Jacek Krawczyk i Anna Steller tworzą spektakl "Delia" za pomocą zimnego, precyzyjnego ruchu. Silne podporządkowanie formie i "pozostawanie pod wpływem" swoich inspiracji nie przeszkadza im gruntownie przeinterpretować ich znaczenia. Ze świetnym skutkiem.
Wspólne przedstawienie zespołu Good Girl Killer i Jacka Krawczyka z Teatru Okazjonalnego to na pierwszy rzut oka teatr tańca pozbawiony teatru tańca. Nie ma tu zgrabnych, płynnych ruchów, nie ma podporządkowania muzyce, a spektakl nie zawiera elementów ciepłych, pogodnych, umożliwiających swobodne podziwianie kunsztu wykonawców. Tancerze z tego rezygnują, wybierając surowy rygor formy i chłód precyzyjnego, skodyfikowanego ruchu, niekiedy pełnego bolesnego wręcz napięcia.
Przedstawienie otwiera Jacek Krawczyk, który przez kilka minut stoi nieruchomo, odwrócony plecami do widowni. Powtarza w ten sposób performance słynnego współczesnego kompozytora Johna Cage'a, który w 1952 roku w swoim najbardziej znanym występie nazwanym "4'33" przez 4 minuty i 33 sekundy wraz z całą orkiestrą "odgrywał" ciszę. Wtedy niemy utwór muzyczny odczytano jako próba sformuowania pytania o granice sztuki, teraz Krawczyk powtarza ten gest w teatrze tańca w zupełnie innym celu. Wprowadza dzięki temu obecny od początku przedstawienia stan dyskomfortu, spowodowanego oczekiwaniem na "prawdziwy" występ. Jest to też wstęp do dalszej konfrontacji z oczekiwaniami publiczności.
Tancerze w jeszcze bardziej widoczny sposób korzystają z kolejnych swoich inspiracji. Nietypowy sceniczny bezruch przerywa swoim wejściem Anna Steller. Taniec jaki oboje z Krawczykiem oferują jest zimny, złożony z precyzyjnych, kanciastych ruchów, zbudowanych na wzór choreografii Merce'a Cunninghama, jednego z najwybitniejszych tancerzy i choreografów XX wieku. W ich ruchu widać ślady baletowego kroku tancerzy Cunninghama, ale Krawczyk i Steller nie naśladują mistrza. Tworzą własną, autonomiczną partyturę kroków, tak jak on zrywając z podporządkowaniem działań scenicznych muzyce, czym amerykański choreograf zrewolucjonizował taniec współczesny.
W "Delii" tancerze, podobnie jak Cunningham, nie budują opowieści scenicznej - ich taniec jest raczej collagem ruchów i gestów, nastawionych na wywołanie pewnych emocji i wrażeń. Pomaga im w tym muzyka elektroniczna Rafała Dętkosia i Grzegorza Welizarowicza bardzo wyraźnie inspirowana muzyką eksperymentalną formacji BBC Radiophonic Workshop.
"Delia" jest ciągłą konfrontacją - zarówno z widzem, nieprzygotowanym do tak surowego, mechanicznego niemal ruchu, ale też z inspirującymi przedstawienie ikonami świata muzyki i tańca. W to przedstawienie wpisane jest ryzyko. Krawczyk i Steller balansują na granicy wytrzymałości percepcyjnej widzów a czerpiąc tak wiele ze swoich inspiracji, łatwo mogliby również wpaść w banał naśladownictwa mistrzów.
Jednak tancerze nie przekraczają cienkiej granicy, do której - jak sądzę - celowo się zbliżają. Balansując nad przepaścią, wychodzą z tego bez szwanku. Za tak odważną i udaną próbę stworzenia własnego języka tańca należy uznać "Delię" za jedno z najciekawszych wydarzeń tanecznych sezonu.