• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Opera nie może być tylko dla ziomali - Marek Weiss o planach Opery Bałtyckiej

Łukasz Rudziński
2 października 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 

Dlaczego potrzeba kilkanaście milionów złotych, by Opera Bałtycka mogła funkcjonować? Ile premier czeka nas w przyszłym roku i jak wyglądają plany na następne lata opowiada dyrektor Opery Bałtyckiej, Marek Weiss.


Marek Weiss planuje w najbliższym sezonie trzy premiery. Opowiada również o tym, jak trudno jest prowadzić taki teatr i kiedy przestanie być jego dyrektorem. Marek Weiss planuje w najbliższym sezonie trzy premiery. Opowiada również o tym, jak trudno jest prowadzić taki teatr i kiedy przestanie być jego dyrektorem.

Opera Bałtycka to dla ciebie:

Łukasz Rudziński: Sezon premierowy zainaugurowaliście operą "Ubu Rex". Dlaczego właśnie ten tytuł?

Marek Weiss: Bardzo chciałem wystawić "Czarną maskę", ale sam Penderecki mówił, że właśnie "Król Ubu" jest jego najlepszą i najważniejszą operą. Szczerze mówiąc ja tej opery nie lubię, bo mam określony stosunek do bełkotu surrealistycznego i daleki jest mi ten rodzaj sztuki. Ale w niej jest zawarta - co stwierdzam przy całej mojej niechęci - jakaś istotna broń człowieka przed opresją systemów, przed tym wszystkim, co funduje wchodzącemu w świat dorosły machina życia społecznego, która powinna być rozsadzana, kontrolowana. Mamy tu też do czynienia z muzyką, która jest koroną mistrza - bardzo precyzyjną i rygorystycznie zapisaną w partyturze, skomplikowaną a przy tym dowcipną. Połączenie tego surrealistycznego szaleństwa z dyscypliną i precyzją muzyczną wymaga dojrzałego myślenia, dojrzałego stylu, dojrzałego artysty, który potrafi to pogodzić. I Janusz Wiśniewski właśnie taką osobą jest.

2013 rok kończy się bez dalszych premier, a co dalej?

W styczniu muszę przede wszystkim spłacić długi. Sam nie wziąłem jeszcze wynagrodzenia za "Skrzypce Rotszylda" ze stycznia. Niedawno udało mi się spłacić "Carmen" z kwietnia, ale "Czarodziejski flet" jeszcze nie jest zapłacony. Brakuje nam w tegorocznym budżecie około pół miliona, które mieliśmy otrzymać, jednak stało się inaczej. Na szczęście udało nam się utrzymać budżet na poziomie tego z mijającego roku, za co uda nam się zrealizować trzy nowe premiery - dwie operowe i jedną taneczną.

W marcu przeniesiemy na nasze deski spektakl "Così fan tutte" Mozarta do libretta Lorenzo da Ponte, przygotowywany przeze mnie jako koprodukcja Warszawskiej Opery Kameralnej i Opery Bałtyckiej. Bardzo mi zależy mi też na "Tosce" Pucciniego, którą sam wyreżyseruję. Orkiestrę poprowadzi Tadeusz Kozłowski. Zastanawiamy się czy powierzyć mu stanowisko dyrektora muzycznego na stałe. Jeśli się na to zdecydujemy, Tadeusz od stycznia obejmie kierownictwo muzyczne, ale ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły.

Spektakl baletowy to "Niderlandy - projekt BTT" - premiera pięciu jednoaktówek, pokazywanych podczas dwóch wieczorów dzień po dniu. Na pierwszy z nich złożą się spektakl Izadory Weiss zainspirowany "Mleczarką" Vermeera z Delf, jednego z jej ulubionych obrazów oraz "Clash" Patricka Delacroix, asystenta Jiříego Kyliána. Drugiego wieczoru zaprezentowane zostaną jednoaktówki Kyliána przygotowane przez niego z zespołem BTT - "Sarabande" oraz "Falling Angels". Ostatni ze spektakli to "For Master", który Izadora przygotuje wspólnie z Kyliánem, by w ten sposób częściowo spłacić dług wdzięczności wobec swojego mistrza. Premiera będzie w listopadzie, ale zespół pracować będzie nad nim przez cały przyszły rok.

Wspomniał pan, że budżet będzie na tym poziomie co tegoroczny. To znaczy, że otrzymacie 14 milionów 800 tysięcy złotych dotacji?

Tak. Warto przy tym zaznaczyć, że ten rok był dla nas finansowo tragiczny, a mimo to (przeciągając premierę jednoaktówek Szostakowicza) z wcześniejszego roku, udało nam się zrobić pięć premier.

Finansowanie Opery Bałtyckiej zaskakuje nie tylko widzów opery i czytelników trojmiasto.pl, ale też szefów innych placówek kulturalnych. Nie wszyscy są zdania, że budżet, jaki ma do dyspozycji dyrektor Weiss, jest zasadny.

Zrozumienia dla budżetu takiej instytucji jak Opera Bałtycka nigdy nie będzie. Jak rozmawiamy o wynagrodzeniach, to związki chcą by wszyscy dostali taką samą podwyżkę i każdy powinien zarabiać mniej więcej tyle samo. Oczywiście można korzystać tylko z solistów zameldowanych w Gdańsku, by obniżyć koszt hoteli. Ale jeśli opera ma utrzymywać określony poziom, to nie mogą tu występować tylko nasi ziomale. Kto się z nami porównuje? Przy pełnym szacunku dla Teatru Wybrzeże, pracy i operatywności Adama Orzechowskiego, ale w momencie kiedy ma trudności budżetowe zawsze może wyciągnąć starą kanapę z magazynu i zagrać na niej "Zabawę" Mrożka z kilkoma aktorami i ma premierę gotową. Ja tego zrobić nie mogę.

Pan też ma stare rekwizyty w magazynie...

Ale problemem jest orkiestra i partytura, których nie mogę sobie dowolnie przyciąć. Jeżeli się decydujemy na operę, to musimy być świadomi, że ona kosztuje, albo mamy operę i łożymy na nią co najmniej kilkanaście milionów złotych [Opera Narodowa w Warszawie ma budżet na poziomie 120 mln zł - przyp. red.] Robić taką operę, jaką tu jeszcze kilka lat temu robiono, nie ma sensu. Opery Mozarta, Pucciniego, Verdiego wymagają konkretnych parametrów w orkiestrze, w chórze i na scenie. Aktualnie wszystkie nasze etaty (około 250 osób), ZUS, wynagrodzenia, utrzymanie budynku, słowem opłaty stałe to 15 milionów. I to nie grając żadnego spektaklu. Mamy w tych 15 milionach ogrzewane, prąd, podatki, związki zawodowe etc. Oczywiście jest też dochód własny na poziomie 1,5 miliona, do tego dochodzi wsparcie naszego mecenasa Lotosu i wsparcie z miasta Gdańsk na premierę w wysokości około 600 tys. zł oraz dotacja marszałka. Jeśli nasz stały budżet to 14 mln 800 tys. zł to w sumie mamy około dwa miliony na granie spektakli. Jednak pamiętajmy, że każdy wieczór operowy kosztuje 80 tys. zł, a w tym znajdują się wynagrodzenia, nadnormówki, hotele, koszty spektaklu - opłaty ZAiKS, opłaty nutowe, wszelkie licencje), zaś spektakl taneczny 30 tys., bo muzykę puszczamy z taśmy. Wprawdzie mamy 12 tys. zł dochodu z sali, ale resztę trzeba dopłacić.

Nie mogę bazować na ziomalach. Każdy solista ma swoją cenę rynkową. Jeśli chcemy mieć operę, to nie można się dąsać, że ona kosztuje więcej niż Muzeum w Swarzewie czy Teatr Miniatura. Teatr Wybrzeże może mieć dużo wyższą rangę teatralną niż Opera Bałtycka, co nie znaczy, że będzie kosztować tyle samo. Każda nasza premiera to co najmniej pół miliona, a teatr zdycha jak nie gramy 8-10 razy w miesiącu. Jeśli gralibyśmy mniej to po co oni ćwiczą? Ludzie są na gołych pensjach. Muzyk tutti dostaje 1900 zł brutto, podobnie chórzysta czy tancerz. Co można zrobić za takie pieniądze? Związek chce o dziesięć procent podwyżkę, co skutkowałoby podwyżką budżetu o półtora miliona. Na szczęście ludzie dostają wynagrodzenie z nadgrań - jeśli ktoś gra główne role i to regularnie to ma drugie tyle.

Słyszałem, że akurat tancerze Bałtyckiego Teatru Tańca wśród etatowych pracowników Opery żyją jak pączki w maśle.

Powstają różne mity na ten temat, ale prawda jest taka, że oni bardzo chcą pracować z Izadorą i z zespołem BTT. Nie możemy im zaoferować wielkich pieniędzy a jedynie rzetelną, mrówczą pracę, dzięki której mogą stać się w przyszłości wielkimi tancerzami. W BTT podział jest dwustopniowy. Są soliści i zespół. Większość starej gwardii, naszych ziomali, to akurat soliści. Filip Michalak, Frania Kierc, Beata Giza, Michał Łabuś - to na nich przecież oparty jest ten zespół. Ci, którzy przyjeżdżają tutaj z Europy i świata, najpierw pracują za te 1900 zł i wszystkich ich wspierają rodzice. Sayaka Haruna nie miała za co jechać do rodziny na święta, po prostu nie było jej na to stać. Dlatego jej mama ostatecznie przyjechała pierwszy raz w życiu do Europy. W tym zespole jest bardzo silna konkurencja. Jeśli ktoś idzie na końcu stawki i ogląda się za siebie, a tam już nie ma nikogo, to pewnie za chwilę i jego zabraknie.

Jak to możliwe, że za Włodzimierza Nawotki około 9 milionów złotych starczyło na utrzymanie opery, a teraz potrzeba 15 milionów?

Wszystkie te różnice powstały w latach 2009-2010. Zwiększyliśmy zespół naszego chóru i powiększyliśmy zespół techniczno-administracyjny. Przeszliśmy na system gościnnych solistów (już oni sami kosztują nieporównywalnie więcej). Dwa razy pod rząd, przez pierwsze dwa lata mieliśmy 10-procentowe podwyżki. Wzrosły koszty życia i takich towarów luksusowych jak opera. Jedno się nie zmieniło. Tak jak za Nawotki, tak i teraz pod względem wysokości budżetu jesteśmy na drugim miejscu od końca w Polsce. Od nas biedniejsza jest tylko Opera na Zamku w Szczecinie. Moją legitymacją uczciwości w tej sprawie jest też to, że proporcjonalnie do naszego miejsca w budżetach teatrów operowych w Polsce, ja ze swoim wynagrodzeniem na tle innych dyrektorów też jestem na jednym z ostatnich miejsc. Zresztą soliści, którzy u nas śpiewają, wszędzie indziej biorą więcej.

Nie będzie nowej premiery cyklu "Opera Gedanensis"?

Miała być "Sprawa Przybyszewskiej" - libretto jest już gotowe, muzyka powstaje. Nie zdążymy jednak przygotować jej w tym roku, dlatego wystawimy "Sprawę..." na początku 2015 roku. Moim marzeniem jest, by w 2015 roku zrobić również wielką inscenizację "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki w Operze Leśnej w Sopocie. Jednak, by zacząć cokolwiek robić w tym kierunku, a docelowo organizować spektakl, potrzebujemy mieć do dyspozycji Operę Leśną przynajmniej przez tydzień. Wierzymy, że pomysł ten dojdzie do skutku dzięki przychylności władz Sopotu. Co do BTT nie wiemy jeszcze co będzie po spektaklach "Niderlandy - projekt BTT". Na pewno potrzeba jakiegoś nowego pomysłu. Na pożegnanie, w 2016 roku, zrobimy "Sąd ostateczny" - kolejną pozycję z cyklu "Opera Gedanensis" oraz "Króla Rogera" Karola Szymanowskiego. Być może Andrzej Chyra da się namówić, by zrobić "Woyzecka". Dalszych planów nie mam.

To oznacza, że nie będzie pan chciał kierować operą przez kolejną kadencję?

Myślę, że Operze Bałtyckiej należy się zmiana. To będzie w sumie dziewięć lat mojej dyrekcji. Nie powinno się dłużej kierować jednym teatrem. Niech przyjdzie ktoś nowy z nowymi pomysłami, z nową pasją. Wiele osób z pewnością to ucieszy.

Miejsca

Spektakle

Opinie (62)

  • Świetny Sen nocy letniej i Ubu Rex

    A ja nie rozumiem tych negatywnych komentarzy, ostatnie spektakle, które widziałam w operze, były naprawdę dobre. Soliści pewnie są drodzy, ale za to jak śpiewają!

    • 14 13

  • Żałosne komentarze (3)

    ktoś tu chyba został zwolniony przez tego Weissa i się mści w internecie. przecież widać gołym okiem jak przeczyta się te komentarze, że piszą ciągle te same osoby. pasował wam marny poziom który był wcześniej, rzępolenie orkiestry, paździerzowe dekoracje i soliści na poziomie operetki? przed Weissem był w operze bałtyckiej repertuar jak do kotleta. Ha ha, a może ktoś z orkiestry pisze bo nie daje rady grać pendereckiego?

    • 14 32

    • Znowu Izadora się dorwała do komputera w biurze męża lub też kolejna nadaktywna pani od promocji próbuje się podlizać małżeństwu Weiss...

      • 15 4

    • nie jestem z personelu

      Od momentu rozpoczęcia dyrektorowania przez P. Weissa i zarządzania przez Panią Weissową coraz rzadziej znajduje coś wartego oglądnięcia. Rozumiem trudności (może nie w pełni bo nie moja branża) ale nie rozumiem tego ciągnięcia w depresję kulturalną. Każdy następny spektakl to coraz większa chałtura robiona na szkielecie pseudo-nowoczesności. Ten szkielet - owszem - jest dobry dla kilku przedstawień ale po kilku zastosowaniach murszeje i śmierdzi.

      Kierowanie tak reprezentacyjną Operą wymaga jednak pewnej minimalnej inteligencji.

      • 14 2

    • Nikt mnie z Opery nie zwolnił. Jestem tylko jednym z wielu -widzem, który lubi klasyczną operę , balet i ich magię. Jedna Carmen i Traviata w sezonie, przy przytłaczającej nadprodukcji podrygów BTT nie jest propozycją satysfakcjonującą.
      Szczególnie że poziom spektakli na poziomie wokalnym nie jest obecny wcale wyższy niż w czasach gdy w ciągu jednego miesiąca grano kilka różnych przedstawień.
      Wiem o czym piszę bo do Opery chodzę regularnie od lat 70-tych

      • 8 1

  • Niech Weiss pochwali się sprzedażą biletów

    Wtedy będzie widać czy jego spektakle cieszą się oglądalnością dla mnie powstaje tam tylko szmira i marszałek mógł by się zastanowić czy warto tak marnować kasę

    • 24 6

  • kiedy...

    Kiedy wreszcie opera o miłości człowieka i kozy? To takie postepowe. Otworzmy się na diversity.

    • 12 4

  • A ja wolę BTT niż nudne, patetyczne i sztuczne (każdy połknął kija i ma przyklejony uśmiech) spektakle baletowe

    • 5 20

  • Nie mam żadnych emocji do wszystkich tu osób. Po prostu chciałbym, że w Gdańsku, na Pomorzu, była jedna ( jedyna ) opera w ładnym gmachu z przyzwoitym repertuarem, żeby kolejne pokolenia mogły zobaczyć balet Czajkowskiego, opery Verdiego, a nawet jakieś nowości. Tymczasem od lat tylko narzekanie i mizeria. Powstają drogi, dworce, lotniska ( nawet dwa obok siebie ), galerie - a nie stać Pomorza na JEDNĄ operę?

    • 16 2

  • Dwie wiadomości.....

    Mamy dwie wiadomości : dobrą i złą
    dobra to ta,że ten pan w końcu wyjedzie z gdańska a zła ,że dopiero w 2016 roku. Wtedy już chyba trzeba będzie budowac całą strukturę teatru od nowa, bo wszystko będzie zniszczone !

    • 19 1

  • litoooości (4)

    Nie jestem i nie byłam związana z naszą operą w sensie zawodowym.Nie podlegam też frustracjom-los obdarzył mnie bowiem b.silnym charakterem.Po prostu kocham muzykę we wszystkich jej formach.To co proponuje pan dyrektor to jakis zły sen.Nie mam nic przeciwko sztuce wspołczesnej-przeciwnie,podziwiam nowe dokonania w tej dziedzinie.Jednak tradycje operowe wymagają ich poszanowania.Nie może być każdy spektakl szary,brudny,depresyjny....Jak uczyc mlodych ludzi tradycji,piękna,poszanowania muzyki skoro to co widzimy na scenie nie przypomina zapisow w partyturze....?Silenie się na oryginalność w tym wypadku przynosi fatalne skutki i obnaża realizatorów.Ktoś z komentująch opisał swoje wrażenia po"Marii".Zupełnie się z tym zgadzam.Takie granie "na kubły"Solidarnością jest zwyczajnie obraźliwe.Na finansach się nie znam.Jednak gdy widziałam na"Rigoletto"śpiewaka z W-wy w roli hrabiego Monterone- a są to tylko dwa krótkie wyjścia na scenę,ktore z powodzeniem mógłby wykonać dobry student Akademii Muzycznej lub chórzysta za dużo mniejesze pieniądze to jest to robienie wody z mózgu....To w ogóle temat rzeka i ręce opadają z szelestem...A ten BTT to urągowisko udające sztukę...I co kogo może obchodzić komu pani Izadora jest wdzięczna?.Może powinniście panstwo zbudować teatr za własne pieniądze i tam realizowac swoje ambicje...Już widzę te wpływy z biletów(he,he).Nasze władze w ogóle nie reagują na taką antyoperę....Może to kompleksy W-wy?Panie dyrektorze:"kończ waść,wstydu oszczędź".I jeszcze jedno-jeśli nie rozumie Pan surrealizmu to ech,szkoda gadać...

    • 29 6

    • "I co kogo może obchodzić komu pani Izadora jest wdzięczna?" (3)

      Cóż, jeśli ten, komu jest wdzięczna to Jiri Kylian, który przygotuje tutaj dwie swoje jednoaktówki, to może chyba obchodzić każdego, kto ma nawet mizerne pojęcie o balecie.

      • 3 1

      • mało wiedzą o tańcu w gdańsku

        tylko jeszcze trzeba mieć pojęcie o balecie i tańcu wykraczające poza "jezioro Łabedzie " ;)))

        • 3 3

      • Asystent (1)

        wystawił dzieło sprzed stu lat, a Kylian tylko pobrał pieniążki.
        Jak myślisz, ile :-) ?

        • 2 0

        • Czy to w czymś umniejsza wielkość dzieła?
          Ludzie za pracę albo dzieła zazwyczaj biorą wynagrodzenie.

          • 0 2

  • Dobrze, że chociaż budynek zostanie do tym gościu. Od lat muszę wyjeżdżać z Gdańska aby zobaczyć coś nowego. Nie wspominam o takiej "drobnostce" jak zapomniana w Gdańsku jakakolwiek operetka.

    • 11 3

  • gusta i gusciki (1)

    sa różne gusta i guściki - rozumiem ze komus moze się nie podobać jedno czy drugie przedsstawienie , ale nie rozumie ilości hejtu wylewającej sie z większości postów,

    o tym ze nie jest tak tragicznie jak piszecie moze świadczyć fakt ze spektakle i osoby wystepujace w operach zdobywają wiele znaczacych nagród nie tylko w polsce ale i zagranica....

    widomo powszechnie ze nie docenia sie tego co sie na na wyciagniecie reki .... i tak jest z operą ....

    • 7 9

    • Dziwactwa nie zastąpią braku pomysłów

      Nagrody na festiwalach często nie są miernikiem rzeczywistego poziomu spektakli.
      Fala "hejtow" wynika stąd ze wbrew obiegowej opinii publiczność doskonale potrafi ocenić dobre spektakle, odróżniając je np od sztampowych podrygów tanecznych w wykonaniu BBT , dziwactw typu Makbet w stoczni, nie wspominając o niezrozumiałym i odczuwalnym braku klasyki ( opera, operetka, balet).
      A że realizowane jest to za publiczne pieniądze, to trudno się dziwić że entuzjazmu nie ma.
      Oliwy do ognia dolewa rownież postawa Pana Weissa ("ziomalstwo"- o trojmiejskich artystach)

      • 6 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Skąd według legendy wzięła się nazwa ulicy Żabi Kruk?

 

Najczęściej czytane