• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Oko-uchem. Listy z Krynicy, czyli kulturalna walka z uprzedzeniami

Jerzy Snakowski
12 sierpnia 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Oko-ucho. Pożegnanie z tytułem i czytelnikami
- Dlaczego opera kojarzy się ze starszymi ludźmi? - pyta Jerzy Snakowski. - Dlaczego opera kojarzy się ze starszymi ludźmi? - pyta Jerzy Snakowski.

Drodzy Czytelnicy Trojmiasto.pl!

Po miesiącu w niemieckich metropoliach wyjazd do Krynicy Zdrój, dla mnie, szczura miejskiego, wydawał się niemal zstąpieniem do piekieł. Przerażała mnie perspektywa tkwienia przez dwa tygodnie w atmosferze nobliwego, dwu-ulicowego kurortu, w którym rytm wyznaczają pory posiłków i zabiegów.



Opera to rozrywka przede wszystkim dla:

Spacery, błota, rurki z kremem, porcjowane masło na śniadanie, picie wód na nerki, melancholię i wątrobę, to nie jest to, co wprawia mnie w radosne drżenie. Ale jechałem, bo w ramach organizowanego tam festiwalu muzycznego powierzono mi zadanie do wykonania - codzienne spotkania z kuracjuszami, w których należało rozniecić namiętność do opery. Na miejscu okazało się, że nim przekonam ich do opery, najpierw muszę przekonać do siebie.

Zderzenie się z mitem Bogusława Kaczyńskiego, który w Krynicy jest nie mniej uwielbiany niż patron festiwalu - Jan Kiepura, było nieuniknione. Ze spotkania na spotkanie lody topniały i w końcu wygrałem nie tylko z uprzedzeniem, ale nawet z mielonym i mizerią - z każdym dniem coraz mniej osób o godzinie 12:40 wstawało i wychodziło, by zdążyć na posiłek serwowany o 13. Ale jak się okazało, uprzedzeń, nie tylko względem mnie, ale i opery, było więcej.

"Jaki on młody!" - usłyszałem za plecami drepcząc kurortowym deptakiem i wyczuwając w głosie nutę pretensji. A muszę wyjaśnić, że aż tak bardzo młody już nie jestem. Czterdziestolatek. Jednak w świecie opery widocznie uchodzę za szczawika. Ale dlaczego opera kojarzy się ze starością? Czy skazana jest na wiekowych popularyzatorów, którzy siedzą w fotelu ludwikowskim, z porcelaną miśnieńską w ręku i snują gawędy o przebrzmiałych divach, bo tak zawsze było? Czy tylko takim osobom i w takim entourage ludzie uwierzą? Inny z widzów przyznał się, że na moje spotkanie zajrzał dla śmiechu, by popatrzeć, co to, cytuję, "za popelina". A więc takie są skojarzenia z operą? Ramota i popelina?

Lekcji jak "sprzedawać" operę udzieliła mi pracownica telewizji publicznej prowadząca relację na żywo. Dano nam do dyspozycji dziewięćdziesiąt sekund czasu antenowego. Czterdzieści zmarnowała na opowiadanie o sytuacji meteorologicznej w Krynicy (choć po nas wystąpiła pogodynka), a następnie spytała mnie o seks w życiu Kiepury. Odmówiłem odpowiedzi na to pytanie. I na tym skończyła się nasza relacja na żywo, w której mieliśmy obwieścić światu, że oto rozpoczyna się festiwal z wielkimi tradycjami. Obrażona reporterka miała pretensje, że zmarnowałem jej wejście, nie chciałem współpracować i dziwiła się, że nie wiem, iż ludzi interesują "seks i pieniądze". Wiem. I nie unikam tych tematów w mych opowieściach. Ale czy od tego należy zaczynać święto opery? Czy trzeba się mizdrzyć i wciskać operę w poetykę tabloidu, by nią zainteresować?

Pan, który spodziewał się popeliny przychodzi codziennie. I bynajmniej nie po to, by się nabijać. Po tygodniu mam też grono nastoletnich fanek. Co chwila zaczepiają mnie osoby, które chcą porozmawiać o operze. I to niekoniecznie w kontekście seksu. Przeważnie nawet nie oczekują, że ja, operowa mądrala uraczę ich kolejną opowieścią, ale zwierzają się ze swoich emocji, operowych doświadczeń i cieszą się, że w swojej miłości do opery i niechęci do ogłupiającej masówki nie są sami.

Moje uprzedzenia względem Krynicy okazały się kolejnymi głupimi zbędnymi uprzedzeniami. To urocze miasteczko, w którym nie trzeba zabijać nudy rurkami z kremem i snuciem się po deptaku. W którym można przekonać sceptyków, że opera to nie poruta, podyskutować o niej z osobami z każdej kategorii wiekowej i pocieszyć się, że czterdziestka to nadal młodość.

PS. Nie mogę nie donieść o wielkim sukcesie naszego Leszka Skrli, dzieci z Instytutu Suzuki: Marty Dettlaff, Wiktorii Dettlaff, Antoniego Ingielewicza i Adama Suski oraz zespołu Dobre Wiadomości, którzy wystąpili w Krynicy w ramach Festiwalu im. Kiepury. Kończę i pozdrawiam, bo za chwilę mielony z mizerią.

O autorze

autor

Jerzy Snakowski

- Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, autor show popularyzującego teatr operowy pt. "Opera? Si!", dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko. Więcej o autorze: www.snakowski.pl

Opinie (10)

  • żegnaj Boguś Kaczyński witaj Snakowski

    to dobrze, że jest zmiana. Do młodych o operze muszą mówić młodzi
    do starszych zresztą też :)

    • 18 6

  • Jestem starym fanem opery. Ale nie po nocach pod moim oknem.

    • 8 2

  • zakochałam się w operze po 40 -ce

    ale ubolewam, że przedstawienia w naszej Operze mają taką beznadziejną scenografię

    • 11 0

  • Ten facet jest gorszy niż tabloid (1)

    nie da się go słuchać ani czytać. On jest z innej bajki. Szczur miejski z polskiego miasteczka :-).
    On chyba myśli że Gdańsk jest jak Paryż :-) czy Los Angeles ?
    A promocja kultury w jego wykonaniu sprowadza się do wytykania innym ich kołtuństwa :-) zacne ale głupie bo gdy kołtun się dorobi to zawstydzi facecika.

    • 6 22

    • on uważa się za kogoś lepszego, bo jest z dużego miasta, a berlińczyków uważa za jeszcze lepszych, bo są z jeszcze większego miasta ..

      • 4 4

  • wesoły wątek z gwiazdą reporterstwa ;)))

    • 8 1

  • Dlaczego Pan Poleszak spi?

    Oj wyglada na znudzonego na tym zdjeciu.

    • 4 1

  • Podsumuję to tak

    Nocne życie w kurorcie Sopot czeka...

    • 3 0

  • Nic tak nie zniechęca do opery jak publiczne wypowiedzi tego gostka. (1)

    "Ten facet jest gorszy niż tabloid nie da się go słuchać ani czytać" - faktycznie nic tak nie zniechęca do opery jak publiczne wypowiedzi tego gostka. Opera to gatunek muzyczny czasu, który już przeminął choć wbrew pozorom nawet dziś ma w sobie spore pokłady atrakcyjności - co ciekawie ujął na przykład filozof Slavoj Żiżek w Drugiej śmierci opery. Tak się składa, że klasy wyższe społeczeństwa zwykle stają się depozytorami kultury epok minionych. Stąd też i opera stała się jakimś wyróżnikiem smaku elit podobnie jak niektóre subkultury wyróżnikiem współprzynależności do młodzieżowych wspólnot uczuciowych. Socjolodzy serwują sporo dyskursów na temat zróżnicowania kultury w kontekście rozwarstwienia klasowego szkoda, że brak w zasadzie takich bardziej wnikliwych badań kultury w kontekscie rozwarstwienia wiekowego. I tak na przykład co prawda dzieci się bawią na Mozartianie ale na wielu występach śpiewaków operowych młodzieży wśród publiczności się nie widuje. Czy więc faktycznie opera umarła, jest dziś już za nudna czy to tylko gatunek dla snobów? Moim zdaniem problem w dużej mierze polega na tym, że ten gatunek wpadł w "złe ręce" bo wokół opery zebrało się tylu przykrych przemądrzałych wapniaków, tłustych starych bab, zakurzonych i anachronicznych wyjców, że młodzież stroni od takich miejsc jak się tylko da. Szkoda, bo modernizacja i odmłodzenie tej przesztrzeni kultury bardzo by się przydała - tylko co wówczas zrobić z tą całą zmehorowioną warstwą społeczną, która wokół opery się kręci?

    • 0 2

    • faktycznie

      wokół opery powinno zebrać się środowisko świetlicy krytyki politycznej, i najlepiej wprowdzić trochę transgenderyzmu czy innej 'fajności'... tak sobie tam tłumaczycie buraczenie kultury i robienie z niej waszego śmietniska?

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Zaczytani w Gdańsku to akcja:

 

Najczęściej czytane