• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Opera nie może być tylko dla ziomali - Marek Weiss o planach Opery Bałtyckiej

Łukasz Rudziński
2 października 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 

Dlaczego potrzeba kilkanaście milionów złotych, by Opera Bałtycka mogła funkcjonować? Ile premier czeka nas w przyszłym roku i jak wyglądają plany na następne lata opowiada dyrektor Opery Bałtyckiej, Marek Weiss.


Marek Weiss planuje w najbliższym sezonie trzy premiery. Opowiada również o tym, jak trudno jest prowadzić taki teatr i kiedy przestanie być jego dyrektorem. Marek Weiss planuje w najbliższym sezonie trzy premiery. Opowiada również o tym, jak trudno jest prowadzić taki teatr i kiedy przestanie być jego dyrektorem.

Opera Bałtycka to dla ciebie:

Łukasz Rudziński: Sezon premierowy zainaugurowaliście operą "Ubu Rex". Dlaczego właśnie ten tytuł?

Marek Weiss: Bardzo chciałem wystawić "Czarną maskę", ale sam Penderecki mówił, że właśnie "Król Ubu" jest jego najlepszą i najważniejszą operą. Szczerze mówiąc ja tej opery nie lubię, bo mam określony stosunek do bełkotu surrealistycznego i daleki jest mi ten rodzaj sztuki. Ale w niej jest zawarta - co stwierdzam przy całej mojej niechęci - jakaś istotna broń człowieka przed opresją systemów, przed tym wszystkim, co funduje wchodzącemu w świat dorosły machina życia społecznego, która powinna być rozsadzana, kontrolowana. Mamy tu też do czynienia z muzyką, która jest koroną mistrza - bardzo precyzyjną i rygorystycznie zapisaną w partyturze, skomplikowaną a przy tym dowcipną. Połączenie tego surrealistycznego szaleństwa z dyscypliną i precyzją muzyczną wymaga dojrzałego myślenia, dojrzałego stylu, dojrzałego artysty, który potrafi to pogodzić. I Janusz Wiśniewski właśnie taką osobą jest.

2013 rok kończy się bez dalszych premier, a co dalej?

W styczniu muszę przede wszystkim spłacić długi. Sam nie wziąłem jeszcze wynagrodzenia za "Skrzypce Rotszylda" ze stycznia. Niedawno udało mi się spłacić "Carmen" z kwietnia, ale "Czarodziejski flet" jeszcze nie jest zapłacony. Brakuje nam w tegorocznym budżecie około pół miliona, które mieliśmy otrzymać, jednak stało się inaczej. Na szczęście udało nam się utrzymać budżet na poziomie tego z mijającego roku, za co uda nam się zrealizować trzy nowe premiery - dwie operowe i jedną taneczną.

W marcu przeniesiemy na nasze deski spektakl "Così fan tutte" Mozarta do libretta Lorenzo da Ponte, przygotowywany przeze mnie jako koprodukcja Warszawskiej Opery Kameralnej i Opery Bałtyckiej. Bardzo mi zależy mi też na "Tosce" Pucciniego, którą sam wyreżyseruję. Orkiestrę poprowadzi Tadeusz Kozłowski. Zastanawiamy się czy powierzyć mu stanowisko dyrektora muzycznego na stałe. Jeśli się na to zdecydujemy, Tadeusz od stycznia obejmie kierownictwo muzyczne, ale ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły.

Spektakl baletowy to "Niderlandy - projekt BTT" - premiera pięciu jednoaktówek, pokazywanych podczas dwóch wieczorów dzień po dniu. Na pierwszy z nich złożą się spektakl Izadory Weiss zainspirowany "Mleczarką" Vermeera z Delf, jednego z jej ulubionych obrazów oraz "Clash" Patricka Delacroix, asystenta Jiříego Kyliána. Drugiego wieczoru zaprezentowane zostaną jednoaktówki Kyliána przygotowane przez niego z zespołem BTT - "Sarabande" oraz "Falling Angels". Ostatni ze spektakli to "For Master", który Izadora przygotuje wspólnie z Kyliánem, by w ten sposób częściowo spłacić dług wdzięczności wobec swojego mistrza. Premiera będzie w listopadzie, ale zespół pracować będzie nad nim przez cały przyszły rok.

Wspomniał pan, że budżet będzie na tym poziomie co tegoroczny. To znaczy, że otrzymacie 14 milionów 800 tysięcy złotych dotacji?

Tak. Warto przy tym zaznaczyć, że ten rok był dla nas finansowo tragiczny, a mimo to (przeciągając premierę jednoaktówek Szostakowicza) z wcześniejszego roku, udało nam się zrobić pięć premier.

Finansowanie Opery Bałtyckiej zaskakuje nie tylko widzów opery i czytelników trojmiasto.pl, ale też szefów innych placówek kulturalnych. Nie wszyscy są zdania, że budżet, jaki ma do dyspozycji dyrektor Weiss, jest zasadny.

Zrozumienia dla budżetu takiej instytucji jak Opera Bałtycka nigdy nie będzie. Jak rozmawiamy o wynagrodzeniach, to związki chcą by wszyscy dostali taką samą podwyżkę i każdy powinien zarabiać mniej więcej tyle samo. Oczywiście można korzystać tylko z solistów zameldowanych w Gdańsku, by obniżyć koszt hoteli. Ale jeśli opera ma utrzymywać określony poziom, to nie mogą tu występować tylko nasi ziomale. Kto się z nami porównuje? Przy pełnym szacunku dla Teatru Wybrzeże, pracy i operatywności Adama Orzechowskiego, ale w momencie kiedy ma trudności budżetowe zawsze może wyciągnąć starą kanapę z magazynu i zagrać na niej "Zabawę" Mrożka z kilkoma aktorami i ma premierę gotową. Ja tego zrobić nie mogę.

Pan też ma stare rekwizyty w magazynie...

Ale problemem jest orkiestra i partytura, których nie mogę sobie dowolnie przyciąć. Jeżeli się decydujemy na operę, to musimy być świadomi, że ona kosztuje, albo mamy operę i łożymy na nią co najmniej kilkanaście milionów złotych [Opera Narodowa w Warszawie ma budżet na poziomie 120 mln zł - przyp. red.] Robić taką operę, jaką tu jeszcze kilka lat temu robiono, nie ma sensu. Opery Mozarta, Pucciniego, Verdiego wymagają konkretnych parametrów w orkiestrze, w chórze i na scenie. Aktualnie wszystkie nasze etaty (około 250 osób), ZUS, wynagrodzenia, utrzymanie budynku, słowem opłaty stałe to 15 milionów. I to nie grając żadnego spektaklu. Mamy w tych 15 milionach ogrzewane, prąd, podatki, związki zawodowe etc. Oczywiście jest też dochód własny na poziomie 1,5 miliona, do tego dochodzi wsparcie naszego mecenasa Lotosu i wsparcie z miasta Gdańsk na premierę w wysokości około 600 tys. zł oraz dotacja marszałka. Jeśli nasz stały budżet to 14 mln 800 tys. zł to w sumie mamy około dwa miliony na granie spektakli. Jednak pamiętajmy, że każdy wieczór operowy kosztuje 80 tys. zł, a w tym znajdują się wynagrodzenia, nadnormówki, hotele, koszty spektaklu - opłaty ZAiKS, opłaty nutowe, wszelkie licencje), zaś spektakl taneczny 30 tys., bo muzykę puszczamy z taśmy. Wprawdzie mamy 12 tys. zł dochodu z sali, ale resztę trzeba dopłacić.

Nie mogę bazować na ziomalach. Każdy solista ma swoją cenę rynkową. Jeśli chcemy mieć operę, to nie można się dąsać, że ona kosztuje więcej niż Muzeum w Swarzewie czy Teatr Miniatura. Teatr Wybrzeże może mieć dużo wyższą rangę teatralną niż Opera Bałtycka, co nie znaczy, że będzie kosztować tyle samo. Każda nasza premiera to co najmniej pół miliona, a teatr zdycha jak nie gramy 8-10 razy w miesiącu. Jeśli gralibyśmy mniej to po co oni ćwiczą? Ludzie są na gołych pensjach. Muzyk tutti dostaje 1900 zł brutto, podobnie chórzysta czy tancerz. Co można zrobić za takie pieniądze? Związek chce o dziesięć procent podwyżkę, co skutkowałoby podwyżką budżetu o półtora miliona. Na szczęście ludzie dostają wynagrodzenie z nadgrań - jeśli ktoś gra główne role i to regularnie to ma drugie tyle.

Słyszałem, że akurat tancerze Bałtyckiego Teatru Tańca wśród etatowych pracowników Opery żyją jak pączki w maśle.

Powstają różne mity na ten temat, ale prawda jest taka, że oni bardzo chcą pracować z Izadorą i z zespołem BTT. Nie możemy im zaoferować wielkich pieniędzy a jedynie rzetelną, mrówczą pracę, dzięki której mogą stać się w przyszłości wielkimi tancerzami. W BTT podział jest dwustopniowy. Są soliści i zespół. Większość starej gwardii, naszych ziomali, to akurat soliści. Filip Michalak, Frania Kierc, Beata Giza, Michał Łabuś - to na nich przecież oparty jest ten zespół. Ci, którzy przyjeżdżają tutaj z Europy i świata, najpierw pracują za te 1900 zł i wszystkich ich wspierają rodzice. Sayaka Haruna nie miała za co jechać do rodziny na święta, po prostu nie było jej na to stać. Dlatego jej mama ostatecznie przyjechała pierwszy raz w życiu do Europy. W tym zespole jest bardzo silna konkurencja. Jeśli ktoś idzie na końcu stawki i ogląda się za siebie, a tam już nie ma nikogo, to pewnie za chwilę i jego zabraknie.

Jak to możliwe, że za Włodzimierza Nawotki około 9 milionów złotych starczyło na utrzymanie opery, a teraz potrzeba 15 milionów?

Wszystkie te różnice powstały w latach 2009-2010. Zwiększyliśmy zespół naszego chóru i powiększyliśmy zespół techniczno-administracyjny. Przeszliśmy na system gościnnych solistów (już oni sami kosztują nieporównywalnie więcej). Dwa razy pod rząd, przez pierwsze dwa lata mieliśmy 10-procentowe podwyżki. Wzrosły koszty życia i takich towarów luksusowych jak opera. Jedno się nie zmieniło. Tak jak za Nawotki, tak i teraz pod względem wysokości budżetu jesteśmy na drugim miejscu od końca w Polsce. Od nas biedniejsza jest tylko Opera na Zamku w Szczecinie. Moją legitymacją uczciwości w tej sprawie jest też to, że proporcjonalnie do naszego miejsca w budżetach teatrów operowych w Polsce, ja ze swoim wynagrodzeniem na tle innych dyrektorów też jestem na jednym z ostatnich miejsc. Zresztą soliści, którzy u nas śpiewają, wszędzie indziej biorą więcej.

Nie będzie nowej premiery cyklu "Opera Gedanensis"?

Miała być "Sprawa Przybyszewskiej" - libretto jest już gotowe, muzyka powstaje. Nie zdążymy jednak przygotować jej w tym roku, dlatego wystawimy "Sprawę..." na początku 2015 roku. Moim marzeniem jest, by w 2015 roku zrobić również wielką inscenizację "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki w Operze Leśnej w Sopocie. Jednak, by zacząć cokolwiek robić w tym kierunku, a docelowo organizować spektakl, potrzebujemy mieć do dyspozycji Operę Leśną przynajmniej przez tydzień. Wierzymy, że pomysł ten dojdzie do skutku dzięki przychylności władz Sopotu. Co do BTT nie wiemy jeszcze co będzie po spektaklach "Niderlandy - projekt BTT". Na pewno potrzeba jakiegoś nowego pomysłu. Na pożegnanie, w 2016 roku, zrobimy "Sąd ostateczny" - kolejną pozycję z cyklu "Opera Gedanensis" oraz "Króla Rogera" Karola Szymanowskiego. Być może Andrzej Chyra da się namówić, by zrobić "Woyzecka". Dalszych planów nie mam.

To oznacza, że nie będzie pan chciał kierować operą przez kolejną kadencję?

Myślę, że Operze Bałtyckiej należy się zmiana. To będzie w sumie dziewięć lat mojej dyrekcji. Nie powinno się dłużej kierować jednym teatrem. Niech przyjdzie ktoś nowy z nowymi pomysłami, z nową pasją. Wiele osób z pewnością to ucieszy.

Miejsca

Spektakle

Opinie (62)

  • Opera weissowska czyli miejski ośrodek życia moherów i strarych odkurzaczy (1)

    Cieszyć się należy, że Pan Weiss wreście dostrzegł, że "jego" opera nie może by tylko dla "ziomali". Informację o jego (nie)rychłym odejściu odbieram z dużą ulgą. Może w końcu ta dziwna już dziś instytucja przestanie być ośrodkiem życia meherów i strarych odkurzaczy, zacznie żyć w końcu nowym życiem.

    • 10 7

    • A tak merytorycznie, to o chodzi?
      Spektakle są tzw awangardowe, często pretensjonalne, zamiast baletu wygibusy wg jednego schematu, a sama instytucja niestety zyje "nowym zyciem" od czasu nastania PP. Weiss.
      Jednak związku z"moherami" nie widzę.

      • 3 0

  • Opera najlepszym teatrem w trojmiescie (3)

    Jak dla mnie opera to nasz najlepszy teatr. Ma ambitny repertuar, swietnych artystow i dzieki bogu nie wystawia kiczowatych operetek.

    • 7 21

    • Powinno być miejsce zarówno dla spektakli realizowanych w specyficznej dla gatunku- umownej konwencji , jak i przedstawień awangardowych. Penderecki jak najbardziej na miejscu, ale musi być tez miejsce dla Klasyków. Zupełny brak balety klasycznego jest skandalem. Poziom spektakli grupy tanecznej Pani Izadory jest bardzo wyrównany. Wystarczy zobaczyć jeden i wiadomo jaki będzie następny.

      • 12 0

    • Najlepszy ?

      Przecież prawie nie gra !

      • 7 1

    • Szanowna Ago

      Bogu pisze się z dużej litery zarówno w tradycji polskiej jak i żydowskiej.

      • 4 0

  • ankieta

    w ankiecie brakuje pozycji "miejsce ważne i chętnie odwiedzane, ale omijam łukiem spektakle PP.Weiss"

    • 12 0

  • Marek Weiss pisze ze (2)

    "Opera nie może być tylko dla ziomali". Niestety ja uwazam ze Marek ma racje. A dlaczego? Dajmy na przyklad publikacje Redaktora od spraw Muzyki klasycznej Jerzego Snakowskiego. Po kazdym jego felietonie jest tylko kilka wpisow podczas gdy na inne jest ich kilka set. Czyzby w Polsce zainteresowanie opera i muzyka klasyczna bylo az takie male? Ilosc wpisow swiadczy jaki jest poziom zainteresowan ta dziedzina kultury. Powiedzial bym ze prawie zaden. Mam wiec pytanie odnosnie budowy nowego gmachu Opery. Czy to sie oplaci? Ja sie nie zgadzam ze opera staje sie zapomnianym reliktem przeszlosci. Jest takie wspaniale czasopismo amerykanskie publikowane miesiecznie przez Metropolitan Opera Guild pod nazwa Opera News. Jak otworzy sie ich strone internetowa operanews.com to widac ze na calym swiecie w tej galezi sztuki bardzo wiele sie dzieje. Dodam takze ze kilku naszych artystow wystepuje w Metropolitan i nie tylko tam a takze na kilku slawnych scenach na swiecie. Kiedys o tym juz pisalem i banda ziomali ostro mnie skrytykowala. Opery i symfonie to nie domena tylko XIX wieku. Do tej pory powstaja nowe dziela zamawiane na przerozne okazje jak i kiedys wlasnie w XIX wieku. Marek Weiss probuje roznych metod w celu wybadania gustow publiki Trojmiejskiej. Nie mozna stale wystawiac Rigoletta, Aidy czy Toski. Jak sie zaglebic w historie to powstalo tych arcytrudnych w komponowaniu dziel kilka set. Opery Wiedenska, Covent Garden, Paryska (Obydwie) czy Metropolitan takze wystawiaja Operetki, wodewile, hiszpanskie zarzuele i ludzie chodza to zobaczyc i uslyszec. A nie siedziec calymi dniami albo na komputerze czy przed telewizorem. Niezyjacy juz dawno amerykanski baryton Leonard Warren zawsze utrzymywal ze Opera dla niego i takze dla ludzi powinna byc Swiatynia muzyki. Jest to we wspanialej ksiazce poswieconej temy wielkiemu artyscie pt. "Leonard Warren, The American Baritone" autorstwa zmarlej niedawno Jane Phillips Matz. Ta ksiazka od podszewki ukazuje nie tylko jego krotkie zycie (zmarl na scenie 4 Marca 1960 roku w wieku 48 lat) ale tez cale zakulisowe istnienie opery jako organizacji i prywatne zycie oraz zmaganie kazdego spiewaka operowego. Wielka szkoda ze ta ksiazka nigdy nie ukazala sie w jezyku polskim. Takze jest inna ksiazka poswiecona jedynemu tenorowi w historii wokalistyki ktory zagrozil poteznemu establshmentowi tenorow wloskich. Byl nim szwedzki geniusz Jussi Bjorling (1911-1960). Ksiazka napisana przy wspoludziale zony Bjorlinga Anny Lisy i wybitnego amerykanskiego krytyka muzycznego Andrew Farkasa. Obydwie ksiazki wydane przez Amadeus Press jakos nigdy nie doczekaly sie polskich wydan. To juz jest naprawde wstyd. Po przeczytaniu tych dwoch publikacji nabiera sie zupelnie innego przekonania czym wlasciwie jest swiat operowy.

    • 9 1

    • kultura (1)

      Chylę czola przed erudycją, (mam nadzieję, że nie "wyguglaną"), ale jak te popisy "lekturalne" mają się do wywiadu i tyrad panaweissowych ?
      Otóż - nijak się mają - zamiast "badania" gustów i wytrzymalości trójmiejsckiej widowni, należałoby pomyśleć jak zwiększyć "ofertę" jej przedstawiianą.
      Aby zacząć w pelni korzystać z "nieziomali", najpierw należy dochować się swojej widowni rozumiejącej i kochającej operę, operetkę, wodewil, balet...
      Analfabetow i troglodytow nie przemienią, (niestety), w koneserów i subtelnych odbiorcow sztuki produkcje małżonki pana Weissa, (nomen omen Isadory)...

      • 5 0

      • Ja nie googluje piszac to. To w ogole jest temat na

        dluzsza dyskusje i przyznam troche rozpisalem sie zbaczajac z glownego toru. Ale chodzilo mi o to ze nasza publicznosc jest z opera i w ogole muzyka klasyczna kiepsko obeznana i malo sie nia interesuje. Szkoly powinny otworzyc przed uczniami pierwsze horyzonty muzyki. Nie wiem jak jest teraz w polskich szkolach. Jak ja bylem dzieckiem to byla tylko raz w tygodniu lekcja spiewu. Oczywiscie tak zwana milosc do muzyki czlowiek zaczyna rozwija od sluchania bardzo skocznych melodyjek jak walce Straussa i jego operetki potem uwertury do oper Rossiniego az po jakims czasie jego umysl powoli dojrzeje do sluchania i rozumienia co raz powazniejszego repertuaru. Kazdy jednak po pewnym zapoznaniu wyrobi sobie zamilowanie do innych stylow w muzyce. Nie od razu bedziesz rozkochiwal sie w trudniejszych dzielach Brahmsa czy Brucknera. Ale dyrekcja teatru nie wie i probuje experymentowac az wypracuje sobie plan organizowania koncertow zgodny z zamilowaniami sluchaczy. Ja wiem ze to zabiera czas i melomani sa zniecheceni. Moge Ciebie zapewnic ze repertuar jaki jest grany na deskach teatrow w Polsce jest tez grany w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. No, nie bylo Krakowiakow i Gorali. To wiem. Jezeli polska publicznosc jest konserwatywna to moze repertuar XIX wieczny by na razie wystarczal jak Donizetti, Verdi, Bellini, Leoncavallo, Puccini lub Ponchielli. Opery pozno XX wieczne podejrzewam ze nie mialy by szans przynajmniej na razie. Ciekawe jak by Wagner tam u was wygladal? Podejrzewam ze tez niedobrze. W Poznaniu i Wroclawiu jakos ludzie nie narzekaja na tamtejsze teatry. Moze tez teatry musza wystawiac co jakis czas nowo powstale utwory aby dac zaistniec mlodym kompozytorom. I na to chyba otrzymuja jakies srodki finansowe od panstwa, powiedzmy. Nie jestem pewien tego ale sa teatry na swiecie gdzie panstwo sie doklada. Niedaleko trzeba szukac bo w mediolanskiej LaScali i nowo odbudowanym Teatro la Fenice. I jeszcze dodam na koniec ze media a szczegolenie Youtube odbieraja teatrom widzow. Wszystkich najwiekszych artystow operowi i dyrygentow mozna zobaczyc i uslyszec w komputerze. Mozesz porownac interpretacje I wybrac to co Tobie najbardziej odpowiada. Dwadziescia lat temu tego nie bylo.

        • 6 0

  • Ziomale pamiętają tłuste lata Opery Bałtyckiej

    i to jest cały problem dyrektora Weiss'a.. Dzieci jak to się teraz mówi metropolii trójmiejskiej mogą oglądać "Królewnę Śnieżkę" jedynie na swoim podwórku jeśli ulepią ją sobie ze śniegu . Już dzisiaj żegnam się z dyrektorem Weissem przekonany o tym, że uda mu się umieścić "Sprawę Przybyszewskiej" w "Strasznym dworze".

    • 13 1

  • co to za określenie ZIOMAL ???? (1)

    Jak ktoś z wyższym wykształceniem i aspiracjami, ambicjami itd..mówi o ludziach "ziomale" próbując być nowoczesnym i tzw. na czasie..to robi mi się słabo. Bo ludzie pracujący tam sa w róznym wieku i starsi i młodsi...i chyba nie z "klasy Pana Weissa" raczej wątpie by cheili byc nazywani "ZIOMALAMI"..no chyba że są po brudershafcie z dyrektorem. Więc troszę KULTURY dla pracownika! A angażowanie obcych solistów mając swoich..i to na prawdę dobrych jest zwykłym wyrzucaniem pieniędzy w potocznie mówiąc "błoto". Cudze cenicie- swego nie znacie. ŻAL.

    • 16 2

    • Zamiast słowa "ziomal" mozna uzyc

      innych grzeczniejszych a i bardzie zrozumiałych słow jak naprzykład "hołota" lub "chamstwo" albo "pospolstwo". "Proletariat" tez by pasował. Ja uzył bym tych okreslen w czasie wywiadu telewizyjnego. Polskie słownictwo jest bardzo bogate.

      • 5 0

  • Nie chodze do Opery Baltyckiej od kiedy dyrektorem jest ten pan. Nie zamierzam. Nie sądzę tez aby do Opery wrociły świetne czasy z przeszłości. Jedze na spektakle operowe i tudziez baletowe do Wawy, TW On ma klase a nie to co na granicy malomiasteczkowej spolecznosci. Wybija się też Bydgoszcz.
    Tu juz została sama ruina.

    • 8 1

  • Opera bałtycka dla wszystkich ? Czy dla wybrańców ?

    Opera powinna byc dla wszystkich. Tych co preferują gatunek opery w formie klasycznej, dla innych którzy preferują gatunek uwspółcześniony, dla jeszcze innej grupy odbiorców ,którzy chcą się dobrze bawic przy operetce. Dla tych których predylekcje idą kierunku tańca współczesnego ale tez dla tych co bez baletu klasycznego życ nie mogą. I najważniejsza sprawa - dzieci. Dzieci też są ważnym odbiorcą i też repertuar dla nich powinien byc. Trzeba wychowac przyszłych potencjalnych odbiorców. Ale co tam Opera stała się autorskim teatrem Państwa Weissów i to jest całe nieszczęście dla Gdańskiej publiczności.

    • 12 0

  • już się cieszę

    Ja już się cieszę i szkoda, że nie odchodzi Pan w trybie natychmiastowym - zawsze dwa lata Opera byłbaby "do przodu" a tak zostana już tylko zgliszcza. Wszystko zniszczy i ucieknie. Mam nadziję, że znajdzie się zdesperowany pasjonata, któremu uda się odbudować zarówno renomę jak i opinię a głównie znaleźć profesjonalistów którzy pomogą Operze podnieść się. Z pewnością będzie to trudne po tylu latach ustawiania wszystkich poczynań pod skromne możliwości dyrektora i niezbyt zdolnej a z pewnością znacznie ograniczonej wiedzą taneczno-praktyczną Panienki od tzw. tańca.

    • 14 1

  • Kultura?

    Co za knajacki język u koryfeusza (?) kultury.
    Panu Weissowi wydaje się, że dokonując takich umizgów werbalnych, (ziomalstwo), ujmuje sobie llat?
    Żenada... Ale można by przymknąć na to oczy (i uszy), gdyby POB miala należną jej rangę, a nie staczała się po jakiejś upiornej rowni pochylej pod kierownictwem malżeństwa Weissow...

    • 12 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Fragment wiersza którego z polskich poetów znajduje się na Pomniku Poległych Stoczniowców?

 

Najczęściej czytane