- 1 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (16 opinii)
- 2 Wręczono Pomorskie Nagrody Artystyczne (18 opinii)
- 3 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
- 4 Pogadaj o książkach... przy piwie (57 opinii)
Opowieść wigilijna z Wrzeszcza w Teatrze Miniatura
Lekcja języka polskiego może być bodźcem, aby wystawić sąsiedzką "Opowieść wigilijną" według Charlesa Dickensa, zaś do osiedlowego mruka i sknery postać Scrooge'a pasuje jak ulał. Premiera Miejskiego Teatru Miniatura obfituje w dużo więcej wątków lokalnych i nieprzypadkowo opatrzona jest już w tytule dopiskiem "Wrzeszcz". Ta przebojowa, zabawna komedia wraz z czasem trwania trochę gubi jednak swój impet.
"Opowieść wigilijna" to piękne opowiadanie, w sam raz na okres przedświąteczny. Porusza tak uniwersalne kwestie, jak samotność osób starszych, wszechobecne znieczulenie na krzywdę innych, egocentryzm. Ebenezer Scrooge jest zgorzkniałym starcem, który nie dostrzega jasnych stron życia, konsekwentnie pomnażając swój majątek, z którego nawet nie potrafi skorzystać. Dopiero niezwykłe spotkanie z duchami świąt Bożego Narodzenia pozwala mu skonfrontować się z gorzką prawdą o sobie samym.
Recenzja spektaklu osób z niepełnosprawnościami dla dzieci
Jednak inscenizacja zaproponowana przez reżysera Michała Derlatkę (i dyrektora Teatru Miniatura) nie jest lekturowym odczytaniem tej uroczej, wzruszającej opowieści. Szymon Jachimek napisał własną sztukę, inspirując się opowiadaniem Dickensa, umieszczając ją nie w wiktoriańskiej Anglii sprzed niemal 200 lat, a we współczesnej Polsce, a ściślej rzecz ujmując w gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz. Historia Scrooge'a funkcjonuje tu na zasadzie "teatru w teatrze".
Wszystko zaczyna krótki wywiad wśród publiczności robiony przez Agę (Magdalena Bednarek) i Filipa (Dariusz Czarniecki) o świętach. Oboje chodzą do jednej klasy z Małym (Kamil Marek Kowalski) - szkolnym prymusem, który wciąga ich w projekt szkolnego przedstawienia. Gdyby się nie zgodzili, groziłoby im przeczytanie "W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza, na szczęście nauczyciel, z uwagi na przeładowaną podstawę programową, nie ma czasu przerabiać z nimi wszystkich lektur...
Pod wodzą Małego Aga z Filipem zaczynają myśleć o przedstawieniu. Tyle że najpierw muszą znaleźć miejsce do prób, a groźna Woźna (Agnieszka Grzegorzewska) bardzo zdecydowanie czuwa nad porządkiem i kompletem kluczy w dyżurce. No i postaci do zagrania jak na troje uczniów trochę za dużo. Na szczęście pomysłowy Wiesław (Piotr Kłudka) ma na to radę - można przecież wystawić spektakl sąsiedzki, bo budynek pełen jest postaci charakterystycznych. Zwariowana Julka (Edyta Janusz-Ehrlich), piłkarz Istvan (Jakub Ehrlich), energiczna Bożenka (Hanna Miśkiewicz) z pewnością podejmą wyzwanie. Brakuje tylko aktora do roli Scrooge'a.
Leon (Andrzej Żak) jest emerytowanym strażnikiem osiedla - żadne nieprecyzyjne parkowanie nie ujdzie nikomu płazem, nie wolno zachowywać się głośno, hałasować, biegać, żartować i przede wszystkim... zalegać z opłatami za mieszkania. Jest więc idealnym kandydatem na głównego bohatera spektaklu Małego, Agi i Filipa, tylko jeszcze trzeba go do tego przekonać.
Spektakl Michała Derlatki skrzy się od dowcipu. Zarówno perypetie uczniów, ich wędrówka korytarzami od drzwi do drzwi, jak i cała scena szkolna to popis inscenizacyjnej kreatywności przy wykorzystaniu skromnych środków. Znakomicie wygląda praktyczna scenografia Aleksandry Szumskiej, z meblami na kółkach, w oka mgnieniu ustawianych na scenie przez aktorów w najbardziej efektownej w spektaklu przestrzeni strychu. Większość miejsc akcji nakreślono pojedynczymi, działającymi na wyobraźnię rekwizytami. Dopełniają ją proste, dookreślające bohaterów kostiumy Magdaleny Muchy.
Konwencja "teatru w teatrze" sprawia aktorom Miniatury dużo frajdy. Dlatego też wielu z nich mimo braku specjalnej ekspozycji bohaterów tworzy zabawne, ciekawe role. Bawi roztrzepana, niezbyt rozgarnięta bezrobotna Julka w wykonaniu Edyty Janusz-Ehrlich i cudzoziemski akcent oraz pozy węgierskiego piłkarza Istavana, granego przez Jakuba Ehrlicha. Dużo energii i dobrych chęci ma pracująca w Biedronce Bożenka (Hanna Miśkiewicz). Także wątek emerytowanego policjanta Wiesława w wykonaniu Piotra Kłudki jest wyrazisty i zabawny.
Obiecujący debiut rolą Filipa zaliczył Dariusz Czarniecki, który wprowadza do zespołu nową energię i wydaje się, że w hiphopowym stylu swojego bohatera czuje się równie dobrze co w melorecytacji. Dużo wdzięku ma Aga zagrana przez Magdalenę Bednarek, a Leon kreowany przez Andrzeja Żaka to wypisz-wymaluj sfrustrowany starszy człowiek, którego odnajdziemy na każdym osiedlu.
Wszystkich przyćmił znakomity, rozwijający się ze spektaklu na spektakl Kamil Marek Kowalski, przezabawny w roli szkolnego prymusa Małego. To naturalny lider nie tylko wystawianego przez bohaterów przedstawienia - gdy znika ze sceny, jego brak od razu zaczyna być odczuwalny. Szkoda, że zabrakło pomysłu na Vanessę, bo grająca na saksofonie Magdalena Gładysiewicz właściwie od początku do końca jest ciałem obcym, na siłę włączonym do akcji spektaklu.
Budowana na gruncie jazzu muzyka autorstwa Mikołaja Trzaski to kolejny atut tej dowcipnej paraleli dickensowskiej historii. Warto dodać również teatrzyk kukiełkowy, pacynki zrobione z piłek tenisowych czy pomysłową inscenizację spektaklu granego przez lokalną społeczność, z prześcieradłami w roli scenografii, na których namalowano centrum miasta. Dzięki temu podróż Scrooge'a z duchami może odbyć się nie tylko w przenośni. Wszystkie te działania mają udowodnić, że teatr można robić wszędzie, a lalką może być każdy przedmiot codziennego użytku i tylko od naszej kreatywności zależy, czy tak się stanie.
Jednak w ostatnią, szpitalną część spektaklu wkrada się dramaturgiczny chaos, w scenariuszu pojawiają się nieoczekiwane zwroty akcji, sam wątek szkoły po brawurowym wprowadzeniu również się rozmywa i nie znajduje rozwiązania. Gdzieś również ulatnia się cięty humor tekstu Jachimka, przez co ostatnia część wraz z finałową prezentacją spektaklu okazuje się najsłabszym momentem przedstawienia, jakby finalny kształt przybrała na ostatnią chwilę i została poddana montażowym cięciom.
Zgodnie z zamysłem reżysera i autora scenariusza "Opowieści wigilijnej. Wrzeszcz" zredukowano wątek świąteczny, przez co ta mocno kojarzona z Bożym Narodzeniem opowieść może być grana przez cały rok, a nie tylko w okresie okołoświątecznym, co nieco ciąży innym tego typu produkcjom Miniatury (jak "Magiczne święta Malwiny"). Ta dowcipna i bardzo gdańska realizacja "Opowieści wigilijnej" z pewnością zasługuje na swoją popularność (wyprzedano prawie wszystkie bilety przez cały grudzień), chociaż pozostawia pewien niedosyt.
Spektakl
Opowieść wigilijna. Wrzeszcz
Miejsca
Spektakle
Opinie wybrane
-
2023-12-06 11:56
Pomyłka
To nie jest przedstawienie dla dzieci poniżej 10 roku życia,a tak właśnie zostało opisane(6 plus). Nie ma też wiele wspólnego z utworem Dickensa,tytuł powinien być zmieniony.Obserwowałam reakcje młodszych widzów,byli znudzeni .Na pewno jest do omówienia ze starszymi uczniami jako przykład swobodnej adaptacji klasyki.
- 5 2
-
2023-12-16 18:10
Trochę
Przedstawienie zdecydowanie nie jest dla dzieci 6+, raczej dla starszych, równie dobrze tę sztukę mógłby wystawiać Teatr Wybrzeże, za dużo chciano tu upchać tekstu z Dicekensa i współczesnych wtrąceń, po pół godzinie dzieci się nudzą, szkoda, że brakuje magii, kolęda odśpiewana w finale to stanowczo za mało, żeby przedstawienie zapadło w pamięci młodych widzów.ponieważ odwiedzam Miniaturę często, więc korzystając z okazjiWesołych Świąt dla Całego Zespołu
- 0 0
-
2023-12-12 20:29
Opowiesc Wigilijna
Spektakl skonstruowany ciekawie.Niemniej brakuje w nim więcej ekspresji z udziałem młodej widowni.Po pół godzinie dzieci są trochę znudzone i przydałby się przerywnik "gimnastyczny"by rozruszać dzieciaki.
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.