- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (39 opinii)
- 2 Maj miesiącem festiwali (5 opinii)
- 3 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (14 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (69 opinii)
- 5 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (18 opinii)
- 6 Tu nie spodziewasz się sztuki, a jednak! (9 opinii)
Nieznośna lekkość (francuskiego) bytu. O książce "Dziewczyna z walizką"
Żyjemy w czasach, kiedy każdy może wydać książkę i nic w tym złego. Swoich sił postanowiła spróbować również pochodząca z Sopotu rewiowa tancerka, Aleksandra Kędzierska-Fontaine. Podejrzewam, że jej "Dziewczyna z walizką" miała być odważną, skandalizującą powieścią o współczesnej paryskiej bohemie. Niestety, niewiele z tego wyszło.
Pisząc o "Dziewczynie z walizką" nie sposób nie wspomnieć o życiorysie autorki. Aleksandra Kędzierska-Fontaine, urodzona w Sopocie absolwentka Gdańskiej Szkoły Baletowej, w wieku 19 lat zadebiutowała w jednej z najsłynniejszych rewii świata - Lido de Paris. Przez kilka lat występowała tam jako jedna z głównych tancerek, a za swoją działalność została obdarzona statusem Artystki Republiki Francuskiej i obywatelstwem tego kraju.
Na podstawie swoich bogatych doświadczeń i wspomnień z podróży po rozmaitych zakątkach świata postanowiła stworzyć debiutancką powieść - i tak właśnie powstała "Dziewczyna z walizką".
Zaczyna się dość osobliwie: od emocjonalnej przedmowy, w której bohaterka komentuje zamach na redakcję satyrycznej gazety "Charlie Hebdo". Nie jestem do końca pewna, czemu ten wstęp ma w gruncie rzeczy służyć, bo sprawia wrażenie doklejonego na siłę i nijak nie pasuje do reszty książki, a stwierdzenia w stylu "nie każdy Arab to terrorysta" są raczej mało odkrywcze i nie widzę sensu, by dzielić się nimi z czytelnikami (choć, co ciekawe, kilkadziesiąt stron dalej bohaterka uderzy w ksenofobiczny ton, stwierdzając, że Chińczycy są "irytujący, niewychowani i obrzydliwi").
Potem mamy klasyczną narrację opartą na wspominaniu traum z dzieciństwa, ale i pierwszych sukcesów: trzyletnia bohaterka o imieniu Lidia, zabrana przez matkę na dyskotekę w Sopocie, zaczyna na parkiecie tak zawzięcie "kręcić pupą", że pewien zafascynowany turysta z Włoch chce ją sobie kupić "za olbrzymią sumę pieniędzy". Urocze, prawda?
W końcu Lidia zaczyna dorastać i rusza w swoją wielką eskapadę, podczas której będzie pracować w najlepszej paryskiej rewii, pozna smak luksusu, zwiedzi kawałek świata i złamie niejedno męskie serce.
Kiedy czytałam "Dziewczynę z walizką", przypomniał mi się fragment "Forsowania powieści-rzeki" Dubravki Ugrešić, w którym autorka skarży się przyjacielowi-pisarzowi, że nie ma pomysłu, co zrobić z wymyśloną przez siebie postacią. W odpowiedzi otrzymuje następujący telegram: "Niech się pieprzy. Stop. To jest najlepsze. Stop. Tak w życiu, jak i w prozie. Stop." Nie wiem, czy Aleksandra Kędzierska-Fontaine zna powieść Ugrešić, ale cała fabuła "Dziewczyny z walizką" wydaje się być efektem tej genialnej w swej prostocie rady. O samej pracy tancerki dowiemy się z niej w sumie niewiele, za to kolejne rozdziały wypełnione są opisami przygód erotycznych głównej bohaterki.
Lidia ochoczo korzysta z uroków nocnego życia Paryża, lądując co chwila w innym łóżku i nie gardząc orgietkami, które wydają się jej chyba nieodłącznym elementem życia tamtejszej bohemy.
Oczywiście, nie ma tu mowy o żadnym pospolitym puszczaniu się - bohaterka, otoczona nimbem słowiańskiej melancholii, przez cały ten czas intensywnie poszukuje wielkiej miłości. Jej romantyczny wizerunek tylko od czasu do czasu zakłócają cierpkie uwagi o tym, że nie podoba jej się najnowszy model Ferrari, którym jest wożona albo że nie otrzymuje od partnera wystarczająco drogich prezentów - ale nie bądźmy drobiazgowi, w końcu nawet wielka miłość bez odpowiedniego entourage'u traci nieco na wartości. Tym bardziej w Paryżu.
Żyjemy w czasach, kiedy absolutnie wszyscy - sportowcy, piosenkarki, prezenterzy telewizyjni, blogerzy, wszelkiej maści celebryci - prędzej czy później napiszą swoją książkę i zawsze znajdzie się jakieś wydawnictwo zainteresowane publikacją ich wyznań. Nie ma się na co obrażać - ot, taki znak czasów.
Opinie (29) 5 zablokowanych
-
2016-11-30 11:31
Nie znam dobrej książki o Francji.. przynajmniej w tym sensie, w jakim zawsze wyżej ceniłem Dostojewskiego lub Gogola niż Zolę i nawet Prousta. Bufonada!
- 2 1
-
2016-11-30 13:51
Nie znosna lekkosc (od)bytu? (2)
- 4 4
-
2016-11-30 18:30
Hahahahahaha! Ale gra słów i to phahahaha! No nie mogę!
- 1 1
-
2016-11-30 19:11
żenująca "dyskusja"
Żenujący, patologicznie głupi wpis!
- 2 2
-
2016-11-30 19:04
żenująca "dyskusja" (1)
A powyzej jak zawsze w tym portalu - jeden wielki hejt i spluwaczka...no coz, pospolite chamstwo jest nieuleczalne
- 3 5
-
2016-12-01 08:51
Zagwozdka
Czy hejtem zaś nie jest i to, co Ty uprawiasz?
Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia, jak mawiają.- 3 1
-
2016-11-30 20:45
I to ma być dyskusja? Cóż za prymityw i totalna glupota.
- 1 2
-
2016-11-30 22:30
Piotr (1)
Ojjjj bardzo współczuje tej zawistnej, zazdrosnej wyraźnie o autorkę pani która nie potrafi pisać nawet recenzji, przecież to sie absolutnie nie pokrywa z treścią książki.. Premiera tej która będzie na rynku jest dopiero jutro :)
Współczuje przegranego życia .- 3 9
-
2016-12-01 10:57
przyjacielu pani autorki, pan nie rozumie, że takimi wpisami tylko ośmiesza pan swoją przyjaciółkę, która ewidentnie nie radzi sobie z krytyką? i czy pan, hehe, prawnik, wie co to egzemplarz recenzencki?
- 4 2
-
2016-11-30 22:35
Opinia (1)
Pełna zgoda, ja na miejscu tej pseudo dziennikarki uciekałabym z redakcji , albo odkładała grosiki na prawnika :D
- 2 5
-
2016-12-01 10:53
a jakiś konkret dlaczego miałaby zbierać na prawnika, czy pop prostu serduszko boli bo książeczka może się komuś podobać?
- 2 2
-
2016-12-01 01:31
zadziwiona jestem
Oskar wydał książkę? Naprawdę? Zdziwiona jestem bardzo, bo od czasu publikacji pseudorecezji o Świetliku (Spółdzielnia Pracy Świetlik, potem Gdańsk) Iwony Demskiej, portal truj-miasto żadnej opini/recenzji o książkach wydanych przez tą zacną gdańską oficynę nie zamieścił!? Sporo tego było. Biografia Grassa, Schenka Gdańsk 1930-45, Kanold historia Capelli Gedanensis i biografia prof. Jassema, piękny album Daniluka o dawnym Wrzeszczu, genialne tłumaczenie Z wiślanej delty ze wstępem Januszajtisa i wiele innych. I co teraz? Ciekawe, co się takiego stało, ze zauważyła Pani i jej pracodawca, że oni coś wydają? Dobrze, bardzo dobrze, że Pani to pisze, przynajmniej wiem, że wydawnictwo działa. Pewien zacny człowiek mówił 'nie ważne co piszą, ważne że piszą"
- 1 4
-
2016-12-01 08:54
Droga recenzentko!
Nie przejmuj się komentarzami. Recenzja naprawdę dobra. Obrońcy zapewne nie przeczytali więcej książek w życiu ponad takie coś jak toto. Inaczej wiedzieliby, że recenzja jest nieodłączną cząstką twórczości literackiej, i nie pisze się jej po to, aby nadepnąć na odcisk sfrustrowanym Internautom.
- 5 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.