- 1 Wręczono Pomorskie Nagrody Artystyczne (18 opinii)
- 2 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
- 3 Pogadaj o książkach... przy piwie (57 opinii)
- 4 Spektakle z Trójmiasta w Teatrze Telewizji (10 opinii)
- 5 Prawdziwy hit na scenie Teatru Muzycznego (10 opinii)
- 6 To niesamowite znalezisko ma... 600 lat (17 opinii)
Adepci Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, działającego przy Teatrze Muzycznym w Gdyni, co roku kończą naukę efektownym Koncertem Dyplomowym, będącym ostatnią okazją, by zobaczyć, jak duży potencjał mają artyści opuszczający mury jednej z najlepszych szkół musicalowych w Polsce. Tegoroczny, 58. już rocznik świeżo upieczonych absolwentów SWA z pewnością zawojuje sceny musicalowe i dramatyczne w całym kraju, bo talentu (nie tylko wokalnego) młodym aktorom nie brakuje.
Siedem semestrów, wypełnionych nauką aktorstwa, śpiewu, emisji głosu, stepu i innych tańców czy historii teatru i musicalu, przy wielu zadaniach artystycznych, których podczas nauki w Państwowym Policealnym Studium Wokalno-Aktorskiego nie brakuje, sprawia, że czas ucieka błyskawicznie. Zanim się zorientują, z onieśmielonych słuchaczy I roku młodzi ludzie stają się wykształconymi aktorami scen muzycznych, którzy mają przed sobą kolejny trudny krok naprzód - odnaleźć swoje miejsce w niełatwym, pełnym blasków i rozczarowań zawodzie aktora.
W macierzystym gdyńskim Teatrze Muzycznym co roku zostaje garstka wybrańców, na których rzadko kiedy czeka od razu etat. Pozostali przejdą swoją "ścieżkę zdrowia" po gabinetach dyrektorów teatrów albo będą pracować doraźnie przy mniejszych lub większych projektach. Tyle statystyka. Jednak rzeczywistość obecnego IV roku, który opuścił szkołę im. Baduszkowej, wcale nie musi tak wyglądać.
Aktorzy, którzy odebrali swoje dyplomy pod koniec Koncertu Dyplomowego 26 marca, czyli ostatniego akordu i zarazem pożegnania ze szkołą, publicznością, kolegami i koleżankami z młodszych roczników, podczas kolejnych egzaminów ujawniali ponadprzeciętne talenty do śpiewu i aktorstwa. We wcześniejszych propozycjach - egzaminie z piosenki aktorskiej "Kameralna Cafe" pod okiem Anny Kociarz oraz spektaklu dyplomowym "Still haven't found" w reżyserii Adama Nalepy - przenieśli publiczność w realia PRL-owskiej, uwielbianej przez bohemę kawiarni literackiej oraz przywołali realia amerykańskiego małego miasteczka z początku XX wieku, przekonując, że radzą sobie w każdych warunkach.
Koncert Dyplomowy reżyserowany z wyczuciem przez Bernarda Szyca pozwolił im wystąpić na Dużej Scenie. Pod wieloma względami jest on dużo skromniejszą wersją Koncertu Sylwestrowego. Tu również jest dwoje prowadzących (koledzy z młodszych roczników SWA - Wiktoria Czerpak i Mateusz Górecki), którzy zapowiadają kolejne występy tegorocznych absolwentów, anonsując ich występ żartobliwym przybliżeniem bohatera piosenki.
Recenzja z egzaminu z piosenki aktorskiej - Kameralna Cafe
Soliści do układów choreograficznych mają do pomocy kolegów z roku, a jeśli trzeba (jak w dowcipnym "I'm just Ken" z filmu "Barbie" w wykonaniu Mikołaja Pancerza) wsparcie kolegów z młodszych roczników. Z boku sceny adepci III roku SWA śpiewają chórki. Jednak podczas piosnek bohaterowie wieczoru radzić musieli sobie sami, choć czasem (zainscenizowane na scenę łóżkową "Dead girl walking" z musicalu "Heathers", śpiewane przez Wiktorię Zaleską, prężąca się na sofie Nikola Piechota podczas "A call from Vatican" z musicalu "Nine" czy tańcząca energetyczne "Let's get loud" z repertuaru Jennifer Lopez Julia Dmochowska) ważniejsze od popisów wokalnych są działania fizyczne.
Najwięcej braw w pierwszej części koncertu zebrali Szymon Reszka, który zinterpretował "Gethsemane" z musicalu "Jesus Christ Superstar", ujawniając ogromne możliwości wokalne i interpretacyjne, oraz świetnie śpiewająca Paula Brzóska doskonale odnajdująca się w brawurowym "Satisfied" z musicalu "Hamilton". Drugi akt to z kolei popis Marty Schmidt, która porwała publiczność swoją interpretacją "Chcę bohatera" z filmu "Shrek 2" oraz intensywny, dowcipny i odważny występ Stefana Andruszko, który zachwycił jako Pepe Dziobak utworem "Pepe pan Dziobak" z filmu "Phineas i Ferb".
Bardzo dobrze wypadli również Julia Stężewska, wcielająca się w Królową Kier w piosence "Off With Their heads" z musicalu "Wonderland", Bartłomiej Kardyś w roli Heroda w "Songu Heroda" z "Jesus Christ Superstar", Misia Otczyk w "Someone gets hurt" z musicalu "Mean Girls" czy Tomasz Dziak w "Kramu tego król" z musicalu "Les Miserables". Bawił Robert Steinka w "To całe bycie martwym" z musicalu "Beetlejuice". Umiejętności taneczne i wokalne zaprezentował jedyny duet na scenie - Aleksander Hairulin i Julia Olejarczyk w "Conversation" z musicalu "Lalka".
Zdecydowana większość utworów śpiewana była po angielsku, co w przypadku "Rozmowy" z "Lalki" Wojciecha Kościelniaka może dziwić, podobnie jak akcent niektórych wykonawców, stremowanych i nie do końca odnajdujących się w obcojęzycznym tekście piosenki. Reżyser zadbał jednak o efektowną oprawę, na którą w pierwszej kolejności złożyły się układy taneczne Joanny Semeńczuk, Mateusza Pietrzaka, Aleksandry Ludwikowskiej, Pauliny Kroszel oraz Filipa Krzysztofiaka, a także wizualizacje prezentowane za plecami artystów.
Recenzja spektaklu dyplomowego - "Still haven't found"
Dzięki temu kolejny rok absolwentów szkoły odchodzi z poczuciem dobrze wykonanej pracy. To mocny rocznik, który zaczynał naukę online podczas pandemii, a wieńczy ją efektownie Koncertem Dyplomowym na Dużej Scenie. Z pewnością byłaby wielka szkoda, gdyby tak ciekawi artyści, jak Aleksander Hairulin, Julia Stężewska, Marta Schmidt czy Paula Brzóska, nie dołączyli do zespołów trójmiejskich teatrów. Warto im i ich kolegom kibicować, bo naprawdę Studium Wokalno-Aktorskie wypuszcza wszechstronnych i bardzo utalentowanych artystów, o których na pewno jeszcze usłyszymy.
Miejsca
Spektakle
Opinie wybrane
-
2024-03-27 10:22
Błąd (3)
Panie Łukaszu Zdecydowana większość utworów śpiewana była po angielsku, co w przypadku "Rozmowy" z "Lalki" Wojciecha Kościelniaka może dziwić, podobnie jak akcent niektórych wykonawców, stremowanych i nie do końca odnajdujących się w obcojęzycznym tekście piosenki. A więc - wspomniany fragment w Lalce jest śpiewany po angielsku - powinien Pan to
Panie Łukaszu Zdecydowana większość utworów śpiewana była po angielsku, co w przypadku "Rozmowy" z "Lalki" Wojciecha Kościelniaka może dziwić, podobnie jak akcent niektórych wykonawców, stremowanych i nie do końca odnajdujących się w obcojęzycznym tekście piosenki. A więc - wspomniany fragment w Lalce jest śpiewany po angielsku - powinien Pan to wiedzieć. Więc i artyści śpiewali w tym koncercie piosenkę po angielsku. Druga sprawa - śpiewali to z o wiele lepszym akcentem niż oryginalnie. W ogóle poziom śpiewania po angielsku był w tym roku wysoki.
- 9 5
-
2024-03-27 19:51
Po angielsku. (2)
"Powinien Pan to wiedzieć"... Ja ujął bym to dosadniej. Skompromitował się Pan tym totalnie... Nie chodzi nawet że Krytyk nie był na spektaklu "Lalka" granym ud 14 lat w Gdyni. Chodzi o wiedzę musicalową...
- 6 2
-
2024-03-28 10:51
(1)
Kris, sprawdź najpierw kto napisał recenzję spektaklu "Lalka", zanim zaczniesz się popisywać swoją rzekomą "wiedzą "... I nie udawaj, że jesteś alfą i omegą...
- 1 2
-
2024-03-28 17:08
Co do wiedzy
Widać poziom recenzji, skoro nie trzeba być na spektaklu żeby widzieć (można posłuchać na Spotify i YouTube), że piosenka z Lalki jest i zawsze była śpiewana po angielsku. Tytuł Conversation można to sprawdzić w 10 sekund. Pan dziennikarz od dawna pisze bardzo nierzetelnie wszystkie swoje artykuły. Może lepiej żeby wychodziły trochę później albo były pisane dłużej niż w drodze powrotnej na kolanie po danym wydarzeniu.
- 3 2
-
2024-03-27 23:00
Być może są to dobrze zapowiadający się artyści, być może nawet potencjalnie o wybitnych uzdolnieniach (to jest nawet pewne).Ale nie osiąga się "wyżyn" artyzmu w oparciu o powielanie obcych, anglosaskich wzorców kulturowych.Jeszcze w PRL-u istniało szerokie artystyczne środowisko twórców oraz wykonawców, aktorów z haryzmą którzy przeszli do
Być może są to dobrze zapowiadający się artyści, być może nawet potencjalnie o wybitnych uzdolnieniach (to jest nawet pewne).Ale nie osiąga się "wyżyn" artyzmu w oparciu o powielanie obcych, anglosaskich wzorców kulturowych.Jeszcze w PRL-u istniało szerokie artystyczne środowisko twórców oraz wykonawców, aktorów z haryzmą którzy przeszli do historii kultury polskiej.Uważam, że istnieje ścisły związek pomiędzy stanem kultury a tożsamością narodową.Obecnie, poddajemy się obcym wpływom (w szerokim znaczeniu) ze szkodą dla samych siebie.
- 2 0
-
2024-03-27 20:29
To był piękny koncert.
Uczestniczyłem i się nie zawiodłem. Byliście super!
- 8 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.