- 1 Wręczono Pomorskie Nagrody Artystyczne (9 opinii)
- 2 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (67 opinii)
- 3 Spektakle z Trójmiasta w Teatrze Telewizji (10 opinii)
- 4 Pogadaj o książkach... przy piwie (54 opinie)
- 5 Jak zarobiłem 2 mln USD na giełdzie (70 opinii)
- 6 (Przed)wyborcza gorączka w Pipidówce (18 opinii)
"Sclavus" - debiut literacki Tymona Tymańskiego
Tymon Tymański dał się przez lata poznać jako człowiek wielu talentów. Muzyk, multiinstrumentalista, producent, twórca filmów. Teraz czas dodać mu kolejny dopisek - pisarz. Właśnie ukazała się jego pierwsza książka pt. "Sclavus". To opowieść o Totarcie, narodzinach gdańskiej sceny alternatywnej, ale nie tylko. To także historia zmian i dorastania.
Muzyka alternatywna - koncerty w Trójmieście
Sclavus w starołacińskim oznacza niewolnika. Być może chodziło Tymonowi Tymańskiemu o niewolnictwo w kontekście PRL-u? O to, że wolność była wówczas ułudą? Możliwe. Tym bardziej że ta książka nie opowiada tylko o Totarcie, jednej z najbarwniejszych grup artystycznych lat 80. XX wieku. Aczkolwiek nie da się ukryć, że to on jest głównym bohaterem powieści. To też o tyle istotne, że o Totarcie wciąż wiele się mówi, ale jednocześnie niewiele wie. Jest tu dużo o początkach muzycznych, pierwszych miłościach, a także dorastaniu w drugiej połowie lat 80. - akcja toczy się w latach 86-89.
- Pomysł opisania czasów Totartu towarzyszył mi od wielu lat. Z tematem wcześniej mierzyli się Paweł Konjo Konnak, jak i Zbyszek Sajnóg, ale egocentrycznie powiem, że brakowało mi tam mojego punktu widzenia. Ale też innych punktów widzenia, które miałem zamiar choćby naszkicować w mojej opowieści - mówi Tymon Tymański.
Prywatny Totart Tymańskiego to świat duchowych poszukiwań, głębokich przyjaźni, seksualności i nieprawdopodobnych wizji. Z tła opowieści prześwieca panorama Gdańska lat 80. i 90., którą autor odmalowuje, nie stroniąc od politycznych docinek i zakulisowych anegdot. W tekście Tymona spotykają się ci, którzy historię pisali, i ci, o których ona milczy. Jest tu Lech Wałęsa i Tomek Wilmowski, anarchiści i buddyści, prałat Jankowski przepędzający przybyszów z Alfa Centauri, jest i niezapomniany mazurski minstrel Jasiu Karabin.
- Przy okazji jest to historia mojego dojrzewania w smętnych, szarych, choć i pewnie arcyciekawych czasach. Rodzaj mojego prywatnego "Buszującego w zbożu". Zderzenie tamtej chłopięcej wrażliwości z energią Totartu było czymś, co napędziło mą sztukę na wiele lat. Miłość, Kury, scena yassowa, telewizyjny program "Dzyndzylyndzy", powieść "Chłopi III", film "Polskie gówno", wreszcie mój późny solowy debiut literacki - to są wszystko zjawiska, które zawdzięczają Totartowi swój język, szwung i spin - dodaje Tymański.
Jak przekonuje autor, jego ambicją było dokładne opisanie kulisów wszystkich happeningów Totartu i przedstawienie ówczesnych manifestów, idei i pomysłów jednej z ostatnich awangardowych grup literacko- muzyczno- plastyczno- happenerskich ubiegłego wieku. Energiczny kolektyw młodych ludzi, którzy - choć tworzyli sztukę często absurdalną, czasami obrazoburczą, mniej lub bardziej dojrzałą - byli świadomi tego, co robią.
- Był to rodzaj anarchizmu, bunt przeciwko zastanej rzeczywistości i swoista walka z totalitaryzmem. Stąd zresztą szumna nazwa Totart, bo przecież Totart miał być remedium na totalitaryzm - mówi Tymon Tymański.
Mowa zatem o zaledwie czterech latach w drugiej połowie lat 80. A jednak tak krótki okres udało się rozbudować do niemal pięciuset stron. Należy jednak jasno powiedzieć - to nie jest ani kronika, ani encyklopedia. Jest to pełnoprawna powieść oparta na faktach. Nie jest to książka łatwa w odbiorze. Trzeba naprawdę skupić się, aby wydobyć z niej to, czego oczekuje się, tym bardziej, że autor dość luźno skacze w czasoprzestrzeni, często nagle przenosząc się z lat 80. do teraźniejszości. Jest tu sporo chaosu, dygresji - ta książka pisana jest dokładnie tak, jaki jest sam Tymon. Rozbiegany, skaczący z miejsca na miejsce, ale jednocześnie konkretny. Albo się to zaakceptuje, albo lepiej zostawić tę książkę na półce.
- Jestem fanem dobrych książek o dorastaniu. Jako dzieciak wielokrotnie wracałem do pozycji pokroju rzeczonego "Buszującego w zbożu" J.D. Salingera, "Zabić drozda" Harper Lee, "Dobrych chwil, złych chwil" Jamesa Kirkwooda czy choćby naszych "Ferdydurki" Witolda Gombrowicza i "Psich lat" Gunthera Grassa. W rzetelnym opisaniu faktów bardzo pomógł mi Paweł Konjo Konnak, człowiek, który ma łeb jak sklep i mózg jak superkomputer. Reszta inspirowana jest literaturą, napisaną przez moich mistrzów: Jamesa Joyce'a, Witolda Gombrowicza, Franza Kafkę, Bruno Schulza, Kurta Vonneguta, Ernesto Sabato czy "Don Mario" Vargasa-LLosę - tłumaczy Tymański.
Czytaj także: Najlepsze książki z Trójmiasta
Ważnym elementem książki są wspomnienia przyjaciół i innych członków Totartu. Równie istotny jest wątek poszukiwania duchowości. Tymon sporo pisze o szukaniu jej w chrześcijaństwie, które dość szybko odrzucił jako wydumane i o odnalezieniu własnej ścieżki w buddyzmie, co równocześnie przydarzyło się pięciorgu innym totartowcom.
Ciekawy jest też sam język. Z jednej strony mamy tu Tymańskiego erudytę i inteligenta, a z drugiej rubasznego żartownisia. Można więc nie tylko nakarmić swoją inteligencję, ale i uśmiać się do łez, czytając kolejne zabawne historie. Niekoniecznie parlamentarne. W "Sclavusie" jest też Tymon pokorny. Nie próbuje na siłę udowadniać, że jest alfą i omegą, że wszystko o tamtych czasach i Totarcie wie najlepiej. Zdaje sobie sprawę, że on jest jedynie ułamkiem tej frakcji i są inni, którzy mogą powiedzieć więcej. I zdecydowanie barwniej. Ponieważ byli w samym środku zamieszania. I nieprzypadkowo tu na pierwszy plan wysuwa się Konjo, czyli Paweł Konnak - osoba, która jednoznacznie kojarzy się z Totartem i happeningami w latach 80.
Co ciekawe, o ile wiem, powstały tak naprawdę tylko trzy książki o gdańskiej alternatywie lat 80. - w każdą z nich zamieszani byli ludzie, którzy ją tworzyli. Skiba, Konjo, Janiszewski. Dlaczego tak mało? Tak, jakby ktoś się bał tej materii ruszać.
- Przede wszystkim problem w tym, że nie każdy umie pisać. Totart był za demokratyzacją sztuki, za pełnym twórczym egalitaryzmem. Drugim problemem jest kwestia szczerości piszącego. Większość znanych mi ludzi dziadzieje i popada w tony demencyjnie hagiograficzne. A wszystko to z bardzo złym skutkiem dla sztuki, kultury i historii obyczajów tego kraju, dotkniętego wyjątkową tendencją do wybielania się za wszelką cenę. Myślę, że za ten stan odpowiada Kościół i jego nauczanie, pełne zakłamania i hipokryzji. To jakaś odwieczna mentalna tortura, która łamie kręgosłup wierzącego Polaka. Nie możemy być święci, więc bądźmy występni i obłudni, ale wybielajmy się za wszelką cenę. I tak wybieliliśmy życiorysy kardynała Wyszyńskiego i Karola Wojtyły, tak wybieliliśmy Polaka, który głównie ratował Żydów w czasach niemieckiej okupacji. Lech Wałęsa w sprytny sposób wybielił się sam. Możliwe, że wybieliliśmy nawet Orła Białego, który zapewne pierwotnie był szarobury albo trochę zmechacony. To jest ta cecha polskiej narracji, której nie znoszę. A ja w książce o Totarcie chciałem napisać całą prawdę i momentami nawet więcej - przekonuje Tymon Tymański.
Opinie (55) ponad 20 zablokowanych
-
2022-01-19 16:18
Umysłowe ADHD
"Albo się to zaakceptuje, albo lepiej zostawić tę książkę na półce"
Wybieram to drugie, ale na półce w księgarni. Są lepsze sposoby zmarnowania paru monet.- 0 0
-
2022-01-19 16:26
Odpowiedzi w ankiecie są tendencyjne.
- 0 0
-
2022-01-19 21:28
ja też piszę i śpiewam
grałem po garażach,potem nałóg zniszczył wszystko mę karierę ,było by wino,kobiety i śpiew.Wina nie mogę,kobiety uciekły ,no śpiewam całkiem znośnie z autotune
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.