• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sława - zdradliwa kochanka

Małgorzata Czech
4 maja 2007 (artykuł sprzed 17 lat) 
aktualizacja: godz. 10:49 (4 maja 2007)
Jarosław Staniek. Choreograf i reżyser. Przyjechał do Gdyni, do Teatru Muzycznego (nie po raz pierwszy), by przygotować musical "Fame". Jak na spektakl o sławie przystało rozmawiamy o tym: czym jest kariera, kiedy przestaje się być artystą i jaka jest najlepsza droga nauki, nie tylko dla aktorów.

Czy po sukcesie "West Side Story", "Hair", "Chicago" ma Pan jeszcze tremę przed premierą?

Taki niepokój związany z tym, co się chce przekazać widzowi - jest, to nigdy nie ustępuje, inaczej chyba ta cała praca nie miałaby sensu - to by było zwykłe wyrobnictwo.

Ludzie w Trójmieście cieszą się majowym weekendem, myślą o odpoczywaniu, o grillu, a o czym myśli Jarosław Staniek?

Główna moja myśl jest taka, żeby ci ludzie, którzy przyjdą na spektakl zobaczyli to, co wypracowaliśmy do tej pory na próbach, w małych salach. Żeby to wszystko zadziałało. Żeby widz, na dużej widowni, miał te same emocje, które miałem ja oglądając próby na małych salach.

Kogo zainteresuje musical "Fame"?

Każdy znajdzie tu coś dla siebie, może to zbyt ogólne stwierdzenie, ale tak jest! Młodzi aktorzy grają właściwie siebie - historia rozgrywa się w artystycznej nowojorskiej szkole, przedstawia młodych ludzi marzących o karierze muzyka, aktora, tancerza... Niektórzy z nich nawet nie wiedzą jak osiągnąć cel, inni skupiają się na tytułowej sławie. Zmagania uczniów i ich pedagogów dotyczą właściwie ludzi w każdym wieku. Pytanie, która droga kariery jest lepsza: "praca u podstaw", mozolne dochodzenie do celu, czy skandal, wywołanie zamieszania wokół siebie i szybkie osiągnięcie sławy? W tej chwili obserwuję coś takiego wokół nas, to dotyczy chyba wszystkich bez względu na wiek, że wartości są tak ustawione, że wystarczy być sławnym, niekoniecznie trzeba na to zapracować, mieć jakąś podbudowę... Nie mam nic przeciwko sławie, dynamicznemu przebijaniu się, walczeniu w showbiznesie - jestem realistą, wiem że pewne rzeczy są konieczne. Ale obserwuję coraz częściej odwrócenie wartości, wystarczy mieć znana twarz, by stać się autorytetem w każdej dosłownie dziedzinie życia! Takie przesunięcie bardzo mi przeszkadza. Młodzi ludzie, na początku kariery często zadają sobie pytania (takie jak bohaterowie "Fame") czy dla sławy warto poświęcić wszystko.

A warto?
Dla sławy - nie. Sława to zdradliwa kochanka. Jeżeli sława wynika z prawdziwych wartości, jeżeli robisz coś, co ma sens, jeżeli twoje umiejętności, wiedza przewyższają sławę - wtedy jest ok, proporcje są zachowane. Jeżeli jednak sława człowieka wyprzedza, a on nie jest w stanie wypełnić tego sobą, tej legendy, którą tworzy - to dążenie do sławy jest chyba największym błędem życia. Dlatego, że każdy kiedyś boleśnie wychodzi z tej sytuacji. Tak jak bohater spektaklu...

To co powie Pan młodym ludziom, którzy dopiero zaczynają przygodę ze sztuką i sława na pewno ich kusi?

Powiem im po prostu - zróbcie to, co bohaterowie musicalu, idźcie na casting, na egzaminy do szkoły, zdobywajcie sławę, ale po przejściu jakiegoś etapu. Nauka w szkołach artystycznych daje taką cudowną możliwość rozwijania swojej osobowości, tego nie zastąpi występ w popularnych programach, czy serialach, nawet jeśli zostanie się następnego dnia gwiazdą. Jeśli w ogóle rozmawiamy o sławie, popularności, to w tych warunkach jakie mamy - kierunek teatr jest podstawą. Sam wiem, bo byłem człowiekiem ulicy, breakdancowcem, który uczy się teatru od kilkunastu lat i ten proces cały czas u mnie trwa.

Skarżył się Pan kiedyś, że choreografia w naszym kraju jest niedoceniana? Zmieniło się coś w tej kwestii?

Nie...Symboliczne przebłyski tego nie zmieniają. Krążymy wokół tego samego tematu - trzeba być popularnym żeby się liczyć, a choreografia nie jest popularna, zmusza do mozolnej pracy, po kilka godzin dziennie...

A co to jest choreografia?

Dla mnie, bo pewnie każdy ma swoją definicję, to jest wszystko to, co dzieje się na scenie, a rozgrywa poza słowami. Widziałam piękne spektakle, w których aktorzy dużo mówili, ale to były sztuki choreograficzne, bo tekst był na drugim planie. Z kolei ruch sceniczny jest większą wartością niż choreografia, ruchowi podporządkowana jest cała idea spektaklu, w ramach tego ruchu mogą być skoki akrobatyczne, poruszenie małym palcem, albo znieruchomienie wszystkich postaci. To jest to, co mnie porusza!

Praca z ludźmi też podobno Pana porusza, lubi Pan widzieć, jak ludzie tańczą i są zadowoleni, a z drugiej strony uchodzi Pan za bardzo wymagającego...

Łącze ogień i wodę! Jestem bardzo wymagający, zwłaszcza dla siebie, ale w stosunku do aktorów również - nie toleruję niedbalstwa, dekoncentracji, pomyłek. Ale chodzi o to, że nie zostawiam aktorom szansy, żeby mogli się skryć, staram się wyłowić każdego, dać mu zadanie i później egzekwować. I jak się na coś umawiamy, jestem bezwzględny.

Boi się Pan porównania musicalu ze znanym filmem Parkera?

Film był impulsem do powstania spektaklu. Historia sceniczna to zupełnie coś innego... Poza tym ten film ma juz 27 lat, nie, nie można tu mówić o jakichkolwiek porównaniach...

Czyli, nawet jak się komuś na filmie nudziło, ze spektaklu może wyjść zachwycony?

Tak, spektakl jest na pewno bardziej roztańczony, rozśpiewany, bardziej dynamiczny.

Ma Pan na swoi koncie wiele różnych nagród: i od publiczności, i od dziennikarzy, i od władz miast. Jest jeszcze jakaś nagroda na która Pan czeka?

W ogóle nie myślę o nagrodach. Te które mi przyznano, w połowie odbierał za mnie ktoś w zastępstwie.

Żadne nagrody Pana nie cieszą?

Cieszą! Nie mogę jednak myśleć o nagrodach zabierając się do pracy, bo zacząłbym kombinować, co tu zrobić, żeby się podobało. A rzecz polega na tym, żeby ciągle odbijać się od tego, co się już zrobiło, walczyć ze sobą samym, żeby próbować wciąż nowych rozwiązań. Nagroda jest wyrazem uznania, cieszy mnie bardzo, ale jest też znakiem, że juz cię ktoś rozszyfrował, więc musisz zaprzeczyć sam sobie, szukać na nowo.

A jak się tego nie zrobi?

To przestaje się być artystą.

Zaczynał Pan od tańca. Zdarza się Panu jeszcze gdzieś potańczyć po pracy?

Oczywiście! Ale to są spontaniczne sytuacje. Nie chodzę, nie szukam, natomiast jeśli na ulicy widzę kółko breakdancowe chętnie się do tego przyłączę, porywa mnie to cały czas i chyba nigdy się to nie zmieni. Zresztą staram się włączać cały czas to moje doświadczenie z ulicy w spektakle. W "Fame" jest taka scena, która komentuje cały nasz musical. Nie mogę za dużo zdradzić, ale pojawiają się tancerze uliczni, mim, szczudlarze. Pojawia się jakby drugi świat, bo jest jeden - ten nazwijmy go akademicki, i ten uliczny. Ulica w najprostszy sposób uczy artystów pokory - publiczność albo się zatrzyma, albo pójdzie dalej. Skontrastowanie tych światów w spektaklu bardzo mi się podoba. Ci, którzy opuszczają szkoły teatralne, wychuchani, wymuskani - nie mogą mieć wrażenia, ze teraz będzie im łatwo. Na ulicach tez kształcą się przyszli artyści.

Czy to znaczy, że któraś z tych dróg jest lepsza?

Tak naprawdę to jest tylko jedna droga nauki. Ludzie dzielą się na samouków i nieuków. A czy uczą się w szkołach, od profesorów czy na ulicy - to nie ma znaczenia, natomiast jak się ktoś nie chce nauczyć, to nawet pod hipnozą tego nie złapie.

Co chciałby Pan przeczytać w recenzjach po premierze "Fame"?

Że młodzi ludzie opowiedzieli o sobie i że zrobili to szczerze, a poza tym mam duży dystans do recenzji.

"Fame" zdjęcia z prób. "Fame" zdjęcia z prób.


"Fame" zdjęcia z prób. "Fame" zdjęcia z prób.


Galeria zdjęć ze spektaklu autorstwa Wiesława Czerniawskiego.

Spektakle

Opinie (12) 2 zablokowane

  • Aż chce się pójść

    Bardzo fajny i mądry ten Pan Staniek, niewielu jest takich "normalnych" artystów.Bez nadęcia i innych atrybutów "Wielkich Tej Kultury".Po przeczytaniu wywiadu,napewno wybiorę się na Fame.Wiem,że nie jest to film Parkera,ale to chyba nawet lepiej.Bardzo jestem ciekawy przeniesienia tamtego klimatu na polskie podwórko.

    • 0 0

  • REWELACJA

    Nie moge sie powstrzymać z komentarzem do prepiery!Boże!To była rewelacja.Tzn.może tak wogóle pierwszy akt uratowałą Karolina Merda. Gwiazdą całego musicalu była Renia Gosławska.WOgóle fakt jest taki, że pierwszy raz zdarzyło mi się raz płakać ze smutku(tu gratulacje dla Reni, za cudowną grę aktorską), a zaraz potem płakać ze śmiechu(brawa dla Karoliny i latającego Tomka:D)No i sscena z kukiełką-sama słodycz.i bitowanie na ulicy- mistrzostwo.Ale musze zaznaczyć, że po pierwszym akcie było mi jakoś ak nudno, nie byłam zachwycona, a, 2. to poprostu BOMBA!!!!
    Jej.Jeszcze raz gratulacje i podziękowania.

    • 1 0

  • dobra robota

    3 godziny dobrego rzemiosła

    • 2 0

  • średnio mi się podobało

    3 gwiazdki na 10. Za malo "sławy".

    • 1 1

  • best of

    Wogóle ten teatr to rewelacja jest na skale europejska, nie widziałem tak zgranej ekipy scenicznej grajacej na scenie z taką przyjemnością, jedynie co teatrowi można zarzucić to brak fotosów ze spektaklów tyklo jakieś graficzne plakaty z których nie emanuje to co sie dzieje na scenie tego Teatru ! Ale co tam kocham ten teatr z całą ekipą sceniczną, muzyczną, akustyczną oraz oświetleniową która jest pod każdym względem świetnie dopracowana !

    • 1 0

  • Szaco...

    Byłem na premierze. I jak zwykle spektakl broni się energią tych wspaniałych ludzi. Wielkie Szaco dla Was wszystkich a w szczególności dle Reni, Karoli i Czarka. Z każdą kolejną premierą ( na których byłem) widać progres. I chyba to jest najważniejsze. Nie będe pisał co mi sie nie podobało. Dzięki i pozdrawiam...

    • 2 0

  • Byłam na premierze i przedstawienie niby dobre...ale...czegoś w tym brakowało, a niektórzy aktorzy może troszkę dłużej powinni poćwiczyć.
    Szału nie ma.
    4/10.

    • 0 2

  • Dla aktorów wielkie brawa za gre,i taniec
    jednak co do samego spektaklu... jakis taki niespójny.
    wczesniej fame nie widzialam w zadnym wykonaniu wiec nie mam tu porownania do innych.
    za duze przedłużenia scen melancholijnych i wogóle nie porywający .

    ale ekspresja aktorów jak najbardziej przekonywujaca.
    ocena 6/10

    • 0 1

  • Dobrze prawi ten Pan...

    • 0 0

  • Dobrze prawi ten Pan...

    Widać, że facet wie o czym mówi, kocha to co robi. O szkołach też mówi prawdę. Szkoła pomaga ale nie jest jedyną drogą. Nawet na Polibudzie czy Uniwerku albo jesteś samoukiem albo nieukiem.

    • 1 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Na Darze Pomorza można było zobaczyć spektakl:

 

Najczęściej czytane