• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Marek Weiss o swojej dyrekcji i premierze "Czarnej maski"

Łukasz Rudziński
18 marca 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Marek Weiss jest dyrektorem Opery Bałtyckiej w Gdańsku od stycznia 2008 roku i pozostanie nim do 31 sierpnia 2016 roku. - Optymalny czas na dyrekcję to 7 lat, te 8,5 roku, jakie tu spędzam, to już sukces - uważa dyrektor Weiss. Marek Weiss jest dyrektorem Opery Bałtyckiej w Gdańsku od stycznia 2008 roku i pozostanie nim do 31 sierpnia 2016 roku. - Optymalny czas na dyrekcję to 7 lat, te 8,5 roku, jakie tu spędzam, to już sukces - uważa dyrektor Weiss.

- Podsumowując swoją pracę tutaj, jestem bardzo dumny z tego, że tu byłem, z tego, co tu zrobiłem i czego wspólnie dokonaliśmy. To pierwsze i pewnie ostatnie takie moje miejsce, gdzie robiłem rzeczywiście taki teatr, w który wierzyłem i który, jak uważam, ma sens - mówi Marek Weiss w rozmowie o swojej dyrekcji w Operze Bałtyckiej i premierze "Czarnej maski" w jego reżyserii, która odbędzie się 20 marca.



Czy zmiana dyrektora w Operze Bałtyckiej była konieczna?

Łukasz Rudziński: Sezon jeszcze trwa, ale wiadomo już, że po nim przestanie pan być dyrektorem Opery Bałtyckiej. Jak podsumuje pan 8 lat w Operze Bałtyckiej?

Marek Weiss: Te 8 lat było dość stabilne. Ilość premier pozostała praktycznie na niezmienionym poziomie - pięć, w dwóch sezonach cztery. Porównując do ilości premier w innych teatrach operowych, taka równowaga jest zadowalająca. Ilość spektakli w tych latach wahała się od 125 spektakli (w najlepszym 2010 roku, gdy dotacja nam wzrastała), do 86 w 2013 roku. Miniony rok zamknęliśmy z 95 spektaklami, co jest wynikiem przyzwoitym. Średnia widownia od początku mojego pobytu w Gdańsku systematycznie, z niewielkimi wahnięciami, rosła: od 309 widzów na spektakl w 2008, do 434 widzów w 2015 roku przy 470 miejscach na widowni.

A jak wygląda tak głośna ostatnio sprawa płac w Operze Bałtyckiej na przestrzeni tych lat?

Średnia płaca zespołów artystycznych była dość stabilna, co z kolei nie jest powodem do dumy, bo płace również powinny rosnąć. Przykładowo w 2012 roku średnie wypłaty na pracownika artystycznego wyniosły 3231 zł, w 2013 roku było to 3388 zł, w 2014 roku nieznacznie zmalały do poziomu 3364 zł. Z kolei z 2014 na 2015 rok wzrosły przeszło o 400 zł - do poziomu 3775 zł. W moim odczuciu taka płaca jest skandalicznie niska. Niedoinwestowana jest zwłaszcza orkiestra, bo trzeba rozumieć, że to są muzycy, którzy mają w ręce instrument od dziecka i tylko graniem i doskonaleniem swoich umiejętności powinni się zajmować, jeśli mają to robić na satysfakcjonującym wszystkich poziomie. Może trochę lepiej ma chór, ale z kolei artyści chóru biorą udział w nieporównanie większej ilości prób.

W wielu operach bieda jest skandaliczna, podobnie jak w większości instytucji kultury, które są w stanie permanentnego niedoinwestowania.
Wiem, jak jest w innych operach i w wielu z nich bieda jest skandaliczna, podobnie jak w większości instytucji kultury, które są w stanie permanentnego niedoinwestowania. Przeciętna pensja podstawowa w Operze Bałtyckiej dziś wynosi niewiele ponad 3600 zł, a mieszczą się w niej także zarobki dyrekcji, jak i tzw. "śniegowi", dbających o czystość otoczenia. Jeśli zarobki są tak niskie, a wymogi są znacznie powyżej średniej krajowej, to coś tu się nie zgadza.


Pan znalazł na to nietypowy sposób, wprowadził pan "normę 0", czego dotąd nie robił nikt w Polsce. Dlaczego?

Krytykowana przez marszałka "norma 0" [za każdy spektakl otrzymuje się dodatkowe wynagrodzenie, tzw. "nadgrania", im norma jest wyższa, tym więcej występów mieści się w ramach podstawowego wynagrodzenia i nie jest wynagradzana dodatkowo - przyp. red] była jedynym możliwym sposobem na niewielki wzrost płac. Zastałem tu "normę 3" - gdy nastały dla nas chude lata - od 2011 roku - zacząłem ją stopniowo obniżać, by podnieść ludziom pensje, bo zespoły kategorycznie żądały podwyżki, którą - według ich zdania - obiecał im poprzedni marszałek Jan Kozłowski. Podobno przystał on na podwyżki pensji co roku rzędu 10 proc. wynagrodzenia. Trudno dziś dociekać, czy faktycznie we władzach województwa był wtedy taki optymizm, czy może ktoś coś źle zrozumiał. W sytuacji, gdy takie żądania stały się kategoryczne, doszło do sporu zbiorowego, musiałem więc zaproponować jakieś rozwiązanie.

W efekcie jednak spektakli było coraz mniej...

Obniżanie "nadnormówek" uważałem za konieczne, by poprawić nieco sytuację tym, którzy grają w spektaklach.
Ludzie pracują tu codziennie na próbach i grają od 8 do 12 przedstawień miesięcznie - ostatnio stać nas tylko na 8, ale bywały lata, gdy graliśmy po 12 razy w miesiącu. Cała ta praca powinna być jakoś wymiernie wynagradzana w sytuacji, gdy wszystkie zespoły mają poczucie, że Opera Bałtycka idzie w górę. Wskazują na to rankingi, zdanie wielu specjalistów czy prestiżowe propozycje, jakie cały czas otrzymujemy. Wszyscy pamiętają, że Weiss na pierwszym spotkaniu mówił, że jak będą coraz lepsi, to prędzej czy później poczują to w kieszeni. Obniżanie "nadnormówek" uważałem za konieczne, by poprawić nieco sytuację tym, którzy grają w spektaklach. Dlatego wszyscy zaczęli się pilnować - nie ma zwolnień lekarskich, wszyscy przychodzą na próby i wykłócają się, gdy na przykład chcę nieco zmniejszyć obsadę chóru w przedstawieniu. Wszyscy chcą grać. "Norma 0" jest po to, by jakoś ludzi chronić, skoro nie było nas stać na podwyżki. W moim przekonaniu to jedyny słuszny sposób na wyjście z takiej sytuacji i jestem przekonany, że inne opery w Polsce pójdą tym tropem.

Zobacz ile było spektakli, premier i jaka była średnia widzów na spektakl w każdym roku dyrekcji Marka Weissa. Zobacz ile było spektakli, premier i jaka była średnia widzów na spektakl w każdym roku dyrekcji Marka Weissa.
Ale jak doszliście do "normy 0", nie było już żadnych rezerw.

Wtedy ludzie zaczęli się domagać podwyżki swojej pensji podstawowej. Trudne rozmowy i spór z operową "Solidarnością" odbywały się jednak we wzajemnym zrozumieniu. Oni dobrze wiedzieli, że ani ja, ani Urząd Marszałkowski nie chowamy tych pieniędzy przed nimi, tylko ich po prostu nie mamy. Podliczyłem, że 200 zł podwyżki brutto do podstawowej pensji każdego pracownika to obciążenie dla budżetu na poziomie 1 mln 200 tys. zł. W budżecie, warto dodać, w którym większa część idzie na pensje i którego jedna czwarta trafia do ZUS-u. Pozostałe na granie środki są po prostu skromne. Nie tylko dlatego, że jest "nadnormówka", ale też dlatego, że jest taki repertuar i tacy soliści, których nie da się skaptować za 5 zł z okolicznych dzielnic Gdańska.

Pracuję w operze od wielu lat i na szczęście mam tutaj wielu przyjaciół, którzy pracują u nas z 20 proc. rabatem, naśladując w tym mnie, bo ja też pracuję w Operze Bałtyckiej z 20 proc. rabatem. Wszyscy wspomagamy budżet Opery, biorąc niższe stawki. Soliści, którzy są zakontraktowani na konkretny blok spektakli, nie zawodzą. Gdy ktoś dostał lepszą propozycję i jednak zrezygnował, to więcej tu już nie śpiewał. To rodzaj solidarności i zobowiązania wobec tych, którzy są z nami zaprzyjaźnieni.

Mój budżet zawsze był bardzo optymistycznie kalkulowany, z uwzględnieniem miliona lub półtora miliona złotych od sponsorów. Ale sponsorzy kultury to w Polsce fikcja. Często nie udawało się zebrać pieniędzy i dług przechodził na kolejny rok.
W budżecie na 2016 rok uwzględnił pan podwyżki kosztem rezygnacji z grania spektakli.

Poproszono mnie o złożenie budżetu na 2016 rok. Dowiedziałem się, że pieniędzy na podwyżkę nie ma. Przedłożyłem więc taki plan, w którym zakładałem, że pomimo tego dam pracownikom podwyżki i pokazałem, jak to będzie wyglądało. Wyszło, że będziemy mogli zagrać 19 spektakli operowych i 20 baletowych. Tak niewielka liczba spektakli nie wynikała tylko z podwyżki. Mój budżet wcześniej zawsze był bardzo optymistycznie kalkulowany, z uwzględnieniem miliona lub półtora miliona złotych od sponsorów. Jak byli sponsorzy, to budżet się zapinał. Ale ponieważ sponsorzy kultury to w Polsce fikcja, często nie udawało się zebrać tych pieniędzy i dług przechodził na kolejny rok. Tym długiem były niezapłacone honoraria wobec solistów, którzy śpiewali w ostatnich spektaklach roku i zgadzali się poczekać na pieniądze do następnego roku.

Od lat jesteśmy w takim długu, za co byłem zawsze srodze karcony. I w tym roku powiedziałem: dobrze, złożę wam budżet uczciwy jak kryształ, więc pomniejszyłem go o upragniony milion od sponsorów i środki na podwyżkę dla pracowników. Dlatego spadek ilości spektakli stał się drastyczny. Marszałek, jak zobaczył taki plan, to oczywiście gwałtownie zaprotestował przeciwko cięciom repertuarowym. Departament kultury zakazał mi dawania tej podwyżki i podejmowania jakichkolwiek kroków, które będą rzutować na pracę następcy. Ogłosiłem więc zespołom, że nie będzie podwyżki. Ludzie poszli protestować.

Równolegle przeprowadzono konkurs na stanowisko dyrektora, którego pan nie wygrał.

Konkurent, który zwyciężył, powiedział, że z tym budżetem zagra dużo więcej i że teatr będzie tętnić życiem. Śmieję się, że teraz będzie dużo więcej, szybciej, weselej i "dla ludzi". Powiedziałem wyraźnie komisji konkursowej, że muszę dostać większą dotację, bo muszę dać podwyżki i na pewno nie zmienię profilu teatru. Mówiłem to świadomie, wiedząc, że ta koncepcja nie przejdzie. Wiedziałem, że to niemożliwe. Nie dlatego nawet, że tych pieniędzy faktycznie brakuje, tylko dlatego, że odporność na teatr, jaki ja uprawiam, już się w Gdańsku wyczerpała. Uważam, że optymalny czas na dyrekcję to 7 lat, te 8,5 roku, jakie tu spędzam, to już sukces. I jeśli dyrektor nie jest menedżerem, który wszystkich zadowala, tylko jest artystą z własnym, bezkompromisowym pomysłem, to tyle starczy.

Powiedziałem wyraźnie komisji konkursowej, że muszę dostać większą dotację, bo muszę dać podwyżki i na pewno nie zmienię profilu teatru. Mówiłem to świadomie, wiedząc, że ta koncepcja nie przejdzie.
Podsumowując swoją pracę tutaj, jestem bardzo dumny z tego, że tu byłem, z tego, co tu zrobiłem i czego wspólnie dokonaliśmy. To pierwsze i pewnie ostatnie takie moje miejsce, gdzie robiłem rzeczywiście taki teatr, w który wierzyłem i który, jak uważam, ma sens. Rozumiem, że to wąska specjalizacja i rozumiem, że to wymaga osłuchania, przygotowania i część ludzi mogła być do tego nastawiona niechętnie, może nawet wrogo. Oni też powinni móc przyjść do Opery i mieć to, co lubią. Uważam, że nie powinno być kontynuacji. Musi przyjść wyraźna zmiana profilu i linii artystycznej tego teatru, za co będę trzymał kciuki.

Jak się rysuje przyszłość Bałtyckiego Teatru Tańca?

To, co osiągnął BTT, znacznie przerosło moje oczekiwania. To jest w życiu artystycznym nie tylko miasta i regionu prawdziwe wydarzenie, jakiś ewenement, co potwierdza liczba propozycji z nim związanych. Opiekowałem się pracą Izadory Weiss jako dyrektor i mąż w miarę moich możliwości, by praca Bałtyckiego Teatru Tańca była jak najbardziej efektywna. Trzeba pamiętać, że Bałtycki Teatr Tańca nie istnieje jako osobny twór. To ciągle jest statutowo balet Opery Bałtyckiej, który musi działać w określonych ramach i staraliśmy się tego nie przekraczać. Nazwę zespołu wymyśliła Izadora. Promowaliśmy tę nazwę, bo dzięki temu zespół mógł zyskać rozgłos także poza Operą Bałtycką. Natomiast ta nazwa jest na tyle związana z Izadorą Weiss, że jeśli jej tu nie będzie, to ta nazwa nie ma sensu. Oczywiście, niczego nie przesądzam, bo to Izadora musi odpowiedzieć na takie pytanie. Do tej pory nikt z tutejszych władz się do niej nie odezwał. Trzeba przy tym pamiętać, że to zespół międzynarodowy. Powiedzieliśmy tancerzom, że zrobimy wszystko, by BTT przetrwało i pracujemy dalej nad nową premierą, a w sierpniu wyjedziemy do Chin ze "Snem nocy letniej" i "Burzą". Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut im. Adama Mickiewicza umożliwili nam reprezentowanie polskiego teatru w Chinach. Na wizytówkę polskiego teatru składać się będą spektakle Krzysztofa Warlikowskiego, Krystiana Lupy i Izadory Weiss. Chińscy partnerzy są chętni by pokazywać nasze spektakle w kilku miastach.

Trzeba pamiętać, że Bałtycki Teatr Tańca nie istnieje jako osobny twór. Nazwę zespołu wymyśliła Izadora. Promowaliśmy tę nazwę, bo dzięki temu zespół mógł zyskać rozgłos także poza Operą Bałtycką. Natomiast ta nazwa jest na tyle związana z Izadorą Weiss, że jeśli jej tu nie będzie, to ta nazwa nie ma sensu.
Od dawna słychać głosy, że tancerze mają w operze jak pączki w maśle.

To głos orkiestry, bo tancerze tańczą w operach, a orkiestra nie bierze udziału w spektaklach BTT. Ta specyfika BTT wynika z poważnych pryncypiów artystycznych. Zespół BTT ma najniższe podstawowe pensje w operze, ale "nadnormówki", które mają w spektaklach operowych, to jest ta różnica w stosunku do innych zespołów. Podobnie jest z solistami baletu. Są soliści, którzy zarabiają bardzo skromne pieniądze, niewiele większe niż koryfeje baletu, ale są też soliści co najmniej tak wybitni jak Paweł Skałuba (jedyny nasz solista śpiewak na etacie) i którzy tyle co on powinni zarabiać. Różnica między Beatą Gizą a Pawłem Skałubą polega na tym, że Skałuba występuje tu trzy razy w miesiącu, a Beata Giza jest tu codziennie rano i wieczorem i nie ma żadnych szans wystąpić gdziekolwiek indziej. Nasz tenor poza Operą Bałtycką występuje w całej Polsce. Porównywalne między nimi zarobki w Operze Bałtyckiej są niczym, jeśli się pamięta o tym, że śpiewak ma szansę zarobić wielokrotnie więcej poza naszą instytucją, a tancerze BTT nie.

Napisał pan we wstępie do programu "Czarnej maski" Krzysztofa Pendereckiego, że jej premiera jest najprawdopodobniej pana pożegnaniem z Operą Bałtycką, swego rodzaju funeralną mszą. Jaka będzie ta "Czarna maska"?

Prawdę mówiąc tak trudnej rzeczy nigdy w życiu nie robiłem. To jest inscenizacja koncepcyjnie przypominająca "Salome" i "Madame Curie", tylko jest nieporównanie trudniejsza w realizacji. Chcieliśmy wykonywać ją w przekładzie na język polski, ale kompozytor się na to nie zgodził. Powiedział, że ta opera została stworzona do niemieckiego libretta i nie da się tego przetłumaczyć tak, by była śpiewana po polsku zgodnie z duchem muzyki. Ma ponadto szalenie skomplikowaną strukturę muzyczną: są trzy orkiestry, chór, soliści śpiewający każdy swoje w ansamblach. Jest trzech dyrygentów: dyrygent kierujący całością, dyrygent kierujący bandą na scenie i dyrygent, który siedzi przed sceną i dyryguje solistom, bo muzycy wraz z głównym dyrygentem siedzą na scenie za plecami solistów. Organizacja muzyczna wymagała mnóstwa decyzji koncepcyjnych, jakie stanęły przed Szymonem Morusem.

Chcieliśmy wykonywać "Czarną maskę" w przekładzie na język polski, ale kompozytor się na to nie zgodził. Ta opera została stworzona do niemieckiego libretta i nie da się jej przetłumaczyć tak, by była śpiewana po polsku zgodnie z duchem muzyki.
Kolacja urodzinowa u burmistrzowej Benigny rozegra się w XVII wieku, czy przeniesie ją pan w inną epokę?

Fabuła jest tak precyzyjna i tak osadzona w tamtych czasach, że przeniesienie jej w inne realia nie miałoby sensu. Goście burmistrzowej rozmawiają o konkretnych wydarzeniach. Wszystko jest napisane jak kryminał Agathy Christie. Trzeba dokładnie wiedzieć, że jeden z gości to jansenista, inny jest hugenotą, jaka jest relacja między burmistrzem i jego żoną, która bardziej wynika z różnych opowieści niż ich gry. Jeśli się nie zorientujemy co się między nimi dzieje, to zakończenie może być niejasne. Przypomina mi to film "Dwunastu gniewnych ludzi" - wszyscy siedzą przy stole i gadają ze sobą. Jak się upuści coś z tego gadania, to można się pogubić.

Pod płaszczem konwencjonalnej kolacji kryje się jednak ponura diagnoza naszych czasów?

Utwór ten mówi o najbardziej istotnych sprawach, jakimi żyjemy tu i teraz. Mówiąc najogólniej, mocno przeżywamy kryzys Europy, który trwa od dawna i jest związany z naszą, europejską pychą kolonialną. Europa się utuczyła na grabieży, przemocy, gwałcie czy ludobójstwie. Czy to w historii przechodzi bezkarnie? Chyba nie. Kryzys jest ceną, którą trzeba prędzej czy później zapłacić. Jak ją zapłacimy? Jak się będziemy wywiązywać z pewnego długu? Czy tchórzliwe, czy przyzwoicie? Europa jest jakimś pięknym marzeniem, a przy tym tragicznym nieporozumieniem. Przecież nienawiść między różnymi europejskimi ugrupowaniami i narodami okazała się silniejsza niż rozum i ideały zjednoczenia.

Na te pytania nie ma odpowiedzi. Nie ma pomysłu na wędrówkę ludów, która trwa, ale tak naprawdę dopiero się zaczyna. Są różne odruchy - zarówno odruchy przyzwoitości, jak i głupoty czy szaleństwa. Ten spektakl to taki okruch zwierciadła, w którym przyglądamy się losom Europy w opowieści o urodzinach burmistrzowej. To metafora, która musi prowadzić do jakiegoś "tu i teraz". To, że soliści wystąpią w kostiumach z epoki, to znak, że początki tego, co się dzisiaj dzieje, miały miejsce już wtedy. Nie będzie łatwo się pogodzić z tym, co nasz spektakl proponuje na koniec. Będzie to bardzo ważne pytanie skierowane do nas wszystkich.

Spektakl

7.8
12 ocen

Czarna maska

opera / operetka

Miejsca

Spektakle

Opinie (95) 3 zablokowane

  • Razy kilka

    Nosił wilk razy kilka. Ponieśli i wilka.

    • 28 0

  • Marek Weiss=Izadora Weiss=Nepotyzm.

    To trwało zbyt długo. Sprzedawano bilety po złotówce(to nie żart) tylko po to aby zapełnić salę widzami. Ja potrafię zrozumieć, że Marek Weiss kocha żonę ale nie powinien kosztem podatnika promować jej na silę. Jak ma talent to się sama obroni.

    • 42 4

  • Podsumowanie !!! (4)

    Niezaprzeczalnie udało się panu dyrektorze stworzyć w Gdańsku operę o charakterze autorskim z dużym akcentem na BTT własnej małżonki, wskakując na stanowisko bez wygranej w konkursie. Nie było by w tym nic złego gdyby to wszystko działo się w prywatnym państwa Weiss teatrze. Jeśli małżonka ma takie światowe sukcesy w sztuce tańca to nie powinno być problemu w dalszym utrzymaniu formuły BTT jako prywatnej inicjatywy. Największym jednak grzechem państwa jest kompletne unicestwienie tańca klasycznego, co w takiej instytucji jaką jest opera nie powinno się zdarzyć - to tak jak by pan posłał w niebyt muzykę Mozarta, czy innego wielkiego klasyka.
    Niezrozumiałym w sferze organizacyjnej pozostaje niebywały rozrost kadry kierowniczej za pańskich rządów w tym tworzenie dość egzotycznych stanowisk jak Kier. biura technicznego (wcześniej specjalista, czy referent na tym stanowisku sprawdzał się doskonale)
    Pozytywy :) też są ! rzeczywiście poziom pana oper jest wyższy niż za czasów dyr. Nawotki, ale przy prawie 100 proc. większej dotacji niż miał do dyspozycji pański poprzednik.
    Reasumując nie będzie mi pana brakowało w gdańskiej operze. Jeszcze jedna uwaga na koniec, że większość wpisów na tym portalu dotyczących opery to nie "hate" , którym pan tak gardzi, tylko prawda o pańskiej działalności!

    • 46 8

    • ile godzin w miesiacu pracuja muzycy Orkiestry Opery Baltyckiej zatrudnieni na (1)

      na pelnych etatach ? graja tylko kilka przedstawien tej samej opery kazdego miesiaca

      • 2 12

      • Pierwsze slysze

        Orkiestra zatwierdza repertuar i plan pracy??? Pierwsze slysze!!! Jaki oni maja wplyw na wlasne godziny pracy?! Hahaha jaki imbecyl to napisal?!

        • 16 1

    • Kolejny świetny wpis!!!

      • 17 4

    • Dziekuje Nina, nic dodac, nic ujac!!!

      • 19 6

  • (3)

    Może lepiej by mu poszło, gdyby gospodarowania budżetem uczył sie na przykładzie Teatru Muzycznego w Gdyni a nie teatrów autorskich. Opera Bałtycka to zbyt duża instytucja na taki format. I najważniejsza rzecz: widz/słuchacz MUSI BYĆ NAJWAŻNIEJSZY.

    • 31 1

    • (2)

      No widzisz..... i tu wychodzi Twoje amatorstwo. Jak można w ogóle porównywać operę do Teatru muzycznego??? I tacy ludzie wypowiadają się na forum.

      • 5 11

      • A widzisz można... (1)

        Dlaczego nie ma przedstawień dla szkół przed południem?
        Dlaczego nie ma przedstawień dla dzieci?
        Dlaczego nie ma różnorodności repertuaru?
        Dlaczego nie ma przedstawień gościnnych?

        By nie mieć przychodów?
        By nie dać publiczności możliwości wyboru?
        By nie dać szans na porównanie?
        By nie edukować młodych ludzi i przyciągać ich do opery?

        Łatwiej pleść stek bzdur i kupować recenzje, niż zadbać o marketing i swoich pracowników, a pomyje wylać na Marszałka.

        • 21 4

        • Tak jest!
          Moim zdaniem taki był plan Weissa: zniszczyć finansowo operę w Gdańsku (ze 120 przedstawień pozostało 39), wypromować BTT, zlikwidować operę a budynek oddać we władanie zony i BTT.
          Zabrakło mu 4 lat.

          • 16 4

  • Powinien podnieść ceny biletów. skoro przedstawienia deficytowe a bilety wyprzedane.. (8)

    prawo popytu i podaży.

    • 26 6

    • (7)

      Jak sprzedane? Rozdane!!!
      Wejściówki na opery za 5 zł, na BTT za 1 zł. Bilety niby w promocji, po 25 zł,
      To co mówi Weiss to jeden wielki bełkot.
      Dbał o PR i nadal dba.
      Z rzeczywistością ma to tyle wspólnego co BTT z zespołem baletowym teatru operowego.
      Ze statutem się zgadza, ale to wszystko co sie zgadza.

      • 26 9

      • (6)

        Chciałabym się dowiedzieć o te wejściówki za 5 zł. Chyba mamy inne informacje w sprawie cen biletów. Może zamiast rzucać kłamstwa, warto jednak zadzwonić do opery i upewnić się w sprawie cen?

        • 7 14

        • (5)

          Kłamstwo ?
          Jak Pani zadzwoni otrzyma Pani informacje ze wejściówki sa za 20 zł. Wierzy w to p. Młoda?
          Bilety na opery w lutym to 25 zł w reguralnej sprzedaży. Widziała Pani ceny spektakli na grouponie?

          Prosze pójść na 10 minut przed spektaklem i kupić wejściówkę na Traviate lub CST.

          • 9 3

          • (4)

            Właśnie dzwoniłam. I wejściówka jest po 20zł. Za 5 zł. nie ma żadnych wejściówek. Są dla studentów Akademii Muzycznej za zeta. A nie wejdę jako studentka na taki bilet bo mam inną legitymację (UG). Kiedyś biegłam już do kasy przed przedstawieniem wymienić bilet, bo miałam studencki a zapomniałam legitymacji. I mnie cofnęli.

            I sprawdziłam grupon. Nie ma żadnych ofert.
            Akurat interesuję się teatrem i często sprawdzam w Trójmieście różne oferty, bo zależy mi, aby kupić bilety jak najtaniej.

            A wejściówki w operze to kupuje się 30 min przed a nie 10 ;) To mam obcykane akurat ;)

            • 8 6

            • do chłopaków też taka sprawna?

              • 4 5

            • Ciepło, ciepło ...
              Ktoś prowadzi ewidencję tych wejściówek dla AM z nazwiskami? Spytałaś?
              Młoda jesteś i musisz się jeszcze wiele nauczyć.
              Każdy bywalec opery wie jak je kupić.

              PS. Rada. Poznaj chłopaka z AM. Jest ich wielu i tylko czekają na studentki UG
              PS2. Rada2. Nie pisz podania o oficjalne przyznanie Ci takiej wejściówki
              PS3. Gdyby nie te wejściówki opera świeciłaby pustkami
              PS4. Zajrzyj w budżet i sprawozdanie z działalności opery i sumę uzyskaną ze sprzedaży. Średnio jeden bilet to 24 zł. Jak to możliwe? Przecież jakieś 40% biletów to 70 zł, pozostałe to 50 zł
              PS5. Widziałaś ile jest przedstawień w marcu? Gdyby jeszcze to wsadził na groupon...
              A teraz myśl.

              • 6 8

            • młoda

              I kto tu ściemnia... Właśnie dzwoniłam... Kasy czynne od 12, ciekawe, kto udzielił informacji? Ochroniarz???

              • 11 4

            • W operze wiedeńskiej wejściówka na TRZy minuty przed spektaklem to koszt kilku euro.

              • 7 1

  • Panie Marku (2)

    Bo to jest tak panie Marku. Jest pan niezłym reżyserem i kochającym żonę mężem. I to piękne. Ale problemem jest to że nie jest pan dobrym managerem ani bezstronnym recenzentem. Nie da się prowadzić teatru będąc jednocześnie twórcą i zleceniodawcą - to nigdy nie wychodzi chociaż jest to bardzo kuszące i intratne. Nigdy nie musieliście Państwo zabiegać o reżyserię - szczególnie małżonka. Nie musiała przez długi czas troszczyć się o swój poziom artystyczny bo wiadomo było że mąż cokolwiek się nie stworzy - wystawi. I myśląc że robi Pan małżonce przysługę zrobił Pan jej wielką szkodę. Dlatego o ironio najlepszą rzeczą jaka może przysłużyć sie pani Izie to bezrobocie i pusty garnek. Tylko wtedy zabierze się do roboty i samodoskonalenia a nie będzie nadzorować swój zespół zza kamery internetowej o czym ktoś pisał na tym forum. Zawsze potrafił Pan mówić dookoła. To była swego rodzaju manipulacja. W każdej wypowiedzi można było odczytać dwie prawdy. To bardzo wygodne ale niemęskie. Nie dopuszczał Pan innych wizji teatru a przynajmniej bardzo rzadko. To sprawiało że jakkolwiek Pana przedstawienia byly na wysokim poziomie - były jedynie Pana spojrzeniem na świat. A to za mało. To zbyt przewidywalne. Pana dość ponure spojrzenie na świat chyba się widzowi gdańskiemu przejadło. Chwali się Pan wzrastającą ilością widza. To za mało. W innych teatrach biletów w Trójmieście nie można dostać. Opera prosi o kupno tych biletów lub rozdaje je po złotówce. Poza jednym show na które nigdy nie można dostać biletów.

    To wg pana dobrych osiem lat. Na pewno dla Państwa rodziny tak. Ale niestety nie dla widza i jak słyszę zespołu. Z niesmakiem czytam Pańskie "dziel i rządź" do samego końca. Nawet w spadku chce pan pozostawić i skonfliktować zespół. Mówi jak to mają źle. Jak mało zarabiają. Znów - to niemęskie panie Marku.

    Pozostawiając w myślach niektóre z Pana spektakli żegnam jednak z pewnym niesmakiem po przeczytaniu powyższego tekstu.

    • 66 8

    • Prawda to! i to nawet święta !

      • 17 1

    • Genialne!!!
      Po stokroć brawo

      • 23 1

  • (4)

    Funeralną mszą!!! Mógł sie Pan bardziej postarać Panie Łukaszu. Jest tyle innych możliwości w języku polskim.

    • 16 5

    • O jejku!

      Chyba lepiej tak niz msza pogrzebowa... Zreszta tak czy siak idealne podsumowanie wieloletnich praktyk Weissa:)

      • 6 2

    • (2)

      Bla bla bla i co Ci to da?

      • 0 6

      • (1)

        Może pozwoli autorowi i innym zastanowić się na przyszłość.

        • 4 1

        • a może to po prostu cytat z programu?

          przekonamy się w niedzielę

          • 5 0

  • Zlotousty Marek (1)

    Nie potrafi przyznac sie do porażk. Żal mi go

    • 37 10

    • Żal?

      Żal Ci go?
      Chciałbys 8 lat ustawić siebie i rodzine z publicznych pieniędzy...

      • 22 3

  • (1)

    Kandydat, ktory wygral nazywa sie Warcislaw Kunz. A dyrektora Weissa nie pojmuje... Ostatnio rzekl na swym blogu, ze BTT z opera nie ma nic wspolnego. Tutaj znow zmienia zdanie. Statutowy zespol baletowy??? Baletowy???!!!

    • 39 8

    • Największa słabość Marka to jego żona Izadora. Brak z naszej strony należytego podziwu dla jej spektakli, talentu choreograficznego, czy wątpliwości, że jest "coraz powszechniej traktowana w Trójmieście jako chluba tego regionu i artystka rozsławiająca imię Opery Bałtyckiej i jej Teatru Tańca daleko poza granicami naszego kraju", Marek przyjmuje jako akty wrogie, przyjacielską nielojalność i głęboką niesprawiedliwość.

      • 31 4

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jeden najsłynniejszych sopockich rzeźbiarzy współczesnych (również długoletni wykładowca akademicki) to:

 

Najczęściej czytane