Grand Hotel i molo, Fidel Castro i Maryla Rodowicz, bikiniarze i cinkciarze, jazz i big-beat, Parasolnik i Józef Cyrankiewicz, nieistniejący już Non-Stop oraz SPATiF - to drugoplanowi bohaterowie wydanej właśnie książki "Kurort w cieniu PRL-u. Sopot 1945-1989". Jej bohaterem pierwszoplanowym jest samo miasto.
"Kurort w cieniu PRL-u" jest wspólnym dziełem dwóch rodowitych Sopocian:
Wojciecha Fułka i
Romana Stinzinga-Wojnarowskiego. Fułek jest wiceprezydentem Sopotu, poetą i dziennikarzem. Stinzing-Wojnarowski napisał serię powieści osadzonych w Sopocie: "Tak dawno, a jakby wczoraj", "Tak dawno, a jakby dzisiaj" oraz "Tak dawno jak sięga pamięć". Pomimo tego, że urodzili się w tym samym - bądź co bądź niewielkim - mieście w tej samej dekadzie, to poznali się zaledwie parę lat temu.
Wojciech Fułek przygotował "osobistą" historię miasta. -
Takie było założenie - tłumaczy. -
To nie jest książka historyczna. Tutaj nie ma zmyśleń, aczkolwiek jest dużo wątków, które może dla historyków nie są znaczące, ale okazują się niezbędne dla opisania klimatu i kolorytu miasta. "Kurort w cieniu PRL-u" ma być opowieścią o miejscu, które nie dało się zniszczyć, nie dało zabić swojego ducha. Sopot był namiastką Zachodu w dwojaki sposób. Po pierwsze stanowił wzór spędzania wolnego czasu w ekskluzywny sposób. Po drugie stał się oknem na świat. Pojawiali się tu marynarze, obcokrajowcy z całego świata, przywozili nowinki z Zachodu, rockowe płyty i ciuchy. Festiwal piosenki w Sopocie był przez lata jedyną imprezą, na której można było zobaczyć zachodnich wykonawców. Szczególnie interesujące wydają mi się losy miasta zaraz po wojnie. Mało kto wie na przykład, że molo w Sopocie miało zostać wtedy rozebrane, z powodu zbyt dużych kosztów utrzymania. Uratował je jednak Bolesław Bierut, który rozbiórce się sprzeciwił.Druga cześć książki to szczegółowe kalendarium, przygotowane przez Romana Stinzinga-Wojnarowskiego na podstawie wycinków prasowych. Znaleźć w nim można nie tylko te "wielkie", polityczne wydarzenia. Mnóstwo tu spraw drobnych, pozornie błahych wzmianek z prasy. Na przykład rok 1952. 23 marca - wiec w 7. rocznicę wyzwolenia Sopotu spod okupacji hitlerowskiej. 3 kwietnia - ogłoszenie w gazecie: Za zajście, które miało miejsce w dniu 8 marca w Restauracji Obywatelska obywatelkę Jadwigę Krauze publicznie przepraszam - Franciszek Fojucik. 23 kwietnia - Sopoccy rybacy Aleksander i Władysław Pawłowscy zobowiązali się w czynie 1-Majowym, że w dwie najbliższe niedziele wyjdą w morze łowić ryby. -
Przygotowanie kalendarium zajęło mi dwa lata - opowiada Roman Stinzing-Wojnarowski. -
Przeglądałem nie tylko prasę Wybrzeża, ale liczne tytuły ogólnopolskie. Chciałem przedstawić koloryt Sopotu, to, czym żyli w danym czasie zwykli ludzie.Już na pierwszy rzut oka widać, że "Kurort w cieniu PRL-u" wyrósł z ogromnej pasji obu autorów, z miłości do Sopotu. Siedzę z Wojciechem Fułkiem w jego gabinecie i przeglądamy "jeszcze ciepłą" książkę, praktycznie prosto z drukarni. Autor ma tom po raz pierwszy w ręku. Kartuje go i pokazuje mi zdjęcia. -
To pierwszy plan miasta z 1945 roku - wskazuje. -
Jest niezwykle ciekawy. Już pal licho, że jest na nim ulica marszałka Stalina, ale są tu nazwy ulic, które przewędrowały po pewnym czasie w zupełnie inne miejsca miasta. O, kartki na żywność z 1946 roku. Tu są prywatne zdjęcia z molo; dzieci w samolociku, czy z białym misiem. O, a to dyrektor mojego liceum. Strasznie mnie kiedyś gonił za długie włosy...W sobotę w Sopocie odbędzie się promocja książki. Oprócz spotkania z autorami zaplanowany został m. in. pokaz dokumentalnego filmu "Sopot 1957". A prezydent Fułek już myśli o dalszej pracy. -
Mamy bardzo dużo materiałów, które nie zmieściły się do tego tomu - mówi. -
Poza tym czekamy na zgłoszenia osób, które chciałyby uzupełnić książkę o swoje wspomnienia, zdjęcia, dokumenty. Co z nimi zrobimy? Nie wiem jeszcze. Może wydamy nową książkę, może przygotujemy drugie, rozszerzone wydanie "Kurortu w cieniu PRL-u"?Spotkanie z autorami książki
"Kurort w cieniu PRL-u"sobota, 1 grudnia
Krzywy Domek
ul. Bohaterów Monte Cassino
Fragment książki "Kurort w cieniu PRL-u. Sopot 1945-1989"
Sopocki festiwal w roku 1972 trwał już 4 dni. Festiwalowi towarzyszył po raz pierwszy jarmark - namiastka muzycznych targów, zorganizowany w pawilonach CBWA przy molo. Tym razem festiwalowe zmagania zdominowali polscy wykonawcy. Grand Prix de Disque (oraz dodatkowo nagrodę publiczności) podczas konkursu wytwórni płytowych zdobyła, nazwana wtedy "Madonną RWPG", Maryla Rodowicz, brawuro wykonując słynną "Małgośkę", a Bursztynowy Słowik powędrował do Stana Borysa - śpiewał wówczas "Jaskółkę uwięzioną". To właśnie wtedy krążyły legendy o najsłynniejszej parze PRL-u: jeżdżącej czerwonym porsche Maryli Rodowicz z uwielbianym aktorem Danielem Olbrychskim. Sopocka stugębna plotka głosiła, że Daniel Olbrychski specjalnie wówczas przyjechał na festiwal, aby dać w zęby "Czerwonemu Księciu" - premierowiczowi, Andrzejowi Jaroszewiczowi (zatrzymującemu się zresztą najczęściej w znanej nam doskonale rządowej willi nad morzem), ponieważ ten zbyt nachalnie umizgiwał się do ówczesnej ukochanej Azji Tuhajbejowicza.
Wojciech Fułek, Roman Stinzing-Wojnarowski "Kurort w cieniu PRL-u. Sopot 1945-1989", Wydawnictwo L&L, Gdańsk 2007, s. 210-211.