• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nowoczesna Carmen walczy o godność - o "Carmen" Opery Bałtyckiej

Łukasz Rudziński
22 kwietnia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 

Na scenie zamiast cygańskiego folkloru i elementów hiszpańskiej kultury, ryk silników motocykli, gra w piłkę nożną czy pistolety. Gdańska Carmen wyszła ze swojej epoki, jest uniwersalna i nowoczesna. Ale też w inscenizacji Marka Weissa została wyciszona, stonowana i pozbawiona południowego temperamentu.



Wielkim atutem gdańskiej "Carmen" jest wspaniała dyspozycja Anny Mikołajczyk (Micaëla, w środku) i Ivana Momirova (Don José, po prawej). Wielkim atutem gdańskiej "Carmen" jest wspaniała dyspozycja Anny Mikołajczyk (Micaëla, w środku) i Ivana Momirova (Don José, po prawej).
Carmen (Monika Ledzion, w środku) w kartach poznaje swoją przyszłość. Jej mocny mezzosopran i niezłe aktorstwo składają się na kreację współczesnej kobiety, walczącej o równouprawnienie, a nie ognistej femme fatale. Carmen (Monika Ledzion, w środku) w kartach poznaje swoją przyszłość. Jej mocny mezzosopran i niezłe aktorstwo składają się na kreację współczesnej kobiety, walczącej o równouprawnienie, a nie ognistej femme fatale.
Torreador w gdańskiej "Carmen" to podstarzały samiec alfa (Mikołaj Zalasiński). Torreador w gdańskiej "Carmen" to podstarzały samiec alfa (Mikołaj Zalasiński).
Wyścig o kobietę, jak koleje walki z bykami, Escamillo kończy triumfem, który Carmen będzie bardzo drogo kosztował. Wyścig o kobietę, jak koleje walki z bykami, Escamillo kończy triumfem, który Carmen będzie bardzo drogo kosztował.
"Carmen" to jedna z najsłynniejszych oper świata, nasycona emocjami, barwami, cygańskim folklorem i szeregiem odniesień do hiszpańskiej kultury. Otwierającą tę operę "Habanerę" czy nie mniej słynną arię Torreadora słyszeli chyba wszyscy, bo trafiła nie tylko na największe sceny świata, ale też na największy możliwy rynek - reklamowy.

Zresztą, "Carmen" Georges'a Bizeta z librettem Henri Meilhaca i Ludovica Halévy'ego (opartym na noweli Prospera Merimée o tym samym co późniejsza opera Bizeta tytule) początki miała trudne. Prapremiera utworu w 1875 roku została bardzo chłodno przyjęta, a jej kompozytor przeszedł załamanie nerwowe, które według niektórych badaczy przyczyniło się do jego przedwczesnej śmierci, dokładnie trzy miesiące po premierze "Carmen". Bizet nie doczekał więc wielkiego sukcesu swojej opery o cygańskiej dziewczynie, który przyszedł już kilka miesięcy później (gdy niewielkich zmian w partyturze dokonał jego przyjaciel Ernest Guiraud).

Opowieść o namiętnej Cygance, która wolność i prawo do decydowania o swoim losie przypłaca życiem Bizet umieścił w "swoim" XIX wieku. Dla Marka Weissa, inscenizatora i reżysera gdańskiej "Carmen" realia libretta mają drugorzędne znaczenie. W kostiumach, scenografii Hanny Szymczak czy rekwizytach znaleźć można odwołania zarówno do czasów Bizeta, jak i Pendereckiego. Sama Carmen to atrakcyjna dziewczyna z sąsiedztwa - wyzywająco ubrana w długie skórzane buty, krwistoczerwoną sukienkę i obcisłą skórzaną kurtkę w tym samym co sukienka kolorze.

Weiss bardzo uwspółcześnił akcję "Carmen". Już podczas Uwertury "pracownicy fabryki" uprzyjemniają sobie czas grą w piłkę, przerywa im dopiero wjazd na scenę czterech potężnych motocykli, których kierowcy wiozą ze sobą ubrane w obcisłe skórzane wdzianka dziewczyny. Na kolejnej takiej maszynie, w asyście motocyklisty, wjedzie również Carmen (Monika Ledzion). Jej ciężko, bez świeżości wykonana "Habanera" rozczarowuje, jednak już podczas "Près des remparts de Séville", gdy Carmen uwodzi sierżanta Don José, by nie trafić do więzienia, silny mezzosopran Ledzion brzmi znacznie lepiej.

Reżyseria Marka Weissa jest jednym z najsilniejszych punktów przedstawienia. Wielką zaletą spektaklu są świetnie dobrane, współbrzmiące głosy (Don José, Micaëla, Escamillo i Carmen), ciekawie rozegrane interakcje między bohaterami i klarowny przekaz emocjonalny poszczególnych arii i duetów. Prym wiodą Anna MikołajczykIvan Momirov, którzy tworzą wybitne kreacje Micaëli i Don José. Mikołajczyk niezwykle czystko, z pięknie brzmiącym od piano po forte sopranem (wspaniała aria "Je dis que rien ne m'épouvante") kreśli postać prostej wiejskiej dziewczyny zakochanej w żołnierzu, podkreślając każdym gestem i spojrzeniem fascynację ukochanym.

Z kolei tenor Ivan Momirov z delikatnego, ale bardzo mocnego głosu potrafi wydobyć rozpacz i gorycz porzuconego, zdradzonego kochanka. Momirov tworzy wyśmienite duety zarówno z Mikołajczyk (cały duet z I aktu), jak i z Moniką Ledzion (m.in. "Je vais danser en votre honneur", gdy Carmen tańczy z kastanietami). Dobrze w roli podstarzałego macho-torreadora Escamillo prezentuje się Mikołaj Zalasiński, z głębokim, dumnym głosem i równie dumną postawą.

Jak często bywasz w operze?

O ile reżyseria Weissa nie budzi wątpliwości, o tyle sama inscenizacja już tak. Wyjęcie poza czas i miejsce (gospoda z drugiego aktu staje się ogródkiem pubu z dobrze wyposażonym barkiem) i oderwanie od hiszpańskich realiów skutkuje pozbawieniem spektaklu energii i żywiołowości, z którymi kojarzona jest "Carmen". Wpływ ma na to także nierówno i bez polotu prowadzona przez maestro Diego Garcíę Rodrígueza orkiestra. Sztucznym, niepotrzebnym dodatkiem jest również choreografia Elwiry Piorun, fatalnie i asynchronicznie (tancerki w pierwszym akcie, tancerze w drugim) wykonana przez zespół Bałtyckiego Teatru Tańca.

Opera Bizeta w gdańskiej wersji okazuje się przedstawieniem bardzo spokojnym i dość statycznym. Efektownie wygląda ostatni pomysł inscenizacyjny - zamiana placu przed areną, na której Escamillo ma odnieść kolejny triumf, na sypialnię torreadora i kaplicę w jednym. Carmen nie jest już buntowniczą outsiderką, a pokorną służącą, zakładającą swojemu mężczyźnie buty i ubierającą go na corridę. Smutny obraz zniewolonej i ślepo podporządkowanej ukochanemu mężczyźnie kobiety dopełnia krwawa zemsta byłego kochanka.

To z pewnością nie jest spektakl dla wielbicieli tradycyjnej opery. Zaskakująco pastelowa "Carmen" Opery Bałtyckiej dość przewrotnie staje się głosem w sprawie równouprawnienia, na które, jak sugeruje Marek Weiss, w zdominowanym przez mężczyzn świecie nie ma miejsca. Niezależnie od epoki.

Spektakl

6.9
62 oceny

Carmen

opera / operetka

Miejsca

Spektakle

Opinie (122) ponad 10 zablokowanych

  • Czy (3)

    Opera nie ma zawodowego baletu ? Żeby kilka osób nie mogło równo wykonać paru nieskomplikowanych ruchów ...

    • 98 0

    • pójdę jak Escamillia zaśpiewa Skrla (1)

      ten to ma klasę!

      • 10 4

      • na pewno ma

        pierwszą podstawówki

        • 5 8

    • Dziwię się, ze dyrekcja Opery jeszcze nie namierzyła hejterów, od miesięcy szkalujących swoją macierzystą instytucję.

      • 1 3

  • Wajs popelnił już chyba podobne przedstawienie

    I powiem wam

    SŁABIZNA !!!!

    • 67 3

  • Zduszono "Carmen"

    do rozmiaru spektaklu kameralnego w dramacie (kanapka lub 4 krzesła). Dlaczego nie ma baletu ? Bo ma być nowocześnie ?

    • 68 2

  • ?????

    Chętnie poszłabym ale - nie spierając się czy nowoczesność jest w takiej operze potrzebna - ja juz nie mam w tym mieście wyboru pod hegemonią jednej nieomylnej rodziny zesłanej tu ku naszej i pewnie po części ich wielkiej rozpaczy.

    • 77 1

  • Opera i balet w Gdańsku nie nadają się ani dla wielbicieli tradycyjnych interpretacji, ani dla dzieci. Jest to smutne. Niewielu stać na wyjazdy do Bydgoszczy, Warszawy i innych miast, gdzie można się nasycić pięknymi wykonaniami. Uboga oferta Opery Bałtyckiej przeraża wymagającego widza. Dzieciom też trzeba pokazać coś ładnego, kolorowego, nie smutne, kopciuszkowe łachmany. Do refleksji Marszałka woj. pomorskiego.

    • 88 5

  • zmotoryzowana carmen

    To wstyd ,aby tak piękna i klasyczną operę jaką jest Carmen wystawiać w takiej wersji.W takim wydaniu ta opera nie ma prawdziwego hiszpańskiego klimatu,gdzie są te piękne tańce hiszpańskie z kastanietami?.Scenografi zupelnie brak,ogólnie bardzo slabe przedstawienie.

    • 85 10

  • wstyd (1)

    po raz kolejny niestety klapa. Może starczy. Ale Anna Mikołajczyk świetna jakby z zupełnie innej realizacji

    • 65 9

    • Prawie Balladyna

      Zgadzam się, pani Anna Mikołajczyk to zupełnie inny kosmos, ta dziewczyna naprawde potrafi zaśpiewać. Modlitwa w jej wykonaniu to jedyne piękne przeżycie, w całym spektaklu, szkoda, że tak mało...
      Natomiast pomysł zastąpienia oryginalnej inscenizacji jakąś nowoczesną formą jest z pewnością trudnym wyzwaniem, choć możliwy do realizacji.Tu jednak skończyło się na mało strawnej ,odgrzewanej mieszance zapożyczeń aranżacyjnych z "west side story" i "Balladyny" przyprawionej pastiszowym posmakiem z filmów Tarantino, czy Rodrigeza. Nie o to chyba jednak chodziło realizatorom tego show i chyba nie o tym myślał Bizet...
      No, a to, co udawało taniec to GROZA!

      • 8 3

  • Zalasiński Mistrzem! (2)

    A ja uważam, że najlepszy był pan Mikołaj Zalasiński.Jjak zwykle nienaganny wokalnie i przejmujący aktorsko! Dziękuję, Panie Mikołaju drogi!

    • 4 54

    • Zalasiński nie wyciąga dołów (1)

      Niestety świetny pewnie zazwyczaj Pan Zalasiński tym tarem nie poradził sobie - pierwsza aria bez dołów. Druga zaśpiewana desperacko - a nuż wyjdzie. Finał OK. Pan Zalasiński zapomniał się rośpiewać?

      • 14 1

      • Druga aria Escamilla?

        Szukam ale znaleźć nie mogę. Może pokaż no łaskawie palcem :)

        • 7 0

  • "Reżyseria Marka Weissa jest jednym z najsilniejszych punktów przedstawienia" (2)

    po raz kolejny widzę, jak pan Redaktor lubi podlizywać się rodzinie W. A kiedy pan/pani W. przygotowali jakiś porządny spektakl? Zawsze to samo: seks, kasa, wyzywające stroje z lumpeksu i goła scena. I tu niestety przejadę się po autorce scenografii: pani jest naprawdę taka stuknięta czy tylko tak się pani wyraża twórczo? Jak widzę nazwisko Szymczak wśród twórców spektaklu, od razu wiem, że mam nie otwierać oczu podczas spektaklu. Dno, dno i jeszcze raz dno. Była pani może choć raz na spektaklu Opery Wrocławskiej czy Opery Nova? Czy scenografię zawsze musi stanowić brak scenografii?

    Gwoli podsumowania: reżyseria - jak zwykle, scenografia - jak zwykle, choreografia - jak zwykle. "Jeden z najlepszych teatrów operowych w Europie". Syf, kiła i mogiła czyli Opera Bałtycka wystawia. Już nie chcę nowej siedziby opery. Z takimi twórcami, to i w bunkrze możecie wystawiać.

    • 101 8

    • Reżyseria słaba

      Niestety reżyseria Pana Weissa jest co najwyżej przeciętna. I wcale mi nie przeszkadza uwspółcześnienie, tylko kompletny chaos i niekonsekwencja. Przede wszystkim sposób w jaki ginie Carmen to zwyczajne pudło. Zarżnięta przez Jose jak świnia. Co się stało Carmen Weissa - skąd taka przemiana w buntowniczce, żeby się zwyczajnie poddać bez walki? Masakra. Po drugie połączenie II i III aktu - zwyczajnie pudło tak inscenizacyjnie jak i dramaturgicznie. Przynajmniej neon można było w lesie zgasić. Po trzecie trudno uwierzyć, że dla tej kartonowej Carmen mężczyźni tracą głowę jeden po drugim. Wokalnie gdańska Carmen jest bardzo dobra, ale aktorsko - mocno odstaje choćby od Mikołajczyk. Tak więc błąd obsadowy. Po czwarte reżyser nie mógł się zdecydować czy ma być grzecznie czy niegrzecznie. Plakat odważny: goły cyc na motorze. Na scenie poklepywanie po d*pach i tyle. Albo idziemy w perwersję i mięso, albo rezygnujemy z tanich gestów. Po piąte: scena karciana (kwintet) jako przykład braku umiejętności prowadzenia aktorów na scenie: co to w ogóle było? Te śmieszne machanie rękami, prawie dyrygowanie sobą nawzajem. Po szóste choreografia, kostiumy i scenografia też idą na konto reżysera, bo to w końcu reżyser mówi NIE/TAK i decyduje. Pan recenzent co prawda sam napisał, że te baleciki to nie tego, ale wyraźnie próbował za bardzo się nie ropędzić, bo o tej choreografii to można powiedzieć tylko jedno: jej brak znacznie podniósłby poziom spektaklu. Kostiumy to już prawdziwa masakra. Przede wszystkim Carmen jest w jednym kostiumie przez cztery akty... Oczywiście czerwonym. O kozakach to ktoś wyżej napisał... Zabawniej wygląda chór, który czasem jest ubrany zupełnie współcześnie, a czasem w stroje ni to hiszpańskie, ni to prawie mazowieckie. Całość dopełniają cztery panie ubrane na czarno i szydełkujące sobie w tle. No kurde. To już nawet nie dwa grzyby w barszczu, tylko zwyczajnie przewietrzenie magazynów. Co do scenografii to mi też się podoba pomysł na czwarty akt - coś nowego... Ale generalnie lepiej było zrobić wersję koncertową, bo wokalnie było bardzo dobrze (z małym, do przełknięcia, wyjątkiem).

      • 25 3

    • deszyfrant

      Wiesz,dlaczego "scenografia" występuje..bez scenografii?To..ciche i płonne nadzieje realizatorów,że z taką..mizerią techniczną-spektakl ktoś łatwo kupi do pokazania zagranicą..Taniej i łatwiej-do wywiezienia..A to..się mści już tu w kraju-i z tournee..nici!

      • 5 0

  • De gustibus.... (8)

    A ja uważam, że lepiej zapraszać światowe głosy i robić mądrą reżyserię w skromniejszej scenografii, niż wykosztować się na kanapy, na których siedzą i śpiewają miernoty. Ale co kto woli!

    • 36 10

    • (6)

      tylko że na spektakl operowy składają się i głosy, i orkiestra, i scenografia, i kostiumy, i reżyseria. Razem potrafią stworzyć świetną całość. Niestety, w Bałtyckiej normalnie nie działa żaden z wymienionych składników.

      • 29 5

      • (5)

        Jestem innego zdania. Uważam,iż w Operze Bałtyckiej jest bardzo dobra orkiestra, chór, zaprasza się świetnych śpiewaków i tworzy mądre spektakle. Nie oszukujmy się. Od La Scali dzieli OB mały szczegół : parę drobnych milionów dolarów :-) Pozdrawiam wszystkich malkontentów, którym ta szklanka co by nie było zawsze będzie w połowie pusta.

        • 9 33

        • no to widocznie nie widziałaś nigdy spektakli w wykonaniu innych POLSKICH teatrów operowych. POB to przy nich szmira

          • 23 5

        • Orkiestrunia... (3)

          No właśnie: orkiestra... Wróciła prerażająco szybko do swojego poziomu sprzed kilku lat... Florencia wywalili, bo ich gnoił, to teraz szanowni artyści (jako zespół) zgnoili Bizeta... Oczywiście winny jest dyrygent. Z pewnością jednak był bardzo grzeczny, miły, kulturalny, układny, a też nie zawracał sobą orkiestrze głowy, bo prób to wiele nie było...
          Generalnie Pan Rodrigez ma markę, ale w Gdańsku się nie postarał. Po co ma się starać, skoro doskonale wie, co się stało z poprzednim dyrektorem i na stałe z pewnością nie będzie chciał w gdańsku został. Więc sobie przyjechał, pomachał i za chwilę pojedzie...
          Przynajmniej nie jest skończonym chamem...

          • 24 9

          • Jak widać jesteś doskonale zorientowany panie kibicu, szkoda tylko że z Twojego posta nie bije nic innego jak jad... nie dostałeś się do tej orkiestruni, że tak na nią jedziesz?
            Szkoda też, że nie było cię na niedawnych przedstawieniach, którymi dyrygowali Jurkiewicz, czy Kozłowski, poziom na pewno by cię zaskoczył - bo to co było słychać, to czysta poezja i "orkiestrunia" udowodniła tymi wykonami, że i bez Florencia, pod batutą innych świetnych dyrygentów zachowuje b. wysoki poziom.

            • 12 4

          • Ignorancie jeden! (1)

            "Florencia wywalili, bo ich gnoił"?! Jak się nie ma pojęcia, co zaszło w Operze, to się nie wypisuje bzdur! F. sam odszedł. Potem żałował. Traktował artystów jak niewolników z plantacji w Brazylii. A w takiej atmosferze i za tak nędzne wynagrodzenie z zespołu P.O.B. Metropolitan nigdy nie będzie.

            • 11 0

            • gdyby pucybut nie wierzył, że będzie milionerem - pewnie nie powstałaby Ameryka

              • 6 0

    • Tomek, co ty za bzdury opowiadasz?

      Jakie swiatowe glosy? Ja co tydzien slucham transmisji z Metropolitan Opera albo Chicago Lyric Opera i wiem ze poziom wykonawstwa nie rozni sie od tego reprezentowanego w polskich operach. Jest moze z 10 lub 12 slawnych teatrow operowych na swiecie i nie jest mozliwe aby kazdy spewak na swiecie (a jest ich miliony) mogl byc zapraszany do Metropolitan, Covent Garden czy La Scali. W Vikipedii pisza o wloskiej szkole spiewu operowego ale takze o rosyjskiej i polskiej szkole wokalistyki operowej. Czyli nasze osiagniecia sa wysoko cenione. W historii Nowojorskiej Metropolitan najbardziej cenili sztuke wykonawcza wlasnie z tych trzech wymienionych krajow plus szwedzka za sprawa Jussi Bjorlinga i Birgit Nilsson. Takze Amerykanie maja wspanialy dorobek. Wiec nie mozna zadac aby starczylo miejsca dla kazdego. Ja dobrze wiem z moich lat spedzonych w Trojmiescie ze zainteresowanie muzyka klasyczna a szczegolnie operowa mlodziezy w Trojmiescie jest male. Wiec jak nie lubicie opery to znaczy nie znacie sie i wiec niech nikt nie krytykuje artystow. Poniewaz to sa normalni ludzie tak jak my wszyscy i jak czytaja takie durne napastliwe wypociny kilku idiotow na portalu internetowym to niestety bardzo przeszkadza im w osiagnieciu wyzyn artystycznych. Enrico Caruso jak go raz wygwizdano w Teatro Liceo w Barcelonie i takze w jego rodzinnym Neapolu to wiecej tam nie wrocil. A dzisiaj wszyscy otaczaja jego grob jak relikwie Chrystusowa i maja go za najwiekszego po Bogu.

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku został założony Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie?

 

Najczęściej czytane