- 1 Co robić w długi weekend w Trójmieście? (4 opinie)
- 2 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (17 opinii)
- 3 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (69 opinii)
- 4 Tu nie spodziewasz się sztuki, a jednak! (9 opinii)
- 5 Wręczono Pomorskie Nagrody Artystyczne (19 opinii)
- 6 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
Śpiew morza w Teatrze Miniatura. Furorę zrobił wielki łoś
Nowa premiera Miejskiego Teatru Miniatura w Gdańsku "Śpiew morza" łączy mitologię celtycką z problemem "niewidzialności" dziewczynek, które dorastają w cieniu braci. Mądry w zamyśle spektakl ubrano w bardzo skromną formę. Jednak nagromadzenie obcych kulturowo wątków i przeciętna reżyseria sprawiają, że młodzi widzowie z pełnym zaangażowaniem śledzą tylko wybranych bohaterów i pojedyncze sceny.
Zawsze cieszy, gdy na liście twórców znajdują się osoby związane z naszym regionem. Tak też jest w przypadku "Śpiewu morza", do którego scenariusz napisała ceniona trójmiejska autorka literatury dla dzieci Roksana Jędrzejewska-Wróbel. Przyjemna dla ucha muzykę, pełną dźwięków natury i "odgłosów morza" przygotował Marcin Dymiter. Tekst Jędrzejewskiej-Wróbel po raz drugi w Teatrze Miniatura (po "Kamienicy" w 2013 roku) wyreżyserowała Ewa Piotrowska.
Obie panie proponują historię ulepioną z mitu o selkie, które w szkockim folklorze uznawane były najczęściej za pół foki, pół kobiety (choć zdarzały się ich męskie odpowiedniki), mogące przemienić się w człowieka poprzez zrzucenie foczej skóry. To historie podobne do mitologicznej syreny, która najczęściej porzucała życie w morzu dla ukochanego. Z czasem jednak tęsknota za morzem skłaniała je do powrotu w foczą skórę (niekiedy ukrywaną przez partnera, by temu zapobiec).
Łosie na drogach. Parkowanie na zieleńcach
W gdańskiej wersji mamy do czynienia z męską wersją selkie - Albertem (Piotr Srebrowski), który kocha (a raczej kochał) nurkować, ponieważ rodzice, orientując się w talencie syna, wciąż posyłają go na treningi i turnieje, z których przywodzi kolejne trofea. Z podziwem (i nutą zazdrości) patrzy na brata Edwina (Magdalena Gładysiewicz), która nie ma takich zdolności jak Albert. Dziewczynka często siada na brzegu morza, tworząc na piasku kompozycje z muszli i patyków, marząc o tym, by również zanurkować w morskiej toni.
Edwina ma dwójkę przyjaciół, zaradną, towarzyską Wydrę (Magdalena Bednarek) oraz ciapowatego, ale bardzo poczciwego Łosia (Jacek Majok). To oni ją pocieszają i podnoszą na duchu, gdy okazuje się, że nurkowanie nie jest Edwinie pisane. Dziewczynka wpada jednak na pomysł, aby skorzystać z mocy brata i użyć do tego jego foczej skóry, bo przecież bardzo chciałaby być taka jak on.
Kluczowa jest tu muszla, w której Albert słyszy tytułowy śpiew morza. Edwina pomimo wielu prób nie jest w stanie go usłyszeć, bo dla niej to tylko zwykły szum, jaki usłyszymy, przykładając muszlę do ucha. To symbol pasji, której nie da zastąpić dobrymi chęciami i najsilniejszą nawet motywacją. Właśnie pragnienie usłyszenia szumu morza składania dziewczynę do działania, które będzie miało liczne konsekwencje.
Wszystko to śledzimy w bardzo prostej i skromnej scenografii Magdaleny Muchy. Scena teatru Miniatura podzielona została na różne stałe miejsca akcji: piętrowe łóżko i skrzynia symbolizują mieszkanie Alberta i Edwiny, kopczyk piasku - brzeg morza, otwarta (ale ukryta dla oczu widzów) zapadania to morskie głębiny. Z przodu po jednej stronie umieszczono podwodny świat Starej Syreny (Jadwiga Sankowska), a po drugiej deskę SUP, należącą do Łosia, który od pierwszej chwili budzi największą fascynację dzieci (i sympatię dorosłych dzięki licznym parafrazom piosenek, które przywołuje).
Umiejętnie wbudowano w scenę trampolinę, dzięki czemu Wydra może na przykład wyrazić swoją radość w ekspresyjnych skokach. Dzięki grze świateł (wyreżyserowała je Alicja Pietrucka) efektownie wygląda również finałowy zachód słońca.
Prawdziwą furorę robi Łoś, który nie tylko jest wielki, ale przy tym bardzo zabawny (podczas premiery, gdy dłużej nie było go na scenie, dało się słyszeć zniecierpliwione "gdzie jest łoś?" z ust młodych widzów). Jacek Majok dobrze bawi się tą rolą. Serdeczną przyjaciółkę Edwiny - Wydrę - z wyczuciem gra również druga zamaskowana aktorka, czyli Magdalena Bednarek. Oboje, chociaż grają role drugoplanowe, z pewnością dają się zapamiętać dużo bardziej niż rodzeństwo Edwiny i Alberta.
Piotr Srebrowski jako Albert ma silny makijaż (pobieloną twarz), przez co wygląda nietypowo, obco i trudno się z jego bohaterem w jakimkolwiek stopniu identyfikować. Z kolei Magdalena Gładysiewicz jako Edwina jest zgaszona, pozbawiona wyrazu, mało ciekawa, przez co historia, której jest kluczową bohaterką, niespecjalnie angażuje młodych widzów. Dlatego też wyczekują oni na dużo wyrazistszych bohaterów drugiego planu.
Oczywiście przesłanie spektaklu Teatru Miniatura jest bardzo ważne, bo przecież często jest tak, że któreś z dzieci czuje się mniej ważne i wartościowe od drugiego, szczególnie jeśli tamto z uwagi na swoje zdolności i osiągnięcia w większym stopniu przyciąga uwagę otoczenia. Uświadamianie, że każdy jest równie ważny i nie warto naśladować innych, tylko odnaleźć i rozwijać własne zdolności, jest bardzo potrzebne. Umiejętnie wkomponowano też w spektakl wątek ekologiczny.
Recenzja "Opowieści wigilijnej. Wrzeszcz" Teatru Miniatura
Szkoda tylko, że spektakl Teatru Miniatura czyni to w sposób dość infantylny, a przeciętnie wyreżyserowanej historii brakuje dramaturgii, która pochłonęłaby uwagę młodych widzów (poza obecnością Łosia, przyciąga ją przede wszystkim pełna napięcia misja ratunkowa oraz ciekawa wizualnie wizyta w Starej Syreny).
Miejsca
Spektakle
Opinie (5) 3 zablokowane
-
2024-04-15 14:59
Opinia wyróżniona
Spektakl ciekawy, ale chyba potrzebuje jeszcze nieco czasu, aby się "ułożyć"
Ciekawa sztuka
- 1 1
Wszystkie opinie
-
2024-04-15 14:59
Opinia wyróżniona
Spektakl ciekawy, ale chyba potrzebuje jeszcze nieco czasu, aby się "ułożyć"
Ciekawa sztuka
- 1 1
-
2024-04-15 19:23
Śpiew morza dalej brzmi nam w uszach
Wg mnie to każda postać miała swoją wyrazistość.. zwierzęta więcej spontaniczności,bo wolni od tych trosk co rodzeństwo dzieliło.Postać Edwiny przez swoje porównania,poczucie bycia gorsza
względem Brata miała mieć tyle ekspresji na ile pozwalaly jej życiowe okoliczności,a brat wrzucony z pasji w wyścig też traci energie...
Scena skromnie zaaranżowana co pozwala zwrócić uwagę na każdym szczególe zachowania, geście oraz mimice.
My w nd uczestniczyliśmy w spektaklu i syn nie mógł dobrać słów,więc podsumował,że po prostu zanurzył się w tym co się działo. A łoś był jego faworytem,bo pocieszne wstawki bawiły .
Czekam na kolejne premiery w Miniaturze- 3 0
-
2024-04-15 20:35
Rewelacja
Bylismy w sobote z dziecmi. Zachwycone. I 6latka i 11latek. Spektakl madry, smieszny, piekne kostiumy i scenografia z pomyslami. Bardzo polecamy. A Łoś to superKtoś ️
- 3 1
-
2024-04-15 22:32
Sami ocenimy za tydzień ;)
- 1 1
-
2024-04-17 07:33
Nam się bardzo podobalo
Recenzja troszkę krzywdząca. My i dzieci jesteśmy bardzo zadowoleni. Mam nadzieję, że regularnie będziemy chodzić do teatru miniatura i nie tylko. Niezapomniane wrażenia. Polecam się przekonać osobiście. I raczej dla dzieci 7+, niektórzy przyprowadzili młodsze dzieci i wydaje mi się, że to był błąd.
- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.