• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak Bierut molo uratował

Mirosław Baran
30 listopada 2007 (artykuł sprzed 16 lat) 
aktualizacja: godz. 23:38 (29 listopada 2007)
Ulica Bohaterów Monte Cassino w 1964 r. Ulica Bohaterów Monte Cassino w 1964 r.
Dekoracja z okazji XXX-lecia PRL przy ul. Bohaterów Monte Cassino (1974 r.)
Dekoracja z okazji XXX-lecia PRL przy ul. Bohaterów Monte Cassino (1974 r.)
Hotel Dworcowy (obecnie Hotel Rezydent) w I poł. lat 60. Hotel Dworcowy (obecnie Hotel Rezydent) w I poł. lat 60.
Grand Hotel i molo, Fidel Castro i Maryla Rodowicz, bikiniarze i cinkciarze, jazz i big-beat, Parasolnik i Józef Cyrankiewicz, nieistniejący już Non-Stop oraz SPATiF - to drugoplanowi bohaterowie wydanej właśnie książki "Kurort w cieniu PRL-u. Sopot 1945-1989". Jej bohaterem pierwszoplanowym jest samo miasto.

"Kurort w cieniu PRL-u" jest wspólnym dziełem dwóch rodowitych Sopocian: Wojciecha Fułka i Romana Stinzinga-Wojnarowskiego. Fułek jest wiceprezydentem Sopotu, poetą i dziennikarzem. Stinzing-Wojnarowski napisał serię powieści osadzonych w Sopocie: "Tak dawno, a jakby wczoraj", "Tak dawno, a jakby dzisiaj" oraz "Tak dawno jak sięga pamięć". Pomimo tego, że urodzili się w tym samym - bądź co bądź niewielkim - mieście w tej samej dekadzie, to poznali się zaledwie parę lat temu.

Wojciech Fułek przygotował "osobistą" historię miasta. - Takie było założenie - tłumaczy. - To nie jest książka historyczna. Tutaj nie ma zmyśleń, aczkolwiek jest dużo wątków, które może dla historyków nie są znaczące, ale okazują się niezbędne dla opisania klimatu i kolorytu miasta. "Kurort w cieniu PRL-u" ma być opowieścią o miejscu, które nie dało się zniszczyć, nie dało zabić swojego ducha. Sopot był namiastką Zachodu w dwojaki sposób. Po pierwsze stanowił wzór spędzania wolnego czasu w ekskluzywny sposób. Po drugie stał się oknem na świat. Pojawiali się tu marynarze, obcokrajowcy z całego świata, przywozili nowinki z Zachodu, rockowe płyty i ciuchy. Festiwal piosenki w Sopocie był przez lata jedyną imprezą, na której można było zobaczyć zachodnich wykonawców. Szczególnie interesujące wydają mi się losy miasta zaraz po wojnie. Mało kto wie na przykład, że molo w Sopocie miało zostać wtedy rozebrane, z powodu zbyt dużych kosztów utrzymania. Uratował je jednak Bolesław Bierut, który rozbiórce się sprzeciwił.

Druga cześć książki to szczegółowe kalendarium, przygotowane przez Romana Stinzinga-Wojnarowskiego na podstawie wycinków prasowych. Znaleźć w nim można nie tylko te "wielkie", polityczne wydarzenia. Mnóstwo tu spraw drobnych, pozornie błahych wzmianek z prasy. Na przykład rok 1952. 23 marca - wiec w 7. rocznicę wyzwolenia Sopotu spod okupacji hitlerowskiej. 3 kwietnia - ogłoszenie w gazecie: Za zajście, które miało miejsce w dniu 8 marca w Restauracji Obywatelska obywatelkę Jadwigę Krauze publicznie przepraszam - Franciszek Fojucik. 23 kwietnia - Sopoccy rybacy Aleksander i Władysław Pawłowscy zobowiązali się w czynie 1-Majowym, że w dwie najbliższe niedziele wyjdą w morze łowić ryby. - Przygotowanie kalendarium zajęło mi dwa lata - opowiada Roman Stinzing-Wojnarowski. - Przeglądałem nie tylko prasę Wybrzeża, ale liczne tytuły ogólnopolskie. Chciałem przedstawić koloryt Sopotu, to, czym żyli w danym czasie zwykli ludzie.

Już na pierwszy rzut oka widać, że "Kurort w cieniu PRL-u" wyrósł z ogromnej pasji obu autorów, z miłości do Sopotu. Siedzę z Wojciechem Fułkiem w jego gabinecie i przeglądamy "jeszcze ciepłą" książkę, praktycznie prosto z drukarni. Autor ma tom po raz pierwszy w ręku. Kartuje go i pokazuje mi zdjęcia. - To pierwszy plan miasta z 1945 roku - wskazuje. - Jest niezwykle ciekawy. Już pal licho, że jest na nim ulica marszałka Stalina, ale są tu nazwy ulic, które przewędrowały po pewnym czasie w zupełnie inne miejsca miasta. O, kartki na żywność z 1946 roku. Tu są prywatne zdjęcia z molo; dzieci w samolociku, czy z białym misiem. O, a to dyrektor mojego liceum. Strasznie mnie kiedyś gonił za długie włosy...

W sobotę w Sopocie odbędzie się promocja książki. Oprócz spotkania z autorami zaplanowany został m. in. pokaz dokumentalnego filmu "Sopot 1957". A prezydent Fułek już myśli o dalszej pracy. - Mamy bardzo dużo materiałów, które nie zmieściły się do tego tomu - mówi. - Poza tym czekamy na zgłoszenia osób, które chciałyby uzupełnić książkę o swoje wspomnienia, zdjęcia, dokumenty. Co z nimi zrobimy? Nie wiem jeszcze. Może wydamy nową książkę, może przygotujemy drugie, rozszerzone wydanie "Kurortu w cieniu PRL-u"?

Spotkanie z autorami książki
"Kurort w cieniu PRL-u"
sobota, 1 grudnia
Krzywy Domek
ul. Bohaterów Monte Cassino

Fragment książki "Kurort w cieniu PRL-u. Sopot 1945-1989"

Sopocki festiwal w roku 1972 trwał już 4 dni. Festiwalowi towarzyszył po raz pierwszy jarmark - namiastka muzycznych targów, zorganizowany w pawilonach CBWA przy molo. Tym razem festiwalowe zmagania zdominowali polscy wykonawcy. Grand Prix de Disque (oraz dodatkowo nagrodę publiczności) podczas konkursu wytwórni płytowych zdobyła, nazwana wtedy "Madonną RWPG", Maryla Rodowicz, brawuro wykonując słynną "Małgośkę", a Bursztynowy Słowik powędrował do Stana Borysa - śpiewał wówczas "Jaskółkę uwięzioną". To właśnie wtedy krążyły legendy o najsłynniejszej parze PRL-u: jeżdżącej czerwonym porsche Maryli Rodowicz z uwielbianym aktorem Danielem Olbrychskim. Sopocka stugębna plotka głosiła, że Daniel Olbrychski specjalnie wówczas przyjechał na festiwal, aby dać w zęby "Czerwonemu Księciu" - premierowiczowi, Andrzejowi Jaroszewiczowi (zatrzymującemu się zresztą najczęściej w znanej nam doskonale rządowej willi nad morzem), ponieważ ten zbyt nachalnie umizgiwał się do ówczesnej ukochanej Azji Tuhajbejowicza.

Wojciech Fułek, Roman Stinzing-Wojnarowski "Kurort w cieniu PRL-u. Sopot 1945-1989", Wydawnictwo L&L, Gdańsk 2007, s. 210-211.
Mirosław Baran

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (34) 5 zablokowanych

  • Pamiętam "Komis" na monciaku, obok kina "Bałtyk". Miałem 14 lat, a na wystawie, leżały białe "Lee" przywiezione pewnie przez marynarza. Kosztowały, pamiętam jak dziś 700 złociszy, a matczycho zarabiało około 1800, dla mnie zatem niedostępne.

    • 2 0

  • bez molo sopot by nie istniał

    • 1 0

  • Też pamięam te białe LEE na wystawie

    Ciekawe kto je kupił i jak mu się nosiły. Może sprzedawca pamięta jak to było z tymi spodniami. Ja musiałem się zadowolić zwykłymi szarikami. Miałem też parę dżinsów odra. Ale i tak byłem gościu bo zdobyłem naszywkę Rifle i sobie ją przeszyłem na tylną prawą kieszeń.

    • 2 0

  • ludzie czy wyscie na głowę upadli?

    modlić się do spodni???????!!!!!

    • 0 0

  • Tu chodzi o szarość życia w niewoli

    Nikt się nie modlił do spodni. Tu chodzi o to że w komunie było wszystko szare. Szare, brudne tynki, szara polcyjna pałka i szare perspektywy dla szaraków którzy się nie chcieli zaprzedać PZPR. Zagraniczne spodnie to był wyraz protestu przeciwko komunie. Tylko ludzie pokroju i charakteru Kwaśniewskiego, Cimoszewicza działając w komsomolskich ze-te-mesach i te-pe-pe-erach ustawiali się dostając koncesje wyjazdu na Zachód. Tu w kraju pluli na kapitalizm a jednocześnie jechali tam w nagrodę na stypendja fundowane przez durnych kapitalistów. Jak pączki w maśle mogli żyć wtedy też donosiciele, tajni współpracownicy i inne szuje. Teraz znów podnoszą swoje łby i ech... co tam pisać.
    Tak od spodni na wystawie komisu przeszliśmy do ważnych spraw dzisiejszej Polski. Pozdrawiam wszystkich myślących. Płyńmy pod prąd.

    • 2 1

  • Molo;- a ja i cala nasza ferajna chodzilismy do Sopot na Mole!!!

    • 0 0

  • Pamiętam, na 20-go Października, w okolicach tunelu, był prywaciarz i nagrywał "płyty pocztówkowe". Siora kupiła "The Beatles" - "Cant buy my love" i jechaliśmy ją na frezarce typu "Bambino". To był mebel, bo razem z radiem "Poemat", fornir na wysoki połysk, kuźde.
    Pierwszego normalnego kupiłem już za Gierka, chyba "Stereo hit".
    Ktoś tu wypomniał, że się modlili ludzie do spodni, widać kobito, żeś młoda. W "Delikatesach" na monciaku, przed świętami ludzie modlili się do kabanosów i pomarańczy, bo tylko wtedy można było je najpierw wystać, a dopiero potem kupić.

    • 2 1

  • Pamiętam też "kadłubka" przed kościołem garnizonowym Św. Jerzego. To był chyba inwalida wojenny, bez rąk i nóg, umieszczony był w takiej zielonej drewnianej skrzynce, jak na kwiaty, na podwoziu dziecinnego wózka, na statywie miał doczepione organki i grał, żebrząc. Przywoziła i odwoziła go żona, taka wielka gruba baba, a on jak się napił, a pił, to bluzgał tak, że mi mamusia zasłaniała uszy.
    Mam fotki z mola, stoję obok "Panny Wodnej" stateczku Białej Floty, przerobionego z kadłuba poniemieckiego trałowca, mam też z "Misiem", obok KMS.
    Ja wszystko pamiętam, Czesia, Jasia "Słoneczko", Bogusia z Rynku, Bar Dworcowy, w starym, drewnianym budynku dworca.
    Pamiętam też "Nocną zmianę":-D

    • 4 0

  • wypada podziekowac tow. Bierutowi

    dziekujemy----- towarzyszu prezydencie gdyby nie wy to o czym dzisiaj młodzi pisali by na tym portalu , wiemy ze wam tak ładnie kojarzylo sie MO-lo

    • 0 0

  • Kadłubek

    Byłem kiedyś w kinie"Bałtyk"gruba przywiozła"Kadłubka"na seans,podkładając cegiełkę pod wózek.W pewnym momencie usłyszałem krzyk,łapcie mnie jadę!Ktoś po ciemku kopnął i cegła uwolniła pojazd.na szczęście ktoś go w porę zatrzymał.Pozdrawiam,stary Sopocianin.

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Protestanckie przekazy ikonograficzne które można zobaczyć w Dworze Artusa w Gdańsku to...?

 

Najczęściej czytane