• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Łaskawość Tytusa": odważna i kontrowersyjna premiera w Operze

Magdalena Raczek
8 października 2023, godz. 12:25 
Opinie (76)
"Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska "Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska

Jedna z ostatnich oper Mozarta, napisana dwa miesiące przed śmiercią kompozytora - Łaskawość Tytusa otworzyła wczoraj, 7 października, nowy sezon w Operze Bałtyckiej. Jej reżyserii podjęła się Maja Kleczewska, a kierownictwo muzyczne objął Yaroslav Shemet. Jest to pierwsze wystawienie tego tytułu w historii gdańskiej sceny, a także pierwsza realizacja Kleczewskiej w Trójmieście.



"Łaskawość Tytusa" ("La clemenza di Tito") to opera w dwóch aktach, napisana przez Wolfganga Amadeusza Mozarta w roku 1791, do libretta Caterina Mazzoli według Pietra Metastasia. Jest jednym z ostatnich utworów Mozarta, ukończył je na dwa miesiące przed śmiercią, a pisany był równolegle z "Czarodziejskim fletem".

IMPREZY I WYDARZENIA Sprawdź repertuar Opery Bałtyckiej

lip 20-25
II Baltic Opera Festival 2024
Kup bilet
sie 2-4
Brasswood Festiwal 2024
Kup bilet
cze 27-28
Sen nocy letniej
Kup bilet

Nietypowe dzieło mistrza



Dzieło to jest nietypowe z dwóch względów. Po pierwsze należy do gatunku opera seria nawiązującego do szkoły neapolitańskiej (od którego kompozytor odszedł już w późniejszych latach twórczości), a także na fakt, że jest przykładem tzw. opery koronacyjnej - opera ta powstała specjalnie na uroczystości koronacji cesarza Leopolda II z dynastii Habsburgów na króla Czech. Mozart pisał tę operę w ogromnym pośpiechu - zamówienie otrzymał w lipcu, a premierę zaplanowano na wrzesień tego samego roku. Tematykę wybrano ze względu na to, że kilka lat wcześniej Leopold II został nazwany "niemieckim Tytusem" - odnosiło się to do Tytusa Flawiusza, cesarza rzymskiego z I wieku n.e. I to on jest głównym bohaterem opery.

Prapremiera odbyła się 6 września 1791 r. w Teatrze Narodowym w Pradze, premiera polska zaś 20 marca 1806 roku w Poznaniu, gdzie była grana w języku niemieckim. W Polsce opera nie była często wystawiana - zaledwie trzykrotnie gościła na naszych scenach, w tym dwa razy w Warszawskiej Operze Kameralnej oraz w 2018 roku w Operze Narodowej/Teatrze Wielkim.

  • "Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska
  • "Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska
  • "Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska
  • "Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska

Mozart kontra teatr zaangażowany społecznie



Dziwić zatem może wybór takiego tytułu, mało znanego i niepopularnego, napisanego naprędce, co odbija się oczywiście na jego strukturze - opera ta składa się głównie z arii, recytatyw, z kilkoma incydentalnie wplecionymi duetami i tercetami oraz niemal brakiem scen zbiorowych (te pojawiły się jedynie dwukrotnie), a także schematyczną i uproszczoną akcją. Jak broni się to dzieło na gdańskiej scenie?

Do realizacji Mozarta zaproszono jedną z najbardziej znanych, docenianą i wielokrotnie nagradzaną (jest m.in tegoroczną laureatką Nagrody im. Kazimierza Kutza, dwukrotną laureatką Lauru Konrada oraz Paszportu Polityki) reżyserkę - Maję Kleczewską, która w swoich spektaklach poszukuje współczesnych kontekstów dla opowiadanej historii, a także reprezentuje twórców zaangażowanych społecznie. Odbierając nagrodę Kutza, podkreślała zresztą, że zobowiązuje ona "do postawy obywatelskiej, do niezłomnego trwania na straży społeczeństwa demokratycznego i tolerancyjnego". Jak to z kolei wybrzmiało na gruncie opery?

Z antycznego Rzymu do współczesnego Gdańska



Reżyserka, która jest m.in. autorką głośnej inscenizacji "Dziadów" w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, postanowiła odczytać "Tytusa..." w kontekście niedawnej historii Gdańska. Spektakl otwiera scena, która jest dokładną kopią wydarzenia "Światełko do nieba" podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na Targu Węglowym w 2019 roku, kiedy doszło do zamachu na prezydenta Pawła Adamowicza. Ta sama sceneria, zimne ognie, kamery i atak nożownika na oczach wszystkich...

Kontrowersyjne Kontrowersyjne "Dziady" w Szekspirowskim

Tym mocnym akcentem rozpoczyna się spektakl, który przenosi nas z antycznego Rzymu do współczesnego Gdańska, a tytułowy Tytus nie jest cesarzem, lecz prezydentem miasta. Bohater, bardzo dobrze zagrany i zaśpiewany przez tenora Jacka Szponarskiego, jest tutaj dosłownie stylizowany na Pawła Adamowicza - nie tylko w ubiorze (garnitur i charakterystyczne bursztynowe insygnia noszone przez 20 lat przez prezydenta), ale także w gestach, ruchach i zachowaniu (sceny rozmów i bratania się z mieszkańcami, z czego słynął Adamowicz).

Akcja rozgrywa się zresztą również dosłownie w Gdańsku - scenografia (autorstwa Justyny Łagowskiej) przenosi nas dokładnie do siedziby Rady Miasta Gdańska, do Sali Obrad w Nowym Ratuszu. Charakterystyczne neorenesansowe wnętrze z kremowo-zielonymi ścianami i wysokimi oknami, z górującym nad całością herbem miasta, godłem państwa, a także z powiewającymi flagami Polski i UE, oraz ustawionymi wewnątrz stołami pokrytymi ciemnozielonymi obrusami - to wszystko przypomina typowe miejsce obrad. Bez znaczenia staje się to, czy jest to senat, czy rada miasta. Gdańsk, Warszawa czy Bruksela. Pewne mechanizmy władzy działają podobnie.

Telewizja kłamie



Aby obnażyć dosadniej te mechanizmy, Kleczewska użyła kamery i ekranu, na którym prawie przez cały czas w I akcie obserwujemy relację "na żywo" z obrad. Zbliżenia na twarze bohaterów-polityków, sztuczne uśmiechy, nieprawdziwe emocje i co najważniejsze - manipulacja przekazem. Tylko w jednej scenie zamiast obrad wyświetlane jest wspomnienie Tytusa-prezydenta w czarno-białym filmie, co również przypomina znamienne medialne manipulacje i jest typowym żerowaniem na emocjach widza. Co równie ważne - na pasku TVPP wyświetlane są hasła nawołujące do nienawiści, do zamachu. Przypomina to wszystko telewizyjne wiadomości.

Warto tu dodać, że ekran, zawieszony nad proscenium, częściowo przysłaniający scenę i tym samym wybijający się na pierwszy plan (abyśmy skupiali uwagę właśnie na nim), niestety tłumił śpiew aktorów, co dało się dosadniej odczuć w II akcie, gdy już nie było ekranu i śpiewacy odzyskali pełnię mocy swoich głosów. Trzeba przyznać, że ta koncepcja scenograficzno-dramaturgiczna była jak najbardziej uzasadniona, jednak być może warto było poszukać innego rozwiązania, które nie wpłynęłoby na odbiór muzyczny dzieła.

  • "Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska
  • "Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska
  • "Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska
  • "Łaskawość Tytusa" Opera Bałtycka reż. Maja Kleczewska

Zbiorowe sceny solowe



Muzycznie bowiem to drugi akt okazał się lepszą częścią widowiska - głównie właśnie za sprawą lepiej słyszalnych wykonawców. Jednakże przyznać trzeba, że cała opera, bardzo dobrze zagrana pod batutą Yaroslava Shemeta, od stycznie 2023 roku pełniącego funkcję dyrektora muzycznego Opery Bałtyckiej, choć niełatwa w odbiorze, była przyjemna dla ucha. Orkiestra grała w żywym tempie, czasem nie pozostawiając widzom miejsca na oklaski, choć te faktycznie pojawiały się sporadycznie. Dobre tempo na pewno jednak było potrzebne, by utrzymać uwagę widzów, rozproszoną na wiele innych czynników na scenie, na której cały czas bardzo dużo się działo.

Dawno nie było w gdańskiej operze takiego spektaklu, w którym arie, partie solowe czy duety są nadal... scenami zbiorowymi. Bo choć tych ostatnich było jak na lekarstwo (w sensie zbiorowego śpiewu chóru - a szkoda, bo te sceny były naprawdę mocne i przejmujące), to jednak tancerze baletu są wciąż obecni na scenie. Główni bohaterowie mają swoje "odbicia" (powielenia) w sobowtórach, które plastyką ciała odgrywają jakby ich stany wewnętrzne. Pozostali tancerze z kolei są obecni w różnych rolach, niczym społeczeństwo, które jest wokół nas. Za choreografię i ruch sceniczny odpowiada Kaya Kołodziejczyk, która od lat współpracuje z Kleczewską. Szczególnie mocne są sceny zbiorowe po zamachu (wybuchu / pożarze) - ludzie ranni, brudni, snują się po scenie niczym zombie, ale nadal mają potrzebę sensacji i nagrywają zgliszcza swoimi telefonami.

Najwięcej pytań rodzi jednak drugi akt, w którym przenosimy się niejako i w czasie, i w przestrzeni. Znajdujemy się oto w miejscu, przypominającym trochę szpital, trochę dom dla psychicznie chorych, a poniekąd dom starców. Scenografka, Justyna Łagowska zamieniła drobnymi detalami salę obrad z I aktu w miejsce przypominające "Lot nad kukułczym gniazdem" (notabene wystawiane onegdaj przez Kleczewską), gdzie staruszkowie o kulach, laskach, z balkonikami lub na wózkach spędzają czas w piżamach (kostiumy Konrad Parol) przed telewizorem (sic!).

Ta zmiana - choć inscenizacyjnie jest mocno atrakcyjna - nie bardzo znajduje uzasadnienie w przebiegu akcji. Mamy bowiem Tytusa po zamachu, i jego najbliższe otoczenie - wszyscy postarzeli się, podczas gdy w libretcie jest to niewielki odstęp czasu, ponieważ jeszcze spiskowcy nie zostali osądzeni, a Vitellia (sopranistka Aleksandra Kubas-Kruk) nie jest jeszcze żoną Tytusa.

Pochwała dobrego władcy



Warto tu powiedzieć, że tematem opery - pod płaszczem historycznym - jest po prostu pochwała dobrego, wielkodusznego i łaskawego władcy, który wybacza nawet zdradę. Tak właśnie Tytus wybacza Vitelli, która myśląc, że ten jej nie kocha, knuje przeciwko niemu spisek. Vitellia przypominająca nieco Lady Makbet, nie odważy się jednak zabić sama - uczyni to rękami Sesta (rewelacyjna rola mezzosopranistki Elżbiety Wróblewskiej, która zdecydowanie króluje na scenie i wokalnie, i aktorsko). Odnoszę wrażenie, że w ogóle u Kleczewskiej to nie Tytus jest głównym bohaterem, a właśnie Sesto. To wielki dramat tego człowieka, targanego namiętnością do Vitelli, dla której zrobi i poświęci wszystko - lojalność wobec władcy i przyjaźń.

Jak ocenić to Mozartowskie może nie arcydzieło, jednak dzieło godne mistrza? Na pewno nie jest to dzieło łatwe i przyjemne w odbiorze. Jest to propozycja innego typu niż dotychczasowy repertuar, jaki realizowany był od lat przez dyrekcję Opery, co bardzo cieszy. W końcu mamy możliwość obejrzenia spektaklu, który jest mocnym uderzeniem, dotyczy czegoś ważnego i aktualnego, a jednocześnie z lokalnym akcentem. Realizacja może jednym się podobać, innym nie, jednak - podobnie jak film "Zielona granica" - choć nie jest to dzieło wybitne, to ważny głos. Jak odbierze go gdańska publiczność, przyzwyczajona do zgoła odmiennego teatru, to już inna kwestia.

Spektakl

4.7
22 oceny

Łaskawość Tytusa

opera / operetka

Miejsca

Opinie (76) ponad 10 zablokowanych

  • Gdańsk tak upadł że wielkomiastowi reżyserzy traktują go jak kulturową prowincje

    Takie spektakle robi się na wioskach i miasteczkach z "Polski B" tylko że robi się o JPII.

    • 3 6

  • Najgorsze jest to, że to my mieszkańcy takie coś finansujemy, po prostu wyrzucanie pieniędzy. (1)

    • 18 6

    • Kościoły też my finansujemy i co? I niezłe party z tego robią... Ateiści też płacą na duchownych...

      • 4 8

  • Leopold II Tyran (1)

    Dzięki niemu zginęło prawie 8 mln ludzi, a Conrad napisał "Jądro ciemności'. Taki władca....

    • 4 0

    • To nie ten Leopold

      Mozart napisał operę koronacyjną dla Leopolda 2 Habsburskiego, księcia Toskanii a nie Leopolda 2 Koburga który zorganizował Kenijczykom obozy pracy niewolniczej przy uzyskiwaniu kauczuku.
      Nie te czasy i człowiek. Pozdrawiam jednak serdecznie!!

      • 0 0

  • Małpa (3)

    Zadam pytanie co wg. Was znaczyła postać MAŁPY ?

    • 13 2

    • według mnie reżyserka siebie nią odzwierciedliła

      • 11 4

    • jest też człowiek-ryba

      po prostu odklejenie od rzeczywistości starego, umierającego człowieka. Pozdrawiam :*

      • 2 0

    • Małpa

      Dla mnie małpa wprowadzona została celowo po to by ośmieszyć ten cały kicz przebaczania. Małpa stuka bezmyslnie w ekran. Dlatego też cały drugi akt sprowadzony został do pastiszu nie tyle postaci co postawy nieracjonalnego, głupiego przebaczania , fałszu polityki.
      W pierwszym akcie wzrusza postać Tytusa jako człowieka wielkodusznego i dobrego, ofiary ludzkich namiętności. W drugim akcie politycy są śmieszni, kiczowaci, dziaderscy, otępiali, bezrozumni i śmieszni.
      Opera pięknie zagrana i zaśpiewana, dobre kostiumy i inscenizacja, jedyny problem to akustyka.
      Pomysł reżyserski dla tych co nie mają problemu z dystansem do samych siebie, jak za dobrych czasów Monty Pytona.

      • 2 0

  • Opinia wyróżniona

    pozytywnie zaskoczona

    bardzo się cieszę, że nie przeczytałam żadnej recenzji/tematycznej sugestii/wyjaśnienia przesłania przed spektaklem. Muzyka - BRAWO! Śpiew - BRAWO! Tematyka - dla mnie kapitalnie pokazane ponadczasowe zagadnienie władzy i dylematy moralne z nią związane - te wielkie i te małe rozgrywające się w sumieniach każdego z nas. Doskonała druga część i jej drugi plan - karykaturalnie, a jednak realistycznie wyrysowana starość, niedołęstwo, cztery ściany domów opieki - chylę czoła przed reżyserem, scenografem, aktorami i tancerzami (wyśpiewane/zagrane/wytańczone po mistrzowsku). Mały minus - w pełni nie pozwolono mi się skupić na sztuce przez "zabieg z górnym ekranem", jednak nie pomniejsza to mojej pozytywnej oceny!

    • 17 16

  • Opinia wyróżniona

    Do miłośników sztuki

    Nie wierzę że ludzie chodzący do opery hejtują zamordowanego prezydenta Gdańska nie widząc ponadczasowego spojrzenia na ludzką zawiść i mściwość. Przedstawienie piękne, pełne interesujących przenośni pozwalających pogodzić na scenie odmienne losy cesarza Tytusa i prezydenta Adamowicza. Barwo.

    • 11 11

  • Skandal (2)

    Opera powinna być wolna od polityki. Uważam za skandaliczne upolitycznienie dzieła Mozarta. Jestem bardzo rozczarowana wczorajszym występem. To żałosne i szalenie prymitywne pod pretekstem "opery" zmuszać ludzi do udziału w partyjnej agitacji. Rozumiem, że zbliżają się wybory, ale chyba są jakieś granice... niektórzy kupili bilety po to, aby wziąć udział w przeżyciu duchowym, a nie tępej i prymitywnej propagandzie niczym na filmie "Zielona granica".

    • 18 11

    • Jestem z Tobą

      Jesteśmy w podobnej sytuacji. Zdecydowaliśmy się nie iść. To oznacza stratę dużej kwoty pieniędzy. Zamierzam osobiście odnieść nasze bilety i zażądać zwrotu pieniędzy. Przynajmniej tyle. Szkoda słów. Zawód i bezradność.

      • 4 2

    • Opinia wyróżniona

      Żaden skandal

      Szanowna Pani, Łaskawość była u swego zarania uwikłana w politykę, ponieważ dzieło stworzone zostało jako element koronacji króla, a więc wydarzenia stricte politycznego.
      Przeniesienie akcji do współczesności jest typowym (dla mnie jak najbardziej pożądanym) zabiegiem, mającym pokazać pewien uniwersalizm problemów, o których mówi dzieło.
      Nie jakaś wydumana historia, tylko tu i teraz, coś co dotyczy każdego z nas.
      Wybierając się na taki spektakl raczej trzeba się liczyć, że będzie on właśnie o polityce.
      Pozdrawiam Panią

      • 8 1

  • To fascynujące jak bardzo to jest przerost formy nad treścią, widać że reżyserka przyszła tu z teatru. To fascynujące, że coś tak kontrowersyjnie zaaranżowane może być tak nudne.

    • 12 3

  • Dno i żenada

    Kto dopuszcza do takich realizacji? 1. Rozumiem sztuka o prezydencie ale akurat ten był zamieszany w wiele afer i korupcji.
    2. Gdybym chciała oglądać TVP zostałabym w domu..
    3. Pierwszy raz w życiu wyszłam w trakcie pierwszego aktu.
    4. Podumowujac: widowisko obleśnych lesbijek, zboczonych tancerzy w garniturach na stołach urzędniczych, miłość tarzających się nieapetycznych sprzątaczek, adamowicz w roli Tytusa niczym święty w pamięci w tle, w tle telewizja Polska nudy i żenada

    Nie polecam
    Sytuacje polityczne i społeczne to widz ma sobie wyobraża przetwarza w głowie przeżyje. Nie wiem co to było?!

    • 7 1

  • niezbyt

    Przeniesienie akcji do realiów współczesnego Gdańska - odrywa scenografię od libretta . Akt drugi -to już zupełnie dwa tory -jeden , śpiewane słowa i zdania i jakieś nieadekwatne do treści szlafroki i scenografia domu wariatów .
    Uważam ,że jeśli ktoś chce opowiedzieć historię inną niż aktorzy opery -może ją napisać i wystawić .
    Uwspółcześnianie historii z starożytnego Rzymu do obecnej Polski -to zabieg karkołomny , niezrozumiały i w konsekwencji -nietrafiony . Tytus jako pacjent w szlafroku , z obłędem w oczach sprawuje sąd nad zdrajcą . ? To się odkleja i robi się farsą . Uzupełnia to pseudo-balet w stylu "ministerstwa głupich kroków" Monty Pytona
    Akt drugi - to już ponad godzinna ,nudna opowieść o tym ,że zdradzony Tytus okazuje się łaskawy .Ile to może trwać ? Ale to już wina libretta .
    W sumie -szkoda ,ze wybrano to dzieło .

    • 6 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Rozrywka

Sprawdź się

Sprawdź się

Autorzy obrazów holenderskich i flamandzkich XVII w. często inspirowali się pracami wcześniejszych znanych mistrzów, takich jak:

 

Najczęściej czytane