• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Oko-uchem. "Hańba" kontra młodość w operze

Jerzy Snakowski
2 grudnia 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Oko-ucho. Pożegnanie z tytułem i czytelnikami
Rafał Kłoczko skrzykuje takich jak on młodych entuzjastów i bez żadnego przymusu, dla przyjemności własnej i publiczności wystawia opery. Cóż za piękny kaprys! Rafał Kłoczko skrzykuje takich jak on młodych entuzjastów i bez żadnego przymusu, dla przyjemności własnej i publiczności wystawia opery. Cóż za piękny kaprys!

Hańba! - ryknęli widzowie. Okrzykami i gwizdami przerwali przedstawienie. A gdy entuzjaści spektaklu stanęli w jego obronie, to teatralna widownia stała się placem zaciętej walki o sztukę. Atmosfera zrobiła się tak gorąca, że gdyby nie wieczorowe kreacje krzykaczy, można by pomyśleć, że naprzeciw siebie stanęły dwa obozy kiboli.



Powyższy opis może odnosić się do tego, co niedawno wydarzyło się w Teatrze Starym w Krakowie, gdy oburzeni widzowie przerwali spektakl, wyrażając swój sprzeciw wobec pornograficznej i bełkotliwej ich zdaniem inscenizacji współczesnego guru teatralnego, Jana Klaty.

Ale równie dobrze opis pasuje do tego, co działo się w Paryżu w 1830 roku w trakcie prapremiery "Hernaniego"" Victora Hugo. Młody autor wywołał zgorszenie "obrońców tradycji" i zachwyt swych równolatków, ale kilkadziesiąt lat później - o ironio losu! - sam został uznany za dramaturga-ramola.

Mogłaby być to także relacja z premiery dzieła dziś wpisanego w panteon nobliwej klasyki - "Święta wiosny" Strawińskiego i Niżyńskiego z 1913 roku. Podzieliły one publiczność na dwa wrogie obozy - jeden dałby się pociąć za swoje racje i idoli, drugi skandował "hańba".

Słowo zarezerwowane na ważne historyczne chwile. Na co dzień ukryte w szufladce ze słowami patetycznymi, nadętymi, których nadużywać nie wolno, bo się wytrą. Dźwięczące donośnie acz rzadko, niczym Dzwon Zygmunta. Słowo na czas końca i początku. Na moment przełomu.

Powtarzalność tej sceny uświadamia, że mamy do czynienia z dziejową karuzelą, z czymś normalnym i wpisanym w kolej rzeczy naszej cywilizacji. Oto w polskim teatrze, tym razem już w praktyce, a nie w dyskursie teatrologów, nastąpiło nieuniknione - zmiana pokoleń.

Starsze albo rozpaczliwie broni swych przyczółków używając tego potężnego słowa, bądź też z godnością składa broń, jak wielka Anna Polony, opuszczająca swój teatr, który przestaje być jej teatrem. W naszym teatrze gotowało się od dawna, nareszcie - zawrzało. Na co dzień powściągliwa w swym zachowaniu polska publika eksplodowała.

Tymczasem na antypodach Krakowa, czyli na Wybrzeżu - wszystko na opak. Jak to na antypodach. Doświadczeni realizatorzy w Operze Bałtyckiej reinterpretują klasykę, ryzykując i szukając nowych tropów, a młodzi artyści wręcz przeciwnie - hołdują wykonawczym tradycjom.

Sam po obejrzeniu kilkudziesięciu inscenizacji "Traviaty", w których wiem, kiedy Violetta zaniesie się gruźliczym kaszelkiem, kiedy wzniesie kieliszek z namalowanym weń szampanem, kiedy zaszlocha, kiedy schowa liścik w gorset, a kiedy padnie martwa w ramiona tenora, jak kania dżdżu łaknę nowych pomysłów na klasykę, byle nie były gwałtem na dziele.

Ale rozumiem tych, którzy "Traviaty" nigdy wcześniej nie widzieli i chcą zobaczyć ją zrobioną "po bożemu", czyli tak, by eksponować dzieło, a nie inscenizatora. I to do nich skierowane są spektakle firmowane przez dyrygenta Rafała Kłoczko i Fundację Tutti. Kłoczko skrzykuje takich jak on młodych entuzjastów i bez żadnego przymusu, dla przyjemności własnej i publiczności wystawia opery.

Cóż za piękny kaprys! Na początku, kilka lat temu, wyglądało to na zabawę. Ale gdy w ubiegłym tygodniu wystawił już siódmy tytuł wydaje się, że mamy regularną gdańską operę alternatywną. Biedniejszą jeszcze niż Bałtycka, bo inscenizacje pokazywane są raz, góra dwa razy. Jednak frekwencja i owacje świadczą, że dla tego rodzaju teatru - hołdującego tradycji - jest miejsce, że Kłoczko świetnie uzupełnia pewną lukę, dzięki czemu obraz teatru operowego w Gdańsku jest pełniejszy.

Tu młodzi, bardzo młodzi wykonawcy i realizatorzy nie biorą się za bary z tradycją. Wydaje się, że traktują swe zadania jako formę warsztatu i próbę zaistnienia w zawodzie poza instytucjami, do których ciężko im się dostać. Pokazują moc młodości nie tyle w warstwie artystycznej, co w sferze organizacji.

Bo dziś trzeba być albo szalonym, albo właśnie bezczelnie młodym, by ot tak sobie wystawić operę. Po swych spektaklach nie usłyszą słowa "hańba". Ale kto wie, czy wśród nich nie czai się ten, która lada dzień wyrwie się przed szereg, narazi się szerokiej publiczności i zmieni oblicze polskiego teatru operowego?

O autorze

autor

Jerzy Snakowski

- Oko-uchem to rubryka, w której autor, wykładowca Akademii Muzycznej w Gdańsku, autor show popularyzującego teatr operowy pt. "Opera? Si!", dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi spostrzeżeniami na temat trójmiejskiej kultury i nie tylko. Więcej o autorze: www.snakowski.pl

Opinie (21)

  • e tam (1)

    E tam, chrzanienie. Cały świat (cywilizowany) przedstawia juz operę jak prawie film. Wraz ze swoim scenariuszem, rezyserią, scenografią. To wszystko powoduje, ze każdy spektakl to nowe przestzrenie, nowe wrazenia, nowa muzyka... i cżłowiek przeciera oczy ze zdumienia: to tak też można???. Ano - mozna. Nawet trzeba!
    A usprawiedliwianie asekuranctwa "młodzieży" forma "warsztatu", to zwykła kpina z czytelnika. Z czytelnika i jego inteligencji.

    • 10 11

    • Jak idę do Opery zobaczyć np. Carmen to CHCE zobaczyć Carmen tą napisaną przez Bizeta a nie jakąś uwspółcześnioną szmirę która z Bizetem i jego operą ma wspólny tylko tytuł.
      Rozumiem chęć uwspółcześnienia opery i pokazania czegoś nowego jednak skoro dzieła operowe przetrwały do dziś i są chętnie oglądane i słuchane przez wielu ludzi to może warto zostawić je w spokoju a samemu stworzyć coś zupełnie nowego? Gdyż moim zdaniem przerobienie czyjegoś dzieła tak żeby było bardziej współczesne świadczy tylko o całkowitym braku wyobraźni i o żerowaniu na innych którzy MIELI jakiś pomysł na SZTUKĘ.

      • 0 0

  • veni, vedi e... bravissimo!

    byłem, widziałem i jestem zachwycony! przynam szczerze, że kiedy zobaczyłem informację, że młodzi muzycy rzucają się znów na Pucciniego, to pomyślałem "o zgrozo... nie wiecie, co czynicie!". Byłem na "wiłach" w operze rok temu i bardzo mi się podobało, ale to jest opera, która faktycznie dla młodych muzyków jest dobra - trudna, ale bez przesady. Bardzo mi się podobało. Niestety opuściłem ostatnio "Gianni Schichi", widziałem jakieś fragmenty w internecie i wyglądało ładnie, ale nie chcę nic mówić, skoro nie widziałem w całości. Ale do rzeczy - przychodzę do św. Jana, zimno koszmarnie, na scenie prawie nic nie ma (zastanawiam się, czy dopiero się coś pojawi czy co), po czym - stop-klatka, orkiestra zaczyna i... łał! Minimalizm Kozłowskiej (pani reżyser - gratulacje!) spełnił się w każdym calu! Muzycznie - jestem pod wrażeniem tego, że młodzi muzycy poradzili sobie emocjonalnie z czymś takim! Orkiestra świetnie przygotowana, soliści swobodnie zachowujący się na scenie i mimo problemów z przebiciem się przez orkiestrę - jestem zachwycony! Nie wiem, czy gdziekolwiek w Polsce grali "płaszcz" kiedyś, ale to trzeba powtórzyć! Dalej - "siostra angelika" - tradycyjnie, świetnie nadające się do tego wnętrze kościoła (pani Kozłowska - umieszczenie niektórych scen w poprzedniej operze na balkonie było świetne, ale trzypoziomowy chór w finale mnie wzruszył!), a muzycznie - cudo - każda z postaci wiedziała co robić, dyrygent idący za wokalistami, jak rasowy "wyjadacz", orkiestra pełna barw, która pomaga wokalistom w każdym calu no i oczywiście - Anna Fabrello, którą chcę widziec na scenie częściej.

    Podsumuję - jestem pod wrażeniem, nie sądziłem, że młodzi ludzie są w stanie wykonać tak trudne dzieła i to z tak pięnym rezultatem! Jesteście bardzo dojrzali i mam nadzieję, że będę mógł was oglądać coraz częściej. A głosy krytyki? zawsze jakaś będzie i ja też mógłbym coś znaleźć, ale idąc tym tropem... również i z pozostałych miejsc w Trójmieście musiałbym wychodzić z krytyką na ustach po koncertach o spektaklach, a po co? Oceniam na 5+ i nie mogę się doczekać kolejnych tytułów, oby tak dalej!

    • 6 2

  • Szkoda tylko, (3)

    ze pan Kłoczko to naprawde mierny dyrygent... Bez złosliwosci, po prostu obiektywnie

    • 15 9

    • Penderecki też jest fatalnym dyrygentem a mimo to dyryguje. (1)

      Trzeba się cieszyć, że komukolwiek w ogóle chce się cokolwiek robić.

      • 6 5

      • hmm?

        ciekawe, że jest "mierny", skoro co chwilę widać go za pulpitem dyrygenckim i każdorazowo ze świetnym rezultatem. To chyba lepszy dowód na to, że ten młody człowiek coś sobą reprezentuje? Śledzę jego poczynania od dwóch lat i za każdym razem jestem zachwycona efektami jego pracy!

        • 1 2

    • bez złośliwości się z tym nie zgodzę - jest to jeden z najlepszych dyrygentów młodego pokolenia, czas zresztą to udowodni

      • 5 8

  • Respect

    Respekt szczególnie dla młodych wykonawców.
    To miło patrzeć jak radzą sobie w tego typu repertuarze, zarezerwowanym zazwyczaj dla wyjadaczy.
    Ciekaw jestem jak długo przygotowywano ten projekt.
    Szkoda, że opery wystawiono tylko raz i w niewdzięcznej przestrzeni kościoła.
    Mimo walorów estetycznych miejsca jego warunki akustyczne nie sprzyjały "żywym głosom" bez nagłośnienia.
    Panie Rafale powodzenia i oby tak dalej

    • 11 5

  • Rafał Kołoczko nie wypełnia żadnej luki panie Snakowski (3)

    Luką w powojennej trójmiejskiej tradycji operowej są knoty reżyserskie dyrektora Weissa .

    • 19 3

    • Pan Kłoczko (2)

      Przepraszam ale ten Kłoczko to marny dyrygent co to wogóle jest?Dyrygował raz jednym koncertem w operze i był bardzo przestraszony a do tego nie umiał nic od siebie dać , o czym czy kim my wogole rozmawiamy?

      • 10 6

      • Podejrzane jest takie krytykowanie (1)

        Ciekawe, że atak na młodego dyrygenta pojawia się jako komentarz do negatywnej opinii o dyrektorze Opery Bałtyckiej. Jak ma się jedno do drugiego? Ja widzę tylko jedno możliwe wyjaśnienie, "najlepszą obroną jest atak" a więc najlepiej zdeprecjonować konkurencję. Widać, że powyższy komentarz napisał ktoś związany z Operą, ktoś kto niepotrzebnie czuje się zagrożony. Przecież Kłoczko to jeszcze młody zaczynający karierę artysta, ma prawo popełniać błędy, więc zamiast mu dokopywać, jeśli są jakieś zarzuty, lepiej go wesprzeć. Może będzie z niego pociecha dla polskiej kultury. Sądząc z artykułu jest na to duża szansa.

        • 5 9

        • Kloczko jest jednym z najlepszych dyrygentow młodego pokolenia, zapamiętajcie to nazwisko bo jeszcze będzie o nim głośno.

          • 3 10

  • Brawo Rafał!!!

    • 4 5

  • Halo,halo, a cóż to za nagonka!!!

    Brawo, dla Rafała Kłoczko (uwaga-nie należy pisać nazwisk z błędem, bo to już jest obraza!). Młody człowiek wspaniale realizuje swoje pasje muzyczne. Robi to już trzeci sezon. Angażuje innych młodych i z ich udziałem wystawia opery nie oglądane przez całe lata. Nie szalejmy z tą tradycją,lub jej brakiem. Każdy ma inną wyobraźnię i wrażliwość. Do opery idzie się po to aby posłuchać piękną muzykę i zobaczyć widowisko. Na muzyce trzeba się znać żeby podejmować się krytyki . A ja nie widzę w tych wypowiedziach ani słowa na temat tego jak sprostali zadaniu orkiestra i soliści. Widzę tylko "ubijanie piany" na różne tematy kompletnie nie związane z wystawionymi operami. Panie Rafale, proszę nie zwracać uwagi na beznadziejne pokrzykiwania ludzi, którym pewnie nigdy nie zdarzyło się umieścić swojego nazwiska nawet na odcinku papieru toaletowego a co dopiero na afiszu. Podziwiam Pana siłę w tym co Pan tworzy i umiejętność zaangażowania swoich młodych przyjaciół do umiłowania sztuki i współpracy. Proszę nie słuchać malkontentów i robić swoje. Czekam na następne spektakle.

    • 11 7

  • przygana czy pochwała?

    Bodaj w czerwcu miałam przyjemność oglądać Gianni Schicchi (dla niezorientowanych: jedna z produkcji opisywanych tu "młodych wykonawców") i zachwyciłam się kontekstem komiksowym, operowaniem barwą, wizualizacjami i spójną wizją reżyserską. Pozostałe części tryptyku (które wystawiane były niedawno) nie zrobiły na mnie aż tak wielkiego wrażenia, jeśli chodzi o pomysł na spektakl. Pierwszy plan oddany został muzyce, wokalistom i orkiestrze. Myślę, że dzieki temu tłum ludzi wysiedział w lodowatym kościele kilka godzin. Że Ci ludzie wracając do domu czuli się bogatsi duchowo i z całą pewnością wybiorą się na kolejne przedstawienia (oby były!).

    Myślę, że w dzisiejszych czasach trzeba być bardzo odważnym (albo głupim), żeby wystawiać opery bez aury skandalu, bez golizny, narkotyków, żydów gejów i miliona efekciarskich gadżetów. Nie powiedziałabym, ze jest to "zachowawcze działanie", ale też nie zgodzę się na "ćwiczenie warsztatu". Ci ludzie z pełnią zaangażowania i pasji walczą o to by promować muzykę, którą kochają, a nie po to by promować siebie. Czy nie jest to godne pochwały?

    Na marginsie: jestem bardzo ciekawa ile osób komentujących widziało choćby jeden spektakl Kłoczki i Kozłowskiej?

    • 10 5

  • Teatr (1)

    Marne to czasy gdzie na co drugim plakacie goła baba lub goły facet , gdzie zawsze realizatorzy kogoś rozbiorą , w każdym obecnym spektaklu coraz więcej golizny... pewnie łatwiej im dać gołą du-ę niż wymyślić coś nowego i twórczego..

    a Opera Bałtycka ma więcej grzechów... coraz więcej tworzy o żydach.. taki trend nastał ....
    A jest kilka pięknych POLSKICH Oper i dobrej klasyki .. smutek i tyle

    • 20 13

    • od razu widać,

      że jesteś marnym, malutkim antysemicikiem, pseudo-narodowcem...? -pała za komentarz...

      • 6 9

  • Panie Jurku, ta cała "hańba" w Narodowym była starannie przygotowanym "spektaklem" (1)

    proszę poszperać w internecie, znajdzie Pan wszystko na ten temat.

    • 4 2

    • cóż z tego?

      że być może protest nie był spontaniczny, ale zorganizowany przez osoby którym poziom kultury leży na sercu?
      Czy to w jakiś sposób pomniejsza ich intencje?
      A co z aktorami , którzy nie chcą grać w takich kiepskich sztukach i rezygnują (nieraz połowa zespołu)? To też jest reżyserowane?

      • 2 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Kto był założycielem teatru Bim - Bom?

 

Najczęściej czytane