• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Z Anetą Szyłak rozmowa o sztuce

Justyna Świerczyńska
6 czerwca 2008 (artykuł sprzed 15 lat) 
aktualizacja: godz. 10:46 (6 czerwca 2008)
Aneta Szyłak Aneta Szyłak

O powstaniu Łaźni, sztuce oraz powinnościach artysty - rozmowa z Anetą Szyłak, dyrektor Instytutu Sztuki Wyspa.



Była Pani pierwszym dyrektorem Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia. Jak wyglądał ten najwcześniejszy okres funkcjonowania centrum?

Łaźnia powstała dużo wcześniej. W 1992 roku założył ją Grzegorz Klaman wraz z gronem artystów, powołując najpierw Fundację Otwarte Atelier (1992-1994), a następnie Wyspa Progress (od 1994). Ja dołączyłam do nich zimą 1994 roku, rozpoczynając tym samym współpracę z Fundacją Wyspa Progress, Galeria Wyspa i Łaźnią. Razem z Grzegorzem podjęliśmy decyzję o przekształceniu Łaźni w instytucję publiczną. Wtedy nikt nie wierzył, że nam się uda. Trzy lata przekonywaliśmy lokalnych polityków do tego, by powołać nową instytucję.

To miejsce od początku zdecydowanie różniło się od innych tego typu instytucji.

To był dar środowiska artystycznego dla miasta i trzeba to wyraźnie podkreślić. Nie był to wymysł polityki kulturalnej, tylko efekt artystycznej samoorganizacji i dowód dojrzałości sceny artystycznej. Bardzo intensywnie działało tu wielu artystów. Z inicjatywy organizacji pozarządowej założonej przez artystów powstała instytucja publiczna. Program, który prowadziła, był właściwie kontynuacją i ideowym rozwinięciem wcześniejszych działań.

Na czym polegała oryginalność tych projektów?

Podejmowaliśmy całą masę tematów, które były mocno osadzone w rzeczywistości. Uruchomiliśmy nowatorski wówczas program aktywizowania lokalnego środowiska i powiązania go z życiem instytucji o nazwie "Rzeźba Społeczna". Staraliśmy się komentować rzeczywistość polityczną i społeczną. Pamiętajmy, że Polska była wówczas w okresie intensywnej transformacji ustrojowej i umacniania instytucji demokratycznych. Chcieliśmy brać udział w tym procesie. Chcieliśmy też zmienić sposób patrzenia na publiczną rolę artysty oraz spojrzenie na sztukę, nie tylko jako wyraz osobistej kreatywności. Przypominać, że artysta jest także obywatelem, a jego obecność w przestrzeni publicznej to także sytuacja polityczna. Pewne z tych tematów kontynuowane są obecnie w Instytucie Sztuki Wyspa, chociaż metody naszego działania zmieniły się, bo zmieniła się rzeczywistość polityki i mediów.

Może Pani wskazać najważniejsze wystawy z tamtego okresu?

Cały szereg projektów, np. wzbudzające najwięcej emocji wystawy "Prace" Katarzyny Kozyry, "Anatrophy" Grzegorza Klamana, "Public Relations" - wystawa, która probowała zdefiniować najnowszą historię sztuki w Gdańsku, "All You need is love", która była pierwszym wielkim międzynarodowym projektem Łaźni, "Kuchnia i Uczta" Rory"ego Francisa, która wprowadziła do programu wątek krytyki instytucjonalnej czy "Kampania" Wiktorii CUKT, podejmująca tematykę demokracji w okresie wyborów prezydenckich. No i oczywiście "Drogi do Wolności", pierwsza w Polsce próba ugryzienia złożonej problematyki pamięci i historii przez instytucję zajmująca się sztuką współczesną.

Jak podsumowałaby Pani tamten okres pod względem artystycznym? Co z tamtych osiągnięć wydaje się wciąż aktualne?

Łaźnia pokazywała to, co wówczas w polskiej sztuce było gorące, wyraziste i co pokazywało przecięcie trajektorii sztuki i polityki. Proszę spojrzeć na dzisiejszą retorykę sceny artystycznej. Ona dopiero teraz się tym tak naprawdę zaczęła zajmować.

To był okres bardzo idealistyczny. Wiedzieliśmy, ze jesteśmy pierwszą instytucją artystyczną założoną w wolnej Polsce. Że jesteśmy pierwszą taką instytucją w Gdańsku i musieliśmy połączyć dwie ważne cechy: w pełni profesjonalnej instytucji oraz aktywistycznej grupy, która wciąż utrzymuje ducha wspólnego działania. Jako pierwsi próbowaliśmy przedefiniować funkcję sztuki i zadania artysty. Gdy dzisiaj ogłasza się manifesty politycznej funkcji sztuki w bezpiecznych ramach rynku, chce mi się śmiać. To co dziś jest modną tendencją, wówczas było obłożoną wysokim ryzykiem postawą ideową. Ale być może zaangażowanie, jako tryb rynku sztuki i nieomal pop kultury, oraz celebrytyzm lewicowy to paradoksalnie próba odpowiedzi na to, w jaki sposób zaangażowanie może być szeroko dystrybuowane. Jakie czasy, taki idealizm. Ale mówiąc poważnie, jest ważne, ze instytucja przetrwała, ze utrzymuje publiczne finansowanie i spełnia swoją rolę wobec środowiska. My zaś z Grzegorzem zbudowaliśmy inne ramy instytucjonalne dla idei, które uważamy za ważne, jako zadania dla sztuki i praktyki instytucjonalnej.

Łaźnia przyciągała wielu artystów. Jak wyglądało życie w Łaźni? Czy to była silnie związana ze sobą grupa?

O tym trzeba by rozmawiać z Grzegorzem Klamanem, który prowadził obie fundacje artystów zarządzające Łaźnią w jej pierwszym, nie instytucjonalnym okresie. To, co sama zaobserwowałam, to silna wola zrobienia czegoś ważnego, zestaw wyrazistych osobowości, szereg rzeczywiście ciekawych projektów. Całonocne wydarzenia w Łaźni w tym wczesnym okresie były fascynujące, wprowadzały zupełnie nową estetykę, nieobecną wówczas w instytucjach sztuki. Kiedy Łaźnia stała sie instytucją, ważne było stworzenie silnych powiązań w samym zespole i między zespołem, a środowiskiem artystycznym oraz utrzymanie tego ducha innowacji.

Historia w pewnym sensie zatoczyła koło. Obecnie pełni Pani funkcję dyrektora w Instytucie Sztuki Wyspa. Czy myśli Pani o przekształceniu Wyspy w instytucję publiczną?

No nie, nie mamy takich planów. Instytut Sztuki Wyspa jest prowadzony przez organizację pozarządową i mamy nadzieje, że tak pozostanie. Dziś już finansowanie organizacji pozarządowych jest nieco łatwiejsze, niż w latach 90, możliwe są formy partnerstwa prywatnego i publicznego. Chcemy utrzymać niezależność i swoją rolę, jako organizacji zajmującej się sztuką i refleksją intelektualną. Dynamika instytucjonalna Łaźni i nasze osobiste doświadczenia z tym związane powodują, że dzisiaj nie wyobrażamy sobie funkcjonowania Wyspy w taki sposób. Żyjemy skromnie, ale to nie umniejsza naszej widzialności i efektywności działania. A przecież to jest najważniejsze.

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (5) 1 zablokowana

  • Świerszczyńska (2)

    Jak widzę to nazwisko pod artykułem - momentalnie odechciewa mi się czytania.

    • 0 3

    • Może to i lepiej, bo przecież czytać nie umiesz, skoro nawet naziwska nie umiesz poprawnie odczytać Maciusiu ;)

      • 1 0

    • Co to za debilna opinia pana Maćka.Swoje uprzedzenia spal sobie w piecu

      • 1 0

  • prawdziwa historia Łaźni

    Prawdziwe informacje na temat historii powstania i początków Łaźni znajdziecie Państwo na www.free.art.pl/fundacja.tns

    • 1 1

  • Opinia została zablokowana przez moderatora

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W historii Teatru Muzycznego w Gdyni "Skrzypek na dachu" zajmuje szczególne miejsce. Dwukrotnie z wielkim powodzeniem wyreżyserował go:

 

Najczęściej czytane