi dyrektor tej imprezy w latach 2012-2017 (na zdjęciu "Cykliści" Teatru Porywacze Ciał z 2017 roku). Z FETĄ jest jak z oswajaniem dzikiego rumaka. Musisz wsiąść na niego i nie okazywać strachu. Trzymać mocno lejce, przyciskać uda do jego boków i wtedy zobaczysz, że zwierz stawia uszy - twierdzi dyrektor tej imprezy w latach 2012-2017 (na zdjęciu "Cykliści" Teatru Porywacze Ciał z 2017 roku).

- "Plama" jest kompletna. Można poprawiać detale, ale linia jej rozwoju jest prosta. Uważam, że co mogłem zrobić dla "Plamy", to zrobiłem. To miejsce było hubem, gdzie przecinało się wiele dróg, gdzie spotykało się ze sobą wielu różnych ludzi. Z tych spotkań rodziły się pomysły, a to już prosta droga do ich realizacji - mówi Szymon Wróblewski, podsumowując swoją 14-letnią pracę w klubie Plama GAK, który organizuje m.in. Obrazy Ogniem Malowane i Festiwal FETA.



Łukasz Rudziński: Dlaczego zdecydowałeś się odejść z Klubu Plama?

Szymon Wróblewski: To nie była dla mnie łatwa decyzja. Poprzedziły ją wielomiesięczne rozmowy z Zarządem GAK na temat mojej przyszłości. I choć początkowo była szansa na wykorzystanie mojego potencjału na rzecz całego GAK, ostatecznie sprawa się rozmyła i do wyboru miałem pozostanie w "Plamie" albo... no właśnie, szukanie nowych wyzwań, nowych zadań. Postanowiłem więc odejść z "Plamy", ponieważ nie widzę tu już dla siebie możliwości rozwoju. "Plama" jest kompletna. Można poprawiać detale, ale linia jej rozwoju jest prosta. Uważam, że co mogłem zrobić dla "Plamy", to zrobiłem. Reszta powinna należeć już do kogoś innego. Moja energia już się "Plamie" nie przyda, a w sytuacji, w której się znalazłem, mogłaby działać na jej szkodę, czego nie chcę. W "Plamie" zostaję do końca lutego, ale już teraz szukam dla siebie nowych wyzwań.

Jak zmieniał się twój punkt widzenia na "Plamę" od czasu, gdy byłeś uczestnikiem imprez, po sytuację, gdy stałeś się ich organizatorem?

Od 2004 roku, kiedy tu pracuję, moje podejście nie zmieniło się znacząco. "Plama" jest jak dom. Pracujący tu ludzie są gospodarzami tego miejsca, niezależnie od tego, na jakim stanowisku pracują, domownikami, którzy co jakiś czas zapraszają w swoje progi gości. Tak było zawsze i tak starałem się widzieć "Plamę" przez lata, kiedy byłem jej szeregowym pracownikiem, aż po czas, kiedy kierowałem placówką.

Zależało mi na tym, żeby ludzie czuli się tu dobrze i swobodnie, żeby spędzony tu czas nie był dla nich czasem straconym. Żeby minimalizować bariery, wychodzić naprzeciw wszystkim sprawom bez wyjątku. Żeby "Plama" była gościnna dla wszystkich, niezależnie od fachu, wykształcenia, zasobności portfela. Żeby ludzie zwyczajnie lubili nas odwiedzać. To jest i będzie - mam nadzieję - siłą tego miejsca. "Plama", jeśli tylko ktoś chciał, dawała też dużo swobody i możliwości. To tutaj zacząłem realizować własne pomysły jeszcze jako organizator imprez: koncerty na dachu, Miejskie Znaki Kultury (Zaspa SKM "Świeżo malowane", Galeria Wrzeszcz), które w swoim czasie były bardzo świeże, odważne i dość nowatorskie, a potem już jako szef - Kino w Blokowisku, Dziecięce Pchle Targi, których popularność w ostatnim czasie bardzo mnie cieszy.

"Plama" jest jak dom. Pracujący tu ludzie są gospodarzami tego miejsca, niezależnie na jakim stanowisku pracują, domownikami, którzy co jakiś czas zapraszają w swoje progi gości - mówi Szymon Wróblewski, który podsumowuje swoją pracę w Klubie Plama. "Plama" jest jak dom. Pracujący tu ludzie są gospodarzami tego miejsca, niezależnie na jakim stanowisku pracują, domownikami, którzy co jakiś czas zapraszają w swoje progi gości - mówi Szymon Wróblewski, który podsumowuje swoją pracę w Klubie Plama.
Jaką dzisiaj "Plama" jest instytucją?

Należy pamiętać, że "Plama" nie jest samodzielną instytucją, tylko oddziałem Gdańskiego Archipelagu Kultury. Może dlatego, że wyróżnia się spośród innych placówek, uważa się ją za osobny byt. Tak nie jest. Ale to miejsce od początku jego istnienia angażowało się w życie kulturalne miasta i co ważne dzielnicy - Zaspy. "Plama" rozwijała się na Zaspie i stawała się coraz poważniejszym partnerem dla osiedlowych instytucji, ze Spółdzielnią Mieszkaniową "Młyniec" na czele, która dawała przyzwolenie na nasze szalone i niecodzienne pomysły (warto tu wspomnieć choćby Obrazy Ogniem Malowane), a potem z IKM, który odświeżył pomysł budowania kolekcji murali na Zaspie i ruszył z programem Lokalnych Przewodników i Gdańskiej Szkoły Muralu.

Nigdy nie pomijano "Plamy" w rozmowach na temat kulturalnego rozwoju dzielnicy. To miejsce było hubem, gdzie przecinało się wiele dróg, gdzie spotykało się ze sobą wielu różnych ludzi. Z tych spotkań rodziły się pomysły, a to już prosta droga do ich realizacji. A kierujący "Plamą", zarówno Elwira Twardowska, jak i ja, zawsze byliśmy głodni urzeczywistniania idei - nawet tych cudzych, bo np. FETA nie była naszym pomysłem - była ideą Zdzisława Górskiego z Teatru Snów! Duże doświadczenie w kulturalnych działaniach plenerowych skutkowało angażowaniem nas do realizacji ważnych miejskich wydarzeń budujących i wzmacniających gdańską społeczność - parady historyczne upamiętniające wjazd Kazimierza Jagiellończyka do miasta, przywitanie Mikołaja przypływającego do Gdańska, Gdańska Wigilia, Urodziny Heweliusza. No i oczywiście FETA. Wydarzenie, które stało się już dobrem ogólnomiejskim, a nie kolejnym wydarzeniem organizowanym przez GAK.

Co dalej z Festiwalem FETA? Jak wspominasz te sześć lat, gdy byłeś dyrektorem tej imprezy?

FETĘ dostanie do prowadzenia ten, kto obejmie stery w "Plamie". Taki był zwyczaj. Brałeś wszystko, albo nie dostawałeś nic. Uważam, że ten model prowadzenia klubu i realizacji FETY jest pod wieloma względami dobry. "Plama" i jej wydarzenia oraz FETA to zespół naczyń połączonych, które rozdzielone przestaną działać. Ktoś, kto odnajdzie wspólny mianownik wszystkich plamowych działań, będzie miał dużo łatwiej w kierowaniu placówką i organizowaniu FETY. Pamiętam, jak cieszyłem się i bałem jednocześnie, obejmując kierowanie placówką i szefowanie FECIE. Ta odrobina lęku zawsze we mnie pozostawała, ale radość z możliwości kreowania tak wyjątkowego wydarzenia dla miasta jednak przeważała.

Chciałem z jednej strony zrealizować swoje marzenie organizacji dużego widowiska, jakim był spektakl Generik Vapeur "Waterlitz" (2015, na zdjęciu), a z drugiej poczekać na zakończenie rewitalizacji Dolnego Miasta - dodaje Szymon Wróblewski. Chciałem z jednej strony zrealizować swoje marzenie organizacji dużego widowiska, jakim był spektakl Generik Vapeur "Waterlitz" (2015, na zdjęciu), a z drugiej poczekać na zakończenie rewitalizacji Dolnego Miasta - dodaje Szymon Wróblewski.
Z FETĄ jest jak z oswajaniem dzikiego rumaka. Musisz wsiąść na niego i nie okazywać strachu. Trzymać mocno lejce, przyciskać uda do jego boków i wtedy zobaczysz, że zwierz stawia uszy - nie podoba mu się, że panujesz, ale tak już musi być. To ty prowadzisz i wybierasz kierunek. W przeciwnym razie czmychnie ci i jedyne, co zobaczysz, to jak w oddali staje dęba i rusza radośnie w swoją stronę. Trzeba pamiętać, że FETA to wydarzenie, które odbywa się w całej dzielnicy i na wielu płaszczyznach, wydarzenie, które odwiedza kilka tysięcy ludzi dziennie, które dzieje się w całości pod gołym niebem. Chwila nieuwagi, wpadasz w panikę i tracisz kontrolę. Nam udawało się trzymać w ryzach to wydarzenie, nawet pomimo ulewnych deszczy, żaru z nieba czy zmian lokalizacji.

Co szczególnie utkwiło ci w pamięci przy pracy nad organizacją FETY?

Pamiętam "batalie" ze swoim zespołem na temat tego czy innego teatru, pamiętam swoje błędy, które w następnych latach starałem się naprawiać, pamiętam, ile szczęścia daje odrobina odwagi połączona z odpowiedzialnością, która potem przekłada się na rzeszę uśmiechniętych ludzi, którym nie przeszkadza, że siedzą na trawie przez półtorej godziny, którzy mają radochę z wrzucania ogromnej kaczki do Motławy! Znam te mechanizmy, które dają radość organizatorowi oraz jego gościom. Gdzieś jednak jest koniec i on właśnie teraz następuje.

Jednak najmilej wspominam czas tuż przed powrotem FETY na Dolne Miasto i Stare Przedmieście w 2016 roku. Odwiedzałem wówczas często te tereny i rozmawiałem z ludźmi, który szczerze się cieszyli, że wracamy i to wszyscy bez wyjątku - sklepikarze, mieszkańcy, pracujący na tym terenie ludzie. Miałem gdzieś z tyłu głowy ten powrót, chciałem z jednej strony zrealizować swoje marzenie organizacji dużego widowiska jakim był spektakl Générik Vapeur "Waterlitz" (2015), a z drugiej poczekać na zakończenie rewitalizacji Dolnego Miasta i przeprowadzić się już wtedy, kiedy do dyspozycji będziemy mieli większy i - co bardzo ważne - miejski teren, z ulicami, kościołem, sklepikami, czyli Dolne Miasto.

Zobacz relację z ubiegłorocznych Obrazów Ogniem Malowanych.

Co było/jest najtrudniejsze w prowadzeniu tego typu instytucji? Jakie trudności stoją przed twoim następcą?

Najtrudniejsze było dla mnie zarządzanie zespołem "Plamy". Przekonanie ludzi do wybranego przeze mnie kierunku działań, pokazywanie i przekonywanie ich, żeby poszli ze mną, że zmierzamy w dobrym kierunku, choć może początkowo wydawać się to niejasne. A było to dodatkowo trudne, bo nagle z kolegi stałem się ich szefem. Zmieniły się role i trzeba było się w nich odnaleźć. Należy pamiętać, że samodzielnie nie da się zrobić nic. Zawsze potrzebujemy ludzi, którzy nam pomogą, którzy wierzą w cel i chcą go osiągnąć wspólnie.

Przed moim następcą stoi wiele zadań: utrzymać dobry poziom realizowanych przez "Plamę" wydarzeń, także tych realizowanych dla miasta, wykorzystać potencjał ludzi tu pracujących, nadać nową siłę FECIE, starając się nie zaprzepaścić dotychczasowych osiągnięć, no i pokazać swój - jako nowego szefa - charakter. A może "Plama" potrzebuje nowego otwarcia, nowej odsłony, nowych imprez, dla nowych ludzi o innych potrzebach. Zadanie niełatwe, ale na pewno fascynujące. Coś dla długodystansowca.

Miejsca

  • Plama Gdańsk, Pilotów 11
  • GAK Gdańsk, Dworcowa 9

Opinie (22) 1 zablokowana

  • nie ma jak zabawa za publiczne pieniądze. (3)

    • 18 79

    • A co z w tym złego?

      Skoro imprezy są dla mieszkańców i właśnie oni z tego korzystają, to za czyje mają być pieniądze? Kto ma za to płacić jak nie miasto? Znasz jakiegoś prywatnego sponsora, który z dobrego serca zapłaci za Fetę i inne imprezy dla mieszkanóc???

      • 12 7

    • Zgadzam się

      Dojna zmiana to mistrzowie gatunku

      • 3 4

    • biedny biedaku....

      • 1 2

  • Feta- fajna sprawa. (1)

    Jako częsty gość z perspektywy widza powiem, że festiwal to strzał w 10-tke.

    • 52 8

    • A nawet megafajna!

      Dla mnie to rokrocznie najlepsza z bezpłatnych trójmiejskich festiwali.

      Bywały lata lepsze lub gorsze, ale za każdym razem znajduję coś wartościowego.
      I za to wielkie dzięki całemu zespołowi Plamy!! Piękna robota!

      • 7 1

  • Nie ma lepszej imprezy w Gdansku niz Feta.

    Wspanialy rozmach ,doskonale plenery DolnegoMiasta,niepowtarzalna atmosfera,odczucie ,ze taka impreza zbliza i promuje i miezkancow i sam Gdansk.

    • 49 9

  • Feta mniam mniam:)

    Tak FETA w Gdańsku to jest to!

    • 24 7

  • Dzięki Symon za wszystko!

    Dobra robota przez te wszystkie lata, najpierw z Elwirą, potem już na własną rękę. Szkoda, że GAK nie chciał z ciebie skorzystać, ale tu już pewnie polityka weszła w grę. Trzymam kciuki, żebyś znalazł coś ciekawego dla siebie.

    • 40 10

  • Ten pan mówi tak: (1)

    "Plama" jest jak dom. Pracujący tu ludzie są gospodarzami tego miejsca, niezależnie na jakim stanowisku pracują, domownikami, którzy co jakiś czas zapraszają w swoje progi gości" - co jakiś czas za nasze, publiczne pieniądze. Żyć nie umierać!

    • 9 54

    • no wiadomo

      lepiej oddać rydzykowi! i to ile wlezie. za nasze publiczne pieniądze szkolenia pracowników ZUSU w szkole rydzyka. tak powinno być

      • 7 3

  • Szymon fajny jest :-)!

    • 14 14

  • niszczyciele

    Panie Szymonie osobiście Panu dziękuję za ciężką pracę, rzeczywiście nie łatwą z duchem Elwiry na plecach. I tak dał Pan sobie świetnie radę. Szkoda, że nie pozwala się młodym ludziom na realizację ich pomysłów. Feta super - ale może tak jak Pan to ujął' czas na nowe otwarcie". Tylko 'nowego otwarcia" nie będzie ponieważ ekipa zarządzająca nigdy na to nie pozwoli.

    • 17 9

  • Szkoda :( Serdecznie dziękujemy za te wszystkie wspaniałe imprezy.

    • 16 8

  • Wielkie Dzięki

    Panie Szymonie, bardzo serdecznie dziękuję za te lata pracy w Plamie i przy Fecie.
    FETA to najlepsza impreza w Gdańsku, mam nadzieję że nie straci nic na jakości i poziomie wraz zmianą kierownictwa.

    • 21 5

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie odbył się pierwszy powojenny festiwal jazzowy?

 

Najczęściej czytane