- 1 14. NDI Sopot Classic pod znakiem natury (3 opinie)
- 2 Plenerowy koncert PG ściągnął tłumy (171 opinii)
- 3 Kabaret Starszych Panów na Scenie Letniej (24 opinie)
- 4 Koncertowe 10 lat Teatru Komedii Valldall (58 opinii)
- 5 Kryminał inspirowany Iwoną Wieczorek (46 opinii)
- 6 Ponad 200 książek trafi na bruk (69 opinii)
Jak Bierut molo uratował
"Kurort w cieniu PRL-u" jest wspólnym dziełem dwóch rodowitych Sopocian: Wojciecha Fułka i Romana Stinzinga-Wojnarowskiego. Fułek jest wiceprezydentem Sopotu, poetą i dziennikarzem. Stinzing-Wojnarowski napisał serię powieści osadzonych w Sopocie: "Tak dawno, a jakby wczoraj", "Tak dawno, a jakby dzisiaj" oraz "Tak dawno jak sięga pamięć". Pomimo tego, że urodzili się w tym samym - bądź co bądź niewielkim - mieście w tej samej dekadzie, to poznali się zaledwie parę lat temu.
Wojciech Fułek przygotował "osobistą" historię miasta. - Takie było założenie - tłumaczy. - To nie jest książka historyczna. Tutaj nie ma zmyśleń, aczkolwiek jest dużo wątków, które może dla historyków nie są znaczące, ale okazują się niezbędne dla opisania klimatu i kolorytu miasta. "Kurort w cieniu PRL-u" ma być opowieścią o miejscu, które nie dało się zniszczyć, nie dało zabić swojego ducha. Sopot był namiastką Zachodu w dwojaki sposób. Po pierwsze stanowił wzór spędzania wolnego czasu w ekskluzywny sposób. Po drugie stał się oknem na świat. Pojawiali się tu marynarze, obcokrajowcy z całego świata, przywozili nowinki z Zachodu, rockowe płyty i ciuchy. Festiwal piosenki w Sopocie był przez lata jedyną imprezą, na której można było zobaczyć zachodnich wykonawców. Szczególnie interesujące wydają mi się losy miasta zaraz po wojnie. Mało kto wie na przykład, że molo w Sopocie miało zostać wtedy rozebrane, z powodu zbyt dużych kosztów utrzymania. Uratował je jednak Bolesław Bierut, który rozbiórce się sprzeciwił.
Druga cześć książki to szczegółowe kalendarium, przygotowane przez Romana Stinzinga-Wojnarowskiego na podstawie wycinków prasowych. Znaleźć w nim można nie tylko te "wielkie", polityczne wydarzenia. Mnóstwo tu spraw drobnych, pozornie błahych wzmianek z prasy. Na przykład rok 1952. 23 marca - wiec w 7. rocznicę wyzwolenia Sopotu spod okupacji hitlerowskiej. 3 kwietnia - ogłoszenie w gazecie: Za zajście, które miało miejsce w dniu 8 marca w Restauracji Obywatelska obywatelkę Jadwigę Krauze publicznie przepraszam - Franciszek Fojucik. 23 kwietnia - Sopoccy rybacy Aleksander i Władysław Pawłowscy zobowiązali się w czynie 1-Majowym, że w dwie najbliższe niedziele wyjdą w morze łowić ryby. - Przygotowanie kalendarium zajęło mi dwa lata - opowiada Roman Stinzing-Wojnarowski. - Przeglądałem nie tylko prasę Wybrzeża, ale liczne tytuły ogólnopolskie. Chciałem przedstawić koloryt Sopotu, to, czym żyli w danym czasie zwykli ludzie.
Już na pierwszy rzut oka widać, że "Kurort w cieniu PRL-u" wyrósł z ogromnej pasji obu autorów, z miłości do Sopotu. Siedzę z Wojciechem Fułkiem w jego gabinecie i przeglądamy "jeszcze ciepłą" książkę, praktycznie prosto z drukarni. Autor ma tom po raz pierwszy w ręku. Kartuje go i pokazuje mi zdjęcia. - To pierwszy plan miasta z 1945 roku - wskazuje. - Jest niezwykle ciekawy. Już pal licho, że jest na nim ulica marszałka Stalina, ale są tu nazwy ulic, które przewędrowały po pewnym czasie w zupełnie inne miejsca miasta. O, kartki na żywność z 1946 roku. Tu są prywatne zdjęcia z molo; dzieci w samolociku, czy z białym misiem. O, a to dyrektor mojego liceum. Strasznie mnie kiedyś gonił za długie włosy...
W sobotę w Sopocie odbędzie się promocja książki. Oprócz spotkania z autorami zaplanowany został m. in. pokaz dokumentalnego filmu "Sopot 1957". A prezydent Fułek już myśli o dalszej pracy. - Mamy bardzo dużo materiałów, które nie zmieściły się do tego tomu - mówi. - Poza tym czekamy na zgłoszenia osób, które chciałyby uzupełnić książkę o swoje wspomnienia, zdjęcia, dokumenty. Co z nimi zrobimy? Nie wiem jeszcze. Może wydamy nową książkę, może przygotujemy drugie, rozszerzone wydanie "Kurortu w cieniu PRL-u"?
Spotkanie z autorami książki
"Kurort w cieniu PRL-u"
sobota, 1 grudnia
Krzywy Domek
ul. Bohaterów Monte Cassino
![](https://s-trojmiasto.pl/zdj/c/n/9/147/150x0/147293.webp)
![](https://s-trojmiasto.pl/zdj/c/n/9/147/150x0/147293.webp)
Wojciech Fułek, Roman Stinzing-Wojnarowski "Kurort w cieniu PRL-u. Sopot 1945-1989", Wydawnictwo L&L, Gdańsk 2007, s. 210-211.
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (34) 5 zablokowanych
-
2007-11-30 05:23
Pamiętam "Komis" na monciaku, obok kina "Bałtyk". Miałem 14 lat, a na wystawie, leżały białe "Lee" przywiezione pewnie przez marynarza. Kosztowały, pamiętam jak dziś 700 złociszy, a matczycho zarabiało około 1800, dla mnie zatem niedostępne.
- 2 0
-
2007-11-30 09:05
bez molo sopot by nie istniał
- 1 0
-
2007-11-30 10:49
Też pamięam te białe LEE na wystawie
Ciekawe kto je kupił i jak mu się nosiły. Może sprzedawca pamięta jak to było z tymi spodniami. Ja musiałem się zadowolić zwykłymi szarikami. Miałem też parę dżinsów odra. Ale i tak byłem gościu bo zdobyłem naszywkę Rifle i sobie ją przeszyłem na tylną prawą kieszeń.
- 2 0
-
2007-11-30 12:09
ludzie czy wyscie na głowę upadli?
modlić się do spodni???????!!!!!
- 0 0
-
2007-11-30 12:35
Tu chodzi o szarość życia w niewoli
Nikt się nie modlił do spodni. Tu chodzi o to że w komunie było wszystko szare. Szare, brudne tynki, szara polcyjna pałka i szare perspektywy dla szaraków którzy się nie chcieli zaprzedać PZPR. Zagraniczne spodnie to był wyraz protestu przeciwko komunie. Tylko ludzie pokroju i charakteru Kwaśniewskiego, Cimoszewicza działając w komsomolskich ze-te-mesach i te-pe-pe-erach ustawiali się dostając koncesje wyjazdu na Zachód. Tu w kraju pluli na kapitalizm a jednocześnie jechali tam w nagrodę na stypendja fundowane przez durnych kapitalistów. Jak pączki w maśle mogli żyć wtedy też donosiciele, tajni współpracownicy i inne szuje. Teraz znów podnoszą swoje łby i ech... co tam pisać.
Tak od spodni na wystawie komisu przeszliśmy do ważnych spraw dzisiejszej Polski. Pozdrawiam wszystkich myślących. Płyńmy pod prąd.- 2 1
-
2007-11-30 12:46
Molo;- a ja i cala nasza ferajna chodzilismy do Sopot na Mole!!!
- 0 0
-
2007-11-30 12:56
Pamiętam, na 20-go Października, w okolicach tunelu, był prywaciarz i nagrywał "płyty pocztówkowe". Siora kupiła "The Beatles" - "Cant buy my love" i jechaliśmy ją na frezarce typu "Bambino". To był mebel, bo razem z radiem "Poemat", fornir na wysoki połysk, kuźde.
Pierwszego normalnego kupiłem już za Gierka, chyba "Stereo hit".
Ktoś tu wypomniał, że się modlili ludzie do spodni, widać kobito, żeś młoda. W "Delikatesach" na monciaku, przed świętami ludzie modlili się do kabanosów i pomarańczy, bo tylko wtedy można było je najpierw wystać, a dopiero potem kupić.- 2 1
-
2007-11-30 13:08
Pamiętam też "kadłubka" przed kościołem garnizonowym Św. Jerzego. To był chyba inwalida wojenny, bez rąk i nóg, umieszczony był w takiej zielonej drewnianej skrzynce, jak na kwiaty, na podwoziu dziecinnego wózka, na statywie miał doczepione organki i grał, żebrząc. Przywoziła i odwoziła go żona, taka wielka gruba baba, a on jak się napił, a pił, to bluzgał tak, że mi mamusia zasłaniała uszy.
Mam fotki z mola, stoję obok "Panny Wodnej" stateczku Białej Floty, przerobionego z kadłuba poniemieckiego trałowca, mam też z "Misiem", obok KMS.
Ja wszystko pamiętam, Czesia, Jasia "Słoneczko", Bogusia z Rynku, Bar Dworcowy, w starym, drewnianym budynku dworca.
Pamiętam też "Nocną zmianę":-D- 4 0
-
2007-11-30 13:17
wypada podziekowac tow. Bierutowi
dziekujemy----- towarzyszu prezydencie gdyby nie wy to o czym dzisiaj młodzi pisali by na tym portalu , wiemy ze wam tak ładnie kojarzylo sie MO-lo
- 0 0
-
2007-11-30 13:28
Kadłubek
Byłem kiedyś w kinie"Bałtyk"gruba przywiozła"Kadłubka"na seans,podkładając cegiełkę pod wózek.W pewnym momencie usłyszałem krzyk,łapcie mnie jadę!Ktoś po ciemku kopnął i cegła uwolniła pojazd.na szczęście ktoś go w porę zatrzymał.Pozdrawiam,stary Sopocianin.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.