- 1 Pogrzeby, które chcemy zapomnieć (103 opinie)
- 2 5 wystaw, na które warto wybrać się w maju (7 opinii)
- 3 Tłum gości i kolejka po autografy (88 opinii)
- 4 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 5 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
- 6 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
Fikcja i niemoc - o wystawie w IS Wyspa
Nie słynny już krem z ludzkiego tłuszczu najbardziej przykuwa uwagę na otwartej w sobotę w Instytucie Sztuki Wyspa wystawie "Fikcja i fikcja". Ten zbiorowy projekt zadaje raczej pytanie o rolę artysty i sztuki we współczesnym społeczeństwie. Nasuwające się wnioski nie są niestety optymistyczne.
Znajdująca się w jednej z bocznych sal Instytutu Sztuki Wyspa instalacja Aliny Żemojdzin wbrew oczekiwaniom nie jest najbardziej rzucającym się elementem wystawy "Fikcja i fikcja". Jeżeli już to ujmuje starannie zaplanowana kampania promocyjna - rzucające się w oczy billboardy w przestrzeni miejskiej, ładne opakowania z kremem czy kolorowe mydła, które zaprojektowane są na tyle ciekawie, że chyba niejedna kobieta z chęcią zobaczyłaby je na półce w swojej łazience wśród innych kosmetyków.
Dopisek informujący o tym, że krem wykonano z tłuszczu ludzkiego nie nasuwa skojarzeń z dokonaniami prof. Spannera, a zamiast tego puszcza do widza ironiczne oko - oto artystka pokazuje, że do upiększenia ciała służy coś, co wcześniej było w nim zbyteczne i zostało z niego usunięte. Stawia to pytanie o wzór piękna kreowany w mediach i społeczeństwie konsumpcyjnym - w jakim stopniu jest on prawdziwy i czy faktycznie potrzebujemy go w takiej formie? Bo czyż nie jest to raczej sztucznie wykreowana potrzeba, którą wmawia się ludziom w toczącym się konsumpcyjnym spektaklu?
Na wystawie "Fikcja i fikcja" bardziej przykuwa uwagę praca dyplomowa Igora Duszyńskiego. W trzech gablotach artysta umieścił odrażające, ruszające się, choć nieistniejące stwory morskie. Nieistniejące, ale ... Obok nich znajdują się wiernie wyglądające zdjęcia rentgenowskie stworzeń, a w sali obok możemy obejrzeć paradokument, prezentujący ich rzekome życie w Bałtyku. Przeniesienie ekspozycji do gabinetu naukowego uwiarygodniłoby obiekt znacznie bardziej, jednak w przestrzeni galeryjnej wciąż pamiętamy, że to sztuka podszywająca się pod naukę.
Ta praca doprowadza do sedna wystawy w Instytucie Sztuki Wyspa, a mianowicie pytania o rolę jaką we współczesnym społeczeństwie pełni sztuka. Zestawiona z nauką, mediami czy polityką zdaje się wyraźnie przegrywać i wciąż nie jest traktowana prawomocnie w publicznym dyskursie.
Może problemem jest jej język - sztuka musi lepiej komunikować się z widzem. Idealnym miejscem komunikacji wydaje się przestrzeń publiczna. Najdobitniej pokazują to prace Angeliki Fojtuch i Julii Kurek, rozgrywające się w przestrzeni miejskiej, gdzie dochodzi do najskuteczniejszej interakcji z widzem. Problem w tym, że artysta jest w niej postrzegany jako szaleniec, którego nie słucha się i nie traktuje poważnie. Jak więc sztuka ma szanse na równe prawa w publicznej debacie skoro nawet w takiej konwencji jest postrzegana z przymrużeniem oka i lekkim niedowierzaniem? Francuski filozof Jacques Rancière twierdzi, że sztuka musi wyjść poza swoje ramy, stać się czymś więcej, a więc być także nie-sztuką, dzięki czemu będzie mogła wejść do publicznego dyskursu. Jednak na wystawie "Fikcja i fikcja" sztuka jedynie podszywa się pod inne dziedziny wiedzy. Może zamiast symulować powinna bardziej się z nimi przenikać i więcej z nich czerpać?
Wszak wielu artystów wychodzi poza ramy sztuki, wykorzystując ją jedynie jako narzędzie, dzięki któremu ingerują w społeczeństwo - wystarczy wymienić działania Joanny Rajkowskiej przyjmującej cechy moderatora społecznego w przestrzeni publicznej czy akcje Krzysztofa Wodiczki, który np. wciela się w rolę psychologa diagnozującego stan społeczny zmarginalizowanej części społeczeństwa w swoich projektach. Wtedy sztuka zyskująca cechy innych dziedzin nauki zdaje się być traktowana bardziej poważnie, również dlatego że łatwiej dostrzegalne są jej skutki.
"Fikcja i fikcja" unaocznia, że artysta wciąż pozostaje traktowanym z niedowierzaniem twórcą, który może pokazywać swoje eksponaty w wyznaczonej przestrzeni galeryjnej. Nie pomagają mu w tym media, które jeszcze przed otwarciem wystawy z góry narzucają jej interpretację odwracając uwagę od tematów, na których istotnie skupiają się młodzi twórcy. Starając się prawomocnie zyskać miejsce w publicznej debacie sztuka zdaje się wykorzystywać wszelkie możliwe środki aby zostać dopuszczoną do głosu. W najbardziej skrajnej opcji - jak Julia Kurek - artysta czołga się środkiem ulicy chcąc wykrzyczeć swój komunikat, jednak wciąż wydaje się być niezauważony i nie jest traktowany poważnie. Czy istnieje cień szansy aby to zmienić?
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (18) 1 zablokowana
-
2009-04-07 10:54
jak panienka ktora czyta prase w radiu
recenzuje artyste to o czym my mowimy
- 3 1
-
2009-04-07 09:46
No nie zupełnie
Najpierw trzeba skończyć jakąś uczelnię artystyczną bo jak ktoś bez dyplomu wysmaruje się swoimi odchodami to nie będzie sztuka - sztuka będzie jak wysmaruje się ktoś z dyplomem ;-).
- 16 4
-
2009-04-07 09:32
Każdy z nas może zostać artystą.
Wystarczy znaleźć w swoim otoczeniu podobnych do siebie głupków bijących nam brawo jak robimy publicznie kupę.
- 8 6
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.