Było to roku pańskiego 2003. W ten wrześniowy wieczór w powietrzu czuć było, że coś się musi wydarzyć. Coś miało sprawić, że życie wielu ludzi już nigdy nie będzie takie samo.
Podobne wydarzenia
środa - sobota
Kosakowo,
Gdynia-Kosakowo Port Lotniczy
piątek, godz. 19:00
Gdynia,
Sala Koncertowa Portu Gdynia
Piotrek Gąsiewski, nietuzinkowy gitarzysta, miał pomysł. Dziś już nikt nie pamięta, czemu podzielił się nim z Rafałem Ordakiem, choć nie widzieli się od wielu lat. Grunt, że miesiąc później odbył się pierwszy występ tego bezimiennego duetu. Tydzień po tym wydarzeniu, za sprawą Marcina Kijaka, wiecznie zaspanego basisty, było to już trio.
Narodził się "Własny Port". Matką chrzestną zespołu została Haneczka Gąsiewska: to ona nadała mu imię. I tak "Własny Port" wkradł się do serc Bydgoszczan koncertując w poniedziałki na Barce (to już historia - obecnie koncerty nie odbywają się), Pub żeglarski Kubryk stał się domem zespołu w każdą środę, a Tawerna co wyrosła przy drodze do Gdańska, przygarnia go pod swoją gościnną strzechę co piątek.
Przyjaciół Własny Port zdobywa wszędzie tam, gdzie się tylko pojawia. Toruń, Swornegacie, Sopot, Mrągowo, Warszawa, Łódź, Wrocław to ciepłe przystanie, gdzie zespół chętnie zawija. Obecny skład powstał dzięki Marcinowi, choć w sposób niezamierzony. Złamanie ręki basisty sprawiło, że w zastępstwie pojawił się przecudnej urody oraz talentu akordeonista - Rafał Chmiel. Po cudownym ozdrowieniu basisty, Chmiel był już na stałe związany z zespołem.
Różnie splatają się ścieżki życia, więc wędrując za chlebem Kijak zamieszkał w odległym grodzie. A że cztery to dobra liczba, jego miejsce zajął niesforny Sebastian Alichniewicz, basista, nazywany przez kolegów Czesiem...
Minęło lat kilka. Dobra Matka Ziemia pchana naszymi oddechami i siłą głosów naszych toczona, wykonała kilka zawrotnych piruetów. Chmiel zmężniał, Kerownik wyprzystojniał jeszcze bardziej (o ile to w ogóle możliwe), a Ordak nic nie schudł (to na pewno niemożliwe). Rzucało Własnym Portem po świecie. I tak zupełnie niezauważenie ktoś włączył rok 2010. Nad niebem oceanów niespokojnych zapłonęła nowa gwiazda Piotr Szczepańczyk - Pepek, basista z jajkiem (jak wiemy, dawniej do zaprawy murarskiej dodawano jajek i Malbork stoi do dziś).
I tak mija kolejna godzina tego stulecia a coś w trawie piszczy, że w tej historii jest jeszcze wiele rozdziałów do napisania. Piszcie je razem z nami. Dla każdego znajdzie się spokojna przystań we Własnym Porcie...
szanty - koncerty w Trójmieście
Narodził się "Własny Port". Matką chrzestną zespołu została Haneczka Gąsiewska: to ona nadała mu imię. I tak "Własny Port" wkradł się do serc Bydgoszczan koncertując w poniedziałki na Barce (to już historia - obecnie koncerty nie odbywają się), Pub żeglarski Kubryk stał się domem zespołu w każdą środę, a Tawerna co wyrosła przy drodze do Gdańska, przygarnia go pod swoją gościnną strzechę co piątek.
Przyjaciół Własny Port zdobywa wszędzie tam, gdzie się tylko pojawia. Toruń, Swornegacie, Sopot, Mrągowo, Warszawa, Łódź, Wrocław to ciepłe przystanie, gdzie zespół chętnie zawija. Obecny skład powstał dzięki Marcinowi, choć w sposób niezamierzony. Złamanie ręki basisty sprawiło, że w zastępstwie pojawił się przecudnej urody oraz talentu akordeonista - Rafał Chmiel. Po cudownym ozdrowieniu basisty, Chmiel był już na stałe związany z zespołem.
Różnie splatają się ścieżki życia, więc wędrując za chlebem Kijak zamieszkał w odległym grodzie. A że cztery to dobra liczba, jego miejsce zajął niesforny Sebastian Alichniewicz, basista, nazywany przez kolegów Czesiem...
Minęło lat kilka. Dobra Matka Ziemia pchana naszymi oddechami i siłą głosów naszych toczona, wykonała kilka zawrotnych piruetów. Chmiel zmężniał, Kerownik wyprzystojniał jeszcze bardziej (o ile to w ogóle możliwe), a Ordak nic nie schudł (to na pewno niemożliwe). Rzucało Własnym Portem po świecie. I tak zupełnie niezauważenie ktoś włączył rok 2010. Nad niebem oceanów niespokojnych zapłonęła nowa gwiazda Piotr Szczepańczyk - Pepek, basista z jajkiem (jak wiemy, dawniej do zaprawy murarskiej dodawano jajek i Malbork stoi do dziś).
I tak mija kolejna godzina tego stulecia a coś w trawie piszczy, że w tej historii jest jeszcze wiele rozdziałów do napisania. Piszcie je razem z nami. Dla każdego znajdzie się spokojna przystań we Własnym Porcie...