- 1 André Rieu znów porwał publikę w Ergo Arenie (45 opinii)
- 2 Dokąd na spektakl w plenerze? (3 opinie)
- 3 Arcydzieło włoskiej opery w Gdańsku (21 opinii)
- 4 Piękny młodzieżowy spektakl Muzycznym (16 opinii)
- 5 Książki: kto zdobędzie 50 tys. zł? (9 opinii)
- 6 Teatr Szekspirowski szuka wolontariuszy (44 opinie)
"Pan Disney zaprasza": efektowny spektakl, ale jest niedosyt
Myszka Miki, Kaczor Donald, pies Pluto, Pocahontas, Ariel, Roszpunka, Anna i Elsa, Aladyn, Piękna (Bella) i Bestia oraz wiele, wiele innych. Któż z nas nie zna postaci i bajek Disneya? Wychowały się na nich już całe pokolenia, a nowe animacje z wytwórni Walta wciąż powstają.
Teatr Muzyczny w Gdyni postanowił stworzyć koncert piosenek z najsłynniejszych z nich i tak powstała produkcja zatytułowana "Pan Disney zaprasza". Premiera odbyła się w sobotę na Nowej Scenie i została przyjęta przez widzów owacją na stojąco.
Któż z nas nie zna bajek Disneya? Już od stu lat wytwórnia opowiada historie dla dzieci, na których wychowało się kilka pokoleń, a nowe animacje z The Walt Disney Company wciąż powstają. Walter Elias Disney to prawdziwa legenda, jeden z największych twórców przemysłu rozrywkowego w historii, zdobywca rekordowej liczby nominacji do Oscarów i samych statuetek. Myszka Miki, pies Pluto czy kaczor Donald to postaci znane chyba każdemu. Nawet Królewna Śnieżka czy Kopciuszek niektórym kojarzą się bardziej z Disneyem niż z ich pierwotnymi twórcami... Siła oddziaływania tego giganta jest więc ogromna.
Mówię o tym nie bez kozery, wydawać by się bowiem mogło, że Disney to będzie samograj. Znani wszystkim bohaterowie, muzyczne szlagiery, ogromne i powszechnie lubiane uniwersum Disneya - wszystko to na pewno zachęcało do stworzenia teatralnej propozycji dla młodych widzów. Zanosiło się na hit. Powiem jednak od razu, że tak się nie stało. Dlaczego? Spróbuję za chwilę odpowiedzieć na to pytanie.
Inscenizowany koncert piosenek
Wydarzenie, którego premierę zapowiadaliśmy w naszym cyklu Planuj Tydzień - to warto na wstępie podkreślić - nie jest spektaklem, lecz koncertem piosenek z filmów Walta Disneya. Zgodnie z tym, co zapowiadali organizatorzy, rzeczywiście powstał "kolorowy, rozśpiewany i roztańczony, radosny koncert". Oczywiście koncert inscenizowany i fabularyzowany, w którym nie brakło scen ze znanych filmów, takich jak: "Kraina Lodu", "Pocahontas", "Mała Syrenka", "Aladyn", "Toy Story" "Księżniczka i żaba" i innych.
Reżyserią koncertu zajął się Bernard Szyc, który nie tylko jest także autorem scenariusza, ale również zamiennie z Aleksym Perskim (to jego oglądaliśmy w dniu premiery) gra postać Pana Disneya - przewodnika, narratora i konferansjera w jednej osobie. Starszy pan z laseczką i w cylindrze, ubrany w surdut z nadrukowanymi postaciami Myszki Miki, zapowiada kolejne utwory i snuje krótkie opowieści na ich temat, zachęca dzieci do interakcji (uczy tekstów piosenek, nakłania do wstawania czy klaskania), jak również stanowi swoisty wspólny mianownik całości.
Pan Disney z innej bajki
Powiem szczerze, że miałam z tą postacią problem. Z jednej strony rozumiem, że reżyser potrzebował jakoś "usprawiedliwić" zaistniałą sceniczną rzeczywistość i wymagało to powołania kogoś takiego jak narrator, z drugiej - nie do końca jest to udany zabieg. Pan Disney jest niestety trochę jakby z innej epoki i jego "lekcje wychowawcze" czy nachalne pouczanie i indagowanie dzieci z dat, ekologii czy geografii przeniosło nas w klimaty szkoły z czasów raczej bliższych mojemu dzieciństwu niż współczesne. Dziś dzieciaki ekologię mają we krwi, a wiele z nich wie też, że to nie Kolumb odkrył Amerykę...
Pomijając nawet kwestie tych niezbyt udanych dialogów, to Pan Disney dodatkowo razi swoją ciągłą obecnością na scenie. Niby sobie siedzi przy fortepianie, niby na nim gra, ale tak naprawdę jest tam po nic. W dodatku zdecydowano się umieścić go w samym centrum (z tyłu, ale jednak na środku sceny), co burzy wizualnie wiele pięknych scen. Nie rozumiem tego zabiegu, dużo lepiej byłoby dla całego widowiska, gdyby był on ulokowany na proscenium, z boku sceny lub z niej po prostu schodził.
Kostiumowa feeria barw i stylów
Trzeba tu powiedzieć, że scenografia (Renata Godlewska) jest niezmienna. Całość rozgrywa się na tle bajkowego zamku - znanego nam doskonale z logo wytwórni, jak i z wielu filmów Disneya. To z jednej strony pozwala na przeniesienie akcentu na muzykę, śpiew, ruch i kostiumy oraz skupienie uwagi na nich, co jest na pewno atutem. Z drugiej jednak zamek nie jest na tyle uniwersalną przestrzenią, aby pasował do wszystkich piosenek i w efekcie razi w niektórych momentach, szczególnie jako tło do utworu bosej Pocahontas (świetna Karolina Merda) czy tańca i śpiewu plemienia z "Vaiany" (żywiołowa, najlepsza scena w całym spektaklu, szkoda, że takich nie było więcej).
Wspomniana Renata Godlewska odpowiada również za efektowne kostiumy. Na poczet tego koncertu powstały setki kostiumów w przeróżnych stylach - od antycznych czy dalekowschodnich, do lat 20./30., przez rozkloszowane spódnice z lat 50., po różne abstrakcje z tiulu, piór, cekinów, a także niezwykłe nakrycia głów. Warto tu przywołać te najbardziej imponujące kreacje: cały zwierzyniec z "Króla lwa", podwodne zwierzaki z "Małej syrenki" czy meble i sprzęty domowe z "Pięknej i bestii" (zwłaszcza niezwykle urocze Świeczniki). Chapeau bas dla wyobraźni kostiumolożki i gigantycznej pracy pracowni krawieckich. Wszystko to robi wrażenie.
Popis aktorski, wokalny i akrobatyczny
Teraz pora, by powiedzieć o najważniejszym, czyli o kreacjach aktorskich i wokalnych. Tutaj muszę przyznać, że zgodnie z oczekiwaniami artyści wykazali się pełnym profesjonalizmem wykonań. Co prawda, jakichś szalonych choreograficznych popisów - poza akrobatycznymi - raczej zabrakło, jednak nie można narzekać na brak popisów wokalnych i aktorskich. Kierownikiem muzycznym przedstawienia jest Dariusz Różankiewicz. Za choreografię odpowiada Joanna Semeńczuk, która postawiła raczej na proste układy niż skomplikowane aranżacje.
W większości scen partie chóralne i solowe połączone są z tańcem. Na scenie zaprezentowano kilkanaście utworów z kultowych filmów Walta Disneya. Wymagało to dużego tempa zmian kostiumowych i umiejętności przechodzenia z jednej stylistyki w drugą, bo każdy utwór był "z innej bajki" (dosłownie i w przenośni).
Do najlepszych scen wokalnie zaliczyć trzeba oczywiście szlagierową "Mam tę moc" z "Krainy lodu" w wykonaniu duetu Karoliny Trębacz (Elsa) i Mai Gadzińskiej (Anna). Ta ostatnia zresztą jak zwykle błyszczy na scenie (dodatkowo w roli Papugi czy Vaiany). Podobnie świetnie radzą sobie zresztą pozostali członkowie zespołu, jak choćby Katarzyna Kurdej jako Ariel, Roszpunka (bardzo udana scena zbiorowa z wikingami) czy Pani Imbryk. Warta zauważenia jest też Natalia Samagalska jako Meduza (unosząca się nad sceną), Maciej Podgórzak jako zabawny Jamochłon (głównie dzięki pomysłowemu kostiumowi) czy Marcin Słabowski jako rapujący i żywiołowy Dżin.
W spektaklu bierze udział ponad 20 aktorów (obsady są wymienne), tancerzy i członków Akrobatycznego Teatru Tańca Mira-Art - w tym dzieci, pod kierownictwem Miry Kister-Okoń. Trzeba przyznać, że akrobacje - choć imponujące - w wielu scenach stanowiły jedynie ozdobnik, nie wnosiły zbyt wiele dramaturgicznie do utworów. Jednak w niektórych przypadkach, tj. np. "Krąg życia" z "Króla lwa" mocno ożywiły działania sceniczne (szczególnie odtwórcy małych małpek).
Dlaczego nie powstał hit?
Dlaczego zatem nie powstał hit? Świetni wykonawcy, bardzo dobrze zaśpiewane szlagiery, wspaniała muzyka, spektakularne kostiumy, akrobacje, ponadczasowi bohaterowie. Wszystko to powinno składać się na sukces. A jednak mnie czegoś zabrakło. Czego? W moim odczuciu najsłabszym ogniwem tej produkcji jest scenariusz z deficytem dramaturgii, a także brak pomysłu na to, jak przenieść tego Disneya, który nie jest jednak samograjem, na scenę. Jaką nadać temu teatralną formę - skoro już nie zdecydowano się na koncert w formie klasycznej.
Włożyć do jednego worka piosenki z tak różnych filmów, w dodatku z takiej rozpiętości czasowej, i oczekiwać, że to samo zadziała, to trochę pobożne życzenia. Przykładowo "Zaplątani" to 2010 rok, "Król lew" to 1994 rok, a "Kraina lodu" 2013 rok. Oczywiście, niektóre z nich się nie starzeją, ale chodzi raczej o to, że starzeją się ich odbiorcy. W zasadzie miałam poczucie, że ten spektakl wcale nie jest dla współczesnych dzieci, a raczej dla ich rodziców, bo to oni bardziej wychowali się na Disneyu. Zwłaszcza że najnowszych tytułów w tym koncercie zabrakło ("Nasze magiczne Encanto", "Coco", "Luca", "Raya i ostatni smok"). Wyjątkiem był "Aladyn" (wersja z 2019 roku).
Preferencje wiekowe dla dzieci od 3 lat też mnie nie przekonują. Maluchy w ogóle raczej tych filmów nie znają (poza wyjątkami). Starsi z kolei będą znudzeni taką "bajeczkową" formą. Niestety, jeśli robi się coś dla każdego, to zazwyczaj wychodzi dla nikogo. Ten koncert jest trochę jak plakat, który go reklamuje - jest na nim wszystko, i wszystkiego za dużo, a jednocześnie jest o niczym.
"Powędrujmy w świat magii, dziecięcej beztroski, szczęśliwych wspomnień i niczym nieskrępowanej radości" - zapowiadają twórcy tego koncertu. Mam wrażenie, słysząc takie słowa i oglądając ich dzieło, że coś przegapili. Przeoczyli ten moment, gdy minął czas różowych księżniczek, cukierkowego dzieciństwa, a dzieci nie traktuje się tak infantylnie jak dawniej. Notabene dziś Disney też robi już inne filmy: o księżniczkach w okularach, czarnoskórej syrence Arielce, a niedawno można było oglądać animację krótkometrażową pt. "Reflect" o dziewczynce z nadwagą. Wszyscy lubią bajki, ale chyba nikt nie lubi być traktowany niepoważnie, nawet dzieci.
Spektakl
Pan Disney zaprasza
Katalog.trojmiasto.pl - Miejsca
Miejsca
Spektakle
Opinie wybrane
-
2023-04-02 16:12
Uwielbiam Teatr Muzyczny, ale niestety muszę się zgodzić z recenzją (2)
Piękne widowisko, ale bez głębszego przesłania. Disney robi już inne bajki, one opowiadają dużo bardziej skomplikowaną historię, to coś więcej niż wesoła piosenka. Jednak czegoś zabrakło. Szkoda
- 22 18
-
2023-04-03 19:58
inne bajki, np. taka arielke w wersji black
- 2 1
-
2023-05-26 13:54
Tu nie trzeba żadnej historii - sednem są same piosenki
Mam wrażenie, że wczoraj obejrzałam zupełnie inny spektakl niż zrecenzowano. Jestem absolutnie zachwycona i niczego nie zabrakło! Moja 4-letnia córka oglądała z zachwytem do samego końca (przy innych spektaklach po 20 minutach zaczynała się wiercić). Było bardzo różnorodnie, aktorzy i tancerze zrobili przepiękne show, kostiumy to jakiś totalny
Mam wrażenie, że wczoraj obejrzałam zupełnie inny spektakl niż zrecenzowano. Jestem absolutnie zachwycona i niczego nie zabrakło! Moja 4-letnia córka oglądała z zachwytem do samego końca (przy innych spektaklach po 20 minutach zaczynała się wiercić). Było bardzo różnorodnie, aktorzy i tancerze zrobili przepiękne show, kostiumy to jakiś totalny kosmos. Pan Disney i jego opowiastki zupełnie nie raziły - de facto trwały krótko, po 2-3 minuty, w końcu aktorzy musieli mieć czas na przebranie się. I biorąc pod uwagę reakcje publiczności to nikt żadnego niedosytu nie odczuwał. Nie było cukierkowo i infantylnie. Ale za to kolorowo, radośnie i bajkowo!
- 0 0
-
2023-04-02 20:20
Ten koncert jest trochę jak plakat, który go reklamuje - jest na nim wszystko, i wszystkiego za dużo, a jednocześnie jest o niczym. Reżyser może miał zbyt mało czasu na przygotowanie tego spektaklu, a szkoda.
- 8 9
-
2023-04-02 22:14
Nam się podobało (1)
Przyjemna rozrywka, tak,właśnie rozrywka. Mam wrażenie, że niektórzy widzowie oczekują mistycznych przeżyć;) Spektakl wykonany na bardzo wysokim poziomie, spójny, dopracowany. Wspaniala scenografia, kostiumy, choreografia, mistrzowskie wykonanie znanych i lubianych utworów. Nie doszukiwałabym się głębokiego sensu w projekcie, który ma być rozrywką i swoją rolę spełnia w 100 %. Dziecko zafowolone i my, rodzice również. Polecam z całego serca:)
- 21 6
-
2023-04-03 12:29
Rozrywka też może być na poziomie. A jak się serwuje widzowi stare odgrzewane kotlety, to jest jednak brak szacunku do widza.
- 0 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.